Bezwydarzeniowość i wydarzeniowość - Istota terroryzmu i globalizacji

Data: 2006-04-25 22:25:18 Autor: sk
udostępnij Tweet

Jean Baudrillard wobec wydarzeń 11 września 2001 roku

Jean Baudrillard słynie z intelektualnego radykalizmu. Po lekturze jego diagnoz (czy – jak wolą niektórzy – prognoz) odnosi się nieodparte wrażenie, że usiłuje on nie przedstawiać w sposób wieloaspektowy czy wielowymiarowy problemów, które ma w zwyczaju brać na warsztat. Lecz to z tego właśnie powodu jego myśl sytuuje się w granicach jurysdykcji dydaktyczności i optymizmu, co – na pierwszy rzut oka – wydaje się dość paradoksalne, ponieważ powszechnie sądzi się, że refleksje Baudrillarda charakteryzują się nader naiwną wizyjnością, katastroficznością czy apokaliptycznością, a nawet – nekrofilią [por. Bauman 1997: 74] i raczej daleko im do moralizatorskich aspiracji. Niemniej, moralizatorstwo jest immanentną cechą radykalizmu we wszelkiej jego intelektualnej postaci, stąd pod pesymistyczną jednotorowością myśli francuskiego filozofa skrywa się iskra (jakkolwiek rozumianej) nadziei i – na pewno – choć namiastka woli naucz(a)(e)nia (bez względu na intencje samego Baudrillarda).

Do worka z etykietą „Baudrillardowska idée fixe” niebezpodstawnie można wepchnąć zaciekłą krytykę tego, co określę jako „kwintesencja amerykańskości” (zasygnalizuję: sztuczność i nie-rzeczywistość) wraz ściśle z nią korelującymi zapalczywymi atakami na procesy globalizacyjne. O ile Zygmunt Bauman, rozważając tę problematykę stara się nie wykraczać poza krąg optymalności, przekonując, że globalizacja niesie z sobą szansę – w jednakowym stopniu – na nasz sukces i na naszą porażkę [por. Bauman 2006: 22], o tyle Jean Baudrillard wyraźnie dystansuje się do jakichkolwiek potencjalnych pozytywności globalizacji, sądząc, że jedyne, do czego uda nam się dzięki niej dotrzeć, to – po prostu – kulturowy upadek: „globalizacja znosi wszystkie różnice i wszystkie wartości, ustanawiając doskonale obojętną (a)kulturę” [Baudrillard 2001: 24].

W Duchu terroryzmu. Requiem dla Twin Towers (Sic! 2005) oraz w Pakcie jasności. O inteligencji Zła (Sic! 2005) Baudrillard poddał dość szokującej, ale i fascynującej analizie metamorfozy naszego pojmowania rzeczywistości oraz metamorfozy samej rzeczywistości, jakie nastąpiły wskutek wydarzeń, rozegranych w Nowym Jorku 11 września 2001 roku. Nie on jeden – oczywiście – podjął się próby rozwiązania tej kwestii. Również sporo uwagi poświęcił jej m.in. Zygmunt Bauman w książce Społeczeństwie w stanie oblężenia (Sic! 2006), do wyimków jego pracy także zamierzam się odwoływać. Jednym z wątków wiodących wymienionych publikacji wydaje się być właśnie ów ambiwalentny proces globalizacyjny, którego najdonioślejszą implikację stanowią wydarzenia z 11 września.

"Al-Kaida. Międzynarodowy terroryzm, zorganizowana przestępczość i nadciągająca apokalipsa Al-Kaida. Międzynarodowy terroryzm, " - Paul L. Williams


Zdaniem Baudrillarda, zamach terrorystyczny na World Trade Center wskrzesił i rewaloryzował WYDARZENIE po dekadzie (lata 90.) jego uśpienia, czy – konkretniej – nieobecności, bądź, jak podaje sam filozof za Macedonio Fernandezem, „strajku” [por. Baudrillard 2005a: 5]. Z kolei na przeciwległym biegunie (tzn. biegunie nie-wydarzenia) lokuje się np. Wojna w Zatoce, która wybuchła w 1991 roku i wyznaczyła światu kurs na wyspę „ostatecznej bezwydarzeniowości” [por. Baudrillard 2005b: 99], ponieważ przypadek tej wojny – zasygnalizuję tylko – likwidował wszelką nieprzewidywalność poprzez niemożność zaistnienia przeciwnika, zaś w wyniku niemożności zaistnienia przeciwnika nie zrodził się antagonizm, który warunkuje przecież wojnę, albo inaczej – pojedynek (oddziały irackie nie miały bowiem żadnych szans w starciu z siłami antyirackiej koalicji). To raz. A dwa – poprzez szerokie zastosowanie laserów, ekranów, radarów, skomplikowanego technologicznie sprzętu militarystycznego oraz zaangażowanie w sprawę środków masowego przekazu, wojnę wchłonęła informacja czy wirtualizacja, niejako podmywając fundamenty całej rzeczywistości [por. Baudrillard 2006a: 12-13].

Zatem – zasadnicze pytania, jakie uporczywie cisną się na usta, brzmią: w czym, według Jeana Baudrillarda, osadza się specyficzność terroryzmu w kontekście zamachu na World Trade Center? Co dzieje się z globalizacją w obliczu takiej sytuacji? Czy istnieją jakiekolwiek możliwości, by wyeliminować terroryzm? Jak – po prostu – prezentuje się kultura po 11 września 2001 roku?

* * *

Fakt ogromnej liczby ofiar wydarzeń z 11 września Baudrillard umieścił na marginesie swoich analiz (a w zasadzie – abstrahował od tego faktu), w rezultacie czego zarzucono mu skandaliczność i nietaktowność (mam na myśli przede wszystkim uwagi Ingi Iwasiów i Andrzeja Skrendo zamieszczone w „Pograniczach” 2005, nr 3), co raczej zakrawa na infantylizm, ponieważ w świetle przyjętej przez filozofia strategii wywodu, czy punktu spojrzenia na problem, ujęcie podniesionej tu kwestii byłoby nieuzasadnione. Przecież Baudrillard czytelnie usprawiedliwia się, pisząc, że wskutek amoralności terroryzmu wypadałoby niejako wejść w amoralność, jeśli chce się co nieco z jego sedna zrozumieć: „Ten jeden raz, kiedy mamy do czynienia z wydarzeniem, które rzuca wyzwanie nie tylko moralności, ale też każdej formie interpretacji, spróbujmy być inteligentni inteligencją Zła” [Baudrillard 2005a: 15-16]. I Baudrillard jest „inteligentny inteligencją Zła”, więc nie pojmuję, na jakiej podstawie zarzuca się mu niestosowność, oskarża o dezynwolturę i wystawia naganę.


JEANA BAUDRILLARDA REQUIEM DLA BLIŹNIACZYCH WIEŻ

Baudrillard zdecydował się zinterpretować wydarzenia z 11 września w symbolicznym wymiarze, co doprowadziło go do wniosku, że zamach terrorystyczny na World Trade Center uświadomił wszystkim (zwłaszcza, że przebieg tego zamachu transmitowano na cały świat, dzięki czemu nabrał on znaczenia nierzeczywistego, spektakularnego widowiska) wątłość globalizacji. Ta wątłość czy kruchość wynika ze sprzeczności, wpisanej w sam proces globalizacyjny, którego przemoc (nawet więcej – terroryzm) czy – konkretniej – przemoc bezpieczeństwa [por. Baudrillard 2005a: 37] determinuje niejako kontrprzemoc. Filozof zwraca uwagę na pewien istotny szczegół i w sumie to w nim właśnie zakotwicza się meritum Baudrillardowskiej krytyki globalizacji. Najwierniejszym współpracownikiem terrorystów okazał się bowiem sam SYSTEM, symbolizowany przez gmach World Trade Center: „system wytworzył obiektywne warunki dla tego brutalnego odwetu” [Baudrillard 2005a: 11] w konsekwencji zwrotu ku – ogólnie rzecz ujmując – monopolizacji. To po pierwsze. Po drugie – w każdym z nas głęboko tkwiło pożądanie wydarzeń, jakie nastąpiły 11 września. Każdy z nas pragnął WYDARZENIA [por. Baudrillard 2005b: 112], żądał widoku upadającego hegemona, tzn. kogoś, kto w sposób dość niebezpieczny zbliżał się do doskonałości, uważał się za Boga – jedynego dysponenta Dobra. Bo przecież doskonałość sprzęga się ze śmiercią. Coś, co jest doskonałe nie może być doskonalsze, nie podlega rozwojowi, stąd emanuje pierwiastkami martwoty, nekrofilijności, zaś w kulturze, w której wykluczono śmierć, nie wyobrażano sobie, by w ogóle jakkolwiek przystać na władztwo doskonałości. Baudrillard traktuje nas wszystkich jako cichych sprzymierzeńców terrorystycznych działań: „marzyliśmy o tym wydarzeniu; to, że wszyscy bez wyjątku o nim marzyli – ponieważ nie można nie marzyć o zniszczeniu potęgi, która staje się hegemonem” [Baudrillard 2005a: 7] i „oni zrobili to, czego chcieliśmy my” [tamże: 8]. A ich asem w rękawie stała się właśnie śmierć, tak znienawidzona przez Zachód, który hołduje bezpieczeństwu, a tym samym imperatywowi „zerowej liczby ofiar” [por. Baudrillard 2005b: 99].

Zdaniem Baudrillarda World Trade Center symbolizował monopol, sieciowość, globalną potęgę. Wyczytał on w konstrukcji tego budynku, w jego „podwójności” manifestację sił monopolu czy monopolizacji. Ta „podwójność” świadczy o samowystarczalności, a stąd eliminuje ona jakąkolwiek konkurencyjność, tzn. potencjalnego „sobowtóra” (konkurenta), tworząc jedynie sieć elementów jej podporządkowanych. Dwie Wieże nie posiadały przecież „twarzy”, tzn. fasad, odbijały się same w sobie.

Dominacja World Trade Center nad architekturą Nowego Jorku przywodzi na myśl supremację Ameryki i amerykańskości nad globem, odzwierciedlając po prostu SYSTEM, stąd dla Ameryki w bliźniaczych wieżach kumulowały się moce sacrum, jak w soczewce skupiała się świętość. Wieże uświęcało samo bycie symbolem globalizacyjnej potęgi, bycie symbolem amerykańskości czyli – ogólnie – bycie symbolem Zachodu, dzięki czemu zachęcały one do tego, aby je zniszczyć [por. Baudrillard 2005a: 47]. Ambiwalencja wypaliła na nich trwałe piętno. Jak każda świętość, World Trade Center wzbudzał lęk i fascynację, odpychał i przyciągał. Zatem stwierdzenie, że zamach dokonany 11 września 2001 był przede wszystkim zamachem na symbol (czy precyzyjniej – zamachem na świętość) oraz – oczywiście – na to, do czego on odsyła, nie powinno wzbudzać większych powodów do dyskusji.

"102 minuty walki o życie w wieżach World Trade Center" - Kevin Flynn, Jim Dwyer


Baudrillard uważa, że wydarzenia z 11 września nastąpiły w obszarze śmierci, ponieważ obok śmierci rzeczywistej czy dosłownej do głosu dopuszczono śmierć ofiarniczą oraz symboliczną. Nimi z kolei – co istotne – przesiąkł tytułowy duch terroryzmu [por. Baudrillard 2005a: 20]. Konkluzja zabrzmi w sposób następujący: klęska Zachodu zakorzenia się w niekompletności jego oręża, tzn. o ile terroryzm sprzęga się z rzeczywistością i symbolicznością, o tyle to, co reprezentuje Zachód, z samą rzeczywistością. O ile Amerykanie w czasie Wojny w Zatoce stroszyli piórka, odstraszali demonstracją siły, zmierzali do rzeczywistej likwidacji potencjalnego przeciwnika w atmosferze sterylności, wierząc w swą potęgę [por. Baudrillard 2006a: 106], o tyle islamiści, nie wierząc w swą bezsilność [por. tamże: 106], zadali przeciwnikowi cios, którego dotkliwość wynika z usytuowania go w symboliczności i ofiarniczości. Bowiem nie chodziło im o likwidację przeciwnika, ale o UPOKORZENIE go: „po stronie terrorystów nie mamy do czynienia z umową o pracę, ale z paktem i zobowiązaniem o charakterze ofiarniczym (...) z zachowaniem pełnego zakresu uczestnictwa w życiu i śmierci.” [Baudrillard 2005a: 25-26]. Ponadto Baudrillard wyraźnie podkreśla: „»Cóż znaczą amerykańskie bombardowania! Nasi ludzie chcą umrzeć tak samo mocno, jak Amerykanie żyć!«” [tamże: 19-20], ponieważ (islamiści) posiadają NADZIEJĘ, kiedy Zachód nawet na nią nie potrafi się zdobyć. Więc skuteczność terrorystów osadza się w zupełnym uczestnictwie w życiu i śmierci oraz w umiejętności posługiwania się bronią samego SYSTEMU. Dla filozofa w tym jest siła terroryzmu.

Ukonkretniając poruszone powyżej wątki, które – oczywiście – skrystalizują się w trakcie lektury Ducha terroryzmu, dodam jeszcze, iż Baudrillard zdaje się przekonywać, że dla terrorystów nie miało większego znaczenia, czy w wyniku zamachu zginie pięć osób czy pięćdziesiąt tysięcy. W sumie to nie chodziło tu o zamach na jakiegoś bezosobowego innego [por. Baudrillard 2005a: 30], lecz o zamach na symbol, o poniżenie, upokorzenie poprzez profanację świętości, o to, żeby przeciwnik „stracił twarz”, nie zaś o to, żeby uległ likwidacji.

Zatem – postępowanie terrorystyczne lokuje się na przeciwległym biegunie do tego, na którym umiejscawia się działanie Amerykanów w czasie Wojny w Zatoce [zob. Baudrillard 2006a] czy Wojny w Afganistanie.

* * *

Po powyższych rozważaniach Baudrillard przechodzi do szczątkowej refleksji o kulturze zdominowanej przez środki masowego przekazu, stawiając tezę: „»terroryzm bez mediów byłby niczym«” [Baudrillard 2005a: 35]. Zwłaszcza, że: „informacja zawsze jest już na miejscu. Kiedy dochodzi do katastrofy, dziennikarze i fotoreporterzy są na miejscu, zanim przybędzie pomoc. Gdyby tylko mogli, byliby tam jeszcze wcześniej, jeszcze przed katastrofą, a najlepiej gdyby mogli wytworzyć lub wywołać wydarzenie i następnie poinformować o nim jako pierwsi” [Baudrillard 2005b: 102]. Stąd, media funkcjonują w zależności od terroryzmu i vice versa. Korzyść jest obopólna. To raz. A dwa – obrazy transmitowane przez media ulegają intensyfikacji . Wydarzenie wpada w wirtualność, nie-rzeczywistość, wskutek czego samo staje się wirtualne i nie-rzeczywiste, „rozpuszcza się”, neutralizuje. Posiada cechy spektakularnego widowiska, które to widowisko znajduje się – oczywiście – w obrębie fikcji. Niemniej, „rzeczywistość zazdrości fikcji (...) to, co rzeczywiste, zazdrości obrazowi...” [Baudrillard 2005a: 32], ponieważ fikcja oddziałuje o wiele silniej niż rzeczywistość, więc jawi się ona jako bardziej rzeczywista od samej rzeczywistości, jako hiperrealna. W przypadku wydarzeń z 11 września rzeczywistość będzie istnieć tylko jako mierny dodatek do fikcji [por. tamże: 33], w wyniku czego same wydarzenia nabierają znamion epizodów katastroficznego filmu i, sądzę, tak też zostały przez świat odczytane. Prawda stała się pozorem, a pozór – prawdą. Ów fakt terrorystycznej hiperrealności świadczy o najdonioślejszym triumfie terroryzmu [por. tamże: 36].

* * *

Dzięki wydarzeniom z 11 września Ameryka mogła wreszcie współczuć samej sobie, a nie tylko innym nacjom, które – w mniemaniu Amerykanów – ugrzęzły w grajdole. To roznieciło w nich z jednej strony zaszokowanie, a z drugiej – dozgonną wdzięczność, ponieważ stali się ofiarami, wskutek czego otrzymali prawdziwy powód do wykorzystania swojej potęgi [Baudrillard 2005a: 66-68]. Po śmierci komunizmu znaleźli sobie innego przeciwnika – islamski fundamentalizm – i koniecznie chcą go wyleczyć. Rodzi się jednak pytanie – czy choroba faktycznie go trapi? Zachód uważa, że to on dysponuje właściwymi wartościami, to on ucieleśnia zdrowie, to on jest jedynym dysponentem Dobra i w przypływie hojności zamierza nimi obdarzyć innego, bez względu na to, czy on sobie tego życzy, czy też nie: „To, że na jakimś terytorium wszystkie uprawnienia i swobody »demokratyczne« - muzyka, telewizja czy nawet twarze kobiet - mogłyby być zakazane; to, że jakiś kraj mógłby całkowicie odwrócić się od cywilizacji w imię takiej czy innej zasady religijnej – jest dla reszty »wolnego« świata nie do zniesienia. (...) To, że zachodnia nowoczesność mogłaby dla kogoś nie być wcieleniem Dobra i naturalnym ideałem całego gatunku (...) jest przestępstwem.” [Baudrillard 2005a: 101-102].

Tak można pokrótce ująć jeden z aspektów (mam tu na uwadze oczywiście ten, który filozof rozważa w Duchu terroryzmu i Pakcie jasności) myśli krytycznej Baudrillarda, której ostrze skierował ku Ameryce i amerykańskości. Globalizacji zresztą również. Globalizacja bowiem, jego zdaniem, wyniszcza kulturę, wyzerowuje wartości, zobojętnia. Terroryzm jest jej bliźniaczym bratem, nierozdzielnie w nią wtopionym. Duch terroryzmu zamyka zdanie, kluczowe dla powyższych rozmyślań oraz dla rozmyślań samego Baudrillarda: „terroryzm, taki jaki jest, w swej absurdalności i swoim nonsensie, jest wyrokiem i potępieniem, które nosimy wypisane na czole.” [Baudrillard 2005a: 107]. Tak więc, francuski filozof nie widzi w globalizacji żadnych szans na poprawę naszego bytowania oraz na zwiększanie naszych możliwości (jakkolwiek pojętych), a co za tym idzie – nie widzi żadnych szans na eliminację terroryzmu. Odmienne stanowisko prezentuje, jak wspomniano już we wstępie, Zygmunt Bauman.

W Baumanowskich rozważaniach nad semantyką wydarzeń z 11 września najistotniejsze wydaje się postawienie tezy o symbolu końca ery przestrzeni [por. Bauman 2006: 104]. Bauman – tak, jak Baudrillard – wiąże, oczywiście, zamach terrorystyczny na World Trade Center z globalnością. Z tym, że koncentruje się on na problemie negacji terytorium, likwidacji wszelkich granic, wskutek czego mamy do czynienia z sytuacją nieistnienia miejsca, w którym można by się poczuć bezpiecznie, ale także z sytuacją nieistnienia miejsca, które można by jakkolwiek naruszyć: „wydarzenia 11 września uprzytomniły nam z całą oczywistością, że nikt, niezależnie od tego, czy jest zasobny, czy z natury powściągliwy, czy dlatego, że dzieli go dystans, nie może już odciąć się od reszty świata” [Bauman 2006: 105]. To klarownie uświadamia bezwzględność procesów globalizacyjnych.

Zdaniem Baumana rozwiązanie kwestii terroryzmu i wojny z nim będzie możliwe tylko wówczas, gdy ukonstytuuje się globalna arena polityczna, która nie dopuści do „amerykańskiej samowoli”, zajadle zresztą krytykowanej przez Baudrillarda. Obecnie nie dysponujemy globalną areną polityczną. Stąd odczuwa się rozbieżność między strategiami politycznymi a samą globalizacją, której – z braku stosownych narzędzi – nie da się okiełznać czy w miarę konstruktywnie kontrolować. Widzimy zatem, że propozycja Baumana brzmi rozsądniej i daje o wiele ciekawsze perspektywy w zestawieniu z tą, którą wystosował Baudrillard.


SUMMA SUMMARUM

W swej filozofii kultury Jean Baudrillard wychodzi z założenia, że wegetujemy w świecie, który całkowicie wykreowały media. Jedyne, czego doświadczamy, jedyne, do czego mamy dostęp to zniekształcana przez nie informacja. W sumie to medialne impulsy wygenerowały wydarzenia z 11 września 2001 roku oraz nie-wydarzenia Wojny w Zatoce i wojny afgańskiej.

Skok wydarzeń w wirtualność, symulację intensyfikuje je, potęguje, słowem – fałszuje, wydarzenia stają się nie-prawdziwe, hiperrealne, ale swoją nieprawdziwość skrywają pod maską realności.

Zdaniem Baudrillarda zapanowała nie rzeczywistość, lecz jej złudzenia, iluzje, pozory, które – z jednej strony – wyzerowują sensy, a z drugiej – tworzą ich nadmiar, lecz spada na nie popyt [por. Baudrillard 2006b: 38]. Świat ugrzązł w przesycie banału, absurdalnej konsumpcji, orgii bezsensownych znaków, które pożarły tak wydarzenia z 11 września, jak i kuwejcką wojnę. Ugrzązł – po prostu – w stanie, w którym, jak twierdzi sam filozof, „nic nie wymknie się precesji symulakrów” [tamże: 112]. Zaś niegdysiejsze społeczeństwo wchłonęła obojętna, inercyjna, bezimienna i milcząca masa, w cieniu której obecnie wszyscy się znajdujemy [zob. Baudrillard 2006b], zdominowani przez przedmioty i szczwane symulacje.


Jean Baudrillard (ur.1929) - francuski socjolog i filozof kultury, jeden z najoryginalniejszych krytyków globalizacji, obdarzony apokaliptyczną wyograźnią i rozpoznawalnym stylem. Zainteresowany społeczeństwem postindustrialnym i kulturowymi skutkami reozwoju technik rzeczywistości wirtualnej, autor popularnej teorii symulakrów. Teoretyk fotografii i fotograf. Po polsku ukazała się jego "Ameryka" (Sic! 1998), rozmowy "Przed Końcem" (Sic! 2001) oraz "Pakt jasności".O inteligencji Zła" (Sic! 2005) "O uwodzeniu" oraz "Symulakry i symulacja"

BIBLIOGRAFIA:


1. Baudrillard, Jean (2001): Przed końcem, przeł. Renata Lis, Warszawa.
2. Baudrillard, Jean (2005a): Duch terroryzmu. Requiem dla Twin Towers, przeł. Renata Lis, Warszawa.
3. Baudrillard, Jean (2005b): Pakt jasności. O inteligencji Zła, przeł. Sławomir Królak, Warszawa.
4. Baudrillard, Jean (2006a): Wojny w Zatoce nie było, przeł. Sławomir Królak, Warszawa.
5. Baudrillard, Jean (2006b): W cieniu milczącej większości, albo kres sfery społecznej, przeł. Sławomir Królak, Warszawa.
6. Bauman Zygmunt, Kubicki Roman, Zeidler-Janiszewska Anna (1997): Humanista w ponowoczesnym świecie: rozmowy o sztuce życia, nauce, życiu sztuki i innych sprawach, Poznań.
7. Bauman, Zygmunt (2006): Społeczeństwo w stanie oblężenia, przeł. Janusz Margański, Warszawa.
8. „Pogranicza” 2005, nr 3. /tu: szkic Ingi Iwasiów i szkic Andrzeja Skrendo/

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje