- Warto napisać książkę, by ktoś nie czuł się samotny. Rozmowa ze Zbigniewem M. Nowakiem

Data: 2015-07-23 11:32:20 Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

Dlaczego właśnie szczygieł? 

Tak bohatera powieści nazwał oddziałowy z neurochirurgii. Był jeszcze bardzo młody, nieomal żółtodziób. Szczygieł to „nieopierzony” Hubert. Hubert to Szczygieł. Poza tym to taki zmyślny i wesoły ptaszek.

W swojej książce opisuje Pan historię młodego chłopaka, który rok przed maturą po skoku do wody doznał poważnego paraliżu. To nie jest łatwy temat…

Podobno Joseph Conrad powiedział kiedyś, że każdy nosi w sobie potrzebę napisania tego co mu się przydarzyło. Miałem w sobie tak potrzebę od lat. Jako kilkunastoletni chłopiec postanowiłem napisać komiks o Indianach. Kupiłem zeszyt, wymyśliłem tytuł, a pierwszą stronę podzieliłem na mniejsze pola. Potem zrobiłem dwa rysunki i doszedłem do wniosku, że pisanie czegoś obszerniejszego niż list czy wiersz przerasta moje możliwości. Jednak żyjąc między książkami (mój pokój jest ich pełen), patrząc dzień w dzień na ich grzbiety, prędzej czy później musiałem dojrzeć do decyzji i napisać swoją powieść. Moje życie jest inne, ale nie wyjątkowe. Może warto było napisać, by ktoś nie czuł się samotny.

Co po wypadku było najtrudniejsze?

Wyrwanie się z oków fizycznego cierpienia i doczekanie chwili, w której zaświta myśl, że jednak zostaje się po tej stronie życia i ciężką pracą przywróci uśmiech u swych najbliższych. Ta ostatnia motywacja była najmocniejsza. Mówię o tym w Szczygle: Jedynie dla siebie trudno jest się starać

Pańska książka to także opowieść o tym, by za wszelką cenę nie tracić nadziei…

Moja nadzieja to miłość mych najbliższych, to moja siła i bodziec do pracy. Ona, miłość, podniosła mnie z głębin rozpaczy, wypełniła moje płuca tlenem i pomogła wychynąć na ten świat. Póki ją mam, nie boję się niczego. Czy jednak nadzieja nie opuszcza mnie nigdy? To płochliwy ptak, ta nadzieja, ale wiem, że na długo mi nie ucieknie, póki jest miłość. Nie o nieszczęściu jest Szczygieł, a o miłości - rodzinnej, młodzieńczej, spełnionej… 

Wypadek, jak i późniejszy okres rehabilitacji, musiał być wydarzeniem traumatycznym. Pański bohater pod wpływem tych wydarzeń bardzo się zmienił, z pewnością przeżycie to pomogło mu dokonać przewartościowania swojego życia. Czy myśli Pan, że chłopak po przemianie – gdyby, oczywiście, miał taką możliwość – chciałby uniknąć wypadku i pozostać osobą, którą był wcześniej? Czy skoczyłby jeszcze raz?

Hubert, jako beztroski młodzieniec,  jak wszyscy w tym wieku miał niezłomną pewność, że osiągnie w życiu wszystko, czego zechce, jeżeli tylko coś takiego będzie istniało. Myślał tak i na pewno takie wyobrażenie o sobie ma większość młodych ludzi. Najczęściej, nie wdając się w zbyt głębokie filozofowanie, każdy na tak zwanej  fali życia wie, że został stworzony do szczęścia, że szczęście to stan jak najbardziej naturalny. Bo kto, jak nie ja – myśli większość (jeśli w ogóle się nad tym zastanowi) – bo kto, jak nie ja? A że coś się zdarzy, coś strasznego, to tylko innym, mniej powołanym do powodzenia. 

Hubert żył szczęśliwie, dlaczego miałoby być inaczej? No, dlaczego? Aż stało się i spadł na samo dno zwątpienia. Runęła jego szklana wieża i zaczęło się inne. Dlaczego? – pytał siebie i nie rozumiał. Bo kto zrozumie coś takiego? Człowiek jest uprzejmy, modli się co niedzielę, nikomu krzywdy nie wyrządza… Więc dlaczego? 

To pytanie pozostaje już bez odpowiedzi. Z czasem nabiera się dystansu do siebie, do swego losu i widzi się, że faktycznie nikt na tym ziemskim padole niczego nam nie obiecywał. Tak, myślenie, zastanawianie się i rozwikływanie tajemnic bytu jest efektem stanu, w którym znalazł się Hubert. Wtedy srożej (chyba jednak nie bardziej obiektywnie) patrzy się na siebie i na nowo ocenia. Już z tym dawnym szczeniakiem nie ma się nic wspólnego, że stoi się w nowym, znacznie jaśniejszym punkcie, że tu tworzy się teraz siebie, że buduje się nową budowlę, tym razem na trwalszym, skalistym podłożu. 

Hubert z pewnością chciałby być taki bez łamania sobie kręgosłupa, bez tych bolesnych doświadczeń. Może wolałby złamać coś mniej „ekskluzywnego”, może w zamian nogę czy obojczyk. Ale czy to by wystarczyło? Nie wiem. Wątpię.

Co myśli się, stając po wypadku pierwszy raz na własnych nogach?

Wtedy najczęściej się nie myśli. Przy takiej dawce adrenaliny jest to mało prawdopodobne. Wtedy zaciska się zęby, żeby wytrzymać wielki wysiłek, żeby się nie przewrócić. I czuje się. Czuje się w piersi eksplozję gorącego szczęścia. Niektórzy płaczą. Myślenie przychodzi później, z kolejnymi krokami. Myśli się o tym, że wreszcie się udało – zasłużenie. Bardzo chciałbym przeżyć taki stan.

W przypadku bohatera Pańskiej powieści nie byłoby to możliwe, gdyby nie wsparcie i poświęcenie jego bliskich. Czym dla Pana jest poświęcenie i dlaczego w dzisiejszych czasach tak trudno jest ludziom zrozumieć potrzeby czy dążenia osób, które społeczeństwo wyklucza ze swojego grona?

To trudne pytanie, ponieważ poświęcenie ma wiele postaci. Ludzie poświęcali się zawsze. Chyba nawet wtedy, kiedy nie potrafili rozumować, instynktownie, w poczuciu więzi z innym człowiekiem – na wojnie, w bitwie, na krzyżu. W drastycznej sytuacji wyciąga się rękę. I stan ów trwa chwilę, bo trudno w takiej sytuacji wytrzymać więcej. (http://bobrowezacisze.besaba.com/index.php/stojac-przed-pieta). 

A jeśli tej chwale nie towarzyszy głośny poklask, uwaga innych (chwalebna), to ten pierwotny zapał ginie, aż wygaśnie zupełnie. Bohaterowie Szczygła potrafią być ofiarni nie przez moment, dwa, lecz przez całe długie życie. Oczywiście nie wszyscy. Rodzice Edyty nie chcą lub nie potrafią jej wesprze. Ich postawa skutkuje nieszczęściem. Napisałem o tym, ponieważ to wcale, wbrew pozorom, nie jest odrębny przypadek. Teraz chyba obowiązuje zasada: radź sobie sam. Szerzy się plaga egoizmu. Dziś w ogóle trudno o zrozumienie nie tylko chorych, ułomnych, a więc innych, przed innością których każda zbiorowość się broni, ale wśród znajomych, przyjaciół, w rodzinie. Widocznie wchodzimy na pułap „wybitnego” rozwoju duchowego, w którym człowiek nie potrzebuje drugiego człowieka.

Czy Hubert Panu imponuje?

Hubert jest ofiarą i życiową trąbą, która ma więcej szczęścia niż rozumu. Ja chyba też taki jestem, choć przed samym sobą trzymam fason. Czy ktoś taki może imponować?

Czy wierzy Pan w moc sprawczą literatury? 

Jedynie Bóg ma moc sprawczą. A literatura? Z pewnością można by wymienić parę tytułów. In plus – Biblia. Hmm, może to nie literatura. Może więc: Encyklopedia (1751–1772), albo dzieła Monteskiusza? In minus – Mein Kampf. Jednak literaturą, która kształtuje człowieka od podstaw, buduje zręby jego moralności, jego wrażliwości, tworzy system wartości, są bajki. Nie śmiałbym stawiać Szczygła obok bajek.

Co jest dla Pana w powieści ważniejsze - przestroga czy nadzieja?

Człowiek który zbagatelizował mądre ostrzeżenia, pokpił zasady zdrowego rozumu, może popaść w nie lada tarapaty. Ogarniają go lęk, żal i spóźniona refleksja. Wtedy chciałby wiedzieć, jak inni radzili sobie w podobnej sytuacji. Jak wydostawali się z opałów i że to możliwe. Ale nie tylko brak rozwagi skutkuje kłopotami. Są tysiące cierpiących nie z własnej winy. Latami szarpią się i męczą bez skutku. Wówczas tak łatwo utknąć w beznadziejności. Zdarza się to nawet najtrwalszym. Być może przedwcześnie. Może beznadziejnym pozornie. Może trzeba tchnąć w ich serca, jednych i drugich, odrobinę światła, może tyle wystarczy żeby rozjaśnić ich horyzont, by choć niektórzy wyszli ze smugi cienia i znaleźli drogę do świata zdrowych. 

Czy pisząc tę książkę, myślał Pan o tym, co będzie dalej? O ewentualnych kolejnych powieściach?

Aż tak daleko nie wybiegałem myślą, bo koncentrowałem się głównie na Szczygle. Ale kiedy będę miał coś mądrego do powiedzenia… Tymczasem w poznańskim „Filantropie” drukowany jest inny tekst pod tytułem: Opowieść osobliwie inna.

Co Pan widzi w kropli rosy? 

Hmm, spojrzenie Jutrzenki, pięknej dziewczyny przed którą pogodny czas.

 

W rozmowie wykorzystano pytania nadesłane przez czytelników serwisu Granice.pl

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Avatar uĹźytkownika - emilly26
emilly26
Dodany: 2015-08-26 12:14:26
0 +-
Mam jedną książkę tego autora i mogę powiedzieć,że dobrze się czyta kiedy zna się psychologię danej osoby, o której się pisze.
Avatar uĹźytkownika - nureczka
nureczka
Dodany: 2015-08-03 15:34:19
0 +-
Intrygujący tekst.

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje