- Pisanie to wielka frajda... i prawdziwa orka. Wywiad z Justyną Drzewicką

Data: 2016-04-25 12:18:23 Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

Gdyby miała się Pani urodzić jako jedna z Niepowszednich, jakimi mocami chciałaby Pani dysponować? 

Wybrałabym zdolność uzdrawiania chorób jako Żniwiarka i moc opanowywania każdego języka jako Gwarek. Pierwsze jest oczywiste, najsilniejszy atawistyczny lęk o bliskich miałabym załatwiony jednym dotykiem. A drugie? Cóż, poliglotyzm bez wkuwania słówek, nauki deklinacji, koszmaru zmiennych końcówek, idiomów… marzenie. 

Wyjaśnijmy może tylko, że Niepowszedni to w Pani książce osoby obdarzone szczególnymi zdolnościami. Ale nie są to typowi "superbohaterowie" - ich zdolności nie są nieograniczone...

To prawda. Niepowszedni w niczym nie przypominają komiksowych herosów, nie wzlecą w powietrze, nie zniszczą nikogo promieniami emitowanymi z ciała, nie zdematerializują się czy nie teleportują. Mają zaledwie ponadnaturalną smykałkę do pewnych czynności. Pogodnicy na przykład przepowiadają pogodę, Abakusi liczą w pamięci na niedościgłym poziomie, Gwarkom wystarczy kilka wyrazów w obcym języku, by mówić nim płynnie. I, tak naprawdę, tylko z tym sobie radzą pierwszorzędnie. Z niczym więcej. Są wybitni jedynie w tym wąskim wycinku aktywności, w innych zdarza im się być zupełnie do niczego. Unik, który jest absolutnym mistrzem walk, nie poradzi sobie w ciemnościach bez pomocy Źrenicznika, Niepowszedniego o fenomenalnym wzroku. Wodniczka, zdolna do przebywania pod wodą znacznie dłużej niż znakomity nurek, jest bezbronna wobec pływających drapieżników. Te, jak każde inne zwierzę, potrafi ułożyć Bestiarz. Wszyscy zaś są bezsilni w obliczu chorób, z których dotykiem wyleczyć ich może Żniwiarka. Tacy mieli być. „Wyposażeni” w nieco ponadnaturalnych zdolności, ale tylko w takim stopniu, żeby zmagania z losem nie przychodziły im łatwo. Dzięki temu z czasem zaczynają rozumieć, że przetrwanie zależy od gry zespołowej, a bycie Niepowszednim z nikogo nie czyni niezwykłego człowieka. Do tego każde z nich musi sam dorosnąć.

Wydawałoby się, że tacy ludzie powinni wieść spokojne życie, cenieni przez swoją społeczność. Tymczasem losy Niepowszednich - bohaterów powieści Porwanie - potoczyły się inaczej...

Faktycznie, zmieniłam ich życie w piekło, ale przecież wyjątkowość nie gwarantuje sielanki. Wręcz przeciwnie, zawsze jest ta druga, ciemna strona bycia wybrańcem losu. W przypadku Niepowszednich to niewolnictwo. Padają łupem szumowin dostarczających żywy towar na rynek w Łajdackim Krańcu. 

Nie jest to z pewnością książka, którą można by było podejrzewać o silne związki ze światem rzeczywistym… 

Uniwersum stworzyłam od podstaw, choć bardzo zależało mi na tym, żeby odpowiadało kanonowi baśni, z podziałem na dobro i zło, funkcjami i motywacjami bohaterów, rytuałami przejścia. Natomiast scenografia musiała przypominać znany nam świat, więc tu tych związków z rzeczywistością jest sporo. Inspiracją były moja amatorska fascynacja historią, podróże i miejsca, które darzę wielkim sentymentem. Czasem był to artykuł o grobowcach megalitycznych, kiedy indziej pojedyncza uliczka w Ferrarze, która w książce rozrosła się do rozmiarów miasta, a czasem górski szlak, pokonany zeszłego lata.

Jednak najwięcej odniesień do rzeczywistości jest w samym splocie intrygi. Niegodziwość i brutalność przeciwko szlachetności i odwadze. Codzienna porcja aktualności ze świata utwierdza mnie w przekonaniu, że realne życie bije fikcję literacką na głowę. 

A literatura fantastyczna jako taka? Czytuje ją Pani? Uwielbiała ją Pani od zawsze? 

Mam do niej wielki sentyment, bo w odmianie „magii i miecza” wypełniła lukę, która powstała odkąd wyrosłam z czytania baśni. W miarę upływu czasu było coraz przyjemniej, bo okazało się, iż w ramach jednego gatunku jest taka różnorodność, że życia mi nie starczy, żeby przeczytać choćby większą część kanonu. Czytuję fantastykę do tej pory, choć nie jestem jej już tak bezwzględnie wierna jak kiedyś. Ulubieni autorzy? Terry Pratchett. Ilekroć wracam do cyklu o Śmierci, lżej mi się robi na duszy, bo chyba ostateczny kres nie musi być taki straszny, skoro jest tam tyle humoru. I Patrick Rothfuss, cudowne Kroniki Królobójcy.

Zmierzch zakwalifikowałaby Pani jako fantastykę?

Dla mnie to przede wszystkim fenomen. Mało, że kobieta wskrzesiła motyw wampiryczny w literaturze, to jeszcze wywołała na punkcie nieumarłych masową histerię, choć wydawało się, że to skamielina nie do ożywienia. Niebagatelny wyczyn. Pewnie można zżymać się, że to literatura popularna, że przecież jest znacznie lepsza powieść Stokera, a jeśli ktoś chce coś bardziej nowożytnego, to choćby Historyk Elizabeth Kostovej, ale ja patrzę na to inaczej. Ileś milionów osób na całym świecie, bardzo młodych, sięgnęło po tych kilka tomów przygód Belli i je przeczytało. I świetnie. Zawsze to jakiś zaczyn czytelnictwa w czasach, gdy narzekamy na jego upadek.

Nie mam poczucia, że Zmierzch wywołał jakieś szkody, a już kategoryzowaniem go w ogóle się nie przejmuję. Nie wierzę, że jedna książka może zrazić szerokie rzesze do całego gatunku lub je do niego przekonać. Mam wrażenie, że kochamy albo odrzucamy konkretne powieści, nie nurt, z którego wyrosły.

Bawi Panią tworzenie nieistniejącego, fantastycznego świata? Co jest najtrudniejsze, a co - najprzyjemniejsze? 

Szczerze? Nie sądziłam, że to aż taka frajda i… taka orka. Po trosze jest się architektem, marionetkarzem, terapeutą, głównodowodzącym i najwyższym sędzią. Innymi słowy, ma się władzę absolutną. Cudownie tworzy się miasta, poszerza wydmy, gdy chcę się przedłużyć wędrówkę, popycha bohaterów ku sobie, gmatwa plany czarnym charakterom i knuje intrygi. To ta fajniejsza część roboty. 

Trudniejsza polega na tym, że wszystko musi być dopracowane, wiarygodne, plastyczne, zrozumiałe i nic nie może wyskakiwać jak królik z kapelusza. 

No właśnie - jakie ograniczenia nakłada na pisarza fantastyka, a na co pozwala w stopniu większym niż powieści, których akcja rozgrywa się w realnym świecie?

Pomijając oczywiste dodatkowe wymagania w ramach poszczególnych podgatunków, fantastyka daje przyzwolenie na wykreowanie świata odmiennego niż rzeczywistość i rządzącego się własnymi prawami. Można popuścić wodze wyobraźni, ale ta swoboda jest ograniczona. Uniwersum musi być potraktowane realistycznie, z dbałością o szczegóły i z uwzględnieniem panujących w nim zasad. Podobnie rzecz ma się z bohaterami, ich motywacjami czy charakterami - nie mogą istnieć w oderwaniu od reguł świata, w którym żyją. 

Miała Pani podczas pisania jakiekolwiek kryzysy, czy raczej pozwalała Pani nieść się tej historii?

Kryzysy zdarzały się często. Przy pierwszym byłam przerażona, bo pomyślałam, że skoro tak źle oceniam swoją pracę, to znak, by rzucić pisanie w diabły. Po drugim miałam ochotę wrócić do palenia, a zrezygnowałam z papierosów 10 lat temu. Po trzecim zaczęło do mnie docierać, że muszę zacząć patrzeć na te załamania jak na każdy inny dołek w swoim życiu. Zwyżka – spadek, górka – dołek, ogólnie mówiąc sinusoida. W końcu udało mi się do tej chwiejności nastrojów przyzwyczaić i po prostu akceptuję, co przychodzi. Nie twierdzę, że osiągnęłam jakiś godny naśladowania poziom stoicyzmu, ale zachowuję spokój.

Nie czekałam na natchnienie. Pewnie to mało romantyczne, ale ponieważ jestem dopiero na początku przygody z pisaniem, nie mam komfortu oczekiwanie na wenę. Muszę się uczyć, a tego nie zrobię inaczej niż poprzez ciężką pracę, poprawki i podpatrywanie lepszych od siebie. 

Jak wygląda powrót do świata realnego po okresie (swoją drogą - jak długim?), kiedy tworzy się książkę? Co było pierwszą rzeczą, jaką Pani zrobiła po ukończeniu powieści?

Praca nad pierwszym tomem trwała rok. Zdumiewający czas, w którym – z mojego punktu widzenia - wszystko krążyło wokół książki. Im bliżej byłam końca, tym głośniej oznajmiałam, iż po ostatnim zdaniu zrobię taki bal, że cała wioska go zapamięta. A kiedy postawiłam ostatnią kropkę, po prostu poszłam spać. Na nic więcej nie miałam siły.

Powrót do realności był dziwny, bo zmęczenie szybko mija, ale głowa tak łatwo nie zapomina. Przez jakiś czas budziłam się z myślą, że muszę włączyć komputer, bo trzeba poprawić rozdział. Aż wreszcie spakowałam wszystkie notatki do kartonu, wyniosłam pudło na strych i wtedy już wiedziałam, że naprawdę definitywnie skończyłam tom pierwszy. 

J. K. Rowling, zanim świat odkrył jej fenomen literacki, wysłała swoje książki do kilkunastu wydawnictw, jednak te odsyłały ją z kwitkiem. Jak było w Pani przypadku?

I tak zachowały się elegancko, dając jej znać, że nie są zainteresowani. Ja po roku od wysłania maila do jednego z wydawców (co ciekawe, na adres dedykowany wyłącznie propozycjom wydawniczym) dostałam automatyczne zawiadomienie, że jego skrzynka właśnie została wyczyszczona z nieprzeczytanych wiadomości i mogę spróbować wysłać pocztę jeszcze raz. Na szczęście w tym czasie mogłam się z tego śmiać, bo znalazł się wydawca, który przeczytał moją powieść i uznał, że warto ze mną o niej porozmawiać. 

Kontynuacja cyklu jest już gotowa? 

 Pracuję nad drugim tomem, powoli zbliżając się do końca. A co do planów na przyszłość… Chciałabym kiedyś spróbować swoich sił z innym światem, nowymi bohaterami. Jednak nie teraz. Niepowszedni są tak dominującym elementem mojego życia, że póki co nie dopuszczają do głosu konkurentów. 

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Avatar uĹźytkownika - 22200116Zp
22200116Zp
Dodany: 2017-09-22 18:44:35
0 +-

Wow, przyznam, że zawsze chciałam tak hop siup, a tu wychodzi, że to tona pracy jest. Niemniej jednak pisania nie zarzucam, a nóż kiedyś w przyszłości mi się uda...

Avatar uĹźytkownika - MonikaP
MonikaP
Dodany: 2017-09-22 10:39:13
0 +-

Zawsze interesowało mnie, jak pracują pisarze, czy czekają na wenę, czy po prostu siadają do pracy na kilka godzin i piszą, niezależnie od weny ;)

Avatar uĹźytkownika - emilly26
emilly26
Dodany: 2016-04-25 23:18:08
0 +-
Słowa Pani Justyny zachęcają aby się nigdy nie poddawać i nie popaść w to,że się w życiu nic nie osiągnie.
Avatar uĹźytkownika - martucha180
martucha180
Dodany: 2016-04-25 13:08:18
0 +-
Jak to orka może być frajdą... :) Nie czytałam książki pani Justyny, ale gdy będę miała okazję, to chętnie poznam jej świat fantastyki.
Avatar uĹźytkownika - agatrzes
agatrzes
Dodany: 2016-04-25 13:07:44
0 +-
Ciekawa rozmowa

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje