Nazwisko Beckett kojarzy się raczej z Godotem niż Davidem Hunterem. Okazuje się jednak, że Simon Beckett raczej nie z tych Beckettów od Godota. To dziennikarz i pisarz brytyjski. Zanim jego gwiazda rozbłysła na firmamencie literatury, zdarzało mu się popełniać nowele i powieści kryminalne, ale prawdziwą popularność zyskał w roku 2006 dzięki powieści Chemia śmierci. Z czasem pojawiły się dalsze książki z Davidem Hunterem w roli głównej.
Główny bohater - sławny antropolog sądowy David Hunter po ciężkich przejściach przenosi się z Londynu do małego miasteczka i tam podejmuje praktykę lekarską. Ma nadzieję na spokojne, stabilne życie, ale w miasteczku zaczynają ginąć kobiety. Ich zmasakrowane ciała sieją strach, wzbudzają nieufność do obcych, każą podejrzewać najbliższych. Poproszony przez policję o wsparcie śledztwa swoją wiedzą, Hunter zgadza się, acz niechętnie. Tragiczny rozwój wypadków każe mu jednak bardziej się zaangażować, wbrew sugestiom policji.
Jakie wrażenia z lektury? Przciętne. Już z blurba dowiadujemy się, co nas czeka podczas lektury:
Już po trzydziestu sekundach przechodzi Cię dreszcz. Po minucie masz serce w gardle. A kiedy kończysz czytać...
Cóż, kiedy miejscami lekturę odbiera się bez nadmiernych emocji. Było wprawdzie momentami strasznie, ale nie aż tak, jak sugeruje wydawca.
Atmosfera powieści - gęsta. Dziwne typy, zamknięta społeczność, nieuzasadnione pobicia. Wrażenie robią opisy szczegółów pracy antropologa i poczynań oprawcy. Sprytnie skonstruowana akcja, trzymająca w napięciu. Mocne opisy, miejscami nieco zbyt drastyczne - ale to chyba dominująca tendencja we współczesnej literaturze sensacyjnej. Chemię śmierci polecić warto przede wszystkim miłośnikom mocnych wrażeń. Daleko jej jednak do literackiej rewelacji.
Piąta część serii o antropologu sądowym Davidzie Hunterze. Piątkowy wieczór, konsultant w dziedzinie medycyny sądowej, doktor David Hunter, odbiera...
Posępne, złowrogie torfowiska niczym sceneria z najlepszych powieści gotyckich oraz poczucie grozy, które towarzyszy czytelnikowi od pierwszej do ostatniej...