Na pierwszy rzut oka Magda sprawia wrażenie zwyczajnej dwudziestolatki. Przecież nie ma nic dziwnego w tym, że pracuje w małej księgarni, wspomagając przy tym rodzinny interes. Także pomoc w domowych obowiązkach nie jest czymś nadzwyczajnym – w końcu zmywanie naczyń, wynoszenie śmieci czy mycie podłóg to normalne czynności pozwalające utrzymać własne cztery ściany w nienagannej czystości. Również widoczna troska o najbliższych wzbudza ciepłe uczucia względem dziewczyny i doprawdy ciężko wtedy uwierzyć pozostałym, że z rodziną Magdaleny jest coś nie tak. Jak widać, wystarczy tak niewiele, by zamaskować swoje prawdziwe oblicze...
W wolnych chwilach, zamiast imprezować ze swoimi rówieśnikami w popularnych klubach czy spędzać długie godziny przed komputerem, uzbrojona w przeróżne zioła i bronie dwudziestolatka ratuje nieświadomą niebezpieczeństw ludzkość przed upiorami rodem ze słowiańskich zwierzeń. Ale nie jest w tym zajęciu odosobniona. Od lat dowodzi jej żniwiarz skrywający się pod maską jej wuja, który jako doświadczony łowca kreatur z nie tego świata nauczył ją wielu przydatnych technik pozwalających obronić się przed ich atakami. Niestety żadne z nich nie przypuszczało, że nabyta przez nich wiedza wkrótce okaże się im bardziej przydatna, niż do tej pory.
Do Wiatrołomu, ich rodzinnego miasta, przybywa nieobliczalny i potężny wróg, który nie cofnie się przed niczym, byle tylko zrealizować swój niecny plan. Skryty pod cudzą tożsamością wprowadza swoją intrygę w życie, drwiąc z ich niedomyślności.
Czy ogrom pracy pozwoli Magdzie i jej wujowi rozwikłać zagadkę nadzwyczajnej aktywności upiorów? A może nadmiar obowiązków nie pozwoli im na dalszy krok w tej sprawie? I jak to będzie z zaangażowaniem w tę sprawę samej Magdaleny, której serce zaczyna mocniej bić w towarzystwie pewnego młodzieńca? I co, jeśli wróg skrywa się za maską kogoś, kto jest im dobrze znany?
„Cudze chwalicie, swego nie znacie” – ten dobrze znany frazeologizm może zostać śmiało wykorzystany z myślą o wierzeniach pradawnych ludzi, którymi od najmłodszych lat są karmione nasze umysły. Na lekcjach historii notowaliśmy w zeszytach informacje powiązane z religią Rzymian, Greków tudzież Egipcjan, ale czemu pomijamy tę istotną dla naszego kraju? Wyplewiona i niemalże przesłoniona przez chrześcijaństwo wiara słowiańska również zasługuje na wielki powrót, co stara się udowodnić wielu autorów, w tym sama Paulina Hendel. Strasznie ciekawiło mnie wykorzystanie tego motywu i niecierpliwie czekałam na dość mocne spotkanie z nim. I w sporym stopniu się nie zawiodłam! Już w pierwszym rozdziale demoniczne paskudy dają o sobie znać, a ich pobratymcy niebezpiecznie brykają w dalszej części książki, dostarczając wielu wrażeń. Stopniowo wprowadzany motyw grozy wywołujący skoki ciśnienia zapełniał luki między melancholijnymi, pełnymi zwyczajności i rutyny momentami, nadając całokształtowi wyrazistych kształtów. Dzięki temu ani przez chwilę nie czułam się znudzona, wręcz przeciwnie: doprawdy z trudem odrywałam się od lektury. Oczywiście poza zmniejszaniem populacji kreatur oraz prowadzenia spokojnego życia, można również liczyć na spore dawki intryg, które – moim zdaniem – mocno zaskakują. Sam największy wróg Magdy oraz jej wuja Feliksa stanowił dla mnie ogromną zagadkę, że kiedy poznałam jego tożsamość, poczułam się tak, jakbym wreszcie uwolniła się zza tafli lodu. Plułam sobie w brodę, że przecież rozwiązanie stało tuż przede mną, a ja po omacku obarczałam kolejne osoby. Pani Paulino, jest pani kolejną autorką, która wyprowadziła mnie na manowce. Ładnie to tak?
Aby nikt nie pomyślał, że jedynie słodzę, pragnę szybko powrócić do momentu, kiedy to stwierdziłam, iż „w sporym stopniu się nie zawiodłam”. Poczułam ogromny zawód, kiedy moje ciche nadzieje powiązane z uzupełnieniem luk w edukacji zakończyło się niepowodzeniem. Owszem, autorka przedstawia nam sylwetki kilku demonów, jakie kiedyś zatruwały życie i co takiego nastanie, gdy staną na naszej drodze, ale brakowało mi większego wniknięcia w tę sferę. Czułam się ociupinkę zawiedziona tym, że nie nawiązano do żadnych bóstw, dzięki czemu mogłoby być jeszcze ciekawiej, bo wiele z nich nadawałoby się do tej historii. Tak – pobawiłam się w szperacza i co nieco sobie poczytałam, ale niektóre artykuły zawierały typowy naukowy bełkot, a, znając autorkę, zapewne napisałaby to w przyswajalny i ciekawy sposób. Także zakończenie wydawało mi się takie... nietrafione? Nie powiem, wywołuje niemałe zaskoczenie, ale muszę przyznać, że można było zaczekać z tym wątkiem do kolejnego tomu. A tak raczej nie otrzyma się obrażeń wewnętrznych od wybuchu słownej bomby. Raczej, bo nigdy nic nie wiadomo...
„To, że ktoś lepiej dostrzega rzeczy niewidoczne, nie znaczy, że jest wariatem [...]”.
Znacie ten typ człowieka, który – pomimo przeróżnych ostrzeżeń i zakazów – stara się udowodnić swoją rację, co rusz narażając się na ogrom niebezpieczeństw? Jeżeli nie, to obiecuję, że poznając Magdę, nadrobicie tę zaległość. Dwudziestolatka wielokrotnie ignorowała słowa wuja, samoistnie wpychając się w paszczę lwa. Nawet nie zważała na to, że jej ośli opór powiązany z chęcią pokazania Feliksowi, że nie trzeba na nią dmuchać i chuchać może posłać ją dwa metry pod ziemię. Dopiero z czasem zrozumiałam pobudki Magdaleny i sama zaczęłam się wściekać na jej wujka. Przecież dziewczyna już od dawna siedziała w tym bagnie po uszy i to jasne jak słońce, że z czasem zapragnęła pójść o krok dalej, bo wieczne zbieranie informacji dla żniwiarza czy użyczanie mu własnego samochodu nie jest szczytem marzeń kogoś z ambicjami. Tylko Feliks również miał ku temu swoje powody. Chociaż szanował swoją familię, jednak kiedy ktoś się wykruszał, to nie potrafił zbyt długo za tą osobą tęsknić. Zupełnie inaczej było z Magdą. Jej nadzwyczajna wrażliwość na obecność upiorów spowodowała, że czuł się za nią odpowiedzialny i nie wyobrażał sobie, aby kiedyś miało jej zabraknąć. Tym samym stawał się strasznie podejrzliwy, kiedy ktoś obcy kręcił się wokół jego bratanicy. Sam adorator dwudziestolatki, Mateusz, nie miał z nim lekko! A co się tyczy samego antagonisty...
Powiem szczerze, że od samego początku go polubiłam. Pierwszy (w końcu zaczynam mówić o nim, posługując się jego imieniem) znakomicie bawił się w kotka i myszkę z naszym wspaniałym duetem. Wykreowana przez niego intryga doskonale zdawała swój egzamin, przez co do samego końca nie potrafiłam domyślić się, pod czyją maską może skrywać się ten potwór. Może wcielił się w wielbiącego procentowe trunki lekarza Waldemara odpowiedzialnego za leczenie żniwiarzy? A może zainfekował swoją obecnością ciało cioci Jadwigi, wykorzystując, że kobieta potrafiła wzbudzać respekt wśród członków rodziny? A może to sam Mateusz? Tylu podejrzanych, wiele ślepych zaułków... Tak czy inaczej, jestem zdania, iż to najlepiej wykreowana postać!
Paulina Hendel może całkowicie nie odwołuje się do wierzeń słowiańskich i zapożycza z nich jedynie te drastyczniejsze elementy, to udało jej się wykreować świat, który w pewnym stopniu przemieszcza się z papieru do rzeczywistości. Niejednokrotnie po lekturze [Pustej nocy] wyobrażałam sobie, że gdzieś w ciemnościach czają się na mnie potwory! I chociaż powieść nie jest wybitnym arcydziełem oraz zawiera parę dobrze znanych schematów, to umiejętne władanie piórem autorki powoduje, że przymykamy na to oko i po prostu brniemy przez książkę, aż nie dostrzeżemy brzydkiej kropki umieszczonej tuż po ostatnim zdaniu!
Podsumowując:
Coraz częściej sięgam po twórczość polskich autorów i muszę przyznać, że wcale tego nie żałuję. Doprawdy nie wiem, czemu jest ona tak niedoceniana przez czytelników, bo po raz kolejny udało mi się natrafić na coś godnego uwagi. [Pusta noc] powoduje, że w jednej chwili zapominamy o tym, iż potwory nie istnieją i każdy niespodziewany szmer powoduje szybsze bicie serca i nerwowe rozglądanie się na boki, a w połączeniu z klimatycznym i pełnym tajemnic Wiatrołomem zyskujemy godziny niezapomnianych wrażeń oraz kilka prawie bezsennych nocy. No co? Przecież licho nie śpi!
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2017-05-10
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 432
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
Aleksandra Bienio
Ostatnie, co zapamiętał Hubert, to eksplozja szklanej piramidy pod Luwrem. Teraz budzi się w zatęchłym pomieszczeniu, ranny, ubrany w łachmany, w ekwipunku...
Jeszcze do niedawna Magda była zwykłą dziewczyną, pracującą w małej księgarni, jednak obecnie jej życie wygląda całkiem inaczej niż sobie to zaplanowała...