Dwa światy. Życie rodzinne Broniewskich

Data: 2019-11-19 14:12:32 Autor: Adrianna Michalewska
udostępnij Tweet

Podróże do Nicei, wakacje w Paryżu. Dom i mieszkanie z puli Związku Literatów Polskich. W czasach powojennych, gdy naród nieustannie zmagał się z niedoborami, znoszonymi w imię „świetlanej przyszłości", jednostki współpracujące z władzą mogły liczyć na niezwykłe przywileje. Ludzie władzy nie tylko mieli prawo do zaspokojenia swoich podstawowych potrzeb życiowych, ale otrzymywali dużo więcej niż przedstawiciele innych grup społecznych. Nie chroniło ich to jednak przed osobistymi tragediami. O życiu rodzinnym Władysława Broniewskiego i jego bliskich w książce Dziadek Władek. O Broniewskim, Ance i rodzinie pisze wnuczka poety, Ewa Zawistowska.

Powszechne dokształcanie

Skąd brały się tak duże przywileje, jakimi mogli cieszyć się twórczy w czasach PRL? Reżim początkowo stwarzał pozory, że poza propagandą, często żywcem importowaną z Moskwy, przemawia do ludu głosem intelektualistów. Pamiętajmy, że po II wojnie światowej tępiono wszelkie pozostałości II RP, a do nich, w rozumieniu władz, należał m.in. analfabetyzm.

Szkolono ludzi na potęgę. Pracujący całymi dniami robotnicy wieczorami przysypiali na obowiązkowych zajęciach dokształcających. Ci, którzy nie zdążyli się przed wojną nauczyć czytania i pisania, wrócili do szkolnych ławek, czasami już dla nich mocno przymałych. Wkuwając matematykę i zasady pisowni, wysłuchiwali przy okazji pogadanek o tym, ile dobra oferuje im ówczesna ludowa władza. Zatem gdy nauczono już społeczeństwo czytania, należało zadbać o to, aby miało ono dostęp do odpowiedniej, czyli zgodnej z linią partii, literatury.

„Dziadek Władek" to wartka opowieść o rodzinie niezwykle kontrowersyjnego pisarza, poety i tłumacza, Władysława Broniewskiego, ułożona z ciągu listów matki autorki – Joanny Kozickiej i zabawnych, bardzo intrygujących komentarzy wnuczki, Ewy Zawistowskiej. Przedstawia niezwykłą grupę ludzi, barwną i kontrowersyjną, żyjącą jednocześnie zgodnie z kanonami PRL i wbrew nim.

- recenzja książki „Dziadek Władek. O Broniewskim, Ance i rodzinie"

Cenzura w PRL

Zanim jednak zdążono wykształcić nowych, posłusznych władzy literatów, należało przekonać do siebie tych, którzy debiutowali jeszcze w II RP.

Wiodły do tego dwie drogi. Pierwsza – poprzez represje. Niepokornych, niezgadzających się z linią PZPR, można było karać na różne sposoby. Pierwszym, najbardziej wyrazistym sposobem była cenzura. Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk powstał w 1946 roku i działał, z różnym nasileniem, aż do 1994 r. Dzisiaj to może szokować, ale faktem było, że bez charakterystycznej pieczątki zatwierdzającej tekst do druku, nic nie mogło się w Polsce ukazać. Naturalnie stało to w jawnej sprzeczności z wolnościami obywatelskimi zawartymi w konstytucji, ale kto by się tym wtedy przejmował. Cenzor analizował materiały prasowe, poezję, powieści i – co ciekawsze – także teksty naukowe, a jeśli uznał, że któryś fragment jest niezgodny z obwiązującą w Polsce ideologią, mógł zalecić jego korektę, usunięcie lub całkiem cofnąć tekst. Takie kastrowane przez specjalistów produkty trafiały potem do obiegu lub na półki, zyskując sobie zabawny przydomek „półkowników”. Co zabawniejsze, cenzurze podlegały także znaczki pocztowe, nuty i druczki, które wypełniano, wysyłając np. telegram.

Jeśli któryś z pisarzy był na tyle niepokorny, że pomimo ostrzeżeń wciąż narażał się cenzurze lub – co gorsza – jawnie przeciwstawiał się zaleceniom GUKPPiW czy występował w oficjalnych i nieformalnych wystąpieniach przeciwko władzy, można mu było odmówić papieru na wydanie książki lub obłożyć całkowitym zakazem publikacji, co właściwie oznaczało tyle samo.

Jeśli jednak pisarz nie zamierzał polemizować z władzą, a wręcz przeciwnie, gotów był z nią współpracować, mógł liczyć na wiele. Prawo do publikacji było oczywiście najistotniejszym przywilejem, ale poza nim można było oczekiwać mieszkania, przydziału na samochód, podróży, odpowiedniego wynagrodzenia, poważania i nagród, nagród bez liku, a za każdą nagrodą szły pieniądze.

Czytaj także: Polak, katolik, alkoholik. Władysław Broniewski - biografia 

Bywali też tacy, którzy ani się z władzą nie bratali, ani specjalnie z nią nie walczyli. I do takich osób należał Władysław Broniewski, żołnierz, pisarz rewolucyjny, tłumacz, poeta i człowiek niezwykły, którego życie mogłoby wystarczyć na kilka scenariuszy filmowych. Trudno go określić skandalistą w czasach, gdy przewodniczący Związku Literatów Polskich Jarosław Iwaszkiewicz zgrabnie unikał socrealizmu, mieszkał w dworku i nie krył się ze swoimi upodobaniami do młodych twórców. Tajemnicą poliszynela było, że gdyby nie Iwaszkiewicz i Jerzy Andrzejewski, Marek Hłasko, młody gniewny lat pięćdziesiątych XX wieku i polski James Dean, nie zrobiłby takiej spektakularnej kariery. Jawna i ukryta skłonność do nadużyć, homoseksualizm i uwodzenie, w zamian za oczywiste korzyści, młodych twórców, to temat niejednokrotnie poruszany już przez krytyków epoki PRL. Na ich tle Broniewski ze swoim „skromnym grzechem” alkoholizmu wydawał się zupełnie normalny. Pewne światło na te normalność rzucają wydane właśnie wspomnienia Ewy Zawistowskiej, wnuczki poety, która zebrała listy matki, córki poety, Joanny Kozickiej.

Joanna Kozicka
Ewa Zawistowska, autorka książki Dziadek Władek. O Broniewskim, Ance i rodzinie, z mamą, Joanną Kozicką

„Anka" 

Kozicka nie zamierzała się wspinać po szczeblach kariery jako córka znanego i wielokrotnie docenianego przez władzę Broniewskiego. Postanowiła zostać reżyserem i z uporem przedstawiała się nazwiskiem męża, Stefana Kozickiego, dziennikarza i literata. Było to o tyle proste, że za mąż wyszła bardzo wcześnie.

Przyszłego męża poznała jako siedemnastolatka, rok później miała już dziecko. Wydawało się, że to pogrzebie jej szanse na karierę. Dzięki pomocy matki i babci wszystko potoczyło się jednak inaczej.

 


Z wanny i innych cywilizacyjnych wynalazków Anka mogła korzystać do woli rok później na letnich kursach językowych w Paryżu. Pierwsze paryskie sprawozdania wysłała trzy: do swojego ojca, do matki Janiny – a właściwie do całej rodziny, mieszkającej wtedy w domu na Lenartowicza – i do Stefana Kozickiego, o którego istnieniu rodzina jeszcze nie wiedziała.

Dziadek Władek. O Broniewskim, Ance i rodzinie, Ewa Zawistowska, Prószyński i S-ka

 


Joanna, zwana w rodzinie Anką, za namową matki, podjęła decyzję o wyjeździe do stolicy Francji, gdzie miała się nauczyć pracy przy powstawaniu filmów. Nawet dzisiaj wydaje się to nieco luksusowe, a co dopiero w czasach, gdy Polska wciąż odbudowywała się ze zniszczeń wojennych.

Jaką cenę zapłaciła za tę szansę? W sensie rodzinnym – olbrzymią. Małą Ewę wychowywały pojawiające się i odchodzące niańki i babcia Anki, ponieważ zarówno matka, Janina Broniewska i teściowa, Jadwiga Kozicka, pracowały zawodowo. Pierwsza była pisarką i redaktorką czasopism dla dzieci, druga, z inteligenckiej rodziny Estreicherów, określanej jako najstarsza inteligencka rodzina w Polsce, pracowała jako docent w Instytucie Parazytologii PAN. Szczegółowe raporty z dorastania dziewczynki przesyłano Ance pocztą, do Paryża, dokąd trafił także na placówkę dyplomatyczną ojciec Ewy, Stefan Kozicki. Tam, pod czujnym okiem Jerzego Putramenta, późniejszego sekretarza generalnego Związku Literatów Polskich, wegetował, zajmując się pracą biurową, co wpłynęło na jego karierę i postrzeganie męża przez niezwykle ambitną i pracowitą Ankę.

 


7 maja 49

Córeczko! Wszystko w porządku. Siedzi się, gaworzy, piszczy i śmieje. Władek witał dziś rano na dworcu Erenburga. Potem dzwonił i pytał, czy nie zanadto się wygłupił. Nie zanadto. Ale ten kieliszek wina na czczo był niepotrzebny. Czego on się tak nagle „słucha” i nawet daje sobie wygadywać przykre a przyjacielskie rzeczy? Powiedz Wandzie, że nie powinna go samego zostawiać (mówił, że dziś do niej dzwonił i że ona jeszcze tydzień zostaje w Zakopanem), bo ja przecież nie mogę się do niego wprowadzić.

Żarty żartami, ale Wy naprawdę śmiejcie się ze wszystkiego, odpoczywajcie, odżywiajcie się i w ogóle niech mam z Was pociechę. Dlatego Was całuję oboje i polecam wzajemnej opiece. Jak pogoda, humor, samopoczucie? Nie żądam listów, krótka kartka raz na trzy dni. Pisać będę najrzadziej co dwa dni – wystarczy?

Dziadek Władek. O Broniewskim, Ance i rodzinie, Ewa Zawistowska, Prószyński i S-ka

 


Pobyt Kozickiego w ambasadzie w Paryżu zbiegł się z kryzysem dyplomatycznym pomiędzy Polską a Francją, znanym jako sprawa Robineau. W wyniku działań antyszpiegowskich polska strona aresztowała i postawiła przed sądem kilka osób, Francuzów pracujących w Polsce. Wyroki były szokujące. Jedna osoba została skazana na śmierć, był to dawny sanacyjny oficer II RP, pozostałe dostały wyroki kilkuletniego pozbawienia wolności. Ta ewidentna, jak później wykazano, niczym nieuzasadniona, szpiegomania, doprowadziła do działań odwetowych strony francuskiej. Rozpoczęto wydalanie polskich dyplomatów i przedstawicieli kultury z Francji. Putrament zarządził zamknięcie pracowników placówki w budynku ambasady. Ta skomplikowana sytuacja trwała aż do śmierci Józefa Stalina. Uwięziony w ambasadzie Kozicki był odcięty od możliwości pracy twórczej. Swój wyjazd do Paryża traktował jako okazję do zawarcia odpowiednich znajomości i poszerzenia możliwości twórczych. W rzeczywistości był to pod względem zawodowym czas stracony, co odbiło się na relacjach małżonków. Gdy oboje w końcu wrócili do Polski, ich relacje zaczynały się stopniowo ochładzać.

Joanna Kozicka
Joanna Kozicka na festiwalu w Berlinie

Anka Kozicka rzuciła się w wir pracy, a na horyzoncie towarzyskim pojawił się odnoszący sukcesy Bohdan Czeszko, literat, pisarz i scenarzysta. Rozważna Anka nie zerwała swojego małżeństwa, ale zapewne nieustannie porównywała obu mężczyzn.

 


Czeszko właśnie wtedy, w 1951 roku, wydał swoją pierwszą powieść Pokolenie. Na początku 1954 roku Wajda zaczął robić film na jej podstawie, według scenariusza napisanego przez Czeszkę. Mama była w trakcie realizacji Wisły. Mieli zatem wspólne zawodowe zainteresowania. Czeszko mógł jej imponować, jak kiedyś Stefan w „Po prostu”. A w małżeństwie z moim ojcem akurat się nie układało…

Dziadek Władek. O Broniewskim, Ance i rodzinie, Ewa Zawistowska, Prószyński i S-ka

 


Małżeństwo się nie rozpadło. Doszło jednak do innej tragedii. Ale o tym za chwilę.

Broniewski

Władysław Broniewski był atrakcyjnym mężczyzną. Jego przedwojenne zdjęcia pokazują człowieka o inteligentnym spojrzeniu i urodzie amanta filmowego. Nie było tajemnicą, że ten żywiołowy, ambitny żołnierz-rewolucjonista miał też słabość do kobiet. Przy tym był niezwykle rodzinny i bardzo wrażliwy. Pierwsze małżeństwo, z babcią Ewy Zawistowskiej, rozpadło się jeszcze przed II wojną światową, gdy związał się z Marią Zarębińska, pisarką i aktorką. Po śmierci Zarębińskiej zajął się opieką córki zmarłej ukochanej, Majki. Majka i Anka wychowywały się razem w domu Broniewskich. Zachowane zdjęcia pokazują dwie wyjątkowej urody dziewczyny, młode kobiety, często w towarzystwie dziadka.

Joanna Kozicka
Władysław Broniewski z Anką

W okresie powojennym Broniewski związał się z kolejną kobietą, Wandą. Wydaje się, że dla hołdujących pracy Janinie, Ance, Majce i siostrze Broniewskiego, też Janinie, prowadząca życie swoistej „pierwszej damy” Wanda była osobą z innego wymiaru. W listach Kozickiej niejednokrotnie pada zarzut prób izolowania Broniewskiego od rodziny i bezwzględne wykorzystywanie jego statusu jako osoby publicznej i majętnej.

 


Krzywomorda Wanda [Wanda charakterystycznie krzywiła twarz, kiedy się złościła lub była niezadowolona, a to podobno często jej się zdarzało] wyjechała, zdążywszy uraczyć nas półtoragodzinną konwersacją, z której wynikało, że:

1. Jej zbawienny wpływ na Władka przejdzie do historii literatury;

2. Władek w Zakopanem nie pił (tylko mieszkający w pobliżu ludzie niesłusznie go obgadywali), zaczął pić dopiero po przyjeździe do Warszawy (pozbawiony jej zbawiennego wpływu);

3. Kobieta o tak wybitnym intelekcie nie może i – co więcej – nie wolno jej trwonić sił na jakąś tam, prawda, posadę, tylko dniem i nocą powinna wywierać wyżej wymieniony zbawienny wpływ.

Dziadek Władek. O Broniewskim, Ance i rodzinie, Ewa Zawistowska, Prószyński i S-ka

 


To w jej towarzystwie Broniewski prowadził życie, którego wyznacznikami były podróże do Włoch i Francji, pobyty w Zakopanem i nad morzem, i wszystko, co określano pojęciem „bywanie”. Anka niejednokrotnie w swoich listach podkreślała, że Broniewska chętnie uciekała od obowiązku „opieki” nad mężem, szukając odpoczynku. Tymczasem rodzinny poeta, w dziesiątkach zachowanych listów, nieustająco nalegał na spotkania, w Polsce i za granicą, z Anką, a potem z jej rodziną, wyrażał swoje życzliwe uczucia przyjaźni i miłości wobec córki i jej męża, interesował się wnuczką i z zachwytem przyjmował fakt, że mała Ewa przepadała za dziadkiem.

Tragedia

Tymczasem w 1954 roku doszło do tragedii. Anka wysłała córkę na kolonie, mąż przebywał na Mazurach. Kobieta szykowała się do wyjazdu w plener, miała prowadzić dalsze prace reżyserskie. Wraz z rodziną mieszkała przy placu Konstytucji, w jednym z przydziałowych mieszkań. Broniewski z żoną Wandą mieszkał przy Alei Róż, pod adresem, gdzie zamieszkiwało wielu ówczesnych prominentów, ludzi pióra i ówczesnych celebrytów. To był „dobry adres”. Tam , w luksusowym mieszkaniu o powierzchni 100 metrów kwadratowych (pamiętajmy, że jesteśmy w podnoszącej się z gruzów Warszawie) mieszkał między innymi premier Józef Cyrankiewicz z żoną Niną Andrycz i od 1957 roku prezes Związku Literatów Polskich poeta i prozaik Antoni Słonimski. Dla lubiącej życie towarzyskie Wandy musiało to być wymarzone miejsce. Matka Anki została w domu przy Lenartowicza, gdzie Anka pomieszkiwała od czasu, gdy odkryto, że w mieszkaniu przy placu Konstytucji ulatnia się gaz.

Alkoholizm Broniewskiego nie był tajemnicą. Pił więcej lub mniej, ale pił nieustająco. Rozczarowywał kochające go kobiety, stawiał żądania, kochał je dziwną, często zaborczą miłością, która nie zawsze uwzględniała ich dobro.

 


Mój ojciec, kiedy już byłam dorosła, opowiadał, że Anka wróciła po wojnie z wyidealizowanym obrazem własnego ojca. Bardzo go kochała i bardzo czekała na spotkanie. Później przeżyła zawód. Nie przypuszczała, że aż tak pogłębił się jego alkoholizm. Egocentryzm chyba też. Czasem mawiała ze złością: „Budda zapatrzony we własny pępek”. Ale kochała go nadal bardzo.

Dziadek Władek. O Broniewskim, Ance i rodzinie, Ewa Zawistowska, Prószyński i S-ka

 


Feralnej nocy Anka postanowiła zanocować we własnym mieszkaniu. Gdy nad ranem przyjechał po nią kierowca, poczuł ulatniający się gaz. Wyważono drzwi, niestety córka Broniewskiego już nie żyła. Jej śmierć stała się przyczynkiem do szeregu plotek o samobójstwie, o nieszczęśliwej miłości, o rozczarowaniu życiem. Przeczyły temu zapiski z ostatniego dnia przed śmiercią, w których kobieta wydawała się porządkować sprawy i snuć plany na przyszłość.

 


UWAGA
BARDZO ważne (w ogóle)
NIE zatracać perspektywy
NIE przejmować się drobiazgami (tzw. drzazgi życia codziennego)
NIE żałować rzeczy nieodwracalnych
NIE MIEĆ permanentnych wyrzutów sumienia
ZAMIAST myśleć, że się czegoś nie zrobiło, a powinno się od dawna
– ZROBIĆ to i mieć spokój
MIEĆ PEWNOŚĆ SIEBIE
NIE podejrzewać wszystkich ludzi o najczarniejsze zamiary
PAMIĘTAĆ O EWIE (rola matki z prawdziwego zdarzenia, a nie kwękającej
PRUKWY)
FILM – uczyć się dużo – ALE pamiętać, ŻE nie od razu Kraków
ZBUDOWANO.
TYLE słów ew. św. na dzień dzisiejszy.

Dziadek Władek. O Broniewskim, Ance i rodzinie, Ewa Zawistowska, Prószyński i S-ka

 


Walka o poetę

Władysław Broniewski nie poradził sobie z rodzinnym dramatem. Pogrążył się w chorobie alkoholowej. Znalazł się na krawędzi życia. Na prośbę Wandy rodzina umieściła poetę w szpitalu. Próbowano odwyku, nadaremnie. Zrozpaczony, napisał szereg trenów, siedemnaście wierszy żałobnych. Wydaje się, że nigdy już nie podźwignął się z rozpaczy. Jak potem pisała Broniewska, przymusowe zawiezienie Broniewskiego na kurację odwykową przypominało raczej uprowadzenie poety i odbyło się pod jej nieobecność. Gdy inwerweniowała w sprawie uwolnienia Broniewskiego, rozpoczęła też, jak wskazuje Zawistowska, działania o zmianę istniejącego testamentu męża. Wanda Broniewska zabiegała od odizolowanie męża od wnuczki i dawnej żony Broniewskiego. Korzyści wynikające z małżeństwa były coraz większe. Tu nie chodziło już jedynie o podróże do Włoch, czy Paryża, na Riwierę. Broniewski był zamożny, miał dom, mieszkanie, samochód do własnej dyspozycji i sporo pieniędzy, przyznawanych za publikacje i nagrody państwowe.

 


Bądź łaskawa zatelefonować do pułkownika Bromberga [Adama, dyrektora wydawnictwa Prasa Wojskowa] […], żeby kazał przygotować dla mnie dwieście tysięcy złotych na poczet przekładu oraz masowego wydania „Chleba”.

Dziadek Władek. O Broniewskim, Ance i rodzinie, Ewa Zawistowska, Prószyński i S-ka

 


Warto zauważyć, że średnia płaca w 1953 roku wynosiła 920 zł. Nagrody w konkursach państwowych sięgały nawet pół miliona złotych. Oznaczało to 543 pensje. Naturalnie należy pamiętać, że wartość nabywcza ówczesnych pieniędzy była zupełnie inna, niż dzisiaj.

We wspomnieniach Kozickiej ojciec jawił się zawsze jako człowiek nie liczący się z pieniędzmi. Nie stanowiły dla niego problemu. Gdy Ance zaczynało ich brakować, przesyłał przez ambasadę stosowne kwoty do Paryża lub na Riwierę. Bywało nawet, że poeta nie kończył przyjętej pracy, co nie wiązało się jednak z dokuczliwymi utrudnieniami. Dzięki temu mógł tworzyć.

W 1958 Broniewski ruszył z żoną w wielką podróż po Włoszech i Francji. Wysyłał wnuczce kartki, pisał do niej wierszyki. W jakimś stopniu zastąpiła mu Ankę, jego, jak ją nazywał, córkę-bzdurkę. Kolorowe pocztówki były dla dziewczynki niczym obrazki z innego świata. Tak mocno kontrastowały z szarym światem PRL-u, w którym żyła. Pozostawała sprawa dziedziczenia majątku po Broniewskim. Dopóki żyła Anka, to ją wskazał jako swoją jedyną sukcesorkę. Po śmierci córki Wanda podjęła starania, aby testament sporządzić na jej korzyść. Nie ustawała w swoich zabiegach aż do dnia śmierci męża.

 


We wspomnieniach Wandy nie ma nic na ten temat. Dyrektor kliniki opowiedział, co zaszło, więc sprawa zrobiła się głośna. Wanda wyjaśniała podobno, że akurat wtedy wyszła kupić mężowi ulubione bułeczki. Z kolei moja babka dowiedziała się w ambasadzie ZSRR, że właśnie wtedy Wanda dzwoniła do nich z prośbą, żeby samochód przyznany dziadkowi od razu na nią zapisać.

Dziadek Władek. O Broniewskim, Ance i rodzinie, Ewa Zawistowska, Prószyński i S-ka

 


Wspomnienia Zawistowskiej są fascynującym dowodem na to, że w PRL istniały przynajmniej dwa równoległe światy. Ten zwyczajny, który był udziałem wszystkich Polaków, karmionych nadzieją na lepsze jutro i ten barwny, pełen nagród, domów pracy twórczej, podróży i beztroski, dostępny jedynie niektórym. Nie należy przypuszczać, że świat ten zniknął wraz z odejściem pisarzy urodzonych jeszcze przed wojną. Trwał w najlepsze. Odchodziły za to obyczaje, ustępując miejsca innym, bardziej szokującym. Pojawiła się telewizja, która była dla władzy idealnym sposobem na jeszcze szerszą indoktrynację społeczeństwa. Przywileje rozszerzały się, budżet na niekontrolowane w zasadzie wydatki Włodzimierza Sokorskiego i jego następcy Macieja Szczepańskiego obejmował więcej, niż tylko podróże po Europie. Szalona orgia wydawania na prawo i lewo, rozpędzona jeszcze bardziej w czasach pożyczek Gierka, zatrzymała się pod koniec lat siedemdziesiątych. Szczepańskiemu postawiono zarzut zdefraudowania 200 milionów złotych. Oskarżono go o kradzież pieniędzy i przyjmowanie łapówek. Plotkowano o jachcie ze złotymi klamkami, o saunie wyłożonej hebanem i kawiorze na śniadanie. W akcie oskarżenia napisano między innymi o przywłaszczeniu sobie pieniędzy przeznaczonych na zakup sprzętu do TV, o wydawanie bez uzasadnienia i pokwitowań olbrzymich sum, wreszcie o kradzieży skórzanej kanapy. Wobec tych sum, jak się wydaje, przywileje elit w czasach PRL były zupełnie niewinne. Zmienił się też klimat polityczny, społeczeństwo zaczęło upominać się o swoje prawa, a sowite wynagradzanie artystów z kasy państwowej raczej do nich nie należało. 

Artykuł powstał na podstawie książki Dziadek Władek. O Broniewskim, Ance i rodzinie. Publikację możecie nabyć w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Avatar uĹźytkownika - mirekka
mirekka
Dodany: 2019-11-22 13:06:09
0 +-

Trzeba będzie sięgnąć! 

Avatar uĹźytkownika - igielka
igielka
Dodany: 2019-11-20 13:08:40
0 +-

Ciekawy artykuł, warto zajrzeć do książki.

Avatar uĹźytkownika - MonikaP
MonikaP
Dodany: 2019-11-20 08:19:00
0 +-

Bardzo ciekawa postać.

Avatar uĹźytkownika - Justyna641
Justyna641
Dodany: 2019-11-19 21:33:41
0 +-

Czytałam już kiedyś biografię Broniewskiego, być może na tą też się skuszę.

Avatar uĹźytkownika - slena1098
slena1098
Dodany: 2019-11-19 17:53:28
0 +-

Bardzo ciekawy artykuł. 

Avatar uĹźytkownika - lenka83
lenka83
Dodany: 2019-11-19 15:23:09
0 +-

Nie moja kategoria.... choć ciekawy artykuł.

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Kobiety naukowców
Aleksandra Glapa-Nowak
Kobiety naukowców
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Pokaż wszystkie recenzje