Książka z kratką? Odpowiedź na propozycję ustawy o książce
Data: 2013-11-25 10:48:37Proponowana przez Polską Izbę Książki a popierana przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego tak zwana "Ustawa o Książce" zakłada wprowadzenie przymusu stosowania w detalu stałych cen książek. Jej celem miałoby być między innymi: (i) uratowanie przed upadkiem małych księgarni, (ii) spowodowanie, że również książki małych wydawców byłyby łatwo dostępne. Niestety, w praktyce służyć będzie przede wszystkim dalszemu wzmocnieniu pozycji gigantów, utrwaleniu status quo lub też stanie się kolejnym "martwym przepisem" - pisze Jacek Chołoniewski w odpowiedzi na propozycję Polskiej Izby Książki.
Przeczytaj również nasz wywiad z dyrektor Polskiej Izby Książki, dr Grażyną Szarszewską!
Wzmocnienie pozycji gigantów
Przede wszystkim wprowadzenie Ustawy jeszcze bardziej by wzmocniło pozycję dużych, sieciowych księgarni (Empik, Matras, Świat Książki, Merlin – Czerwona Torebka), które sprzedają także książki przez internet i stają się w coraz większym stopniu miejscami odbioru książek tam właśnie kupionych (klient nie płaci wtedy za wysyłkę). Inne księgarnie internetowe (Selkar, Madbooks, Aros, BooksOn i jeszcze wiele innych) niwelują obecnie tę przewagę gigantów niższymi cenami – po wprowadzeniu omawianej regulacji nie mogłyby już tego robić – większość z nich by zbankrutowała. Z różnych przyczyn, handel książką przenosi się do internetu, jest coraz bardziej znaczący. Ustawa w istotnym stopniu by go zniekształciła, stłumiła, przyczyniła do jego monopolizacji. Oczywiście jedynie w stosunku do książek papierowych a nie e-booków.
Utrwalenie status quo
Ustawa w żaden sposób nie ułatwi dostępu książek małych wydawców do czytelnika. To, że książek tych nie ma dużych sieciach księgarskich wynika z faktu, że nie są one po prostu przez te sieci zamawiane. Powód: księgarnie sieciowe zamawiają głównie tytuły mocno reklamowane i/lub takie, których wydawcy zapłacą za promocję sieci księgarskiej. Stać na to jedynie dużych wydawców. Małych na to nie stać, i nie będzie także stać po wprowadzeniu Ustawy.
Merkantylizacja przestrzeni publicznej
Księgarnie nie należące do sieci (różnej wielkości) są likwidowane głównie z powodu podwyżki czynszów jakie wprowadzają właściciele lokali (którymi są głównie władze samorządowe) w pogoni za większymi zyskami. Jeśli obecny trend w polskich miastach na podwyższanie czynszów się utrzyma, to niedługo przy głównych ulicach naszych miast będziemy mieli wyłącznie oddziały banków, kebab i całodobowe sklepy z alkoholem i papierosami. Księgarnie i inne pożyteczne, bo tworzące przyjazny dla ludzi klimat miejsca, jak bary mleczne, kwiaciarnie, małe, lokalne sklepy spożywcze (stawiające na osobisty kontakt z kupującym a nie na agresywne obniżki cen) jako przedsięwzięcia o mniejszej rentowności nie są w stanie zarobić na te czynsze. Znikanie księgarń z miast jest więc częścią bardziej ogólnego, niekorzystnego procesu merkantylizacji przestrzeni publicznej, pogoni za zyskiem przez władze miast bez oglądania się na społeczne potrzeby. Ustawa w żaden sposób tego nie zmieni.
„Policja książkowa”?
Kontrola przestrzegania Ustawy wymagałaby utrzymywania potężnego aparatu przymusu (którego koszty wyliczył Pan Gabriel Leonard Kamiński w swoim niedawnym tekście). Musiałaby chyba powstać policja książkowa (świetny temat na... dobrą książkę w konwencji science-fiction). A mimo to Ustawę łatwo byłoby obejść – na przykład poprzez masowe uznawanie książek za niepełnowartościowe z powodu drobnych uszkodzeń (Ustawa przewiduje możliwość obniżki stałej ceny dla książek niepełnowartościowych). Kontrole skarbowe zaczęłyby deliberować, czy jakieś uszkodzenie danego egzemplarza książki uzasadnia obniżkę ceny czy też nie. Inny sposób obejścia Ustawy, dobry dla sklepów internetowych (i serwisu Allegro!), to wprowadzenie zapisu do ich regulaminów, że jeśli nabywca kupuje książkę do dalszej odsprzedaży (wtedy księgarnia nie jest już „sprzedawcą finalnym” i nie obowiązuje jej sztywna cena), to może kupić ją taniej. Przy prezentowaniu zawartości „koszyka” w sklepie internetowym przy każdej książce byłyby „check-boxy” – ich odznaczenie przez użytkownika to deklaracja, że książka jest kupiona do dalszej odsprzedaży – wtedy cena spadałaby w dół. Na Allegro sprawa byłaby prostsza: wystarczyłoby napisać „uczestnik tej aukcji deklaruje, że kupuje oferowaną tu książkę do dalszej odsprzedaży”. Luk w Ustawie jest zresztą więcej. Konstruowanie absurdalnego prawa gospodarczego ma w Polsce (i nie tylko w Polsce) długą, niechlubną tradycję, że wspomnę tylko: o „samochodach z kratką”, o „piwie bezalkoholowym” pojawiającym się w reklamach, o żarówkach służących nie do oświetlania ale do... ogrzewania, o metalowych blaszkach dociążających przesyłki firm pocztowych. Ustawa o książce byłaby kolejnym tego typu absurdalnym przepisem. Uciążliwą grą pozorów.
Niebezpieczny precedens
Administracyjna, przymusowa ingerencja w rynek – w tym przypadku rynek książki – byłaby pierwszą tego typu ingerencją w polski rynek. Stanowiłaby niebezpieczny precedens. Skoro Państwo „broni” małe księgarnie, to może zaczęło by bronić małe sklepy spożywcze, zakłady fryzjerskie, drukarnie, itp. itd.? Przecież to też są bardzo pożyteczne byty. Ciekawe tylko jak? Stała cena chleba lub mleka? Standardowe strzyżenie męskie bez mycia głowy po stałej cenie? Stały koszt ulotki? Pomysły by się zapewne znalazły. Ironizuję, ale przeraża mnie wizja państwa, w którym wszystko jest regulowane i w którym znaczna (coraz większa!) część obywateli zajmuje się ściganiem, śledzeniem i karaniem pozostałych.
Nie twierdzę, że wypieranie z rynku małych firm działających w najróżniejszych branżach przez wielkie, międzynarodowe koncerny (lub inne duże firmy) nie ma miejsca. Ma i uważam, że to niedobrze. Ale lekarstwem na to na pewno nie będą ustawy typu Ustawy o Książce.
Jacek Chołoniewski
właściciel serwisów internetowych:
www.BooksOn.pl i www.ebooks43.pl
Lead i śródtytuły pochodzą od redakcji.