eBooki: Internet Naszym Domem

Data: 2008-09-20 10:25:10 Autor: aleksander_sowa
udostępnij Tweet

Internet Naszym Domem - takim hasłem mogłaby przyklasnąć cała rzesza początkujących twórców www: niedorobionych poetów, początkujących literatów, szarpidrutów i śpiewaków, malarzy portrecistów i programistów komputerowych, którzy także są artystami cyfrowymi. Pozostaje jeszcze morze pomniejszych grafików, fotografujących pejzaże i dziewczęce usta czy włosy, blogowistów, lingwistów, wróżek i hakerów. Wszystkich. Publikują oni wszyscy. Dzieje się to przy minimalnych kosztach jeśli umiejętności komputerowe nie są minimalne. Jak jest ze słowem pisanym? W przypadku literatury, możliwości stworzenia publikacji elektroniczne, oklepanego już dawno ebooka czyli elektronicznej książki są ogromne.

Najpierw wszystkie ebooki były darmowe i nie traktowane jako towar ale jako dodatek do towaru. Kot odwrócił się ogonem, kiedy to w latach dziewięćdziesiątych znany autor horrorów Stephen King, opublikował jego opowiadanie „Riding the Bullet" w wydaniu elektronicznym, jako ebook. Podobno zresztą z powodu, że opowiadanie było słabe i nie rokowało większych szans na dużą sprzedaż, a więc zysku dla samego wydawnictwa i autora. Efektem była niespodzianka: 2 miliony osób zapłaciło za ściągnięcie tego opowiadania.

Teoretycznie opublikować jakieś dzieło można bardzo łatwo. Wystarczy manuskrypt wprost z edytora tekstu udostępnić na jakimś serwerze: zrobiła tak np. Olga Tokarczuk („Dom dzienny, dom nocny"). Ale takie rozwiązanie rodzi pewne perturbacje. Po pierwsze pozwala na edytowanie pobierającemu treść. Zwykle plik taki jest również „cięższy" o dodatkowe megabajty. Rozwiązaniem jest pdf czyli Portable Document Format. Plik służący do prezentacji, przenoszenia i drukowania treści tekstowo-graficznych, stworzony i promowany przez firmę Adobe Systems. Zatem z edytora tekstu do konwertera na pdf, najlepiej Adobe ale oprócz tego jest wiele innych darmowych, doskonałych możliwości jak choćby OpenOffice. I teraz jest już naprawdę prawie dobrze.

Warto jednak dodać do tekstu grafikę. Jeśli chcesz można i pomyśleć o dźwięku, to pozwoli nam to rozwinąć nowe możliwości przekazu ale jednocześnie oddali od pierwowzoru jakim jest książka na czym niekoniecznie nam musi zależeć. Ale jeśli to idealny będzie mini-programik albo zbudowany w HTMLu , Flash'u plik. Publikacje swoją możemy kształtować zależnie od tego jakie nadajemy jej przeznaczanie. Czy chcemy drukować czy przysłać e-mailem czy nagrywać na CD/DVD. Pełna dowolność.

Grafikę jak i samą treść można budować w zasadzie nieskończoność, bo przecież druk dodatkowego zdjęcia lub też dodatkowej kartki nie gra roli (jeśli drukować nie zamierzamy) . W wypadku literatury najlepiej chyba jednak przygotować plik tak samo jakby stanowił książkę. Bez papieru jest bardziej ekologiczna. Jednak wielu z tych, do których tworzona publikacja ma dotrzeć, być może zechce ją kiedyś wydrukować, co twórca powinien przewidzieć. Istnieje też prawdopodobieństwo, że elektroniczna książka, będzie wiodła drugie choć bliźniacze treścią, to odrębne materią życie w postaci wydruku cyfrowego. Czyli zwykła książka papierowa. Takie rozwiązanie wiec jest obecnie najdoskonalsze a niebezpieczeństwo najprzyjemniejsze. Tak koło się zamyka. Nie zamykają się jednak możliwości użycia w cyfrowych czytnikach: telefonach komórkowych, palmtopach , specjalnych czytnikach, na papierze elektronicznym i kto wie czy nie temu co przeniesie przyszłość. Ideał? Niestety nie...

Nie do końca skuteczne są techniki zabezpieczania praw autorskich i w związku z tym łatwiejsze piractwo, mała oferta, brak przekonania potencjalnych czytelników, czasem zniechęcenie wielu wydawców to nie zalety. Treść... hm, zależnie od uzdolnień preferencji i zainteresowań - słowem wszystko. Temat rzeka: ważne aby elektroniczna książka miała hiperłącza do Internetu, może mieć również wewnętrzne a zatem wygodny system nawigacyjny i wyszukiwawczy, bardzo dobrą czytelność. Jeśli to audiobook, ułatwia odbiór informacji osobom o rozmaitych dysfunkcjach.

Problem prawdziwy to ISBN. Każda książka bowiem, nie ważne czy papierowa czy elektroniczna powinna posiadać Międzynarodowy Standardowy Numer Książki (ang. International Standard Book Number) tj. niepowtarzalny dziesięciocyfrowy, a od 1 stycznia 2007 r. nawet 13-cyfrowy identyfikator książki. W Polsce nadawany przez Bibliotekę Narodową, do której każde dzieło tak oznaczone trafia tworząc Narodowy Księgozbiór. Można wystąpić o nadanie numeru albo numer nadaje wydawnictwo, które dzieło wyda. Powstaje więc strona finansowa. Przy darmowych publikacjach (tyle, że darmowe rzadko miewają ISBN) można wystąpić o numer albo publikować bez. Ebooki bez ISBN można by nazwać jednak amatorszczyzną.

Profesjonalna publikacja z ISBN traktowana jako książka powinna być bez VAT. Chyba, że uznamy ją za program ale to co innego. Pozostaje jeszcze fachowa korekta i skład. I już mamy swoją publikacje elektroniczną. Nie ważne czy jest komercyjna czy prezentuje wyłącznie twórczość dla siebie, trafia do Internauty. A o to przecież chodzi. Prawda? W końcu - jak rzekną nowoczesni i niezależni twórcy literatury... Internet Naszym Domem.

---

Aleksander Sowa, fot. Dobry eBook

www.wydawca.net

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje