Manham. Małe spokojne miasteczko. "Krajobraz pozbawiony zarówno życia, jak i konkretnych kształtów. Płaskie wrzosowiska i upstrzone kępami drzew mokradła".
To tu doktor David Hunter szuka schronienia przed okrutną przeszłością. Sądzi, że przeżył już wszystko to, co najgorszego może przeżyć człowiek, sądzi, że wie o śmierci wszystko. Ale śmierć, "ów proces alchemii na wspak, w którym złoto życia ulega rozbiciu na cuchnące składniki wyjściowe", wdziera się do Manham. I to w niewyobrażalnie wynaturzonych formach.
Jeszcze nie wiemy, dlaczego Hunter – wybitny antropolog sądowy – zaszył się tu jako zwykły lekarz. Dlaczego odmawia pomocy policji, skoro potrafi określić czas i sposób dokonania każdej zbrodni. Wiemy tylko, że się boimy. Razem z mieszkańcami Manham czujemy odór wszechobecnej śmierci. Giną młode kobiety, dzieci znajdują makabrycznie okaleczone zwłoki, ktoś podrzuca pod drzwi martwe zwierzęta, ktoś zastawia sidła na ludzi. Spokojne miasteczko rozsadza strach i nienawiść. Każdy może być ofiarą... I każdy może być zwyrodniałym mordercą...
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 2014-04-29
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 352
Tytuł oryginału: The Chemistry of Death
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Jan Kraśko
Simon Beckett "Chemia śmierci" 👌
"Ciało ludzkie zaczyna się rozkładać cztery minuty po śmierci. Coś, co było kiedyś siedliskiem życia, przechodzi teraz ostatnią metamorfozę. Zaczyna trawić samo siebie. Komórki rozpuszczają się od środka. Tkanki zmieniają się w ciecz, potem w gaz. Już martwe, ciało staje się stołem biesiadnym dla innych organizmów. Najpierw dla bakterii, potem dla owadów. Dla much. Muchy składają jaja, z jaj wylęgają się larwy. Larwy zjadają bogatą w składniki pokarmowe pożywkę, następnie migrują." David Hunter, po tragicznej śmierci swojej żony i córki postanawia wyjechać z Londynu. W gazecie znajduje ofertę pracy w Manham jako lekarz pierwszego kontaktu. Zostaje zatrudniony od zaraz. Spokojne, wiejskie życie na odludziu przypada mu do gustu i zadomawia się tu na stałe. Po trzech latach, dwóch chłopców znajduje w lesie zwłoki. Identyfikacja jest bardzo trudna. Do akcji, choć niechętnie, wkracza David. W przeszłości był specjalistą z dziedziny antropologii sądowej. Pomaga on miejscowej policji, udziela rad, określa czas zgonu oraz przyczynę śmierci. Niedługo potem ginie kolejna osoba... Mieszkańcy są zdruzgotani, że grasuje seryjny morderca, obarczają siebie nawzajem. Kto za tym stoi?
Bardzo dobry thriller, który stopniowo buduje napięcie a na końcu ppodkręca tempo. Gdy jesteśmy przekonani, kto jest sprawcą autor udowadnia nam, że to nie koniec. Niespodziewany obrót!
Wiedza w zakresie antropologii i procesu rozkładu ciała tworzy atmosferę dreszczyku, strachu i grozy. "Ludzie ci są jak kameleony i uchodząc za zwykłych członków tej czy innej społeczności, ukrywają się skutecznie na otwartej przestrzeni. Gdy w końcu wpadają, pierwszą reakcją ich znajomych i sąsiadów jest zawsze niedowierzanie. Dopiero patrząc wstecz, ich bliscy stwierdzają, że ten wyszczerbiony, ząbkowany nóż zawsze tam był, tylko po prostu go nie widzieli. Bez względu na to, jakie potworności te bestie popełniły, ich znajomymi najbardziej wstrząsnęło to, że wydawały się zupełnie normalnymi ludźmi. Takimi jak my. Jak ja czy ty."▪️"Nie ma drugich szans, są tylko inne. Jakąkolwiek podejmiesz decyzję, życie zawsze będzie inne niż wtedy, gdybyś podjął inną."
Słynna seria z Davidem Hunterem w roli głównej w końcu zawitała w mojej biblioteczce . Sama nie wiem dlaczego tak długo zwlekałam z poznaniem pióra Becketta. Ale nadszedł ten czas i szczerze przyznaję, że to jest to, co lubię.
David Hunter od trzech lat mieszka w Manham, małym miasteczku, gdzie przeprowadził się uciekając przed londyńskim zgiełkiem, pracą i tragedią, która go spotkała.
Pewnego dnia w pobliskim lesie znalezione zostają zwłoki kobiety. David jako specjalista od badań ludzkich szczątków, niechętnie podejmuje się współpracy z policją. Jednak gdy znika kolejna kobieta Hunter wie, że bez jego pomocy policja nie da sobie rady.
Nie żałuję ani chwili spędzonej z Davidem Hunterem. Książka mroczna, chwilami przerażająca, napięcie rośnie z każdą kolejną stroną a opisy w niej są nadzywczaj realne. Uważam, że jest to jedna z obowiązkowych pozycji dla wszystkich miłośników kryminałów i thrillerów. Autor przybliża nam mikroskopijny świat rozkładu w sposób wysublimowany, a jednocześnie tak bezpośredni, że już od pierwszych stron wyczuć można autentyczny odór zglinizny.
Genialna fabuła, wartka akcja, która trzyma w napięciu i sprawia, że książkę ciężko odłożyć nim poznamy zakończenie. Autor ma niesamowity styl, potrafi wciągnąć czytelnika, książka napisana jest przyjemnym językiem i czyta się niezwykle szybko.
Cieszę się, że przede mną jeszcze kilka przygód antropologa, Daivda Huntera.
Polecam, naprawdę warto przeczytać!
Chemia śmierci - moje pierwsze spotkanie z twórczością Simona Becketta. Pierwsze, ale na pewno nie ostatnie!
Pióro autora już od pierwszych stron mi się spodobało, przywodząc na myśl wspomnienie książek Mastertona, które jako nastolatka pochłaniałam bez opamiętania. Ten sam duszny klimat, podobne opisy wprowadzające w stan niepokoju i zaciekawienia. Co tu dużo mówić - autor wie, czego mi trzeba.
Chemia śmierci to pierwsza część serii z Davidem Hunterem. Były antropolog sądowy zaszywa się w małym miasteczku i podejmuje posadę lekarza rodzinnego. Tak naprawdę jednak ucieka przed wielkim miastem i tragedią, która go spotkała. Spokojne życie prowincjonalnego lekarza zostaje zaburzone przez seryjnego mordercę. Hunter zostaje zaangażowany w śledztwo, pomagając badać zwłoki.
Autor umiejętnie prowadzi fabułę, stopniuje napięcie i zwodzi czytelnika. Mimo że gorączkowo próbowałam rozwikłać zagadkę i w pewnym momencie minęło mi gdzieś rozwiązanie, nie udało mi się domyślić finału w stu procentach. To było tak dobre, że bez wahania sięgnę po kolejną część.
W lesie w prowincjonalnym miasteczku zostają znalezione zwłoki kobiety. Rozpoczyna się śledztwo, do którego zostaje wciągnięty David Hunter. To były antropolog sądowy, który trzy lata temu uciekł z Londynu po rodzinnej tragedii i przyjął tutaj posadę lekarza. Niedługo później znika kolejna mieszanka miasteczka. Czas ucieka, a śledczy wcale nie są bliżej rozwiązania zagadki.
Brutalne zabójstwa, małomiasteczkowa społeczność, tajemnice i uciekający czas. Pomimo tego, że nie przeszkadza mi, że przeważnie głównymi bohaterami są policjanci, detektywi i agenci FBI, przyznam, że główny bohater w postaci lekarza zadziałał tutaj „odświeżająco”, jeśli wiecie co mam na myśli.
Ze względu na fach Davida mamy tutaj dosyć dokładnie opisane zbrodnie i stan zwłok. Jeśli kogoś brzydzą informację o robakach i larwach… radzę po prostu ominąć te opisy, ale nie rezygnować z lektury, bo jest świetna. Ciekawe zagadnienia z zakresu medycyny sądowej na pewno zainteresują wielbicieli kryminałów. Fajni bohaterowie, ale co chyba ważniejsze autentyczni. Jak w prawdziwym życiu mierzą się z różnymi przeciwnościami losu. Zakończenie nie jednego czytelnika zaskoczy i wprawi w osłupienie. Z pewnością sięgnę po kolejne tomy. Jestem bardzo ciekawa dalszych losów Davida i mieszkańców Manham.
Kiedy czytałam Wołanie grobu, czyli czwarty tom serii z Davidem Hunterem (tak, zaczęłam czytać od tyłu), byłam zachwycona. Ogromnie przypadł mi do gustu styl pisania Simona Becketta oraz kreacja głównego bohatera. Nareszcie przyszła pora, bym zaczęła nadrabiać pozostałe części, więc dzisiaj przed Wami moje kilka słów o Chemii śmierci.
David przeprowadził się do małego miasteczka już trzy lata temu, by uciec od krzywdzącej przeszłości i wspomnień. Żyje sobie spokojnie, pracując w miejscowej przychodni, lecz jego spokój zaburzają zwłoki, które ktoś znajduje w okolicznym lesie. Zostaje poproszony o pomoc w przeprowadzeniu badań i niechętnie się zgadza. Stara się trzymać na uboczu, jednak gdy znika kolejna kobieta, David nie jest w stanie pozostawać biernym dłużej. Straszliwe metody zabójcy i chorobliwa podejrzliwość wśród mieszkańców sprawiają, że ta sytuacja staje się jeszcze trudniejsza. Czy uda się odnaleźć winnego, zanim skrzywdzi kolejne mieszkanki miasteczka?
Powiem szczerze, że choć ta powieść została napisana bardzo dobrze, poprawnie oraz wciągająco, to przez pierwsze sto stron nie potrafiłam kompletnie wgryźć się w tę historię. Chciałam poczuć to samo, co czułam podczas lektury Wołania grobu, ale niestety się to nie udało. Dopiero po przebrnięciu przez te kilkadziesiąt stron, udało mi się naprawdę zainteresować przedstawianą opowieścią i nareszcie mogłam zaangażować się emocjonalnie. Wiem, że czytając to, ktoś może pomyśleć, że to dziwne, ale dla mnie ważne są też emocje, jakie wzbudza we mnie dana powieść.
Poznanie Davida Huntera od momentu, w jakim powinnam go właściwie poznać, sprawiło, że spojrzałam na tego bohatera zupełnie inaczej. Wiem już dokładnie, co spotkało go w przeszłości i co przeważyło na tym, że przeprowadził się do małego miasteczka. Oczywiście, bardzo go polubiłam i jest on bez wątpienia największą zaletą tej powieści. Za pomocą tej postaci autor przemyca w książce mnóstwo ważnych faktów naukowych, które nie raz mnie dość zdziwiły.
Fabuła powieści skupia się na poszukiwaniu bestii, która porywa kobiety. Ten wstęp, choć był dość nużący, to jednak wprowadził on pewną atmosferę napięcia i takiego oczekiwania na to, co właściwie jest nieuniknione. Za to też należą się ogromne brawa dla autora, bo nie ukrywam, że udało mu się mnie w pewien sposób nastraszyć. W tej drugiej połowie książki, akcja zaczęła przyspieszać i nie potrafiłam się oderwać. Musiałam dowiedzieć się, jak zakończy się ta cała sprawa.
Przyznam szczerze, że nie wiem, co mogłabym tutaj jeszcze napisać. Chemia śmierci to po prostu bardzo dobra pozycja, która wciąga, trzyma czytelnika w napięciu, ma również walory edukacyjne, a poza tym dla miłośników krwawych i bardziej brutalnych thrillerów ta pozycja powinna być pozycją obowiązkową. Jeżeli należycie do tej właśnie grupy czytelników, no to nie pozostaje mi nic innego, jak polecić Wam lekturę tej książki. Myślę, że się nie rozczarujecie.
Kto czytał moje poprzednie recenzje pewnie pamięta, że rozpoczęłam czytać serię o doktorze Davidzie Hunterze od piątego temu. Bardzo zaciekawiły mnie kryminalne zagadki, w których bierze udział doktor Hunter. Postanowiłam więc cofnąć się do pierwszego tomu tej serii jakim jest: "Chemia śmierci".
Akcja książki rozgrywa się w małym miasteczku jakim jest Manham, gdzie David Hunter pełni funkcję lekarza w tamtejszej przychodni. Ze względu na swoją ciężką przeszłość mężczyzna zaszył się w tej małej miejscowości i ukrywa fakt, że jest wybitnym antropologiem sądowym. Nagle zaczynają ginąć młode kobiety, którym ktoś podrzuca martwe zwierzęta. Ich zwłoki zostają znalezione w makabrycznym stanie. Wszystko wskazuje na to, że zabójcą jest ktoś z mieszkańców Manham. Czy nasz zwykły lekarz dalej będzie ukrywał fakt, że jest antropologiem sądowym? Kto i dlaczego zabija młode kobiety?
W książce przeważa narracja pierwszoosobowa, narratorem jest doktor Hunter. Na początku trochę męczyła mnie ta książka, ponieważ wolno się rozkręcała i posiadała dużo szczegółowych opisów. Jednak później na szczęście książka się rozkręciła. Panuje w niej mroczny klimat, nie tylko martwe ciała zaginionych kobiet mnie przerażały, ale i podrzucana martwe zwierzęta. Zakończenie książki bardzo mnie zaskoczyło. Polecam "Chemię śmierci" każdemu kto lubi się bać oraz kto lubi drastyczne kryminały, w których nie wiadomo kto jest zabójcą i trudno się tego domyśleć. Tą książkę oraz inne książki z tej serii polecam osobom, które są ciekawe zawodu antropologa sądowego, ponieważ w każdych przeczytanych przeze mnie książkach tej serii jest o tym wiele istotnych informacji oraz szczegółowych opisów.
"Chemia śmierci" nie potrafiła mnie tak bardzo zaciekawić jak piąty tom tej serii, czyli "Niespokojni zmarli". Mimo wszystko momentami miałam dreszcz podczas czytania, ponieważ przerażał mnie panujący tam mroczny klimat. Na tej książce na pewno nie skończy się moja przygoda z tą serią, ponieważ nadal ciekawią mnie losy doktora Huntera oraz związane z nimi kryminalne zagadki.
"Kim ty jesteś, tym ja byłem, kim ja jestem, tym ty będziesz."
Wybornie bawiłam się przy książce, zapewniła atrakcyjne i porywające zaczytanie, dostarczyła mocnych i mrocznych dreszczy, a przy tym całkiem niezłą pulę przekonujących opisów związanych z antropologią sądową. Nie musiałam silnie wytężać szare komórki, aby rozszyfrować zagadkę kryminalną, gdyż na właściwy trop trafiłam dość wcześnie, ale zręczne prowadzenie i frapujące zapętlenie fabuły odwlekało moment potwierdzenia i pewności. Sporo frajdy sprawiło zaglądanie w poboczne ścieżki, z jednej strony zbyt oczywiste, by były prawdziwe, z drugiej na tyle kuszące, by uznać je za prawdopodobne. Zatem intryga lekko przewidywalna, lecz wciągająca i angażująca, między innymi dzięki szczegółowości opisów chemii śmierci oraz zawikłanym sekretom do odkrycia.
Szeroka paleta różnorodnych bohaterów, ciekawie sportretowanych, przekonująco zachowujących się, zaczynając od kluczowej postaci serii a kończąc na drugoplanowych osobach. Każda wnosiła coś indywidualnego do powieści, ubarwiając ją, składając się na klimat zaściankowości, życia w małej odizolowanej mieścinie, hermetycznie zamkniętej i niegościnnej społeczności. Manham to typowa angielska prowincja, ze starą historią, kamiennymi domami, normańskim kościołem, oraz płytkim jeziorkiem otoczonym lasami, łęgami i grzęzawiskami. I w takie odseparowane miejsce, ogrodzone od innych, z ponurą i nieco dziką atmosferą, przyjechał David Hunter, aby objąć posadę lekarza rodzinnego. Pomimo trzech lat udzielania pomocy mieszkańcom nie udało mu się w pełni uzyskać szczerego szacunku i akceptacji ludności. Wciąż był obcym, człowiekiem z zewnątrz, wyimaginowanym zagrożeniem, które trzeba bacznie obserwować i poddawać surowej ocenie.
Odnalezienie przez chłopców zwłok kobiety w pobliskim lesie uruchomia wśród mieszkańców Manham lawinę szoku, niedowierzania, dezorientacji, irytacji, strachu, podejrzeń i nieufności. Raptowne i brutalne przerwanie rutyny spokojnej egzystencji wyzwala najgorsze instynkty, nad którymi coraz trudniej zapanować. Pojawiają się kolejne ofiary, a krajowe media nagłaśniają czarne wydarzenia. Fantastycznie prowadzone jest narastające napięcie, nakręcająca się spirala nienawiści i panicznych zachowań. Fala krytyki i trudnych do wyjaśnienia wątpliwości spada na wszystkich, nikt nikomu nie ufa, a zwłaszcza przyjezdnym. I jak w takich okolicznościach szukać sprawcy, złapać go zanim popełni kolejne morderstwo? David Hunter przeżył rodzinną tragedię, zapragnął wówczas odciąć od wszystkiego, Londynu, znajomych i posady, stąd pomysł na pobyt w Manham, miał przynieść wyciszenie. Jednakże teraz, na prośbę inspektora policji, niechętnie, bo nie planował już pracować ze zmarłymi, Hunter zgadza się pomóc śledczym jako konsultant w sprawie zabójstw, najwyższej klasy ekspert w dziedzinie badania ludzkich szczątków.
bookendorfina.pl
W kryminałach i thrillerach zazwyczaj szukam czegoś, co mnie naprawdę zaskoczy. Zakończeń, które sprawią, że moja szczęka wyląduje na podłodze. Jak myślicie, czy "Chemia Śmierci" Simona Becketta dokonała tego?🙃
.
David Hunter jest lekarzem, który udaje się do niewielkiej miejscowości Manham, by uciec od Londynu i związanych z nim tragicznych wspomnień. Podejmuje się pracy w miejscowej przychodzi. Po paru latach zaczynają dziać się niepokojące rzeczy. Dwóch chłopców odnajduje w lesie niemożliwe do zidentyfikowania zwłoki, a z miasteczka ginie kobieta. Do akcji wkracza policja oraz doktor Hunter, który wciąż skrywa pewną tajemnicę dotyczącą jego wykształcenia.
.
#chemiaśmierci @simonbeckettauthor To bardzo dobra ksiazka! Fantastyczna! Nie dość, że świetnie się czyta, to jeszcze jest pełna emocji, akcji, ale i wynurzen na temat postaci. Autor doskonale przygotował się do pisania tego rodzaju powieści, zna się na rzeczy, co bardzo dobrze widać w powieści. Wszystkie opisy ciała, rozkładu, owadów są tak realistyczne, że ma się wrażenie, jakby czytało się nie powieść, a podręcznik kryminalistyki i badania zwłok. Fabuła jest wciągająca, kiedy tylko zaczynamy czytanie, zostajemy wyciągnięci w wir wydarzeń i chcemy się dowiedzieć, kto za tym stoi. A zakończenie? Bajka! Ostatnie rozdziały są prawdziwą gratką dla osób, które szukają rozrywki, które chcą, by na chwilę ich serce stanęło. Dlaczego? Zwroty akcji są nieziemskie i nie mówię tu o jednym, a kilku. Zbliżając się do końca rozwiązania, kiedy już mamy prawie na talerzu sedno zagadki, nagle okazuje się, że to jednak nie to. Polecam z całego serca ten świetny thriller!
CHEMIA SMIERCI
@simonbeckett
@czarnaowca
"Chemia śmierci" to pierwszy tom serii z Davidem hunterem. Jest to powieść kryminalna.
Ta książka jest napisana idealnie pod mój gust. Już wiem, że właśnie poznałam autora, który na stałe zostanie na mojej liście ulubionych pisarzy.
Książka od pierwszych stron wciąga bardzo mocno, nie dając odłożyć się nawet na chwilę.
Napięcie budowane od samego początku, to lubię w książkach. Konkret i akcję.
Minely trzy lata odkąd David antropolog sądowy przeprowadził się do małego miasteczka z tętniącego życiem Londynu. Zostawiając za sobą tragedię rodzinną.
Podejmuje pracę jako lekarz rodzinny w Manham.
Jego spokój zakłóca znalezienie w lesie zwłok kobiety oraz zaginięcie kolejnej.
Jako znawca ludzkich szczątek postanawia pomoc policji w śledztwie, tym bardziej, że dotyka go to osobiście.
Zbrodnie są przeprowadzane w sposób bestialski i z niebywałą wyobraźnią. Czas jest wrogiem Davida. Musi on działać szybko. Dlaczego? Raz już stracił to co miał najważniejszego w życiu.
Jest więcej niż pewne, że w mieście grasuje seryjny morderca.
Jakie są jego motywy, dlaczego tak postępuje z ofiarami? Co nim kieruje?
Opisy rozkładu ciał, robactwa, plujek i innych aspektów dedukcji są tak dosadne, iż dodają dodatkowego smaczku.
Samo zakończenie było tak zaskakujące, że pozwala na dodatkowy plusik i polecenie.
Sama okładka jest dosyć wymowna i ciekawa, a zwracam na to uwagę w książkach. To zawsze plusik, a jestem wzrokowcem😉
David Hunter, niegdyś świetny i osławiony antropolog sądowy postanawia porzucić dotychczasowe życie w wielkim mieście i przeprowadza się na prowincję. Tragedia, jaka go spotkała, a mianowicie śmierć bardzo bliskich mu osób skłoniła go do tego, aby rozpocząć nowe i spokojne życie z dala od zgiełku dużego miasta jako lekarz rodzinny w niewielkiej przychodni.
Jednak spokój Huntera nie trwa długo.
W momencie, gdy dwaj chłopcy znajdują w lesie bestialsko zmasakrowane zwłoki kobiety, w Davidzie budzą się dawne nawyki.
Kiedy policja odnajduje kolejne ciało staje się jasne, że w Manham grasuje seryjny morderca. Wkrótce Hunter na własnej skórze przekona się, w jakim niebezpieczeństwie znaleźli się mieszkańcy miasteczka, bowiem czyhający w ukryciu potwór w ludzkiej skórze obrał za cel bliską mu osobę.
Ile kobiet zginie, nim morderca zostanie schwytany? Czy Hunter rozwiąże zagadkę i dowie się, kto spośród mieszkańców Manham zaburzył dotychczasowy spokój?
"Chemia śmierci" to pierwsza część serii z Davidem Hunterem. Główny bohater bardzo przypadł mi do gustu i chętnie poznam jego dalsze losy.
Powieść jest bardzo wciągająca. Czyta się ją naprawdę szybko. Wszelkie sceny dotyczące antropologii, medycyny sądowej świetnie przedstawione, podobnie jak niezwykły proces dedukcji - uwielbiam to w książkach. Powieść ta zdecydowanie trzyma czytelnika w napięciu.
Zakończenie zaskakujące, co dodatkowo pozwala mi ocenić książkę na bardzo dobrą i godną polecenia.
Poza świetną treścią, książka ma ciekawą okładkę, która według mnie zdecydowanie przyciąga wzrok.
Zatem zachęcam Was do sięgnięcia po powieść, naprawdę warto!
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca
Thriller najwyższej klasy. Mocny, brutalny, wywołujący w czytelniku skrajne emocje gdyż przeraża i hipnotyzuje jednocześnie.
Już pierwszy akapit przyprawia o gęsią skórkę, intryguje i zaciekawia. A dalej jest tylko lepiej: atmosfera gęstnieje, napięcie rośnie, ludzie się boją a zwyrodnialec szaleje…
Książka wciąga niesamowicie, do tego stopnia, że niezamierzenie stajemy się uczestnikami wydarzeń i wręcz namacalnie odczuwamy przerażenie i bezradność porwanych, strach, frustrację i wzburzenie mieszkańców miasteczka, czujemy odór martwego ciała i słyszymy bzyczenie much… aż skóra cierpnie.
Autor nie bawi się w subtelności i nie szczędzi nam opisów zmasakrowanych ciał czy szczegółów pracy antropologa. Czyni to w sposób niezwykle obrazowy, więc nie wszystkim może to przypaść do gustu ale dla mnie było to atutem gdyż nadawało historii wiarygodności – w końcu to thriller a nie jakieś pitu –pitu.
Walorem książki jest także główny bohater, David Hunter, którego uwielbiam: błyskotliwy, inteligentny, trochę tajemniczy i mroczny ale niezwykle prawdziwy ze swoimi lękami i traumami z przeszłości.
„Chemia śmierci” zawiera wszystko to co lubię: zamkniętą społeczność, fabułę, która trzyma w napięciu do samego końca, zaskakujące zakończenie, bohatera z klasą oraz niesamowity klimat, który jest namacalny i gęsty że można go nożem kroić. To rasowy thriller najwyższych lotów. Jest brutalnie, okrutnie, makabrycznie, zatrważająco …i odrażająco. Jest znakomicie – kto czytał ten wie :). Polecam dla ludzi o mocnych nerwach.
Będąc introwertykiem wciąż patrzącym ponuro na otaczającą mnie rzeczywistość, postanowiłam w końcu sięgnąć po coś, co pozwoli mi zapomnieć o całym bożym świecie. Nie ukrywam, iż odkąd pamiętam, nie potrafiłam zmusić się do przeczytania chociażby kilku stron jakiejkolwiek książki. Można by rzec, iż momentem przełomowym była szkolna wigilia 2012r., kiedy to do moich rąk trafił egzemplarz „Chemii Śmierci”.
Już sam początek zwrócił szczególnie moją uwagę, gdyż od dawna interesuję się medycyną sądową: „Ciało ludzkie zaczyna się rozkładać cztery minuty po śmierci. Coś co kiedyś było siedliskiem życia, przechodzi teraz ostatnią metamorfozę.” Książka zawiera bardzo dużo brutalnych opisów. Na niektóre z nich człowiek może reagować dosyć gwałtownie, dlatego iż w większości mówimy tu o epitetach określających stan rozkładu ludzkiego ciała. Główny bohater, doktor David Hunter osiadł w Manham – małym, spokojnym miasteczku, gdzie zastał: „Krajobraz pozbawiony zarówno życia, jak i konkretnych kształtów. Płaskie wrzosowiska i upstrzone kępami drzew mokradła.” Z początku akcja nieco się dłużyła, a przeżycia antropologa sądowego nie bardzo mnie zaciekawiły, jednak z każdą kolejną stroną lektury akcja nabierała tempa. Niby całość jest dosyć oczywista: zbrodnia, człowiek, który musi uporać się z przeszłością i przebrnąć przez śledztwo, rozwiązując zagadkę kryminalną. Taka jest kolej rzeczy w większości powieści tego gatunku. Czytając strona za stroną, coraz bardziej zastanawiałam się nad tym kto może być seryjnym mordercą. Miałam oczywiście wiele typów osób, które według mnie idealnie pasowały do roli domniemanego mordercy. Prawdą jest, iż bardzo ciężko odgadnąć, kto tak naprawdę dopuścił się danego czynu. Gwarantuję wam, że dopiero te końcowe kilka stron pozwolą wam pojąć o co tak naprawdę chodziło i jaki był tego wszystkiego motyw.
Moja ocena: 9/10*
Ciało ludzkie zaczyna się rozkładać cztery minuty po śmierci. Coś, co było kiedyś siedliskiem życia, przechodzi teraz ostatnią metamorfozę. Zaczyna trawić samo siebie. Komórki rozpuszczają się od środka. Tkanki zmieniają się w ciecz, potem w gaz. Już martwe, ciało staje się stołem biesiadnym dla innych organizmów. Najpierw dla bakterii, potem dla owadów. Dla much. Muchy składają jaja, z jaj wylęgają się larwy. Larwy zjadają bogatą w składniki pokarmowe pożywkę, następnie migrują. Opuszczają ciało w składnym szyku, w zwartym pochodzie, który podąża zawsze na południe. Nikt nie wie dlaczego. Tak zaczyna się Chemia śmierci Simona Becketta. Już te pierwsze zdania wprowadzają nas w mroczny i duszny świat makabrycznych zbrodni, w którym unosi się odór rozkładających zwłok. Kto i dlaczego zaburza senną, małomiasteczkową atmosferę? Co symbolizują zwłoki zwierząt znajdowane to tu, to tam? I dlaczego pierwszej z ofiar morderca przyprawił ptasie skrzydła? Z każdą stroną niepokój rośnie, zagrożenie staje się coraz bardziej namacalne, a zabójca wciąż jest na wolności.
Sukcesem Chemii śmierci jest nie tylko ciekawa fabuła, ale także, a może nawet przede wszystkim, niesamowita atmosfera grozy. Strach i napięcie towarzyszą czytelnikowi od pierwszych stron. Gdzieś czai się morderca, każdy może się stać jego ofiarą, ale nie tylko jego obecność buduje nastrój niepokoju. Przeraża makabra zbrodni, ale i łatwość z jaką mieszkańcy miasteczka rzucają na siebie podejrzenia. Każdy ma swoje mniejsze lub większe sekrety, stąd nietrudno o nieporozumienia i mniej lub bardziej okrutne insynuacje. W wielu przypadkach agresja okaże się reakcją na strach. Nie pomoże ona jednak w rozwikłaniu sprawy, tak jak i nie pomogą nie podparte dowodami oskarżenia. Przeciwnie, mogą wręcz skierować uwagę śledczych na niewłaściwe tory. Większość historii opowiada David. On już zna wszystkie wydarzenia, czytelnik wciąż jest trzymany w niepewności. Jako specjalista w dziedzinie antropologii sądowej, Hunter dzieli się swoją wiedzą, szczegółowo opisując swoje działania oraz wszelkie obserwacje. Nawet te najbardziej makabryczne. Śmierć jest w thrillerze Becketta to nie tylko powód smutku czy żałoby, ale przede wszystkim - proces rozkładu. Uświadomienie sobie jak ten proces przebiega dopełnia atmosferę grozy. Sama intryga jest bardzo ciekawa, choć przyznaję, że to i owo udało mi się przewidzieć, bardziej jednak na zasadzie przeczucia niż zastosowania sensownych argumentów. Krótko mówiąc (bo dłuższy wywód jest już za wami), Chemia śmierci jest jednym z lepszych thrillerów jakie czytałam i z pewnością przejrzę biblioteczne półki w poszukiwaniu kolejnych książek Simona Becketta. Kto wie, może to właśnie Beckett stanie się najpoważniejszym konkurentem Jeffery'ego Deavera, który wciąż jest dla mnie mistrzem gatunku.David Hunter, główny bohater, to antropolog sądowy z bolesną przeszłością. Jego decyzja o przeniesieniu się do małego miasteczka Manham wydaje się być próbą ucieczki od dawnych traum i rozpoczęcia nowego, spokojniejszego życia jako lekarz rodzinny. Jednak spokój, którego Hunter tak desperacko szukał, zostaje zakłócony przez odkrycie zwłok jednej z mieszkanek miasteczka. Gdy lokalna policja staje przed ścianą w śledztwie, Hunter, niechętnie, ale z poczuciem obowiązku, wraca do swojego dawnego życia, wykorzystując swoje wyjątkowe umiejętności, by rozwikłać tajemnicę morderstwa. Zaskakujące zwroty akcji i starannie skonstruowane śledztwo sprawiają, że ,,Chemia śmierci" trzyma w napięciu do ostatniej strony. Beckett z powodzeniem kluczy, podrzucając fałszywe tropy i zmyłki, co skutkuje tym, że nawet jeśli czytelnik podejrzewa, kto jest mordercą, to finałowa konfrontacja i tak wywołuje emocje. To książka, która angażuje nie tylko intelektualnie, ale i emocjonalnie, co jest rzadkością w literaturze tego gatunku.
Pomimo licznych zalet, ,,Chemia śmierci" nie jest pozbawiona wad. Wątek romantyczny, który Beckett wprowadza do fabuły, został przez wielu czytelników odebrany jako niepotrzebny i mało wiarygodny. Relacja między Davidem a miejscową kobietą wydaje się być dodana na siłę, niekoniecznie wnosząc coś wartościowego do głównej osi fabularnej. Również niektóre drobne nieścisłości fabularne mogą irytować bardziej wymagających czytelników - jak na przykład sposób, w jaki przedstawiono kwestie techniczne związane z używaniem telefonów komórkowych czy też kwestie medyczne.
,,Ciało ludzkie zaczyna się rozkładać cztery minuty po śmierci. Coś, co było kiedyś siedliskiem życia, przechodzi teraz ostatnią metamorfozę. Zaczyna trawić samo siebie. Komórki rozpuszczają się od środka. Tkanki zmieniają się w ciecz, potem w gaz. Już martwe, ciało staje się stołem biesiadnym dla innych organizmów. Najpierw dla bakterii, potem dla owadów,,
Jakiś czas temu, jak się właśnie okazało, całkiem długi czas, przeczytałam książkę Simona Becketta "Zapisane w kościach". Lekturę tą oceniłam wtedy na "rewelacyjna" i obiecałam sobie do pana Becketta wrócić. Trochę mi to zajęło, wciąż jest tyle do przeczytania i wciąż powstają nowe książki, że niestety różnej jakości, to można ocenić dopiero po przeczytaniu, a to wszystko zabiera czas... Ale wracajmy do pana Becketta.
Tym rzem przeczytałam jego pierwszą książkę, która przyniosła mu rozgłos i jednocześnie pierwszą z cyklu "Dr David Hunter" pt. "Chemia śmierci". Poznajemy więc doktora Huntera, który już od trzech lat mieszka i pracuje w niewielkiej miejscowości o nazwie Manham, gdzie pełni funkcję zwyczajnego lekarza rodzinnego. Nikt, łącznie z jego pracodawcą nie wie, kim naprawdę jest ów doktor i jak niesamowitą ma wiedzę na temat śmierci. Nikt też nie wie, co przygnało Huntera do tego małego miasteczka, gdzie główną "rozrywką" są polowania i picie piwa w jedynym miejscowym barze. Czas płynie leniwie i spokojnie, aż do pewnego momentu, który zmieni wszystko, nie tylko w życiu pana doktora..
Z każdą kolejną przewróconą kartką dowiadujemy się coraz więcej o doktorze, jego życiu prywatnym, zawodowym, oraz o specyfice życia w malej miejscowości, gdzie kichniesz na jej jednym końcu, a z drugiego końca mówią ci "na zdrowie". Lecz takie małe miasteczka, mają też swoją ciemną stronę, są więc martwe zwierzęta, sidła i wnyki zastawiane, również na ludzi. Aż w końcu jest i martwe ludzkie ciało...
Książka jest miejscami obrzydliwa w opisach rodem ze słynnej "Trupiej Farmy" Billa Bassa. Jednak dla tych, którzy lubią takie klimaty, okazuje się naprawdę fascynująca. W końcu takie jest życie, a raczej taka jest śmierć i nikt przed nią nie ucieknie i nigdzie się nie ukryje. W każdym razie nie polecam czytać jej przy jedzeniu. Nie zaskoczyła mnie osoba sprawcy, chociaż autor kluczył i usilnie podsuwał mi inne tropy. Jakoś szybko się domyśliłam, kto jest tym niegodziwcem. Myślę, że nie było to moje ostatnie spotkanie z tym autorem i jego doktorem Hunterem.
Ładnych kilka lat temu czytałam książki Becketta ale od przypadku do przypadku. Teraz postanowiłam przeczytać je chronologicznie. Mam min. medyczne wykształcenie zatem procesy zachodzące po śmierci nie są dla mnie tajemnicą i nie były to nowe informacje. Ale to pokazuje w jaki sposób można określić czas śmierci denata. Polubiłam Davida Huntera takiego jakim jest, było mi go żal gdy zginęły jego żona i córeczka. I kibicowałam mu kiedy wreszcie porzucił głęboką żałobę i próbował związać się z inną kobietą. Ale trafił do małego miasteczka i musiał nauczyć się żyć między jego mieszkańcami. Sytuacja zmusiła go do przyznania się, że kiedyś pracował jako antropolog i wbrew sobie ale zaoferował swoja pomoc w dochodzeniu w sprawie morderstwa. Do czego go to doprowadziło? Czy jego śledcze doświadczenie na coś się przydało? Czy uda mu się uratować kolejną bliska osobę i jak bardzo pomylił się w ocenie tzw. przyjaciół? Polecam.
Napisać, że książka "Chemia śmierci" jest makabryczna to napisać zbyt mało... Nie polecam tej lektury przed snem czy posiłkiem. Szybko wytypowałam sprawcę, ale nie przypuszczałam że jest ich właściwie dwóch! Doktorek miał pod "kuratela" chłopca lubującego się w mordowaniu zwierząt. Przepisywal mu leki, które podawał chłopakowi dziadek. Gdy dziadek zmarł, dorosły już Mason wziął się za kobiety. A doktor też sobie pouzywal, oglądając tortury...
Nieprzenikniony mrok, skrzypienie łodzi unoszących się na ciemnej toni i zrujnowany magazyn. Na Nabrzeżu Rzeźników właśnie wybiła północ. Sierżant Jonah...
Szósta część bestsellerowej serii thrillerów z antropologiem sądowym Davidem Hunterem w roli głównej. Pewnego letniego wieczoru David Hunter - antropolog...