Potrzebujemy wielkich ideałów. Wywiad z Moniką Kowaleczko-Szumowską
Data: 2015-03-03 13:32:34- Dzieci i młodzieży nie da się wychować bez wielkich ideałów, wartości, dla których warto poświęcić nawet własne życie. Według mnie oni tego potrzebują. Nie uda się wtłoczyć dzieci i młodzieży w nudne ramki ludzi, którzy nie podejmują ryzyka, którzy dbają przede wszystkim o własne bezpieczeństwo, których nie interesuje sprawiedliwość i którzy nie bronią słabszych. Ostatecznie każdy mały chłopiec chce być rycerzem czy strażakiem. Oni potrzebują szlachetnych wzorów do naśladowania, wielkich ideałów, pięknych wartości. W świecie pozbawionym wielkich wartości, szlachetnych ideałów się duszą - mówi Monika Kowaleczko-Szumowska, autorka książek dla młodych czytelników, poświęconych Powstaniu Warszawskiemu - Fajna Ferajna i Galop '44.
Pani opowiadanie młodym czytelnikom o Powstaniu Warszawskim zaczęło się od Galopu '44 - książki opartej na pomyśle niezbyt mocno zanurzonym w rzeczywistości...
Rzeczywiście. W Galopie '44 dwaj bracia trafiają z XXI wieku do 1944 roku. Przeniosłam ich w czasie, aby pokazać czytelnikom, że to książka o nich, tyle że w okolicznościach powstańczych. To książka o trudnych wyborach i o decyzjach, podejmowanych przez dorastających ludzi, o wartościach i ideałach, które nagle stają się im bliskie.
Poza jednak samą koncepcją podróży w czasie czytamy jednak o wydarzeniach prawdziwych lub - co najmniej - jak najbardziej prawdopodobnych.
Poza samym przeniesieniem w czasie w Galopie '44 niewiele jest fantazji, ponieważ nie było takiej potrzeby. Nie miałabym odwagi wymyślać scen z Powstańcami tańczącymi tango czy jedzącymi śniadanie w rodzinnych grobowcach. Ale skoro oni sami o tym opowiadają, skoro tak naprawdę było, to oczywiście chętnie to wykorzystałam.
Warszawskie ulice w 1944 pełne były różnobarwnych postaci: ekscentryczny czarnoskóry powstaniec, który płakał z powodu klęski Powstania, dzielny i zabawny Brytyjczyk w szeregach AK, Południowoafrykańczyk, który nie mógł znieść myśli, że Warszawa pozostanie bez pomocy z powietrza. Czy Stefan Korboński i jego śliczna młoda żona, którzy stali za jedną z najbardziej niezwykłych mistyfikacji drugiej wojny światowej – radiostacji Świt. Jeślibym powymyślała tego rodzaju zdarzenia, musiałabym się z nich potem tłumaczyć. A tak - nie muszę. Tych, którzy nie wierzą, zapraszam do Archiwum Historii Mówionej.
Historie autentycznych ludzi opisanych w książce poznawała Pani podczas pracy w Muzeum Powstania Warszawskiego?
Rzeczywiście korzystałam ze zbiorów Archiwum Historii Mówionej prowadzonego przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Pośród 10000 powstańczych relacji można znaleźć wszystko, czego się potrzebuje do napisania powieści umiejscowionej w Powstaniu.
Jeśli chodzi o moją rodzinę, to niestety nie było pośród nas Powstańców, ponieważ moi rodzice pochodzą spoza Warszawy. Walczyliśmy w innych częściach Polski.
Część bohaterów Galopu '44 powraca w Pani nowej książce – Fajnej Ferajnie. Tyle, że mamy okazję poznać ich z nieco innej strony.
Tak, na przykład Kalina. W Galopie '44 Kalina ma przeprowadzić starszego z braci przez Aleje Jerozolimskie i to ona jest świadkiem jego niechlubnej ucieczki z Powstania. W Fajnej Ferajnie opowiada nam natomiast historię Mirka Jajko, dziesięcioletniego warszawskiego cwaniaka, który za wszelką cenę chciał walczyć na pierwszej linii.
Fajna Ferajna to opowieści ludzi, którzy w czasie Powstania byli dziećmi. Autentyczne historie, których bohaterami są Basia, Halusia, Jaga, Jureczek, Hipek, Kazimierz, Mirek Jajko i Miki Bandyta.
Powstanie Warszawskie to nie jest najbardziej oczywisty temat na książkę dla dzieci...
Już sama nie wiem, jak to naprawdę jest… Może nie jest oczywisty, ale mam wrażenie, że dzieci można „złapać” na każdą ciekawą historię. To może być nawet prehistoria. Musi ich tylko zafascynować. To jest warunek konieczny.
Ale czy tak się dzieje? Bo można odnieść wrażenie, że rodzice są dziś raczej zmęczeni świętowaniem kolejnych rocznic wielkich polskich porażek niż chętni do ich obchodzenia.
Przekonałam się, że dzieci i młodzież chętnie słuchają powstańczych historii. Widzę to na spotkaniach w szkołach. Dla nich to historie niezwykłych ludziach, którzy dorastali w zupełnie innym świecie niż oni. Walczyli o coś, co teraz jest oczywistością. Oni potrzebują takich opowieści.
Rodzice są zmęczeni obchodami i to jest normalne. Ja też jestem rodzicem. Czasem nie trzeba jednak nigdzie jechać, wystarczy usiąść z dziećmi w domu i porozmawiać. Zmęczonych rodziców chętnie wyręczę. Polecam film Fajna Ferajna, którą można będzie najprawdopodobniej zobaczyć w rocznicę wybuchu Powstania w TVP ABC. No i, oczywiście, polecam książki, Fajną Ferajnę i Galop '44, którą można razem z dziećmi przeczytać. I pooglądać, bo Ferajna... ma niezwykłe ilustracje.
A historia jako taka? Dzieci w szkołach, gdzie przecież jeździ Pani na spotkania autorskie, interesują się nią, czy raczej traktują jak zło konieczne, jako przedmiot, którego uczyć się muszą? Jak odbierają postawy swoich kolegów i koleżanek sprzed lat, którzy walczyli w Postaniu? Czym jest dla nich patriotyzm? Czy to pojęcie jest im jakoś bliskie?
Jeśli się pojedzie do gimnazjum i zapyta, czym jest dla nich patriotyzm, to uciekną wzrokiem i wzruszą ramionami. Ale kiedy się im czyta powieść o Powstaniu i na chwilę przerwie, to zapadnie grobowa cisza i wiadomo, że jest po co czytać dalej.
Kiedyś czytałam gimnazjalistom fragment Galopu '44. Był to fragment o Południowoafrykańczyku, który latał nad Warszawę z pomocą dla Powstańców. Ten Południowoafrykańczyk na odprawie swojego dywizjonu wstał i zgłosił się na ochotnika do lotów nad Warszawę. Za nim wstał cały jego dywizjon. A na moim spotkaniu wstali wszyscy gimnazjaliści. Sami z siebie. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie.
Jeśli chodzi o szkołę podstawową, to na spotkania z Fajną Ferajną zabieram pamiętnik, wyniesiony przez piętnastoletniego Michała z Powstania Warszawskiego. Dla nich jest to rzecz niezwykła. Robi na nich ogromne wrażenie. Dzieci lubią słuchać o swoich rówieśnikach, rozumieją ich emocje, choćby to byli ludzie, którzy żyli 70 lat temu.
Mówić o patriotyzmie w kontekście historii jest łatwo - mieliśmy tysiące okazji, by walczyć o wolność czy dobro ojczyzny. Czym, Pani zdaniem, patriotyzm jest dzisiaj, współcześnie? Małgorzata Gutowska-Adamczyk powiedziała mi niedawno w rozmowie, że to dla niej po prostu płacenie podatku i dbanie o najbliższe otoczenie. Ta wizja i Pani jest bliska?
Pani Małgorzata jest właściwie moją sąsiadką, dzielą nas tory kolejki do Otwocka… Zgadzam się. Uważam, że obecnie każdy Polak powinien rzetelnie i uczciwie wykonywać swoją pracę i mieć poczucie obowiązku wobec reszty społeczeństwa. Niestety tego właśnie nam najbardziej brakuje.
Dlaczego w ogóle dziś mamy mówić o patriotyzmie? I po co po raz kolejny powracać do tematów powstańczych? Przecież - jak bardzo byśmy nie doceniali bohaterstwa jego uczestników - Powstanie Warszawskie bezdyskusyjnie zakończyło się klęską...
Dzieci i młodzieży nie da się wychować bez wielkich ideałów, wartości, dla których warto poświęcić nawet własne życie. Według mnie oni tego potrzebują. Nie uda się wtłoczyć dzieci i młodzieży w nudne ramki ludzi, którzy nie podejmują ryzyka, którzy dbają przede wszystkim o własne bezpieczeństwo, których nie interesuje sprawiedliwość i którzy nie bronią słabszych. Ostatecznie każdy mały chłopiec chce być rycerzem czy strażakiem. Oni potrzebują szlachetnych wzorów do naśladowania, wielkich ideałów, pięknych wartości. W świecie pozbawionym wielkich wartości, szlachetnych ideałów się duszą.
To prawda, że Powstanie zakończyło się klęską. A dlaczego mielibyśmy świętować same zwycięstwa? Po co mamy się kreować na superbohaterów, którzy przetaczają się zwycięsko przez historię? Mamy Cud nad Wisłą i mamy Powstanie Warszawskie. I mnóstwo innych wydarzeń, które możemy świętować. Zresztą, prawdę mówiąc, z punktu widzenia twórcy klęska - czy to życiowa, czy historyczna - jest bardziej dramatyczna i twórcza…
Ma Pani poczucie, że Powstanie musiało wybuchnąć? Dzisiaj media lubują się w snuciu dywagacji na temat tego, czy przywódcy Powstania Warszawskiego byli bohaterami, czy raczej należałoby ich oddać pod sąd. Myśli Pani, że kilkadziesiąt lat temu sprawa była bardziej oczywista?
Uważam, że Powstanie musiało wybuchnąć. Ile lat można patrzeć na to, jak ktoś się panoszy po mieście i bezkarnie morduje ludzi na ulicach? Na oczach młodych ludzi ginęli ich przyjaciele. Rodzice nie wracali do domu. Rówieśników żydowskiego pochodzenia zamykano w getcie. Przecież to było nie do wytrzymania. Jak mówi „Kazimierz” z Fajnej Ferajny: to było ponad 1600 dni straszliwej okupacji, kiedy codziennie można było zginąć.
Współczesne rozważania na temat Powstania prowadzimy przy kawie. Rozparci w fotelach dywagujemy, jak należało postąpić. Wiarygodność tych dywagacji obniża fakt, że nie potrafimy rozwiązać problemów, które są palące dla Polski w XXI wieku.
Jednocześnie wydarzenia związane z Powstaniem należy rzetelnie analizować i poddawać historycznej ocenie. I wyciągać wnioski. Ale nie pochopne. Nazywanie dowódców AK zdrajcami a Powstanie prezentem dla Stalina uważam za przesadę.
Kilka lat temu ocena Powstania była prostsza, bo wtedy każdy rozumiał Powstanie jako walkę zarówno z Niemcami jak i Sowietami, którzy gnębili nas jeszcze za PRLu. I odbierali nam prawo do pamięci o Powstaniu. Teraz, kiedy już można mówić o Powstaniu, należy zbierać i udostępniać wszystkie fakty. Jest to czasem bolesne, to prawda.
Bolesne i przyczyniające się do powstawania kolejnych podziałów między nami...
Może jestem niesprawiedliwa, ale wydaje mi się, że dla nas w tej chwili każdy pretekst jest dobry, żeby się podzielić. I winą za ten podział obarczyć drugą stronę. Powstanie nie powinno nas dzielić, pomimo różnych opinii na temat jego wybuchu. Może zapominamy o tym na co dzień, ale na szczęście nie podczas obchodów kolejnych rocznic Powstania. Mam wrażenie, że na Placu Piłsudskiego równie głośno powstańcze piosenki śpiewają zwolennicy i przeciwnicy Powstania. To cudowne, że pozostał w nas tak ogromny szacunek, powiedziałabym nawet, że uwielbienie dla tych ludzi, którzy w 1944 roku stanęli do walki. Może oni wtedy myśleli o nas. A teraz my, świętując kolejne rocznice, myślimy o nich.
Dodany: 2018-08-02 00:56:07
Rozejrzę się za tymi książkami, bo sama je chętnie przeczytam. I przyznam rację autorce - dzieci "łapią" sie na ciekawe historie, a historia Polski to także klęski.
Dodany: 2018-08-01 14:55:16
Oczywiście,że nalezy pamiętać i przypominać o historii.
Dodany: 2018-08-01 13:57:00
Trzeba pamiętać!
Dodany: 2015-06-03 01:57:43
Dodany: 2015-03-04 14:13:57
Dodany: 2015-03-03 13:58:10