W obronie kobiecości... - czyli kilka zdań o literaturze kobiecej i jej charakterze
Data: 2006-02-01 21:34:33To także swego rodzaju „kraina szczęśliwości”, do której możemy odpłynąć, gdy mamy dosyć „przyziemnego”, codziennego życia.
Literatura nigdy nie była postrzegana przez pryzmat podziału Czytelników na mężczyzn i kobiety. Każdy jest inny, różne są nasze potrzeby i pragnienia – nierzadko kobiety rozsmakowują się w mrocznych thrillerach, a mężczyźni - w romansach (żeby nie napisać – romansidłach, co sugerowałoby wydźwięk ironiczny, wręcz pejoratywny).
Zatem: dlaczego od momentu wydania książki „Dziennik Bridget Jones” rozpowszechniła się tendencja do dzielenia literatury wedle wyżej przywołanego przeze mnie schematu? Dlaczego nazywamy taki „gatunek literacki” mianem „literatury kobiecej” czy też „literatury na obcasach”?
Na to pytanie nie uzyskamy jednoznacznej odpowiedzi – wiadomo natomiast, co mamy na myśli, używając sformułowania „literatura kobieca”. Nasuwają nam się obrazy z komedii romantycznych czy melodramatów.
Czy nie popadamy w pewnego rodzaju stereotypy i czy nie stajemy się ich więźniami? Przecież mężczyzna może być tak wrażliwy i skłonny do płaczu, jak wiele kobiet – takie zjawisko socjologowie określili mianem (pejoratywnym zresztą) „zniewieściałych mężczyzn”. Niejeden osobnik płci przeciwnej, niż moja, z chęcią sięga po historie przykładowego Fernanda i Laury, którzy pałają do siebie niewysłowionym uczuciem, lecz wciąż coś staje na przeszkodzie do ich szczęścia.
Spojrzenie na literaturę kobiecą - Rozmowa z Zofią Mossakowską
Tutaj pojawia się już retardacja – chwilowe zawieszenie akcji, chwila oczekiwania (czasem „chwila” ta zajmuje 1/4 książki). Mężczyźni przecież uwielbiają „zagmatwane” historie, gdzie nie wszystko jest podane na przysłowiowej tacy i musimy czekać na rozwój wydarzeń.
Ale w takim wypadku mężczyzna będzie skazany na nazwanie go „zniewieściałym”. Bo przecież to taka niemęska cecha - płaczliwość i wrażliwość na niedolę innych… I tak dochodzimy do sedna problemu – jeżeli faceci są płaczliwi, to znaczy, że upodabniają się do kobiet i są niemęscy.
Widzimy istotny podział stereotypowy – kobieta jest wrażliwa, słodka, niewinna, uwielbia „tasiemcowe” historie, powinna czuwać nad „domowym ogniskiem”. Natomiast mężczyzna powinien być przeciwieństwem kobiety – twardy, silny, znieczulony na trwogę i problemy, konkretny… Tylko – jak w takiej sytuacji mają się oni zwyczajnie porozumieć?
Ludzie uwielbiają generalizować i spoglądać na świat przez pryzmat stereotypów – może najwyższy czas temu przeciwdziałać? I - być może - czytanie książek Izabeli Sowy czy Anny Gavaldy stanie się rzeczą powszechną wśród mężczyzn i nikogo nie będzie już dziwił widok chłopaka, wgłębiającego się w perypetie bohaterów polskich Harlequinów.