W wychowaniu zapominamy o podstawach. Wywiad z Agnieszką Krakowiak-Kondracką
Data: 2014-03-26 10:29:42Dziennikarka, scenarzystka, pisarka… Czy to naturalna kolej rzeczy? Czy marzyłaś o napisaniu książki?
Byłoby fantastycznie, gdyby wszystko dało się zaplanować. Ale u mnie, niestety, częściej rewolucja niż ewolucja. Może to banał, ale życie naprawdę pisze scenariusze. Wczoraj, po latach miałam się spotkać się z koleżanką. Dokładnie przygotowałam program. Dokąd pójdziemy, co robimy. Tymczasem okazało się, że telefon nie działa, więc nie możemy się znaleźć, a mój klucz od samochodu stracił kontakt z polem elektrycznym, co ponoć zdarza się „raz na milion”. Wszystkie misterne plany wzięły w łeb. Niespodzianki mnie prześladują.
Lubiłam być dziennikarką, to dawało wspaniałe kontakty z ludźmi. Dzięki tej pracy odwiedzałam miejsca, w których inaczej nigdy bym się nie znalazła. Jako scenarzystka musiałam sobie ludzi i świat wymyślać. Książka, powieść, to jeszcze jedna odsłona. Chyba jeszcze ciekawsza. Nie tylko można sobie wszystko wymyślić, ale wejść w głowę tych stworzonych przez siebie ludzi i dokładnie przekazać co czują. Podobało mi się to.
Czym książka różni się od serialu?
W scenariuszu myśli się obrazem, sceną. No i konstrukcją. Ma być wyraźny początek, rozwinięcie, koniec. Pointa w scenie. W książce też nie chciałam iść za strumieniem świadomości. Uznałam, że czytelnikowi, tak jak widzowi „należy się” przyzwoicie skonstruowana historia z wyrazistym bohaterem. Więc na pewno mój debiut powieściowy jest trochę „filmowy”.
Dzieje się dużo. Miałam początkowo problem z opisem miejsc, tego jak kto jest ubrany i co robi w danej chwili. Strasznie dużo didaskaliów! W scenariuszu, przynajmniej serialu, dominuje jednak dialog. Ale po jakimś czasie zrozumiałam, że żaden reżyser nie zrobi tu za mnie nastroju i nie doda nic od siebie. Pisząc książkę trzeba być jednocześnie scenografem, reżyserem i scenarzystą. Ale na szczęście nie trzeba wstawać o piątej rano, żeby dojechać w tym celu na plan.
Skąd czerpiesz pomysły?
Wszędzie słyszy się dobre historie. Najczęściej od osób, które nie zdają sobie sprawy z tego, jaki dobry film albo książka mogłyby powstać na podstawie ich losów.
Lubię rozmawiać z ludźmi. Wszyscy mają w sobie coś inspirującego. Mąż wspominał kiedyś jak na imieninach barwnie opowiadającego gospodarza było kilkoro scenarzystów. Filmowcy zaczęli się kłócić, kto z tego i co rezerwuje dla siebie. Są też, oczywiście, gazety, reportaże. Ale ja wolę wyszperać coś mniej oczywistego. Mniej nagłaśnianego. Poszukać emocji.
Jajko z niespodzianką to doskonały, przezabawny portret przedszkolnego środowiska. Pokazałaś typy rodziców i bolączki, które zaprzątają obecnie ich głowy…
Mam nadzieję, że czytelnicy znajdą tam „znajomych”. Takich, o których plotkujemy. Lubiących zaszpanować: sobą, dzieckiem, majątkiem. Trochę denerwujących, mających się za lepszych aspirujących do bycia kimś, czasem za wszelką cenę. Ale i odkryją świat, do którego może nie mieli dotąd dostępu. Świat dużych pieniędzy, prywatnych szoferów, całodobowych niań, dzieciaków, które mają wszystko.
To cała galeria bohaterów. Mam nadzieję, że niejednoznacznych i zaskakujących. Takich jak Adam, potężny biznesmen, który stwarza wrażenie niedostępnego i antypatycznego, a w rzeczywistości… Patrycja, która jest ikoną stylu i rywalką mojej bohaterki. Tomasz - ochroniarz z przedszkola, aspirujący do lepszego życia. Maja, która wydaje się być idealną przyjaciółką. Nie mogę, oczywiście, zdradzić szczegółów, ale bogacze też nie zawsze są szczęśliwi.
Mam nadzieję, że czytelnicy polubią też moich dziecięcych bohaterów. Często to ich oczyma będziemy poznawać świat dorosłych.
W ostatnich latach podejście do rodzicielstwa bardzo się zmieniło. Jesteśmy bardziej świadomi, niż nasi rodzice. Jak myślisz, skąd się to bierze?
Świat się zmienił. Nie ma zabaw na trzepakach, dzieciaki nie noszą klucza na szyi. Ich codziennością są wypełnione grafiki zajęć rozwijających, dziesiątki kilometrów przemierzane w korkach. I to często, gdy berbeć nosi jeszcze pieluchę. Ilu rodziców, tyle modeli na najlepsze wychowanie. I tyle potencjalnych konfliktów. Szczepić — nie szczepić, wymagać i dyscyplinować czy dawać twórczą swobodę, pozwalać na kreskówki czy zlikwidować telewizor. Wakacje na Majorce czy w gospodarstwie ekologicznym. Mamy wiele możliwości i wiele trudnych wyborów. Decydujemy i decydujemy właściwie od urodzenia naszych dzieci.
Świat daje aż za wiele możliwości, żeby się w tym nie pogubić. To często, niestety, rodzaj szumu informacyjnego. Wyposażamy dzieci na wyrost, a zapominamy o podstawach. Rozmowie, zabawie. A może to obawa, że jeżeli my im czegoś nie damy, to w świecie bezrobocia i bezlitosnej walki, nie będą miały szansy same tego zdobyć?
Dla małej Julki luksusowe przedszkole ma być parasolem ochronnym, trampoliną w dorosłe, spokojne życie. Czy myślisz że takie inwestycje — prywatne przedszkole, prywatna szkoła — są dobre dla dzieci dzisiaj?
Chcemy dzieci żywić zdrowo, chronić je przed chorobami, zapewnić im najlepszy start. Jedni rodzice uważają, że dziecko tylko w zwykłym przedszkolu i podstawówce nauczy się życia, tam zawalczy o swoje. Inni sądzą, że trzeba je do lepszego życia odpowiednio wyposażyć i zaprogramować. Elitarną szkołą, przedszkolem dwujęzycznym. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, co jest lepsze. Obawiam się, że za każdym razem można użyć stwierdzenia „czas pokaże”. Ale na pewno za często dopingujemy dzieci do rywalizacji, a za rzadko do przyjaźni.
Jak zmienia się bohaterka książki Ada w czasie lektury? Co dało jej obcowanie z tym specyficznym środowiskiem? Jak na nią wpływa?
Ada weszła w środowisko ludzi majętnych, mając na względzie dobro córki. Była trochę naiwna, sądząc, że nic ją z tym światem nie zwiąże. Ale stała się jego cząstką. Nie wiedziała, że to dżungla rządząca się twardymi prawami. Kilka razy źle „zainwestowała” swoją wiarę w ludzi. Sparzyła się, ale w efekcie stała się odważniejsza. Nauczyła się, że czasem warto odciąć się od przeszłości, i że ryzyko może się opłacić; że jest nie tylko matką, ale i kobietą. Mam wielką nadzieję, że czytelnicy razem z moją bohaterka i jej bliskimi będą się bawić i wzruszać. Z akcentem na „bawić”.
Agnieszka Krakowiak-Kondracka urodziła się i dorastała w Kielcach. Zawsze chciała pisać. Swoją pasję rozwijała najpierw jako dziennikarka w kieleckich mediach. Nie podobał jej się jednak kierunek, z którym zmierzało przed laty dziennikarstwo. W końcu zakochała się w scenarzyście, a za tą miłością poszła też miłość do tworzenia — wciąż na nowo — życia na ekranie. O swojej profesji mówi: To bajka, która opowiada o dobrych ludziach, a o złych tylko wtedy, kiedy mają szansę się zmienić i odnaleźć w sobie ten dobry pierwiastek”. Lubi tworzyć tę bajkę, brać w swoje ręce losy przeróżnych postaci i „łamać sobie głowę, jak im skomplikować życie. Pisanie wciąż sprawia jej satysfakcję, zwłaszcza wtedy, gdy kogoś wzruszy lub ucieszy. Powieść to kolejny krok, rozwijanie pasji, która stała się sposobem na życie; profesji, która nie tylko pozwala na finansową stabilizację, ale nieustannie daje satysfakcję. Bohaterki Jajka z niespodzianką — Ada i mała Julka — są jej dziś równie bliskie, co lekarze z Leśnej Góry.