Empatia to podstawa. Wywiad z Ewą Martynkien
Data: 2020-09-14 13:28:28– Przemoc w szkole nie jest przypisana do wieku. Ona się zaczyna bardzo wcześnie, ale my – rodzice, opiekunowie, czy nauczyciele – zauważamy ją dopiero, gdy wydarzy się coś na tyle „spektakularnego”, że oburzy wszystkich – mówi Ewa Martynkien, autorka książki Mój kumpel Jeremi.
Czwarta klasa to poważna sprawa?
Większość dzieci bardzo przeżywa koniec klasy trzeciej i początek czwartej. Przeczuwają, że dzieje się coś ważnego, kończy się jakiś etap w życiu i wiele się zmienia. W tym czasie poszerza się ich rozumienie czasoprzestrzeni. W skali makro to choćby to przechodzenie z pracowni do pracowni daje poczucie rozszerzenia się ich środowiska naturalnego w szkole. Często to zmiana piętra albo nawet budynku i kontakt ze starszymi od siebie uczniami. Idąc dalej, w wieku dziewięciu lat posiadło się już na tyle umiejętność czytania, pisania i liczenia, że teraz przychodzi czas na podbój świata i przygodę. Dzieci czują się na to gotowe. Dochodzą nowe przedmioty, które im to ułatwiają, a także nauczyciele, doskonale nawigujący w tych nieznanych dla nich przestrzeniach. To jest ten piękny wiek, kiedy nauczyciel może faktycznie stać się dla ucznia mistrzem, jeśli zechce.
Nowi nauczyciele i pomieszczenia klasowe to jedna sprawa. Co jeszcze się zmienia?
To, co wydaje mi się najważniejsze w tym okresie życia, to spojrzenie na siebie jako na odrębny byt. Dzieci zaczynają budować swoją tożsamość, kształtować zainteresowania, zastanawiają się więcej nad swoim miejscem w grupie koleżanek czy kolegów. Ale ujawniają też indywidualne zainteresowania, same odkrywają, co je interesuje i jaką umiejętność chciałby posiąść. Bo to wiek, kiedy są najbardziej otwarte, chętne próbują nowych rzeczy, uczą się i współpracują z dorosłymi. Kiedy pracując w szkole prowadziłam pracownię językową, popołudniowe zajęcia, na których pisaliśmy scenariusze i kręciliśmy filmy w języku niemieckim (bo z wykształcenia jestem germanistką), dla dzieci fakt, że ich drugi język obcy to hiszpański czy francuski nie stanowił żadnego problemu. Uczyły się ról po niemiecku, bo chciały nauczyć się, jak się robi filmy i w nich występować. Bardzo imponowała mi ich determinacja i optymistyczne patrzenie na rzeczywistość. Dzieci mogły przenosić góry, a ja razem z nimi. To fantastyczny wiek i niepowtarzalne doświadczenie.
Jest to też okres, kiedy dzieci razem przeżywają najbardziej niezwykłe przygody – tworzą swoje „bazy”, kryjówki, supertajne miejsca..
Na całe szczęście tak. Szkoła i nauka to nie wszystko. Zresztą, nie oszukujmy się, nie zawsze uczniowie mają sposobność na indywidualny rozwój w szkole. Wciąż trafiam na dzieci, które są dla nauczycieli tylko numerami w dzienniku. Dlatego podwórko i życie po lekcjach to niezmiernie ważny czas. Dzisiaj jest o wiele trudniej mieć swoją bandę na podwórku i zdobywać wiedzę o świecie, eksplorując otoczenie. Jasper Juul powiedział kiedyś, że największą stratą dzieci w ostatnich latach jest to, że nie ma dla nich przestrzeni wolnej od dorosłych. Dlatego w mojej książce chciałam wskrzesić czas dzieciństwa, jaki sama znałam. Nie potrzebowaliśmy fantastycznie wyposażonych, ogrodzonych placów zabaw czy kosztownych zabawek, mieliśmy krzaki, patyki, kamienie, piasek, opadłe liście czy kasztany. To wystarczyło, żeby zbudować statek kosmiczny i wyruszyć na podbój obcej planety. Używaliśmy wyobraźni i czuliśmy się naprawdę wolni. O tym chciałabym opowiadać moim czytelnikom, mając nadzieję, że może uda się przywołać choć w małym stopniu taki świat wolny od dorosłych i narzuconych przez nich zasad.
Pokazuje też Pani, że chłopcy chodzący do czwartej klasy zaczynają interesować się przedstawicielkami płci przeciwnej.
W książce Mój kumpel Jeremi tak właśnie się dzieje. Choć właściwie nie tylko o uczucie fascynacją drugą płcią mi chodziło. To moje zakodowane przesłanie do dzieci, żeby nie bały się uczuć, miały kontakt ze swoimi stanami emocjonalnymi i jeśli mają taką potrzebę, dzieliły się tym, co czują z bliskimi. Dlaczego dziesięciolatek nie mógłby się zakochać? Kto powiedział, że to uczucie jest zarezerwowane dla starszych? Dla kogo zatem? Od jakiego wieku można być zakochanym i dlaczego my, dorośli, chcemy to oceniać? Dlaczego chcemy mieć wpływ na to, co dzieci mogą, a czego nie mogą czuć? Dużo bardziej efektywne byłoby z nimi o tym rozmawiać i pomagać, jeśli z jakąś emocją sobie nie radzą.
Moment zakochania się jednego z przyjaciół może sprawić, że nawet najtrwalsza i największa przyjaźń poddana zostanie próbie?
Myślę, że to dotyczy nie tylko przyjaźni i nie tylko dzieci. To odnosi się do nas wszystkich. Poruszyłam tutaj to, co wydaje mi się najistotniejsze i odniosłam się do tego z własnej perspektywy. Bo widzę to właśnie tak: z jednej strony zazdrość, ponieważ trzeba się z kimś naszym przyjacielem czy przyjaciółką „podzielić”, ale z drugiej strony to przecież okazja, żeby dać sobie więcej wolności w ważnej dla nas relacji. Płynie z tego wiele korzyści. Jeremi podszedł do tego bardzo kreatywnie. Zaoferował wsparcie Oskarowi, lecz jeszcze ważniejsze jest to, że się nie obraził, tylko chciał zaistnieć w nowej sytuacji. Chciałabym, że dzieci próbowały tak właśnie podchodzić do relacji, żeby były otwarte.
O wiele poważniejszą próbę może przejść przyjaźń, jeśli jeden kumpel zaczyna mieć przed drugim tajemnice.
Tak, to już zupełnie inny aspekt tej historii. Bo w zasadzie to, o czym jeszcze nie mówiliśmy w odniesieniu do dzieci w wieku dziewięciu, dziesięciu czy jedenastu lat, to ich niesamowite poczucie sprawiedliwości, wrażliwość na to, co jest dobre i złe. Maria Montessori nazywała to „fazą na moralność”. Nic w tym wieku tak nie martwi, jak poczucie niesprawiedliwości. Oskar zna granicę: wie, gdzie kończy się tajemnica, a zaczyna kłamstwo, lecz dopiero przekraczając ją, dowiaduje się, jakie są konsekwencje, gdy się zabrnie za daleko. On je dopiero poznaje, a czytelnicy wraz z nim. Mogę sobie wyobrazić, że pewnie wielu z nich podczas lektury myśli sobie: „chłopie, nie rób tego!”. Intuicyjnie wyczuwają, że to się źle skończy, a ja ich w tym przekonaniu do końca konsekwentnie utrzymuję i nie pomagam Oskarowi zawrócić z drogi, którą obrał. Chciałam bardzo, żeby dzieci mogły to przeżyć razem z nim, mając nadzieję, że same będą potem ostrożniejsze. Chyba że nie zrobią tego, wtedy będą wiedzieć, czego się spodziewać, gdy uwikłają się w podobną sytuację. A wówczas ja powiem: „A nie mówiłam”! (śmiech)
Czwarta klasa to też specyficzny moment w życiu dziecka, któremu z jednej strony wydaje się, że jest duże, z drugiej zaś – wciąż jeszcze bywa za małe, by móc obronić się starszymi chłopakami, którzy próbują wykorzystać fakt, że są więksi, silniejsi…
Przemoc w szkole nie jest przypisana do wieku. Ona się zaczyna bardzo wcześnie, ale my – rodzice, opiekunowie, czy nauczyciele – zauważamy ją dopiero, gdy wydarzy się coś na tyle „spektakularnego”, że oburzy wszystkich. Wyobrażam sobie, że Oskar w szóstej klasie mógłby mieć podobny problem. Znęcanie się, wyśmiewanie, dręczenie są obecne w każdej szkole i wśród dzieci w różnym wieku. Mnie bardziej zależało na tym, żeby pokazać, jak niewiele trzeba, by zacząć kogoś w ten sposób krzywdzić. Chodzi o to, by znaleźć ofiarę i dać jej powód do poczucia się innym, gorszym. Celowo wybrałam, wydawać by się mogło, banalny powód – jak piegi. Dla mnie istotne jest to, że nie można bagatelizować drobnych epizodów, bo nasza obojętność może doprowadzić do eskalacji problemu. Zależało mi, żeby dzieci, czytając książkę, prześledziły ten proces i same wyciągnęły wnioski.
Dlaczego dzieci nie chcą mówić o podobnych problemach?
Dla mnie jest to kwestia po pierwsze świadomości, że jeśli ktoś mnie lub mojego kolegę zastrasza, to jest to zachowanie absolutnie niedopuszczalne. Druga rzecz to właśnie bagatelizowanie drobnych przejawów przemocy, jak wyśmiewanie na przykład. Po trzecie: nie dajemy dzieciom narzędzi, by potrafiły sobie radzić, gdy coś takiego je spotka. Dlatego problem bullyingu w szkole wciąż powraca.
W obliczu bullyingu nie wystarczy po prostu poprosić o pomoc?
To jest bardziej złożone, moim zdaniem. Na pewno zaufanie do dorosłych mogłoby pomóc, ale w przypadku Oskara, który miał przecież dobre relacje z rodzicami, nie wystarczyło. Chciał sobie poradzić sam, bo nie wiedział, że sposób, na jaki się zdecydował, nie zadziała. Potrzeba nam w szkołach czy w bibliotekach warsztatów i ćwiczeń, rozmów z uczniami na ten temat. No i, oczywiście, większego poziomu empatii, którą dzieci rozwijają między innymi także poprzez czytanie książek. Empatia to podstawa, żeby zacząć zajmować się tym problemem.
Co mogą zrobić rodzice, by wyczuć, że dzieje się coś niedobrego i w porę dziecku pomóc?
Jeśli ktoś znałby odpowiedź na to pytanie, już dawno zniknąłby temat dręczenia wśród uczniów. Z pewnością trzeba zatrzymać się i znaleźć czas na rozmowę z dziećmi. To bardzo cenne i pomocne – i choć wydaje się tak proste, zdaje się być niezwykle trudne w czasach, gdy jesteśmy zabiegani.
A przyjaciele?
Tej prawdziwej przyjaźni, zbudowanej na mocnych podstawach, moi mali bohaterowie właśnie przez tę historię się uczą. Teraz będą mogli na sobie polegać i się nawzajem wspierać.
Książkę Mój kumpel Jeremi kupicie w popularnych księgarniach internetowych: