Krakowiaków obyczaje wielkanocne
Data: 2014-04-20 07:05:18Maria Dąbrowska w Nocach i dniach nazwała obyczaj „piątym żywiołem świata”, który tak porządkuje życie ludzkie, jak zmiany pór roku wpływają na zajęcia rolnicze. Jednym z wiernych obserwatorów i kronikarzy tego „piątego żywiołu” w małej ojczyźnie był Seweryn Udziela (1857-1937) - wybitny etnograf, antropolog, badacz kultury ludowej regionu Małopolski, a także pomysłodawca i założyciel Muzeum Etnograficznego w Krakowie, które nosi obecnie jego imię. Udziela uważany jest za inspiratora badań oraz autora prac, które stanowią dziś punkt odniesienia w publikacjach na temat kultury ludowej.
Z końcem przykrego, czterdziestodniowego postu, w czasie którego dokuczała zima ludziom mrozem i śniegiem, z upragnieniem wyczekują ludzie świąt Wielkiejnocy, będących symbolem nadchodzącej wiosny.
Seweryn Udziela, Krakowiacy
Fundamentalną pracą Udzieli, którą opublikował w 1924 roku, są Krakowiacy. W miniaturowej książce, którą dwa lata temu wydawnictwo Bona wznowiło pięknie i starannie jako reprint, barwnym stylem opisał obyczaje, strój, obrzędowość doroczną i życie codzienne mieszkańców podkrakowskich wsi. Krakowiacy to gratka nie tylko dla współczesnych Galicjan. Nawet jeśli nie urodziłeś się na obszarze graniczącym od południa z góralami [...], mniej więcej do gościńca biegnącego od Białej przez Wadowice, Kalwarię Zebrzydowską i Lipnicę, od zachodu ze Ślązakami, od wschodu z Lasowiakami, czyli Sandomierzanami, a od północy [sięgającemu] linii biegnącej od Częstochowy poza Kielce, możesz znaleźć w tym dziełku sporo ciekawostek o ponadregionalnym znaczeniu. Warto zagłębić się w tę lekturę i być może – ze zdziwieniem – odkryć, że coś z dawnych zwyczajów krakowiaków zostało nie tylko w Małopolsce, ale także w innych regionach kraju. Dużo miejsca poświęcił Udziela analizie charakteru mieszkańców okolic Krakowa oraz ich życiu codziennemu. Przedstawił także kultywowane przez nich obrzędy rodzinne i świąteczne. Również w świętach pobrzmiewa echo codzienności, gdyż powszedniość przełamują, zawieszają. Jakie obyczaje wielkopostne i wielkanocne zaobserwował w Małopolsce w latach międzywojennych Udziela? Co do dziś się uchowało i jest charakterystyczne dla wszystkich Polaków świętujących Zmartwychwstanie Pańskie? Obyczaje tytułowych bohaterów mogą się nam dziś wydawać odległe, ale może właśnie dlatego są tak bardzo fascynujące.
Niedziela Kwietnia
Święta Wielkanocne oraz tygodnie je poprzedzające i po nich następujące charakteryzują się w polskiej tradycji kościelnej i ludowej bogatą obrzędowością. Wielki Tydzień zaczyna się Niedzielą Palmową, Kwietnią lub Wierzbną. Punktem kulminacyjnym tego dnia jest święcenie palm - symbolu odradzającego się życia. Wiele zwyczajów wielkanocnych świadczy o wielowiekowej tradycji związanej z tym wielkim świętem. Pierwszym symptomem budzącej się przyrody są pączki, czyli bazie lub bagnięta na wierzbach. Mali krakowiacy, jak pisze Udziela, ucinali te gałązki z baziami, wiązali je razem wiechami trzciny wodnej, a następnie ozdabiali sztucznymi kwiatkami i wstążką. W ten sposób tworzyli palmy, które w Niedzielę Kwietnią, czyli Palmową, święcili w kościele. Z poświęconych palm robili w Wielki Piątek rano krzyżyki, które zatykali w pole, aby je uchronić od gradu, i na szczytach chat, bo to zabezpiecza je od pioruna. Palmą święconą krakowiacy poganiali bydło, gdy pierwszy raz wychodziło wiosną na paszę. Ponadto mieszkańcy podkrakowskich wsi przechowywali palmę za obrazem aż do przyszłego roku, po czym ją palili, a w jej miejsce zakładali nową. Chłopcy w Niedzielę Palmową biegali od chaty do chaty z oracjami i zbierali do koszyka dary, głównie jajka. Nazywano ich puchernikami lub koniarzami, a okrążanie - obchodem koniarza bądź chodzeniem z lilijką. Chłopak, podrostek albo nawet starszy parobek smolił sobie twarz sadzą, ubierał się w stary kożuch albo podartą górnicę (inaczej: płóciennicę), opasywał powrósłem, a na głowę zakładał kapelusz papierowy. W prawej ręce trzymał pałkę, młotek lub siekierę, w lewej zaś koszyk, i tak ubrany chodził po izbach i wygłaszał orację śmieszną, bo bez związku i sensu.
Wielki Tydzień
W Wielką Środę po jutrzni chłopcy spuszczali kota w garnku z popiołem z chóru. Gdy garnek się rozbił, a kot uciekał, gonili go z kijami, dopóki się nie ukrył. Robili też bałwana ze słomy, którego zwali judaszem. Przywlekali go przed kościół, wynosili na wieżę, a następnie z niej strącali go na ziemię, aż się nie rozsypał. Niechlubny zwyczaj związany z judaszem polegał także na topieniu go w potoku lub sadzawce. Wlokąc bałwana do rzeczki, wśród wrzasku i śmiechu zgromadzonych bili go kijami. Tam, gdzie nie palono judasza, praktykowano – jak w zachodniej części ziemi krakowskiej, w okolicach Żywca oraz na Podhalu – prastary zwyczaj topienia lub palenia słomianej kukły, zwanej marzanną. Rytuał ten dochował się gnieniegdzie do dzisiaj w formie radosnej dziecięcej zabawy w pierwszy dzień kalendarzowej wiosny – 21 marca. W Wielki Czwartek milkły dzwony kościelne. Wówczas chłopcy zastępowali je drewnianymi klekotkami, kłapaczami czy taradajkami (bo różnie zwano w podkrakowskich wsiach owe hałaśliwe przedmioty), z którymi rano, w południe i wieczór obchodzili kościół, tłukąc się niemiłosiernie, aby w ten sposób odstraszyć zło oraz chronić ludzi i zwierzęta przed nim. Wielki Piątek i Sobotę chłopcy obchodzili groby Chrystusa, przy których stała straż. Tę funkcję pełnili paroby przebrani albo za rycerzy, albo za Turków. Przez cały Wielki Tydzień krakowiacy sprzątali domostwa: bielili, myli podłogi oraz czyścili izby, sprzęty i naczynia. Kobiety zaś przygotowywały święcone, na które składał się: bochenek chleba, ugotowane jaja, chrzan, kawał wędzonego mięsa wieprzowego, a czasem i wołowego, kiełbasa, ser i masło. Wszystko to starannie ułożone w przystrojonym zieleniną koszyku zanosiły w Wielką Sobotę do kościoła, aby ksiądz pokarmy pobłogosławił. Święcone rodziny spożywały w Wielką Niedzielę rano po powrocie z kościoła. Uważano przy tym, aby żadna okruszyna nie spadła na ziemię, a kości z mięsa święconego zakopywano w polu, aby krety i myszy go nie niszczyły. Resurekcja zwykle urządzana była z wielką paradą. Krakowiacy bacznie obserwowali w czasie procesji zachowanie starszych kobiet, aby poznać która jest czarownicą i odbiera albo psuje krowom mleko,bo baba-czarownica nie może obejść dookoła kościoła z procesją trzy razy, ale raz tylko jeden, po czem usuwa się na bok albo wchodzi do kościoła. Skoro świt w Wielki Poniedziałek jedni drugich oblewali. Parobcy ciągnęli dziewczęta pod studnię i tam polewali je wodą do suchej nitki. Dzieci biegały od chaty do chaty po śmigusie, śpiewając:
Miły gospodarzu,
Puście nas do izby,
Bo nas tu niewiela,
Nie zrobimy ciżby,
Stoimy za drzwiami
Jest Pan Jezus z nami,
Do izby nas puście,
Bo my po śmirguście,
A dajcie, co macie dać,
Bo nam tutaj zimno stać,
Krótkie mamy kożuszki,
To nam pomarzną brzuszki.
Wtedy chłopcy, odmawiając różne oracje i prosząc o śmigust (podarunek), chodzili też z ogródkiem lub traczykiem. Był to mały wózek na dwóch kółkach, udekorowany zielenią, przypominający ogródek. Stał w nim baranek lub Pan Jezus z chorągiewką. W Krakowie w ten dzień odbywał się i nadal odbywa odpust na Zwierzyńcu, zwany emausem. Dawniej, jak pisał Seweryn Udziela, w kramach, oprócz różnych słodkości, sprzedawano charakterystyczne dla Krakowa dzwonki gliniane, wypalane, siekierki drewniane i żydków kiwających się nad księgami. A po świętach Wielkiejnocy, we wtorek, cała ludność Krakowa śpieszyła na znaną w całej Polsce rękawkę. U stóp kopca Krakusa, obok starego kościołka św. Benedykta, przekupnie rozkładali kramy i sprzedawali te same przedmioty, jakie mieli na emaus. Obyczaj ten, sięgający tradycji średniowiecznej, wskrzeszono w Krakowie w 2001 roku z inicjatywy pracowników Domu Kultury „Podgórze” przy współpracy z miłośnikami historii i archeologii (między innymi bractw rycerskich).
Mimo że etnograf opisuje w swoim dziełku świat, który już zniknął albo już podczas zbierania materiałów do książki powoli zanikał, a wielu z opisywanych krakowiaków w ciągu ubiegłego stulecia stało się krakowianami, gdyż Kraków stopniowo wchłaniał okoliczne wioski, to jednak można zauważyć, iż dawne zwyczaje wielkanocne nie odeszły w niepamięć. Wręcz przeciwnie - są nadal w Małopolsce kultywowane, choć przybrały one nieco inną niż dawniej postać.
Źródła:
M. Dąbrowska, Noce i dnie, t. I-II, Warszawa 1990, s. 320.
S. Udziela, Krakowiacy, wstęp A. Bartosz, Bona, Kraków 2012.
Dodany: 2019-04-29 11:30:08
Każde miasto ma swoje tradycje :)
Dodany: 2019-04-21 17:02:29
Super jest się dowiedzieć czegoś więcej o tradycjach
Dodany: 2019-04-20 21:28:57
Mnie też Chłopi na myśl przychodzą, gdy o zwyczajach i obrzędach (nie tylko wielkanocnych) mowa.
Dodany: 2019-04-20 14:02:46
Chciałabym przeczytać całość. A swoją drogą przypomniała mi się powieść "Chłopi", w której też pięknie są opisane dawne zwyczaje, choćby chodzenie ze śledziem.
Dodany: 2019-04-20 09:27:36
Ciekawy artukuł, ja książki nie czytałam ale może za rok wbiję się z książką w czas.
Zdrowych Spokojnych Świąt dla Wszystkich:)
Dodany: 2019-04-20 06:02:38
Jako krakowianka przeczytałam ze szczególnym zainteresowaniem.
Dodany: 2018-04-03 02:13:06
Tradycje są najpiękniejsze i godne uznania, ale nie wszystkie.
Dodany: 2018-04-02 22:26:22
Hm, zrzucanie KOTA z chóru i potem gonienie go z kijami...?
Wow, naprawdę 'wspaniała' tradycja.
Robienie kukły i znęcanie się nad nią? Też niezłe! A jeszcze sprawdzanie która ze starszych kobiet jest czarownicą - godne Nobla, bardzo pomysłowe!
Słowem, za niektóre tradycje to się wstydzić wypada... Co za chamskie obyczaje...
Dodany: 2018-04-02 09:53:12
Ciekawe informacje!
Dodany: 2018-04-02 09:46:41
Warto pielęgnować stare regionalne tradycje
Dodany: 2018-04-02 08:34:07
Dobrze się czegoś nowego dowiedziedzieć.
Dodany: 2018-04-02 07:41:38
Święto Rękawki (na Kopcu Krakusa w Krakowie) odbywa się zawsze we wtorek po Wielkanocy.
http://ckpodgorza.pl/swieto-rekawki-2018.html
Wydarzenie zostało objęte patronatem Europejskiego Roku Dziedzictwa Kulturowego.
Dodany: 2018-04-02 07:35:40
Nadal ta piękna i wiele innych tradycji w Małopolsce się utrzymało.
W Niedzielę Palmową, w okolicach podkrakowskich miejscowości
(w Bibicach, w Zielonkach) pojawiają się PUCHEROKI (młodzi chłopcy ubrani kolorowo, w futrzane kożuchy, wysokie stożkowate czapki (nie kapelusze !) zdobione bibułą, dawniej słomiane z wysmarowanymi sadzami twarzą trzymając w rękach koszyk z sianem, sieczką i puchę (zdobioną laskę, którą stukaja w podłogę domostw), odwiedzają domy wygłaszając orację, w zamian otrzymują dary. Nazwa tej tradycji pochodzi od łacińskiego słowa puer - chłopiec. A tradycja wzięła się podobno od krakowskich żaków, którzy przed Świętami Wielkanocnymi w poszukiwaniu jedzenia udawali się do pobliskich wsi. Do dziś dnia, w Niedzielę Palmową w podkrakowskich Zielonkach utrzymany jest coroczny Gminny Przegląd Pucheroków.
Ciekawa tradycja utrzymuje się też w okolicach Wieliczki. Tam w Poniedziałek Wielkanocny na młode dziewczyny czyha SIUDA-BABA (przebrany chłopak, usmolony sadzą, trzymający drewniany krzyż). By się wykupić należy dać datek. Siudej - Babie zazwyczaj towarzyszy: cygan trzymający bat z sadzy (ma też ze sobą wózek z figurą Jezusa) oraz chłopcy przebrani w regionalne krakowskie stroje.
Z innych tradycji warto wspomnieć, że na terenie Małopolski w wielu parafiach przy grobach Pańskich stawiane są straże - tzw. Turki, z charakterystycznym umundurowaniem.
A w Wielki Czwartek do dziś dnia istnieje zwyczaj topienia JUDASZA lub wieszania JUDASZA ( kukły ze słomy), co stanowi symboliczne wymierzenie sprawiedliwości.
Dodany: 2018-04-02 00:54:45
Takie są sympatyczne krakowskie tradycje:)
Dodany: 2016-03-27 19:37:01
Dodany: 2016-03-27 14:41:34
Dodany: 2015-04-06 11:16:44