Stambuł jest kobietą. Wywiad z Elif Shafak
Data: 2013-05-31 12:40:14Za Sufiego otrzymała pani Nagrodę Rumiego przyznawaną dziełom mistycznym. Wątki sufickie znajdziemy także w innych pani powieściach. Dlaczego sufizm jest dla pani tak ważny?
Mistycyzm mnie bardzo interesuje. Żydowski, chrześcijański i mistycyzm islamu wiele łączy. Nie jestem jednak osobą religijną. Oddzielam „religijność” od „duchowości” – to dwie różne sfery. Pisanie powieści i sufizm są do siebie podobne. Obie koncentrują się na związkach. W obu pojawia się pragnienie, by przekroczyć granice swojego Ja i połączyć się ze wszechświatem. W obu wreszcie mamy do czynienia z podróżą wewnętrzną.
Już na pierwszej stronie powieści stoimy wraz z Pinhanem na moście i patrzymy w stronę Stambułu. Pinhan jest obcym, przybyszem w tym mieście. W wielu wywiadach podkreślała pani swój nomadyzm. Czy w końcu udało się pani zapuścić korzenie?
To dziwne, od tylu lat mieszkam w Stambule i mam tu swój dom, a jednak podlegam pewnemu ruchowi wahadłowemu. Kiedy wahadło odchyla się w jedną stronę, tęsknię za tym miastem i z wielką radością do niego powracam. Stambuł jest jednocześnie piękny, ale bywa też uciążliwy. I kiedy już tu jestem, wahadło przechyla się w drugą stronę i coś ciągnie mnie gdzieś dalej, poza Stambuł. Dlatego nie jestem ani stąd, ani spoza. Insider-outsider – jestem kimś takim.
W Pchlim pałacu nazwała pani Stambuł kobietą...
Tak, myślę, że to miasto ma żeńską płeć. Podobnie jak kobieta w różnych stadiach swego życia, potrafi w zdumiewający sposób odradzać się i odnawiać. Stambuł-ona jest jednocześnie młoda i stara, jest dziewicą i wdową, jest fascynującym połączeniem sprzeczności.
A gdyby miała pani pokazać to miasto turystom, co by zobaczyli?
Chciałabym im pokazać rozmaite warstwy miasta. Nie szlak wycieczkowy. Sięgnęłabym głębiej, by zobaczyli złożoność Stambułu. Są takie przeciwieństwa, które można zobaczyć tylko tutaj, nigdzie indziej. Skoncentrowałabym się na ludziach, ulicach, graffiti, życiu, oddechu miasta, jego opowieściach. Pokazałabym nie tylko pomniki i budynki, ale też życie „zwykłych ludzi” – dzisiaj i dawniej. Subkultury. Cyganów, transseksualistów, wszelkie mniejszości, które walczą o przeżycie w tej wielkomiejskiej układance.
Recenzenci, zachwyceni pani narracyjnym talentem, często piszą: „Elif Shafak, Szeherezada”. A co z innymi „Szeherezadami” w tureckiej literaturze? Jak wygląda kobieca proza w pani kraju?
W Turcji mamy wiele utalentowanych pisarek, poetek, dziennikarek, pracownic naukowych na uniwersytetach. Tak jest dziś, dawniej też tak było. Tym niemniej kulturę pisaną zdominowali mężczyźni. To kultura patriarchalna. Powieści czytają przede wszystkim kobiety, ale piszą je i wydają przeważnie mężczyźni. Czyli kobiety czytają, a mężczyźni piszą. Chciałabym, by to się zmieniło.
Pani proza łączy dwa światy – tradycyjny i ultranowoczesny. Kim w takim razie są pani czytelnicy?
Ludzie, którzy przychodzą na spotkania ze mną, pochodzą z różnych środowisk. To zadziwiające, bo są to zarówno liberałowie, konserwatyści, wyznawcy sufizmu, kobiety w chustach, dziewczyny w spódnicach mini, lewicowcy, feministki, ludzie, którzy normalnie ze sobą nie rozmawiają… Bardzo sobie cenię tę różnorodność.
Są nuty w tej powieści, które zapowiadają przyszłe „kompozycje” powieściowe: dzielnica Akrep Arif otrzyma nowe wcielenie w Pchlim pałacu, sufi powrócą w Czterdziestu zasadach miłości, cynamon i inne aromaty tureckiej kuchni połączą dwie rodziny w Bękarcie ze Stambułu… Czego mamy spodziewać się w książce, nad którą pani pracuje teraz?
To będzie zupełnie coś innego. Piszę książkę historyczną, w której opowiadam o pewnym znanym okresie historycznym z zupełnie nowej perspektywy, z punktu widzenia ludzi i zwierząt, o których oficjalna historiografia milczy. To tak jakby użyczała ucho Innym głosom z przeszłości. Będzie to książka o architekturze, władzy, ludzkiej kreatywności, nieodwzajemnionej miłości oraz podróży jednego człowieka przez kontynenty.
Mam nadzieję, że niebawem zobaczymy panią w Polsce, może w Krakowie… W ubiegłym roku naszym gościem był Orhan Pamuk, a jednym z pierwszym miejsc, jakie chciał zobaczyć, był „polski suk”, Kleparz. Co pani chciałaby zobaczyć w mieście, które odwiedza po raz pierwszy?
Od dłuższego czasu mam na to coraz większą ochotę... Wiele słyszałam i czytałam o Krakowie, jego historii i literaturze. Kulturowe dziedzictwo tego miasta jest fascynujące. Chciałabym po prostu wyjść na ulicę, wsłuchać się w ludzi, zobaczyć to, co nowe i to, co dawne. Uwielbiam niekończące się spacery, gubienie się w mieście i instynktowne odnajdywanie się.
Fot. Mehmet Turgut.
Dodany: 2013-09-19 08:23:59