Galeria Kronika pod lupą (II)
Data: 2007-04-13 23:31:05Przyznam, że tęsknię za chwilą, w której będę mógł napisać coś pozytywnego o galerii „Kronika”. A jednak jak się wydaje – trudno o to będzie, gdyż kierownictwo „Kroniki” świadomie dąży do zwarcia: z radnymi, ze środowiskiem bytomskich plastyków, z osobami wyrażającymi opinie krytyczne.
W Bytomiu istnieją dwie instytucje programowo zajmujące się sztuką współczesną: „Kronika” oraz Śląski Teatr Tańca. Obie różnią się diametralnie: tak jak „Kronika” zdaje się programowo izolować od środowiska lokalnego, tak ŚTT czyni wszystko, by je poznać, przekonać do siebie i działać na jego rzecz. Szef „Kroniki” Sebastian Cichocki z nonszalancją pisze na forum internetowym: „Kronika, powinna być chroniona prze zakusami polityków i powinna służyć przede wszystkim publiczności, a nie pewnej bliżej nieokreślonej grupie lokalnych plastyków”. Mniejsza o to, że dla Cichockiego publiczność to jedynie dość wąska grupa odbiorców, akceptujących obecny profil „Kroniki”. Bardzie istotne jest coś innego: po dość już długim czasie działalności w Bytomiu mógłby „chłopak z Kroniki” poznać chociaż nazwiska bytomskich artystów plastyków. Jeżeli wciąż stanowią oni dla Cichockiego „bliżej nieokreśloną” grupę to tylko dlatego, że programowo ich lekceważy. Pozostają poza jego zainteresowaniem, nie widziałem go nigdy na żadnym z wernisaży bytomskiego artysty w którejkolwiek z bytomskich prywatnych galerii.
Przeciwieństwem wydaje się postawa dyrektora Śląskiego Teatru Tańca Jacka Łumińskiego. Już w pierwszym roku działalności rozpoczął on kontynuowane do dziś projekty społeczne. Tancerze pracowali i pracują z niepełnosprawnymi, z podopiecznymi domów pomocy społecznej, z dziećmi z najuboższych dzielnic miasta, z seniorami, z uczniami i młodzieżą. To wielka mądrość Łumińskiego: zdaje obie sprawę, iż sztuka jaką proponuje jest dość elitarna, dlatego stara się do tańca w ogóle przekonać jak najwięcej osób, a równocześnie pokazuje, że jego teatr stara się służy całej społeczności lokalnej, a nie tylko grupie osób, chodzących na spektakle. Sebastian Cichocki – wręcz przeciwnie: grzeszy wielką pychą. Bytomscy artyści, niektórzy naprawdę z cennym dorobkiem, to dla niego „bliżej nieokreślona grupa”, radnych zaś poucza, że nie mają się prawa wypowiadać o „Kronice”, bo nie chodzą na wystawy i nie znają się na sztuce współczesnej.
Gdyby Cichocki posiadał choć trochę pokory i mądrości – mógłby działalność „Kroniki” prowadzić bez narażania się na tak mocno artykułowane głosy krytyki. Z tego co wiem padały propozycje, by jedno z wielu pomieszczeń w „Kronice” przeznaczyć na „Salon Bytomski” i pokazywać tutaj twórców, którzy pozostają – jak się okazuje - „bliżej nieokreśloną grupą”. Ale zapewne uznał on, że prace Tadeusza Rusa czy Małgorzaty Majewskiej stwarzałyby niebezpieczny kontrast dla dzieł prezentowanych w „Kronice”. Tak więc mimo, iż „Kronika” na realizację projektów artystycznych posiada budżet rzędu 200 tysięcy złotych – sprawę prezentacji twórców związanych z Bytomiem przejęły galerie prywatne oraz Biuro Promocji Miasta.
Cichocki lubi za to pouczać. O powołaniu rady programowej mówi „spodziewamy się najgorszego” i nawet mu przez myśl nie przejdzie, że przedstawiciele właścicieli i donatorów „Kroniki”, czyli władze miasta, mają po prostu prawo powołania takiej rady. Tak samo jak wspólnota samorządowa, która „Kronikę” utrzymuje ma prawo nie tylko prosić, ale i wymagać, żeby część jej pieniędzy była przeznaczana na prezentacje twórców działających w obrębie tej wspólnoty. Z kolei w Internecie Sebastian Cichocki rozpowszechnia apel, by do prezydenta Bytomia kierować listy w obronie „Kroniki” (a raczej jej dotychczasowego modelu). Ciekawe co by zrobił, gdyby przyszło do niego kilkunastu sąsiadów z listami, w których pouczają go w jaki sposób ma wydawać swoje pieniądze.
Uznaną i wiodącą w całej Polsce kolekcję sztuki współczesnej tworzy Marek Meschnik w Muzeum Górnośląskim. Na zakupy ma rocznie 20 tysięcy złotych – więc dzieła do tej kolekcji zdobywa dzięki darowiznom artystów, którzy doceniają jego dzieło i fachowość. „Kronika” ma budżet 10 razy większy. Zaś jej dyrektor programowy uważa, że te pieniądze mu się po prostu należą i arogancko traktuje bytomskie środowisko. Może się mylę, ale wydaje mi się, że Sebastianowi Cichockiemu nie chodzi bynajmniej o pracę na rzecz Bytomia, czy „Kroniki”. Mam wrażenie, że jego ambicje sięgają znacznie dalej, zaś gdyby udało mu się doprowadzić do sytuacji, w której z „Kroniki” odejdzie, to sposobnie byłoby mu przystroić się w szatki ofiary.
„Kronika” dysponuje w ciągu roku budżetem ponad 200 tysięcy złotych na działalność. Jej kierownik artystyczny nie został wybrany w drodze konkursu. Szantażując poparciem środowiskowo-medialnym usiłuje bytomianom wmówić, że te pieniądze ma prawo wydawać wyłącznie według własnego uważania.
MARCIN HAŁAŚ
Dodany: 2007-07-29 11:14:39
Dodany: 2007-04-18 09:18:22
Dodany: 2007-04-18 09:07:54
Dodany: 2007-04-14 22:10:39
Dodany: 2007-04-14 19:38:09