Wywiad z Florence Hinckel i Vincentem Villeminotem

Data: 2017-03-13 11:03:33 Autor: PolarnyLis
udostępnij Tweet

Kim są Yannis i Stéphane?

Florence Hinckel: Mój bohater wybiera się do Paryża z Marsylii. On akurat wierzy w wiadomość pozostawioną przez mistrza gry. Wyrusza ze swoim psem, ale też z duchami – swoich rodziców i siostry, którzy umarli, bo zarazili się wirusem. Wydostaje się z Marsylii, jedzie najpierw do Manosque, później przez góry do Lyonu, następnie do Paryża, a na końcu do Bretanii. Przemierza więc niemal całą Francję. I dzięki spotkaniom, przyjaźniom i miłości zdaje sobie sprawę z tego, że jest możliwy inny ratunek dla świata.

Vincent Villeminot: Stéphane jest córką epidemiologa, który bada śmiercionośne wirusy w prestiżowym laboratorium P4. Kiedy wybucha epidemia U4, zamyka się w domu i postępuje według wskazówek ojca. Jednak po tygodniu oczekiwania nadal nie ma od niego żadnych wiadomości, więc próbuje dowiedzieć się, co się z nim stało. Idzie do laboratorium i tam dowiaduje się, że zostało ono ewakuowane przez wojskowe helikoptery. Stéphane jest więc zmuszona udać się do Z-Punktu, punktu zbornego, w którym nastolatki próbują się zorganizować, by przeżyć katastrofę.

Jak narodzili się Wasi bohaterowie?

Florence Hinckel: Marsylia jest dla mnie bardzo ważnym miejscem. Po pierwsze dlatego, że długo tam mieszkałam, ale też dlatego, że pracowałam tam w szkole. Gdy powstawał portret Yannisa, dużo myślałam o moich uczniach. Oni co prawda byli młodsi, bo pracowałam w podstawówce, ale ten chłopak narodził się ze wspomnień o dzieciach z dzielnicy Panier. Mój bohater mieszka zresztą w tej dzielnicy. Poza tym tworzyłam tę postać bardzo intuicyjnie. Uważam, że pierwsza scena powieści dobrze charakteryzuje mojego bohatera. Nie zastanawiałam się nad tym wcześniej, ale umieściłam w niej Yannisa nad morzem, w pełnym słońcu i przy silnym wietrze – mistralu. I uważam, że przez całą resztę powieści Yannisowi towarzyszą żywioły. Czasem go niosą, a czasem hamują, ale wciąż są bardzo ważne. Kiedy tylko zaczęliśmy mówić o powieści postapokaliptycznej, od razu pomyślałam o Huzarze na dachu. W powieści Jeana Giono jest wprawdzie mowa o epidemii cholery, ale bardzo zainspirował mnie ten tekst i w kilku momentach Yannisa umieściłam do niego aluzje. Myślałam także o Belli i Sebastianie oraz o Drodze Cormacka McCarthy’ego. Mój bohater urodził się ze wspomnień o wszystkich tych postaciach. Postaciach, które są w drodze. Ci bohaterowie podróżują zresztą we dwójkę, tak jak Yannis i jego pies Happy.

Vincent Villeminot: Stéphane narodziła się w pewnym sensie z wymogów scenariusza.

Zdecydowaliśmy razem z innymi autorami, że to właśnie ona będzie posiadała informacje naukowe i medyczne o wirusie. Zrobiłem z niej więc córkę lekarza, sprawiłem, że zamieszkała w Lyonie, bo w tym mieście naprawdę znajduje się laboratorium, w którym bada się śmiercionośne wirusy. Potrzebna mi była postać, która będzie miała dostęp do informacji naukowych i wiedzę nietypową dla ludzi w jej wieku. To dało mi podstawy do budowania postaci, ale taka baza nie sprawia, że postać zaczyna żyć w głowie autora. To drobne szczegóły ją ożywiają: na przykład fakt, że Stéphane ma przedwcześnie posiwiałe włosy. Już jako dziecko była siwa, miało się wrażenie, że jest małą staruszką. Ma męskie imię, to znaczy imię, które oficjalnie może być też żeńskie, ale nadawane jest przeważnie chłopcom. A przecież Stéphane jest dziewczyną. Te szczegóły sprawiły, że moja bohaterka zaczęła naprawdę żyć. Poza tym zacząłem pracę od tego, że napisałem dwie dość mocne sceny w Lyonie i w Z-punkcie. Wtedy dowiedziałem się, jak moja postać reaguje, kim jest – i mogłem włączyć się do wspólnej przygody.

 

Jak wygląda „dostrajanie się" do postaci pozostałych autorów?

Vincent Villeminot: Współpraca z innymi autorami była sensem tego przedsięwzięcia i jego najtrudniejszą częścią. Normalnie autor wymyśla pewną liczbę postaci drugoplanowych, które mają swoją funkcję w powieści. Czasem jest to tylko rozmowa z głównym bohaterem - i taką postać można zabić w dowolnym momencie, jeśli jest taka potrzeba. Tu było to bardziej skomplikowane. Nie można było zabić postaci stworzonych przez innych autorów, a poza tym jeśli napisałem scenę, w której postacie z innych tomów wypadały nienaturalnie, ich twórcy od razu interweniowali. Mieliśmy więc postaci drugoplanowe, które czasem stawiały opór, postaci, które żyły także poza naszą powieścią. I to jest najciekawsze w tym projekcie.

Na początku postępowaliśmy zbyt nieśmiało z bohaterami innych autorów - i to był problem. Napisaliśmy więc drugą wersję powieści, w której zamknęliśmy całą czwórkę na 48 godzin w jednym pomieszczeniu. W tej scenie panuje ogromne napięcie – zarówno między bohaterami, jak i na zewnątrz. Po napisaniu tego fragmentu relacje między powieściowymi nastolatkami bardzo się zmieniły. Pojawiły się przyjaźnie, których nie planowaliśmy, i historia miłosna, której także nie przewidzieliśmy. I dla mnie to właśnie jest serce U4: to, jak inne postaci wpływają na naszego bohatera i na relacje, jakie tworzy z innymi.

Florence Hinckel: Bardzo pomógł mi fakt, że pierwszą część powieści każdy z nas stworzył samodzielnie. Bohaterowie nie spotykają się zresztą w tej pierwszej części. Potem przesłaliśmy sobie wzajemnie te teksty i dla mnie to było kluczowe. Postaci zaczęły wtedy żyć. W początkowej fazie pracy zrobiłam sobie listę podobieństw i różnic między nimi i stwierdziłam ze zdumieniem, że naprawdę się uzupełniają. To był nasz pierwszy sukces. Choć tego nie planowaliśmy, udało nam się stworzyć bohaterów, którzy się dopełniają. Na kolejnym etapie nie miałam trudności z dostrojeniem Yannisa do pozostałych postaci, ponieważ zdążyłam już je polubić. Z trudem przyszło mi natomiast zaakceptowanie tego, jak inni autorzy wykorzystują moją postać. Ich spojrzenie na Yannisa było zupełnie inne niż moje. Oczywiście to ja jakoś wywołałam ich odczucia, choć nie zdawałam sobie z tego sprawy. I pogodzenie się z tym, że mój bohater żyje w innych powieściach, było dla mnie największym wyzwaniem. Wszyscy zresztą mieliśmy z tym pewien problem. Po początkowych napięciach musieliśmy jednak odpuścić i oddać naszych bohaterów innym autorom. Wydaje mi się, że to dodaje powieściom realizmu i jest bardzo cenne.

 

Co dała Wam ta przygoda?

Vincent Villeminot: To było niezwykłe doświadczenie. Spędziliśmy tydzień w domu pracy twórczej w Marsylii. Podczas tego tygodnia wszystko toczyło się bardzo szybko. Wstawaliśmy wcześnie – pierwszy raz zdarzyło mi się pisać o siódmej rano, zwykle pracuję raczej wieczorem. Pracowaliśmy cały dzień, rozmawialiśmy o powieści od śniadania do późnej nocy. Było w tym jakieś napięcie. Wiedzieliśmy, że mamy tylko pięć dni i musimy posunąć pracę do przodu. I to spowodowało, że pewne rozwiązania w scenariuszu pojawiły się bardzo szybko. Pracowałem już wcześniej wspólnie z innym autorem nad jedną powieścią. Przy takim trybie pracy konieczne są kompromisy i ustępstwa, które moim zdaniem często źle wpływają na powieść. W U4 nie ma o tym mowy, bo każdy z nas miał swoją własną powieść. Powieść zostaje więc dziełem jednego autora, a jednocześnie wpływa na inne tomy. Każdy z nich zachował własny charakter, ale zmienił się też trochę pod wpływem innych części.

Florence Hinckel: Przede wszystkim odkryłam nowe techniki pisania. Moi współautorzy mają zupełnie inne intuicje, zabierają się do pracy z zupełnie innej strony. Wspólna praca była więc niezwykle wzbogacająca. Moi koledzy zabrali mnie w takie obszary literatury, do których pewnie sama bym nie dotarła.W wymiarze czysto ludzkim najważniejsza była wymiana. Wymienialiśmy e-maile, spędziliśmy razem bardzo intensywny tydzień w Marsylii, potem spotkaliśmy się jeszcze w Paryżu. Podczas tej współpracy mieliśmy też, oczywiście, spięcia. Próbowaliśmy sobie pomagać, bo wszyscy mamy mocne i słabe punkty. Ale nie bardzo to wychodziło, bo wszyscy jesteśmy też bardzo drażliwi – jak to pisarze. Po krótkim nieporozumieniu wracała jednak życzliwość i podziw dla pracy innych. Mogę więc powiedzieć, że współpracowało nam się naprawdę dobrze. I było to niezwykłe doświadczenie.

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Avatar uĹźytkownika - emilly26
emilly26
Dodany: 2017-03-17 01:07:27
0 +-
Nie ukrywam,że jestem zainteresowana przeczytaniem tych książek.

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje