Polskie ślady w Afryce. Wywiad z Maciejem Klósakiem
Data: 2018-07-06 23:35:40Jak Pan zetknął się z tą postacią po raz pierwszy?
Na mojej posesji stoi figurka Matki Boskiej z 1930 roku, która miała być wotum dziękczynnym za trudną wyprawę do Afryki. Fundatorami kapliczki byli Rutkowscy - idąc ich śladami, trafiłem na artykuły, które Rogoziński wysyłał płynąc do Kamerunu i byłem początkowo przekonany, że Rutkowski towarzyszył mu w wyprawie. Okazało się, że było inaczej, że panowie poznali się podczas pobytu na Maderze, ale na tym właściwie zakończyła się ich wspólna historia. Zainteresowanie wyprawą Rogozińskiego jednak pozostało. Potem poznałem redaktor naczelną „Dookoła Świata” – Agatę Kosmalską i Darka Skonieczko z Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie. Placówka ta kontynuuje tradycje Muzeum Przemysłu, którego twórcą był uczestnik wyprawy Rogozińskiego - Leopold Janikowski. Postanowiliśmy przywrócić pamięć o Rogozińskim – tym bardziej, że dla reprezentantów młodego pokolenia może on być świetnym wzorcem jako człowiek, który konsekwentnie realizował swe marzenia.
Można powiedzieć, że Rogoziński miał wielki wpływ i na Pańskie życie - to pod jego wpływem podjął Pan plany dotyczące zorganizowania własnej wyprawy do Kamerunu.
Przypominaniu o spuściźnie Rogozińskiego poświęciłem już 6 lat. Fascynacja tą postacią stała się świetnym pretekstem do odwiedzenia rejonów Afryki, które zdecydowanie nie są popularne wśród turystów - Gwinea Równikowa, Kamerun, Gabon to po prostu miejsca zbyt niebezpieczne. W Gwinei Rogoziński prowadził farmę, założoną podczas kolejnej już wyprawy do Afryki, w Kamerunie odwiedziliśmy miejsca, do których podróżnik dotarł, zwiedziliśmy też Gabon, gdzie dał się poznać jako świecki misjonarz, skutecznie propagujący katolicyzm.
Odwiedziliśmy też Liberię, Wybrzeże Kości Słoniowej, dokąd Rogoziński dopłynął, Nigerię, gdzie do gry dyplomatycznej z Niemcami włączył Brytyjczyków. Punktem kulminacyjnym było odsłonięcie tablicy upamiętniającej wyprawę Rogozińskiego na ścianie pałacu króla Ekoka A. Molindo – potomka Akemy, władcy, który witał Szolca-Rogozińskiego na kameruńskim wybrzeżu. Podczas wyprawy powstał film dokumentalny autorstwa Władysława Ryblińskiego, później zaś ukazał się też komiks poświęcony Rogozińskiemu. Wreszcie - mamy książkę „Stefan Szolc-Rogoziński. Zapomniany odkrywca Czarnego Lądu”, która jest ukoronowaniem naszej dotychczasowej pracy.
Nie jest to jednak typowa publikacja biograficzna. To raczej literacki odpowiednik „dokumentu fabularyzowanego” - beletrystyka oparta na solidnych źródłach, a poświęcona historycznej postaci.
Przyznam szczerze, że brakuje dobrej współczesnej biografii Rogozińskiego. Być może powstanie ona w przyszłości, najpierw jednak zależało nam na tym, by zaprezentować podróżnika w sposób możliwie przystępny i atrakcyjny. Nasza książka miała dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców - stąd forma bliższa literaturze popularnej niż pracy popularnonaukowej. Równolegle prowadzimy działania popularyzatorskie także na forum akademickim - mam zaplanowane spotkania na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika, wykłady w Paryżu, w PAN i w Bibliotece Polskiej. Udało nam się doprowadzić do obchodów roku Rogozińskiego w Kaliszu, ale brakuje mecenatu, wsparcia na poziomie krajowym, by postać ta szerzej zaistniała w świadomości Polaków.
Trudno nie zapytać o źródła, z których Panowie korzystają w codziennej pracy. I o takie, po które sięgnąć powinien człowiek, który – zainspirowany książką czy komiksem - będzie chciał dowiedzieć się więcej.
Przede wszystkim mieliśmy do dyspozycji książki samych podróżników - dwie publikacje Rogozińskiego i jedną Janikowskiego, które ukazują Afrykę widzianą ich oczami. Ważne pozycje książkowe to „O wyprawie S. S. Rogozińskiego do Kamerunu” Józefa Ślisza, „Podróże Stefana Szolca Rogozińskiego” Hanny Szumańskiej Grossowej oraz „Stefan Szolc-Rogoziński” prof. Michała Jarneckiego. Są artykuły dotyczące Afryki prof. Jacka Łapotta i prace prof. Ryszarda Vorbricha. Mocno zainspirowały mnie również prace o. Antoniego Kurka, niedawno zmarłego misjonarza, który pisał o Rogozińskim jako o świeckim misjonarzu. Dużym rozczarowaniem była dla nas niezbyt duża ilość materiałów zdobytych w samej Afryce. W Liberii ze względu na wojnę domową niemal cała dokumentacja spłonęła, ale pamięć o Rogozińskim w Afryce funkcjonuje - w Kamerunie na maturze padają pytania o rolę Rogozińskiego w historii tego kraju.
Kiedy zestawia Pan zapiski Rogozińskiego i inne materiały dotyczące z jego wyprawy ze współczesnym obrazem tych terenów, to…
Afryka – zwłaszcza wybrzeże kraju – mocno zmieniła się ze względu na rozwój technologii. Dzisiejsza Zatoka Ambas, gdzie leży wyspa Mondoli, należąca niegdyś do Rogozińskiego, pełna jest naftowych platform wiertniczych. Pojawiły się całkiem przyzwoite drogi. Do Kumby Rogoziński próbował dotrzeć przez trzy miesiące, a dziś mamy tam asfalt i tę trasę możemy przebyć w dwie godziny. Ale równolegle do zorganizowanego państwa nadal funkcjonują w Afryce tradycje plemienne - chefowie – afrykańscy królowie, palawery - spotkania, sądy plemienne. Obyczajowość lokalna i władza plemienna są tak samo silne jak za czasów Rogozińskiego. Wystarczy zejść z utartych szlaków i wybrać się do ospałych afrykańskich wiosek, by zobaczyć, żw w gruncie rzeczy w sercu Afryki zmieniło się niewiele - może poza tym, że raz na godzinę gruntową drogą przetoczy się motocykl, że gdzieniegdzie dostrzeżemy anteny satelitarne. Cywilizacja coraz bardziej rozprzestrzenia się w Afryce, ale równolegle wielu ludzi żyje tam jednak tak samo, jak w czasach Rogozińskiego, da się wyczuć podobną atmosferę.
Dodany: 2018-10-30 12:02:34
Ciekawe czasy
Dodany: 2018-07-09 08:57:00
To były czasy...
Dodany: 2018-07-08 22:37:43
Tez bym chciała póść w ślady...
Dodany: 2018-07-07 08:13:18
Ciekawy wywiad.