„Domowość” i uniwersalizm w twórczości Tadeusza Różewicza - cz. 2
Data: 2007-05-11 01:25:09III
Różewiczowska „domowość” nie oznacza zaściankowości. W tej poezji otwarta jest perspektywa na uniwersalia, na świat. Wiersz Różewicza z jesieni 1954 roku pod tytułem Rozmowa na rynku w Birczy z tomu Srebrny kłos jest z tego punktu widzenia wielce zastanawiający. Przeczytajmy parę wersów.
Cicho w miasteczku
jak w zatopionym
dzwonie
W gospodzie
słychać brzęk
muchy
„Opowiedz coś
o tym Rzymie
Wenecji
jakaż ona
z wody złota
z kości słoniowej
kościół
Świętego Marka
a może tylko ci się śniło
przemyj oczy
w szklniącym Sanie” [UZ VII 413]
W wierszu tym widać wyraźnie pewnego rodzaju dwubiegunowość w Różewiczowym widzeniu rzeczywistości. Jeden biegun zasadza się na tym, co swojskie, bliskie, dotykalne, rzeczywiste, bo namacalne; właściwie chodzi o rodzinne gniazdo, małą ojczyzne; chodzi po prostu o „domowość”. Drugi to świat daleki, nieznany, zaledwie „przypuszczalny”, wyjęty ze sfery oniryczności, ze sfery snu, niekiedy świat wymarzony. Jak to wyraźnie widać w cytowanym wyżej wierszu.
„Ciche miasteczko”, „gospoda”, „brzęk muchy” stanowią leksykalny ekwiwalent tego, co swojskie, domowe, bezpieczne, czyli „domowości”. „Wenecja”, „Rzym”, „Plac Świętego Marka” to rzeczowniki, nazwy własne sygnalizujące wejście w obszar „światowości”.
Widać wyraźnie, że zakorzeniony w „najbliższej Ojczyźnie” i „zadomowiony” w realiach polskiej prowincji, Różewicz jest jednocześnie wielkim podróżnikiem. W planie literackim i w planie życia trafia do najważniejszych metropolii globu; wędruje po krainie światowej sztuki, kultury, cywilizacji, wdaje się w dyskurs na temat najważniejszych problemów ludzkich.
Widzimy poetę w Radomsku i jego okolicach, w Częstochowie na Parkitce, „w Gabrielowie przed chałupą kuzyna Piotra Janika” czy „w podgliwickim pejzażu” z bratem Stanisławem; w Katowicach, Sosnowcu, Kielcach, w Skarżysku-Kamiennej, w Buczkowicach koło Szczyrku, Konstancinie, Karpaczu, w Śmiełowie w Wielkopolsce, w Przybosiowej Gwoźnicy, na Helu, „na nadwiślańskiej plaży” podczas spływu kajakowego z Przybosiem i Filipowiczem, w Nieborowie, w Ustroniu, ale także w Nowym Jorku (na Empayer bulding), w Kanadzie nad Niagarą, w Wersalu, w paryskim Luwrze, Rzymie, Wenecji, Rawennie, Florencji, w Meksyku u Jana Zycha, Londynie, Warwick, Helsinkach, w Wiedniu, Berlinie, Heidelbergu, Frankfurcie, Lizbonie, Na Górze Oliwnej w Ziemi Świętej. [1]
Dla Różewicza, jak zresztą dla wielu z jego generacji, wielkim przeżyciem była katastrofa cywilizacyjna w postaci nazizmu i rasizmu, symbolizowana istnieniem obozów zagłady KL Auschwitz, Majdanka, Dachau i innych. Totalitarne zniewolenie ludów Europy kazało polskiemu poecie zwątpić w dotychczasowe „ideały” głoszone przez skąd inąd szlachetnych ludzi, ale naskórkowo analizujących ich sens. Świat po katastrofie cywilizacyjnej winien według niego być opisany innym, niż dotychczas stosowano, językiem. Dlatego też należy stworzyć nową poezję, która dokona rzeczowej analizy dotychczas głoszonych „prawd” i „cnót”. Świat stworzony przez polityków jest nieludzki. Humanistyczne wartości niesie wedle poety wielka sztuka. Jest więc rzeczą naturalną, że w twórczości Różewicza pojawiają się wielkie dzieła sztuki starożytnej. Nazwiska Dantego, Dostojewskiego, Lwa Tołstoja, Bertolda Brechta, Franza Kafki, T. S. Eliota – jednym słowem wielkie dzieła i wielcy ludzie światowej sztuki i cywilizacji.
Podobnie jak totalitarne zniewolenie, jest dla Różewicza niezwykle groźnym zjawiskiem konsumpcyjne ogłupienie ludzkości. Najbardziej wyraźne odniesienie do rzeczywistości polskiej ma między innymi sztuka poety Świadkowie albo Nasza mała stabilizacja (1962). Czy nie ma innej alternatywy?
22 stycznia 1999 roku Tadeusz Różewicz, wyróżniony tytułem doktora honoris causa nadanym mu przez Senat Uniwersytetu Śląskiego, po laudacji wygłoszonej przez piszącego te słowa przedstawił wykład pod znaczącym tytułem Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie. Dwie tylko: poezja i dobroć… i więcej nic…[2] Na początku wypowiedzi odczytał króciutki wiersz, jaki 6 września 1780 roku napisał Goethe na drewnianej ścianie myśliwskiego domku podczas chwilowego odpoczynku:
Uber allen Gipfeln
Ist Ruh
In allen Wipfeln
Spurest du
Kaum einen Hauch;
Die Vogelein schwaigen im Walde
Warte nur, balde
Ruhest du auch.
Wiersz w tłumaczeniu Leopolda Staffa brzmiał następująco:
Wierzchołki wzgórz
Spowite w ciszę;
Drzew żaden już Wiew nie kołysze;
Śpi las
I ptaki w gęstwinie.
I tobie ninie
Spocząć już czas.
Różewicz wyjaśnił, iż od najdawniejszych lat odróżniał poezję od wierszy. Wierszy pisze się dużo – jak twierdził – ale poezji w nich niewiele. Właśnie przytoczony krótki wiersz Goethego jest klasycznym przykładem wcielenia się prawdziwej, natchnionej, żywej poezji w tak mikroskopijną formę. Wskazał jednocześnie na przyjaźń, jaka związała go ze Starym Poetą - Leopoldem Staffem, twórcą klasycyzyjącym, ale jednocześnie otwartym na nowe zjawiska i przyjaznym wobec młodych twórców. Wyznawał:
Kiedy – przed wielu laty – robiłem „wybór” wierszy Leopolda Staffa, dążyłem do zagęszczenia materii poetyckiej – do przemiany ilości w jakość. Wydawało mi się, że z ogromnego dorobku Staffa wydobywam pierwiastki trwałe, żywe, że zderzając się biegunowo różne wiersze, doprowadzam do iskrzenia i eksplozji form i treści. Oczyszczałem dorobek Staffa z „wierszy”, aby ukazać poezję żywą. Był to karkołomny eksperyment. Chciałem pokazać Staffa nowego, Staffa, który przeskoczył „awangardę” (Peiper, Przyboś, Brzękowski, Kurek…) i znalazł się nagle w krainie destrukcji. Staff udał się w „nieznane”… Los zrządził, że Staff stał się moim towarzyszem podróży do poezji „postmodernistycznej”. Ten zabieg na poezji Staffa przeprowadziłem w wyborze Kto jest ten dziwny Nieznajomy. Wybór spotkał się z zainteresowaniem krytyków i czytelników. Wyka i Jastrun uznali wybór za odkrywczy, wartościowy i ożywczy dla Starego Poety.[3]
Widzący grozę świata Różewicz, jak już na to wskazywano, ma w sobie olbrzymie pokłady miłości. Widać to właśnie w wierszu napisanym po zgonie Leopolda Staffa z tomu Wiklina, wierszu pod znaczącym tytułem Lira Leopolda Staffa:
Gdy ją miłość
potrąci
Cała jest
z promienia
Gdy człowiek
nieżyczliwy
W drewno
się przemienia
Gdy ją dziecko
chwyta
To jak obłok
płynie
Gdy człowiek
pełen jadu
Z uśmiechem
go minie
Staff był przedmiotem miłości Różewicza w takim stopniu, jak jego rodzice i bracia. Bezustannie zastanawia się nad fenomenem upływu czasu i procesem przemijania. Analizuje problem odchodzenia najbliższych (Matka odchodzi) oraz znaczenie pamięci o nich. Zastanawia się nad tym pozornym paradoksem. Oto w kilka lat po zgonie autora Wikliny Różewicz zaczyna czuć się starszym kolegą „Starego Poety”. Okazuje się, że od pewnego roku żyje dłużej niż zmarły przyjaciel.
W wierszu rozmowa z Przyjacielem (chodzi tu już o inną osobę) podejmuje wprost tę problematykę relacji pomiędzy tym, co wieczne, a tym, co doczesne, ziemskie:
Od kilku miesięcy
mój Przyjaciel
Kornel Filipowicz
jest na tamtym świecie
a ja ciągle przebywam na tym
nie wierzę w życie pozagrobowe
staram się zrozumieć
to twoje przejście
przez próg na tamten świat […]
próbowałem
bronić
pisarza poety nie-zależnego
od Warszawy Londynu
Rzymu Moskwy Paryża
Krakowa i Pacanowa […]
myślę że wiersze
z tamtego świata
nie mówią
o ojczyźnie
matce ojcu braciach
milczą o Oświęcimiu
milczą o Katyniu
są jak drzewa
skamieniałe
w moich oczach
okrywają się zielonym liściem
szumią
na tym padole łez
pisuję jeszcze
poezje
zostawiam w nich język
Widać tedy, że pamięć ocala to, co skamieniałe, ożywia, „uzielenia”. W tym przeświadczeniu dość wyraźnie ujawnia się nawiązanie do biblijnej opowieści o Chrystusie jako o krzewie winnym, który się zazielenia i ożywia tych wszystkich, którzy weń wierzą.
Na koniec trzeba wskazać, że pojęcie Różewicza jako człowieka domowego, swojskiego, może się niejako kłócić z pojęciem Różewicza -rzecznika uniwersaliów, spraw wielkich, ogólnoludzkich. Tak jest jednak na pozór. Autor Niepokoju jest osobowością złożoną, bogatą, antynomiczną. Występują u niego przynajmniej dwa bieguny. Są to czynniki nie destrukcyjne, lecz konstrukcyjne. Z pozornych sprzeczności, z dysharmonii, formuje się harmonia. Wielkie dzieło naszego „Wielkiego Współczesnego”…
Dodany: 2007-05-21 15:27:17