Wyjście z szafy po amerykańsku - recenzja filmu „Twój Simon"
Data: 2018-07-15 23:32:07Homoseksualizm to kwestia bardzo często poruszana w ostatnim czasie w mediach, w kulturze i sztuce. O miłości pomiędzy osobami tej samej płci traktują nie tylko felietony i książki, ale także filmy. Ostatnio na ekranach kin można było zobaczyć ekranizację powieści Twój Simon Becky Albertalli.
Simon Spier ma siedemnaście lat, zgraną paczkę przyjaciół i niezłą pozycję w szkole. Może nie jest najpopularniejszy i najbardziej lubiany, jednak jego licealne życie nie jest wcale uciążliwe. Dobrze dogaduje się też z rodziną i chociaż czasem przekomarza się z młodszą siostrą, to tak naprawdę kocha ich wszystkich – za to, że są i za ich wsparcie. I właśnie to obawia się stracić.
Chłopak pod maską beztroskiego wesołka tłamsi w sobie uczucie, którego jest świadomy od lat. Simonowi nie podobają się dziewczyny, czuje, że to właśnie chłopcy bardziej go pociągają. Kiedy próbował przekonać się do związku z koleżanką, nic z tego nie wyszło – i jednocześnie to potwierdziło jego przypuszczenia. Po prostu: jest gejem.
Czytaj także: 10 książek o tematyce LGBT
Simon obawia się jednak reakcji rodziny i znajomych – boi się, że nie zaakceptują go takim, jakim jest naprawdę. I chociaż czuje, że powinien to zmienić, od lat udaje kogoś, kim wcale nie jest.
Wkrótce na szkolnym forum pojawia się wpis użytkownika pod pseudonimem Blue, w którym autor przyznaje się do bycia homoseksualistą. Podobnie jednak jak Simon czuje strach i obawę przed coming outem. Dla nikogo nie jest bowiem łatwe wyjście z szafy, Spier dobrze o tym wie. Czuje też, że Blue to być może jego bratnia dusza.
Nastolatek zaczyna mailować z tajemniczym kolegą – oczywiście, też ukrywając się pod pseudonimem. Nie potrafi przestać myśleć o chłopaku, z którym wymienia wiadomości, z którym dzieli się skrawkami swojego życia i przy którym może, choć na chwilę, wreszcie być sobą.
Czytaj także: "Love, Victor" – nowa adaptacja powieści Love, Simon
Niebawem jego tajemnica zostaje odkryta przez jednego ze szkolnych kolegów – Martina. Chłopak nie chce zdradzać tajemnicy Simona – oczywiście, za drobną przysługę. Dziwny i arogancki Martin chce, by Simon zeswatał go z Abby – jego przyjaciółką.
Żeby wyjść z tej patowej sytuacji, Simon będzie musiał nieźle się natrudzić, by jednocześnie zadowolić Martina i sprawić, by screeny jego maili nie wyciekły do sieci. Jak się wkrótce jednak okaże, chłopaka czeka zdecydowanie więcej problemów, niż mógłby przypuszczać…
Twój, Simon to ekranizacja powieści dla młodzieży pod tym samym tytułem, napisanej przez Becky Albertalli. Zarówno książka, jak i film, to kolejne pozycje na rynku, które poruszają tematy LGBT+. W przeciwieństwie jednak do ostatniego kinowego hitu, również opartego na popularnej książce – Tamtych dni, tamtych nocy, Simon... to typowe amerykańskie kino dla młodzieży.
Nie przypuszczałem, że Twój, Simon może tak pozytywnie zaskoczyć. A jednak – film w reżyserii Grega Berlantiego to obraz naprawdę udany zarówno jeśli brać pod uwagę fabułę, jak i sposób podejścia do delikatnego przecież tematu.
Czytaj także: To on będzie głównym bohaterem w serialu „Twój, Simon” Disneya
Od paru dobrych lat można zauważyć dynamiczny rozwój kina gejowskiego. Nie jest ono dystrybuowane na masową skalę – z reguły filmy te nastawione są bowiem na konkretnych odbiorców i raczej nie sprawdziłyby się w multipleksach. Poza tym takie produkcje są z reguły raczej trudniejsze, niektóre z nich - dość brutalne, a sceny erotyczne nie ograniczają się w nich do chwytania się nawzajem za ręce.
Od pewnego czasu twórcy przełamują jednak konwencje i konwenanse, tworzą filmy o tematyce LGBT dla masowego odbiorcy. Tak było z produkcją na podstawie książki Andre Acimana, który trafił, niestety, tylko do jednego polskiego multipleksu. Twój, Simon to jednak obraz łagodny, pełen scen znanych widzom z innych młodzieżówek, dzięki czemu trafił do większości sieci kin w Polsce.
I słusznie, jest to bowiem historia dość przyjemna, a zarazem ważna. Stworzona z lekkością stylu, a jednak mówiąca cały czas o problemie związanym z ujawnieniem swojej orientacji seksualnej. Twórcy tego filmu pokazali to w naprawdę ciekawy sposób, przy pomocy zachęcającej fabuły i barwnych postaci.
Z całą pewnością najważniejszy w całym obrazie jest Simon Spier. W jego rolę wciela się Nick Robinson – znany już widzom między innymi z Piątej fali. Co ciekawe, aktor młodego pokolenia ma w sobie coś, co sprawia, że widzom nietrudno go polubić, nawet biorąc pod uwagę podejmowane przez jego postać decyzje. Robinson, mając 23 lata, może pochwalić się nie tylko dość dobrą grą aktorską – szczególnie w tych nieco melodramatycznych scenach, ale także, co jest dość zauważalne, nadal pełen jest młodzieńczego, chłopięcego uroku, który może stopić serca wielu widzów.
Czytaj także: Aktor Szkoły dla elity w nowym serialu – ruszają prace nad Alba
Podobna aura charakteryzuje zresztą większość nastoletnich postaci, a przynajmniej paczkę przyjaciół Simona, których największymi problemami są właśnie nieudane związki i nieodwzajemnione uczucia. Twarze nieskalane problemami prawdziwego życia tworzą świat raczej odległy od polskiej rzeczywistości, jednak nawet i to można przełknąć za sprawą najważniejszego przesłania.
Tytułowy Simon musi zmagać się z wieloma przeszkodami, musi udowodnić sobie i innym, że bycie homoseksualistą nie jest niczym złym. Nie jest to łatwe, a Twój, Simon pokazuje, że czasem trzeba wiele znieść, by w końcu zaakceptować siebie i innych.
Choć film ten to kolejna amerykańska „bajka", to pozostawia w tyle wiele innych komedii romantycznych dla młodzieży. Może dlatego, że pokazuje, że można kochać kogoś nie tylko dla wyglądu – w końcu Spier zakochał się w Blue, nie wiedząc nawet, kim tak naprawdę jest jego internetowy przyjaciel? Może dlatego, że mówi, iż nie warto być uległym w każdych kwestiach dotyczących nas samych? A może – przede wszystkim – dlatego, że choć jest to nieco przesłodzona młodzieżówka, to może być ona drogowskazem (natchnieniem? impulsem?) do tego, by widz – niezależnie od wieku, płci, wyznania – odważył się być sobą.
Czytaj także: Już niebawem w Polsce kolejna książka autora "Tamtych dni, tamtych nocy"!
Należałoby zaznaczyć, że Twój, Simon to film oparty na książce, a nie jego ekranizacja. Wiele wątków zostało skróconych czy pominiętych, inne natomiast zostały całkowicie zmienione. Z całą pewnością spore zmiany zaszły w samym zakończeniu tej historii, przez co film w oczach niektórych widzów może nieco stracić. Zarówno książka, jak i film mają jednak to samo przesłanie i charakter.
Jednocześnie – właśnie przez pominięcie niektórych fragmentów – czuje się, że akcja toczy się zdecydowanie zbyt szybko. Widz nie ma szans zbyt dobrze poznać uczuć Simona i relacji, jaka nawiązała się pomiędzy nim a Blue.
Twój, Simon to zabawna i inteligentna historia, jednocześnie podana w bardzo lekki, przystępny sposób. W przeciwieństwie do tytułów takich jak chociażby Beach Rats (dostępny od niedawna na Netflixie), film Berlantiego jest łagodną opowieścią o miłości, która nie powinna wzburzyć nawet bardziej wrażliwych widzów.
Problemów z coming outem, choć żyjemy już w XXI wieku, jest nadal dość sporo. I choć jestem świadomy, że ten film nie spowoduje nagle, że wszystkie osoby mające problemy ze swoją orientacją seksualną nagle dzięki niemu uporządkują swoje życie, to jednak mam nadzieję, że choć trochę pomoże on zrozumieć. Zrozumieć nie tylko samych siebie – jeśli nas to dotyczy – ale także osoby, które zdecydowały się ujawnić – w szczególności w polskim, często nadal mocno konserwatywnym, społeczeństwie. Nieczęsto bowiem homoseksualiści nadal walczyć muszą z uprzedzeniami.
Twój, Simon to słodko-gorzka komedia, opowiadająca o tym, jak trudno jest być innym. Fabuła nie jest nazbyt sztampowa, dzięki czemu widz nie czuje podczas seansu upływającego czasu. Zamiast nudy otrzymujemy piękną młodzieżową historię nie tylko o miłości pomiędzy partnerami czy kochankami, ale także o miłości rodzinnej i tej istniejącej pomiędzy przyjaciółmi. O uczuciu, które – często idealizowane – jest uczuciem nie tylko niezwykłym, ale także bolesnym. I choć z całą pewnością film o nastolatku-geju sprawdzi się jako produkcja na przyjemnie spędzony wieczór, to nie będzie to obraz, którego jedynym sukcesem będzie zapełnienie wolnego czasu.
Dodany: 2018-10-30 11:57:37
Nie czytałam, nie oglądałam.
Dodany: 2018-07-16 14:44:39
Nie dla mnie.
Dodany: 2018-07-16 11:56:39
Raczej się nie skuszę ;)