Polski "nieobiektywizm" dziennikarski.
Data: 2011-08-31 11:49:05Przechodząc obok dowolnego kiosku z prasą, można odnieść wrażenie, iż wszystkie najważniejsze dzienniki w naszym kraju opisują na swej pierwszej stronie całkowicie odmienne wydarzania. Dopiero po zagłębieniu się w tekst, okazuje się, że wydarzenie są te same, lecz widziane i oceniane z całkowicie innej perspektywy. Jak mówi jedno z przysłów (a - jak wiadomo - przysłowia są mądrością narodu): "punkt widzenia zależy od punktu siedzenie". Tylko zastanawia mnie jedna rzecz, a mianowicie: dlaczego "warszawski" punkt siedzenia jest tak różny dla poszczególnych redakcji, których siedziby dzieli nie więcej niż kilka ulic. Co prawda, dawno już nie byłem w Warszawie, ale chyba aż tak bardzo wiele się tam nie zmieniło?
Nie wiem, jak innym samozwańczym "inteligentom" w naszym kraju, ale mi już całkowicie znudził się ten dar "jasnowidztwa", polegający na znajomości charakteru i konkluzji autora tekstu przed jego przeczytaniem. Dlaczego, sięgając po "Rzeczpospolitą", wiem, że znów spotkam się z krytyką obecnego rządu, niezależnie od tego, co uczynił lub czego nie uczynił? Dlaczego z kolei, biorąc do ręki "Gazetę Wyborczą", jestem w pełni przekonany, że znajdę w niej przychylne komentarze na temat ostatnich decyzji i słów premiera oraz wielce ironiczne odniesienia do poczynań lidera głównej partii opozycyjnej? Bo ileż może znieść moja biedna głowa, gdy oto z jednej strony dowiaduję się, iż Polska stoi na skraju budżetowej katastrofy na wzór Grecji, z drugiej zaś, że jesteśmy jednym z najlepiej radzących sobie z kryzysem krajów w całej Europie? Obie "prawdy" nie mogą być prawdziwe, zatem jedna z nich jest kłamstwem. Być może nie jestem nikim ważnym, nie mam milionów na koncie, znajomości na najwyższych szczeblach czy też tytułów naukowych w CV, ale czy tylko dlatego mam być okłamywany i - mówiąc kolokwialnie - "robiony w balona"? Otóż nie. Ja także zasługuję na rzetelną i obiektywną informację na temat tego, co dzieje się w moim kraju. No dobrze, przyznaję się. Jestem marzycielem, ale cóż innego pozostaje mi, jak nie marzyć?
Muszę tu jeszcze wspomnieć o tak abstrakcyjnym pojęciu, jak "etyka dziennikarska", które wpajane jest młodym adeptom żurnalistyki. Lecz, niestety, ów "zastrzyk obiektywizmu" dziwnym trafem zanika w świadomości już dorosłych pań i panów redaktorów, wypierany przez takie przyziemne kwestie, jak ilość zer na odcinku wypłaty, polecenie przełożonego czy też obrana przez założycieli "linia redakcji". Nie, nie jestem naiwny i wiem, że każdy chce zachować pracę, zarabiać, piąć się po szczeblach kariery. Ale czyż dziennikarstwo to nie szczególny zawód, stawiany w jednym rzędzie obok profesji lekarza lub nauczyciela? Czyż nie wymaga on pewnego poświęcenia, a być może lepszym słowem byłoby tutaj "powołanie"? Sądzę, że tak. I mam nadzieję, iż nie jest to tylko moje odosobnione zdanie.
Oczywiście, wielu powie, że tak dzieje się w całej Europie, zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach w Wielkiej Brytanii, ale czy to jest jakiś argument w dyskusji? Wiele niezbyt pozytywnych rzeczy ma miejsce w Europie i z całą pewnością nie powinniśmy czerpać z tych wzorców. Czasami warto zastanowić się, zanim będzie już za późno i przekroczy się pewną granicę.
Cóż zatem pozostaje mnie, przeciętnemu zjadaczowi chleba? Obrazić się na polskie dzienniki i polskich dziennikarzy? Jeśli tak, to gdzie skierować swoje kroki ku zaspokojeniu głodu informacji?Telewizja, radio, Internet? Niestety, i tam próżno szukać obiektywizmu oraz bezstronności politycznej. Wystarczy obejrzeć choćby jedno wydanie magazynu informacyjnego w danej telewizji lub jakikolwiek inny program publicystyczny o tematyce politycznej, by mieć po prostu dość. Zatem mogę mieć jedynie nadzieję, że w końcu może coś się zmieni, ktoś zmądrzeje, przypomni sobie o tym, co powinno być głównym celem jego pracy, czyli przekazywanie prawdy.
Może kiedyś...