Wszyscy możemy być szczęśliwi. Wywiad z Dorotą Schrammek

Data: 2016-04-13 09:33:47 Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

2015 rok - dwie świetne powieści obyczajowe. 2016 - na rynku pojawiła się książka Na brzegu życia, a podobno pracuje już Pani nad kolejną powieścią. Czy w Polsce trudno jest zadebiutować? Czy trudno jest przebić się do świadomości czytelników?

Zadebiutować nie jest trudno, natomiast sztuką jest wydanie swojej powieści w dobrym, uznanym wydawnictwie. Mnie się udało. Powieścią Stojąc pod tęczą szybciutko zainteresował się Świat Książki. Wiele osób gratulowało mi tego dostrzeżenia. Sam proces wydawniczy trwał rok, co jest jednocześnie ogromną próbą cierpliwości dla autora. Mój debiut od razu spodobał się czytelnikom. Nie chciałam jednak czekać kolejnego roku na wydanie następnej powieści, dlatego zdecydowałam się na związanie z katowickim wydawnictwem Szara Godzina. I była to bardzo dobra decyzja. W Szarej Godzinie wyszły Horyzonty uczuć i Na brzegu życia, a 14 czerwca pojawi się Wiatr wspomnień, kończący pobierowską trylogię. To ta trzyczęściowa opowieść, dziejąca się w niewielkiej nadmorskiej miejscowości sprawiła, że zyskałam ogromną ilość czytelników. Zapewniam, że to nie koniec moich powieści na ten rok.

Wydaje się, że powieść obyczajowa to gatunek mocno dla pisarza ograniczający, wydaje się, że większość książek z tego gatunku opiera się na podobnym schemacie. Co może je różnić? Co w przypadku powieści obyczajowej wydaje się Pani najważniejsze?

Najważniejsza jest dla mnie naturalność. Powieści staram się pisać tak, aby czytający stwierdzał, iż dokładnie takie same osoby żyją wokół niego. I tak się dzieje – czego dowodem są dla mnie sygnały od czytelników. Zgadzam się, że powieści obyczajowe są oparte na podobnym schemacie. Ale romanse również, w kryminałach pisanych przez odmiennych autorów także można wyodrębnić elementy wspólne… Istotne jest podanie tego, co podają wszyscy, w taki sposób, aby ludzie chcieli daną książkę przeczytać i wracać do lektury. Trudna sztuka. Tym bardziej, że pojawia się wielu naśladowców. Po tym, jak powstała trylogia o Greyu E.L.James, nagle rynek zalały nieudolne podróbki - w myśl zasady, że skoro tej autorce się udało, to nagle wszyscy chcą czytać erotyki. Nieprawda. Najważniejsze w pisaniu jest pozostawanie sobą, a nie nieudolne naśladownictwo. Czytelnik szybko wyczuje fałsz.

Czy czytuje Pani w ogóle powieści obyczajowe, czy też stara się Pani uciekać od gatunku, który sama uprawia? Jakich autorów Pani czytuje, których - najbardziej Pani ceni?

Od dwóch lat rzadziej czytam powieści obyczajowe, zastępuję je natomiast poradnikami psychologicznymi. Lubię Jacka Canfielda, Marka Hansena, Jacka Walkiewicza, Rhondę Byrne. Podobno w moich powieściach można odnaleźć wpływ czytania tych autorów. Nie znaczy to jednak, że wcale nie czytam obyczajówek. Czytam! Sięgam po polskie autorki. Są takie, które kupuję w ciemno, nie zwracając w ogóle uwagi na opis okładkowy. Po prostu jestem pewna, że lektura ich książek będzie dla mnie przyjemnością. Są to Agnieszka Krawczyk, Tanya Valko, Mariolka Zaczyńska, Krysia Mirek, Magda Kordel. Mam też taki zwyczaj, że staram się wyszukiwać lokalnych, regionalnych autorów i czytać to, co tworzą. Chwycę za każdą książkę, napisaną przez Romka Czejarka, znanego dziennikarza radiowego, a pochodzącego z bliskiego mi Szczecina czy Ani Piecyk, która wydała dwie swoje powieści w Oficynce, a na co dzień pracuje w bibliotece w Międzyzdrojach. 

Zamiast sielskich, anielskich miejscowości o dźwięcznych (i wdzięcznych) nazwach wybrała Pani jako miejsce akcji swojskie Pobierowo. Dlaczego? Co wyjątkowego dostrzega Pani w tym miejscu? Czy ma ono tylko tę jasną stronę, stronę, którą pokazuje się turystom (albo którą pisarz pokazuje w swoich książkach), czy też są i cienie tego miejsca? 

Zacznę od tego, skąd w ogóle pomysł na umiejscowienie tam powieści. Owszem, mieszkam w Pobierowie, ale żeby stało się miejscem akcji? Przecież tam po letnich miesiącach, wypełnionych turystami, zapada martwa cisza! Gdy na rynku ukazał się mój debiut, dostałam maila od pewnej pani z Pobierowa. Nie znałam jej, od dłuższego czasu przebywała w szpitalu, chorowała na raka. Napisała mi, że Stojąc pod tęczą dodało jej sił do walki z chorobą, a w ogóle marzy jej się powieść na miarę filmowego „Kogla – mogla” i najlepiej umiejscowiona w naszej wsi, czyli w Pobierowie. Tydzień później ta pani już nie żyła… We mnie jednak zakiełkował pomysł, a po czterech miesiącach miałam gotowe Horyzonty uczuć. Wydawca namówił mnie, aby powstały dwie kolejne części. I udało się! Pobierowo ma na tyle charakterystycznych mieszkańców, że mogłam wybierać i przebierać w pierwowzorach bohaterów. Jak każda miejscowość, ma cienie i blaski, ja jednak kocham Pobierowo i staram się przekazać w książkach to, co w nim najlepszego.

Czy pensjonat podobny do opisywanego w powieści istnieje w rzeczywistości?

Pensjonat Matyldy istnieje, wszystkie ulice, które przedstawiam w powieściach czy charakterystyczne miejsca także są prawdziwe. Podobnie jak miejscowości, bo przecież akcja dzieje się nie tylko w Pobierowie, ale również w Gostyniu, Szczecinie, a w czerwcowej powieści wyruszymy także do Dziwnowa i Polic.

Czy to właśnie rodzina i specyficzna atmosfera nadmorskich miejscowości inspirują Panią do tworzenia opowieści przepełnionych emocjami? Inspiruje się Pani przeżyciami znajomych, przyjaciół, historiami wziętymi z gazet? Czy też raczej odbiega Pani od codzienności, podobną ucieczkę proponując swoim czytelniczkom?

Rzeczywiście, to rodzina jest moim motorem i sprawia, że chce mi się pisać i tworzyć. Czy piszę powieści przepełnione emocjami? Ja tego nie widzę… Piszę tak, jak czuję, że powinnam. Jednak gdy dostaję maile od czytelniczek, że zakończenie czytały, płacząc, to chyba te emocje udaje mi się wzbudzić. Jestem okropną podsłuchiwaczką i dobrą obserwatorką, dzięki temu niemal każdego dnia udaje mi się dostrzec bądź usłyszeć historię czy epizod, który potem zamieszczam w książce. Inspirują mnie opowieści innych, czerpię z przeżyć znajomych i przyjaciół, ale chyba tak robi większość autorów. Od codzienności lepiej nie uciekać, bo najtrudniej potem do niej wrócić. Zadaniem dobrego autora jest takie przedstawienie codzienności, aby czytelnik doszedł do wniosku, że nawet prozaiczne życie jest wyjątkowe.

Chciałaby Pani żyć w świecie swoich powieści lub choć na chwilę wcielić się w rolę któregoś spośród nich?

Nie! Doskonale czuję się w swoim życiu. Satysfakcjonuje mnie każda jego chwila.

Czy może Pani powiedzieć, że któryś z Pani bohaterów jest naprawdę szczęśliwy? I co to właściwie znaczy - być szczęśliwym? 

Każdy mój bohater jest szczęśliwy! Szczęście to odnajdywanie radości w codzienności. W wypiciu kawy wraz z mężem, w pobieganiu z dziećmi po placu zabaw, we wspólnym oglądania komedii, spożywaniu posiłku… Szczęście nie jest niczym odległym! To nasz umysł, naładowany informacjami z telewizji, internetu czy nierealnych powieści, szuka go Bóg wie gdzie. Gdyby tak najzagorzalsi poszukiwacze szczęścia na tydzień odcięli się od wszelkich bodźców telekomunikacyjnych, szybciutko szczęście by znaleźli.

A prawdziwa miłość? Istnieje tylko w książkach?

A jest nieprawdziwa miłość? Każde uczucie jest prawdziwe, wyjątkowe i choć nazwane dla wszystkich, dane jest każdemu. I tak też powinno się je celebrować. 

Czy jest coś, o czym nigdy nie opowie Pani w swoich książkach? 

Przyznam, że nie zastanawiałam się nad tym nigdy… Wydaje mi się, że napiszę o wszystkim, z czym miałam styczność bądź obserwowałam. Na razie daleka jestem od podejmowania erotyki w moich powieściach. Z prostego powodu: każdą moją książkę czyta jedenastoletnia córka... Może gdy będzie starsza… 

Porozmawiajmy przez chwilę o samym procesie pisania. Jak łączy Pani pracę twórczą z codziennością? Jak to się stało, że zaczęła Pani pisać? Jak domownicy „znoszą” Pani dodatkowy pisarski etat? 

Staram się pisać przed południem, gdy w domu jest tylko najmłodsze dziecko, a dwójka pozostałych w szkołach. Wstaję o piątej rano i piszę do oporu, czyli do momentu, gdy trzeba będzie zająć się domowymi obowiązkami. Od piętnastu lat współpracuję z wydawcami kobiecej prasy w Polsce. Piszę dla nich historie i opowiadania. Dało mi to niezły warsztat, dlatego łatwo mi pisać książki. W końcu powieść to nic innego, jak wiele epizodów zebranych w całość, skrzętnie połączoną. Dzieci i mąż przyzwyczaili się, że pracuję w taki sposób. Mąż ma wolny zawód, prowadzi własną działalność, więc pod tym względem się uzupełniamy. Każde z nas ma swoje małe biuro w domu. Od roku zaczęłam wyjeżdżać na spotkania autorskie. Bywa, że kilka dni pod rząd spędzam poza domem. Wtedy całą opiekę nad dziećmi przejmuje Maciej. Gdy on wyjeżdża – kilka razy w miesiącu – wtedy ten obowiązek spoczywa na mnie. 

Jak długo pracowała Pani nad książką? Jak wygląda Pani warsztat, sposób pracy? Jak wygląda przygotowanie do pisania książki? Ma Pani z góry założony plan i potem po prostu go Pani realizuje, czy też pozwala Pani, by to historia Panią niosła?

Pracuję nad książką około trzech miesięcy. Staram się za każdym razem robić szczegółowy plan, ale potem i tak do niego nie zaglądam. Na pewno pod ręką mam notatki z danymi osobowymi bohaterów, ich wiekiem i cechami szczególnymi. Jednak podczas pisania jestem zwolenniczką „niesienia” autora przez historię. Niech sama spływa z głowy, poprzez palce, na klawiaturę.

 

Czy prowadzenie równolegle losów tylu tak odmiennych osób sprawiło kiedyś, że zwątpiła Pani w dokończenie pisania powieści?

Nie, do tej pory jeszcze nie. Jestem takim przypadkiem, który – mimo pewnych przeszkód – i tak stara się doprowadzić to, co robi, do końca. Czy chodzi o pisanie powieści, czy o obowiązki domowe, zawodowe – nie ma znaczenia. Jeżeli coś zaczęłam, chcę to po prostu skończyć.

Czytuje Pani recenzje swych książek? Są motywujące, czy raczej duże oczekiwania czytelników bywają czasem trochę przerażające?

Oczywiście, że czytuję recenzje! To dla mnie doskonała wskazówka, co powinnam poprawić w swojej twórczości, czy idę w dobrym kierunku, czy rozwijam się jako autor…. Nie ma nic gorszego niż wyszukiwanie jedynie pozytywnych opinii, aby połechtać swoje ego. Warto czytać krytyczne recenzje, o ile nie są zwykłym hejtowaniem, a rzeczywistą oceną tekstu. Czytać i zastanowić się.

Czy pisanie jakoś na Panią wpłynęło, czy coś w Pani zmieniło? Pani życie jest teraz inne i inaczej postrzega Pani świat oraz ludzi?

Pisanie ma dla mnie terapeutyczną moc. Podczas tworzenia, wyrzucam z siebie to, co mnie gryzie, ustępują negatywne emocje i wszystko wraca na właściwe tory. Dzięki pisaniu stałam się spokojniejsza i jeszcze bardziej pozytywnie patrzę na otaczający mnie świat. Ludzi postrzegam podobnie jak wcześniej. To oni postrzegają mnie inaczej… Są bardziej otwarci, zwierzają się, opowiadają swoje historie, przygody, marzenia… Pisanie ma same zalety.

Czy jest coś, co poprzez swoje powieści chciałaby Pani przekazać swoim czytelnikom?

Prozaiczną, a jakże ważną rzecz: nie trzeba szukać szczęścia, bo ono samo nas znalazło i jest. Wystarczy się rozejrzeć.

A gdy spojrzy Pani na wydane już powieści, to chciałaby Pani w nich coś zmienić, czy też uważa Pani, że one należą już wyłącznie do Czytelników?

Jeszcze nie zdarzyło się, aby chciała coś zmienić. Wydaje mi się, że to, co chciałam im przedstawić, przedstawiłam w sposób satysfakcjonujący mnie i ich. Nie wracam do powieści po jej opublikowaniu. Ja ją napisałam, ale już nie jest moja.

Jeśli nie pisanie, to? 

Prowadzenie kawiarenki literackiej w Pobierowie. Takiej, w której spotkają się czytelnicy z autorami, usiądą i porozmawiają, poczytają wspólnie…. Mąż chce szybciutko spełnić moje marzenie i zajął się wyszukiwanie odpowiedniego lokalu i miejsca. Musi być urokliwe i przyciągające uwagę. Latem w Pobierowie i okolicy wypoczywa wiele znaczących osób. W niedalekim Łukęcinie swój domek ma Tomasz Raczek, w samym Pobierowie – Oliver Janiak z rodziną. W takiej kawiarence wszyscy mogliby się spotykać. Poza tym nasz kurort latem kojarzy się głównie ze sportem i rekreacją, a mnie brakuje jeszcze miejsca kulturalnego. Moja kawiarenka pasowałaby tu wspaniale.

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Avatar uĹźytkownika - emilly26
emilly26
Dodany: 2016-04-18 15:55:57
0 +-
Pani Dorota lubi i widać,że ma sentyment do miejscowości.
Avatar uĹźytkownika - martucha180
martucha180
Dodany: 2016-04-17 12:22:26
0 +-
Oby jak najszybciej powstała ta kawiarenka.
Avatar uĹźytkownika - emilly26
emilly26
Dodany: 2016-04-14 01:08:55
0 +-
Taki wywiad czyta się z miłą chęcią:)
Avatar uĹźytkownika - dayna15
dayna15
Dodany: 2016-04-13 10:16:00
0 +-
z przyjemnością przeczytałam wywiad z autorką
Avatar uĹźytkownika - agatrzes
agatrzes
Dodany: 2016-04-13 09:59:09
0 +-
Interesująca rozmowa
Avatar uĹźytkownika - ksiazkomania
ksiazkomania
Dodany: 2016-04-13 09:56:18
0 +-
Bardzo ciekawy wywiad :)

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje