Najlepszą autorką jest historia. Wywiad z Grzegorzem Kalinowskim
Data: 2015-05-20 11:21:18Śmierć frajerom to Pana powieściowy debiut. Początek bardzo poważny - od razu potężna powieść. Stephen King powiedział kiedyś, że jego Stukostrachy to świetne trzysta pięćdziesiąt stron w siedemsetstronicowej powieści. Jest pan ambitny?
Jestem zazdrosny, pozytywnie zazdrosny. Zazdroszczę moim kolegom sukcesów i pracy którą wykonali, bo jak nie zazdrościć dobrych książek, filmów czy dobrze wykonanej roboty naukowej. Nie jest to jednak uruchomienie mechanizmu zawiści czy produkcja żółci. To nie zazdrość, tylko zawiść, a ja zazdroszczę, trzymając kciuki za ich kolejne sukcesy, ciesząc się, że znam ludzi, którzy się ze mną wychowali. Jestem z nich dumny i to mnie stymuluje, tak jak w sportach zespołowych.
Zrobiłem sporo jako dziennikarz sportowy, skomentowałem paręset spotkań, w tym finały Ligi Mistrzów i Pucharu Polski oraz mecze reprezentacji, jestem autorem kilku filmów dokumentalnych i teledysków, w tym jedynego oficjalnego klipu legendarnej Brygady Kryzys, ale jestem typem, którego nosi i który - parafrazując Lecha Janerkę - szuka okazji i je ma.
Kto wie, czy napisałbym Śmierć frajerom, gdyby nie Michał Komar. Jakieś dwa i pół roku temu wpadliśmy na siebie w knajpie i Michał zapytał mnie, czy napisałbym coś o sporcie. I napisałem, wspólnie z Wiktorem Bołbą spisaliśmy życie genialnego piłkarza i człowieka - Lucjana Brychczego, ujmując je w książce Kici. Lucjan Brychczy. Śmierć frajerom była następstwem tej biografii i mojej choroby. W lipcu 2013 roku miałem ciężkie zapalenie serca i wyleciałem z obiegu. Nagle zrobiło się wiele czasu, który trzeba było jakoś zagospodarować, a miałem już know how z biografii Brychczego, poszedłem więc za ciosem.
Jest pan sentymentalny? Historia Heńka Wcisło to opowieść o utraconej Warszawie, ale także o wyborze życia na pograniczu dobra i zła.
Tak, jestem sentymentalny i jednym z moich ulubionych filmów jest „Przypadek” Kieślowskiego. W życiu wiele zależy od przypadku oraz od odpowiedniego wyboru. Czasem jedno wydarzenie lub decyzja powodują lawinę, której nie sposób powstrzymać. Granica między dobrem i złem jest bardzo cienka.
Zajrzyjmy do książki. Skąd pomysł na połączenie powieści historycznej i sensacyjnej?
Jestem niedoszłym historykiem, a dokładnie byłym nauczycielem historii - uczyłem dwa lata tego przedmiotu w warszawskim liceum imienia Jana Zamoyskiego – i jestem z jednej strony konsumentem takich książek, a z drugiej mam w sobie jakąś iskierkę belfra, który chciałby dołożyć swoją cegiełkę do rachitycznej polityki historycznej państwa. Moi koledzy ze studiów są wspaniałą inspiracją – koledzy Kostro, Machcewicz i Stola są dyrektorami muzeów Historii Polski, II Wojny Światowej i Żydów Polskich. To wspaniałe i poważne przedsięwzięcia, a ja postanowiłem, że swoją książką wypełnię lukę w świecie popkultury. Uważam że nie ma nic bardziej atrakcyjnego od historii. Prawdziwe wydarzenia są tak niesamowite, że scenarzysta czy pisarz może do nich tylko coś dopisać. Najlepszą autorką jest historia i dlatego mój fikcyjny bohater porusza się w świecie wypełnionym przez prawdziwe wydarzenia i bohaterów z krwi i kości.
To także powieść polityczna. Nie obawia się Pan, że komuś może nie przypaść do gustu pańskie spojrzenie na narodowców?
Odpowiem jak Paweł Kukiz. Prawie ćwierć wieku temu byłem u Pawła w domu, siedział przy klawiszach i zagrał „ZChN zbliża się”. To było jak wybuch bomby i Paweł o tym wiedział, więc na okładce napisał – słowa: Szatan. Ja odpowiadam: taki był Henryk Wcisło, syn peepesiaka, chłopak z Woli, który za Piłsudskim poszedł pod Kijów i którego jeden z najbliższych kolegów nazywał się Adam Goldfarb. Oczywiście to żart, takiego bohatera wykreowałem na podstawie rodzinnych sentymentów.
Ale Polska jest podzielona. Tak dzisiaj, jak i kiedyś.
Dzisiaj jest tylko podzielona i dochodzi jedynie do agresji słownej. To, co działo się w dwudziestoleciu międzywojennym, było politycznym westernem, a może nawet opowieścią gangsterską. Bojówki, krwawe zamieszki, wreszcie - zamach majowy, o którym będzie w drugiej części książki. Nasi przodkowie zostawili nam poważny bagaż doświadczeń. Z części z nich politycy czerpią pełnymi garściami, na szczęście z tych najgorszych wyciągnęliśmy wnioski.
A jak wygląda pański dzień? Wstaje pan i...
Piszę, robię śniadanie żonie i synom, znów piszę, idę spać na godzinę, czytam, piszę i na 15:00 jadę do pracy. Dużo czytam, bo oprócz lektur dla przyjemności są też lektury z musu, czyli monografie i wspomnienia, które ułatwiają mi tworzenie kolejnej książki. Z musu, ale nie bez przyjemności - po prostu lubię historię i grzebanie w starych opowieściach.
Śmierć frajerom to opowieść o chłopaku z Warszawy. Ale Warszawa to nie cała Polska. Dlaczego powinni ją przeczytać ludzie na przykład z Dolnego Śląska?
Bo to książka, która jest bardzo warszawska, ale jednocześnie niezwykle uniwersalna. Bohaterowie książki – Heniek Wcisło i Juliusz Beniowski są na starcie trochę jak Marek Piegus i Duduś Fąferski. Nie ukrywam, że inspirowali mnie Niziurski, Bahdaj i Szklarski. Uwielbiam ich książki, wyrosłem na nich, ale ich bohaterowie nigdy nie dojrzeli. Ukazują się artykuły o Heńku Gołębiewskim i Filipie Łobodzińskim, wiemy, co się z nimi stało, ale chłopcy, których grali, na zawsze pozostali dziećmi. Chciałem stworzyć bohaterów wzorowanych na tych z mojego dzieciństwa, ale funkcjonujących w realnym świecie, poddawanych prawdziwym dramatom i prawdziwemu zepsuciu. Oprócz bohaterów jest jeszcze wspomniane tło historyczne. Warszawa jest doskonałym miejscem obserwacji kluczowych momentów naszych dziejów i… świetnym punktem wypadowym. Na parę rozdziałów przeniesiemy się do Kijowa, pod Drohiczyn, do Krakowa i Zakopanego.
Zapowiada Pan ciąg dalszy tej historii. Będzie więcej o miłości?
Będzie i ciąg dalszy, i problemy miłosne. Miłość i zemsta staną się motorem napędowym pchającym bohaterów do działań heroicznych i bezwzględnych. Pojawi się także nowy bohater - aspirant policji, szkolny prymus, niespełniony futbolista i mściciel w jednym. Będzie się naszym bohaterom żyło z tym panem nadzwyczaj ciężko, ale za to czytelnicy powinni oczekiwać dobrej zabawy. Zwiedzimy przy okazji Podhale i Poznań oraz w czasie zamachu majowego staniemy po obu stronach barykady.
Rozmawiała Adrianna Michalewska
Dodany: 2015-06-03 01:43:53