Włodzimierz Wójcik - biografia. Sylwetka profesora Uniwersytetu Śląskiego
Data: 2007-02-14 23:56:36Związany przez trzydzieści cztery lata z Uniwersytetem Śląskim pracą dydaktyczną, naukowo-badawczą i organizacyjną wielekroć zjawiałem się w Auli imienia Kazimierza Lepszego. Piękne wizyty: inauguracje roku akademickiego, promocje doktorskie i habilitacyjne, konferencje i sympozja naukowe, jubileusze Uczelni i jubileusze kolegów, doroczne spotkania wielkanocne i bożonarodzeniowe, Wieczory Akademickie. Sporo tych pięknych spotkań. Za każdym razem wzrok mój mechanicznie pada na portret patrona tej dostojnej sali. Nikt jednak nie wie, że w moim spojrzeniu jest ukryte dyskretne powitanie „Kazika” – tak właśnie familiarnie nazywaliśmy Profesora Kazimierza Lepszego, wykładającego nam, studentom polonistyki, historię Polski. Nota bene inny nasz wielki profesor, Kazimierz Wyka, nosił – mówiąc nieco familiarnie - miano „Kazio”.
Zajęcia z historii Polski przez dwa semestry w roku akademickim 1953/1954 miał prowadzić na drugim roku naszych polonistycznych studiów Kazimierz Lepszy. Cieszyliśmy się, ponieważ należał do uczonych wielkiego formatu; miał postawę hetmana a przede wszystkim posiadał swoistą sacrę jako były więzień, przez Niemców aresztowany w 1939 roku w ramach Sonderaktion Krakau. Był wielkim uczonym. Jego dzieła: Oblężenie Krakowa przez arcyksięcia Maksymiliana (1929), Prusy Książęce a Polska w latach 1576-1578 (1932), Strażnicy morza Stefana Batorego (1934), „Dominium maris Baltici” Zygmunta Augusta (1946), Dzieje floty polskiej (1947), Zarys dziejów marynarki polskiej (1947), Jan Zamoyski – wróg Habsburgów…(1949), Organizacja sił zbrojnych na morzu za Zygmunta III (1952) pociągały nas jeszcze przed studiami. Niestety, kiedy w 1953 został prorektorem, miał mało czasu. Skutkiem tego, na jego zlecenie, wykłady podjął młody asystent Mirosław Franćić, człowiek, który był rzeczowy, ale nieco nieśmiały. Zresztą później wyrósł na wybitnego uczonego; z nieśmiałego przekształcił się w „duszę towarzystwa”. Skutkiem naszego „buntu” Kazimierz Lepszy od czasu do czasu prowadził z nami zajęcia.
Nasze polskie miesiące, nasze zagłębiowskie ścieżki - Włodzimierz Wójcik
Zajęcia ciekawe, niekiedy fascynujące. W dorobku Kazimierza Lepszego interesowały nas sprawy morskie. Rzecz była aktualna, ponieważ po wojnie uzyskaliśmy 550 kilometrów Wybrzeża. To nie to, co dawniej: zaledwie 144 kilometry. Stąd ciągłe pytania i rzeczowe, wyczerpujące wyjaśnienia. Interesowały nas też sprawy życia studentów naszej Almae Matris w minionych wiekach. Z ducha tych rozmów zrodziły się w latach pięćdziesiątych nowożytne Juvenalia; także tom zbiorowy, jaki redagował profesor Lepszy w 1964 roku Studia z dziejów młodzieży Uniwersytetu Krakowskiego w dobie Renesansu. Swoje wykłady niekiedy inkrustował rozmowami z nami na różne tematy. Kiedyś zapytał naszą koleżankę Wandzię Szmit, skąd pochodzi. Mówiąc, że „z Będzina”, pragnęła Profesorowi wytłumaczyć nieporadnie, gdzie leży ów gród. Kazimierz Lepszy szczerze rozbawiony, dobrotliwie powiedział, że nie byłby historykiem, gdyby nie wiedział, gdzie leży będzińskie zamczysko Kazimierza Wielkiego. Zresztą co krok legitymował się dowcipem sytuacyjnym. Kiedyś w Krynicy na deptaku został przez przyjaciół przedstawiony Ludwikowi Solskiemu: - Bardzo mi miło przedstawić się. Jestem Kazimierz Lepszy… - rzekł. Solski na to filuternie: - A ja byłem przekonany, że to ja jestem LEPSZY…- Na to profesor z niejakim uporem: - Ja na prawdę jestem Lepszy. A Pan, Mistrzu jest po prostu… NAJ-LEPSZY.
Mój Wielki Profesor, Rektor czasu 600-lecia Uniwersytetu, zmarł w Krakowie 30 maja 1964 roku niemal w trakcie uroczystości jubileuszowych Wszechnicy Jagiellońskiej. Mimo jego odejścia, ja co pewien czas witam się z Nim. Pozdrawiam Go; pozdrawiam jego portret – w Auli Jego Imienia… WŁODZIMIERZ WÓJCIK
Dodany: 2007-04-02 09:48:36