Niektórzy twierdzą, że błędy z czasów szkolnych po jakimś czasie stają się źródłem zabawnych anegdot i dzięki nim przeszłość nabiera rumieńców. Zależy to pewnie w dużej mierze od kalibru takiego błędu, od tego, czy jest drobną wstydliwą wpadką, czy katastrofą, rzucającą nieprzyjemny cień na resztę życia. O ile przyłapanie na wagarach czy pierwszym nieśmiałym pocałunku w końcu przestaje być drobiazgiem wywołującym lekkie rumieńce wstydu, o tyle krzywda wyrządzona innym jest czymś, do czego niekoniecznie przyznajemy się po latach. Zwłaszcza, gdy pozornie niewinny wygłup doprowadza do tragedii.
Karolina, Beata i Gośka, bohaterki powieści
Czerwony rower Antoniny Kozłowskiej, znają się od czwartej klasy podstawówki. Mieszkają w Leśnym, warszawskiej dzielnicy, pełnej błotnistych uliczek, nieciekawych szeregowych budynków oraz domów z drewna i cegły. Choć dziewczynki różnią się od siebie charakterem, wychowaniem, pochodzeniem i wysokością kieszonkowego, znajdują wspólny język. Kto powiedział, że przybyła z Berlina Wschodniego córka ubeka, nieznająca swego ojca, spragniona dorosłości wnuczka bogatych dziadków i córka "badylarza" nie mogą się przyjaźnić? Razem więc chodzą do szkoły i na lody. Razem pędzą przed siebie na rowerach i wymyślają kolejne zabawy. Razem dorastają.
Ich dzieciństwo to czas niełatwy, szaro-bury PRL, kartki na żywność i magia luksusowych towarów z Pewexu. Równie niełatwa jest ich przyjaźń, pełna zazdrości i rywalizacji. Mimo tego, trzymają się razem. W pewnym momencie dołącza do nich czwarta dziewczynka, Aneta Wrona. Wydawać by się mogło, że stworzą paczkę idealną - dwie pary dziewcząt, które mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji. Tak się jednak nie stało. Pewnego dnia matka Anety zgłasza zaginięcie córki, a jakiś czas później dziewczyna zostaje znaleziona - napuchnięte zwłoki wyłowione w miejscu, gdzie (...) osiedlowy kanałek uchodzi do Wisły, dobre kilka kilometrów od pegeerowskich pól, przy których znaleziono jej porzucony rower z żółtym węgierskim sznurowadłem okręconym wokół kierownicy. Czy Wrona popełniła samobójstwo? A jeśli tak, to co ją do tego skłoniło i jaki ma to związek z jej przyjaciółkami?
Po kilkunastu latach do Beaty przychodzi list. Módl się, żeby twoje dzieci miały lepszy los niż moja siostra, żeby nie trafiły na taką podłą dziwkę jak ty. Przyjaciółki spotykają się, by raz jeszcze rozgrzebać przeszłość. Uśpione wspomnienia budzą się i nie dają spokoju. Pytań jest więcej niż odpowiedzi, a kolejne, stopniowo ujawniane fakty, odsłaniają przerażającą prawdę.
Miałam piętnaście lat, w tym wieku się nie myśli... - mówi jedna z bohaterek. O prawdziwości tych słów można przekonać się coraz częściej. Głupie żarty, niewinne zabawy często mają tragiczne zakończenie. Prześladowania w szkole, przemoc fizyczna czy psychiczna - głośno tym w mediach, ale jak do tej pory nie znaleziono sposobu, by temu zjawisku przeciwdziałać. Zwykła plotka, puszczona w obieg, może mieć nieprzewidziane konsekwencje. Czasami tak niewiele trzeba, by odebrać komuś nadzieję, marzenia, a nawet życie. Szczeniackie wygłupy śmieszą zwykle tylko pomysłodawców, czasem osoby postronne, nigdy ich ofiary. Brak wyobraźni i empatii, znieczulica i egoizm, niekiedy zwykła głupota są przerażająco powszechnym zjawiskiem. Mądrość przychodzi zwykle wtedy, gdy jest już za późno.
Wszyscy mamy blizny, zbieramy je przez całe życie. Blizny po dziecinnych upadkach i szkolnych bójkach, po wyciętym wyrostku i po dziecku wyjętym z brzucha w chwili, kiedy jego serce już przestawało bić. Blizny po chwilach, gdy ciała nas zawodziły, nie spełniają naszych oczekiwań. I blizny wewnątrz, niewidoczne - od ostrych odłamków pijackiego krzyku, rozpryskującego się po domu jak szkło ze szkolnego okna, od wyzwisk rzucanych w twarz na podwórku. Tych blizn nie pokazujemy nikomu, bo gdy je pokazujemy, ludzie odwracają głowy i zmieniają temat, a w najlepszym wypadku rozpoczynają licytację. One nie znikają nigdy. Nosimy je jak piętno. Przypominają nam o tym, czego pamiętać nie chcemy. Błędy, grzechy, wpadki i pomyłki. Prywatne katastrofy, wstydliwe sytuacje i dramaty. Sytuacje z przeszłości, które nie nadają się na rodzinne anegdoty czy pijackie historyjki.
Powieść Kozłowskiej to nie tylko tajemnica z przeszłości, ale także interesująca podróż w realia polskich lat osiemdziesiątych, gdy nastoletnimi sercami i umysłami rządziła "Lista Przebojów Trójki", a pirackie kopie utworów nagrywało się w kompletnej ciszy na kasecie włożonej do szpulowego magnetofonu, modląc się przy tym, by nikt w tym czasie nie zakłócił całego procesu. Choć w tamtych latach dopiero wybierałam się na ten świat, to i ja pamiętam tę rozpacz, gdy ukochaną piosenkę przerywał nagle głos prowadzącego audycję lub któregoś z domowników. I znów rozpoczynało się "polowanie" na przebój - z nadzieją, że tym razem uda się go nagrać w całości i bez zakłóceń. Tytuły rozdziałów powieści dotyczące przeszłości to jednocześnie tytuły utworów z tamtych lat, piosenek, które nigdy się nie starzeją i wciąż puszczane są w radiu.
Czerwony rower trzyma w napięciu jak dobry kryminał. Antonina Kozłowska przeplata teraźniejszość z przeszłością, stopniowo przybliżając czytelnikowi całą historię, prowadzi go krętymi drogami nastoletniego umysłu aż do smutnego finału. Nie tylko czytelnik będzie zaskoczony zakończeniem, również bohaterki powieści znajdą odpowiedzi na wiele nurtujących je pytań. I choć
Czerwony rower nie jest tak wstrząsający, jak rewelacyjna
Kukułka ani poruszający jak
Trzy połówki jabłka, to pozostaje wartą polecenia powieścią, po którą powinien sięgnąć każdy, komu wydaje się, że można bawić się cudzym życiem, nie ponosząc tego konsekwencji.
Sprawdzam ceny dla ciebie ...