Galerie handlowe to synonim naszej normalności. Wywiad z Danielem Koziarskim i Beatą Woźniak
Data: 2020-04-30 15:05:11– Gdyby ściany galerii mogły mówić, a książki pisałyby się same, jedno piętro takich budynków należałoby oddać księgarniom. Pod jednym warunkiem oczywiście – ludzie musieliby chcieć kupować i czytać książki. Rozmawiamy z Danielem Koziarskim i Beatą Woźniak, autorami książki Galeria, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Novae Res. Opisuje ona barwny kalejdoskop ludzkich losów, które splatają się na terenie galerii handlowej w jednym z polskich miast.
Galerie handlowe zamknięte są już ponad miesiąc. Tęsknicie?
Daniel Koziarski: No jasne. Nie jestem szopoholikiem, a po godzinie przebywania w galerii zaczynają mnie ogarniać zniecierpliwienie i irytacja, ale jak wszyscy, tęsknię po prostu za normalnością. Za wolnością i wyborem, bo one są wpisane immanentnie w normalność.
Beata Woźniak: Mam ambiwalentne uczucia, jeśli chodzi o tak postawione pytanie. Z jednej strony otwarte galerie handlowe to synonim naszej codziennej normalności, za którą już każdy chyba dziś tęskni. Z drugiej – jeśli o mnie chodzi – galeria nie będzie pierwszym miejscem, które odwiedzę, gdy już wszystko wróci do czasów sprzed epidemii.
To czego brakuje Wam najbardziej?
Daniel Koziarski: Może energii takich miejsc – bo galerie łączą w sobie ten paradoks, że nie tylko z człowieka energię wysysają, ale mu ją najpierw dają w realiach kolorowego, pełnego błyskotek i gwaru mikroświata, który tworzą. To, oczywiście, pułapka, ale przyjemnie w nią od czasu do czasu wpaść.
Beata Woźniak: Widoku ludzkich twarzy, nie zasłoniętych maseczkami. Uśmiechniętych, smutnych lub zafrasowanych min. To, co zasłonięte, kojarzy się natychmiast z obcością, wzbudza irracjonalny lęk i nieufność. Choć z drugiej strony dobrze jest popatrzeć komuś prosto w oczy, bo innego wyjścia po prostu nie ma.
Są też opowieści, które rodzą się na pasażach. Gdyby ściany galerii mogły mówić, pewnie powstałoby wiele tomów, a nie jedna książka.
Daniel Koziarski: Oczywiście. Swoją drogą mam nadzieję, że po lekturze Galerii i pełnym otwarciu galerii czytelnikom wyostrzy się zmysł obserwacyjny i sami, na podstawie własnych spostrzeżeń i tego, co chcący lub niechcący usłyszą, będą układali swoje opowieści. Choć historie te będą powstawać już w nieco innych warunkach, przedefiniowanej rzeczywistości.
Beata Woźniak: Gdyby ściany galerii mogły mówić, a książki pisałyby się same, jedno piętro wielkich budynków należałoby oddać księgarniom. Pod jednym warunkiem oczywiście – ludzie musieliby chcieć kupować i czytać książki.
Galerie handlowe to współczesne świątynie? Czy tylko świątynie konsumpcji?
Daniel Koziarski: Świat materialny zastąpił człowiekowi świat duchowy, ale czy musimy być kolejnymi osobami, które nad tym ubolewają? Prędzej czy później każdy człowiek pogrążony w materializmie czy ogarnięty konsumpcjonizmem zda sobie sprawę z tego, że czegoś w życiu mu brakuje. Chociaż nie wszyscy będą mieli ochotę czy odwagę do tego się przed sobą przyznać.
Beata Woźniak: Na pewno miejsca, w których spędza się dużo czasu, czasem większość dnia. Począwszy od zakupów, przez zabawę i atrakcje dla dzieci, rozrywkę w kinie, na posiłku i kawie skończywszy. Czy stoi za tym wygoda, styl życia, brak innych pomysłów na spędzanie wolnego czasu – tego nie wiem. Ilu ludzi, tyle odpowiedzi.
W galerii można się też czegoś nauczyć lub dowiedzieć o sobie.
Daniel Koziarski: Jasne, w każdym miejscu można się czegoś o sobie nauczyć lub dowiedzieć. Choćby tego, że często lubimy sobie wyobrażać, jacy to jesteśmy różni od innych ludzi, a potem nagle wychodzą na jaw uwierające podobieństwa. A galeria to miejsce, które na wiele sposobów ludzi zrównuje, sprowadza do wspólnego mianownika.
fot. Zofia Bobrowska
Beata Woźniak: Jak mocno trzymać portfel. Tego najbardziej. A tak poważnie: gdyby chcieć ćwiczyć w sobie pewne staromodne zalety, na przykład uprzejmość, życzliwość, cierpliwość, powściągliwość i opanowanie, to zachęcam czytelników do częstych odwiedzin galerii, zwłaszcza przed świętami i długimi weekendami.
Wyobrażacie sobie galerię handlową jako scenerię, w której rodzi się miłość?
Daniel Koziarski: Miłość, fascynacja, pożądanie – granice uczuć niejednokrotnie się zacierają, ale każde miejsce jest dobre na ich początek. Także galerie, przez które przecina się tak wiele ludzkich ścieżek. Ale jeśli „nową normalnością” będzie dystans i ostrożność, to pewnie po ponownym ich otwarciu mniej będzie przestrzeni dla manifestowania odruchów i porywów serca, dla spontaniczności.
Beata Woźniak: Miłość rodzi się w różnych, czasem bardzo dziwnych miejscach i okolicznościach. Dlaczego więc nie miałaby to być galeria?
W Waszej książce galeria jest też miejscem, gdzie uczucie czasem się kończy i opadają złudzenia...
Daniel Koziarski: Trafiłeś w sedno, bo w sumie to jest w dużej mierze klucz do tej książki. Większość opowieści zawartych w Galerii łączy motyw wyzbywania się złudzeń. To smutny, ale absolutnie konieczny proces w rozwoju człowieka. Bez tego nie da się zbudować solidnych fundamentów naszego funkcjonowania czy pchnąć życia do przodu, choć oczywiście może się czasem wydawać, że łatwiej żyć złudzeniami niż konfrontować się z prawdą o sobie lub innych.
Beata Woźniak: Samo życie. Szkoda tylko, że tak przykre lekcje pozbawiają człowieka również witalności i optymizmu, niezbędnych, by pójść odważnie naprzód. Zwycięzcą może się czuć każdy, komu udaje się zrzucać z siebie łuski złudzeń, a mimo to iść dalej z podniesionym czołem, będąc już mądrzejszym i silniejszym.
Wyobrażacie sobie koniec miłości przez kłótnię dotyczącą koloru koszuli?
Daniel Koziarski: A wyobrażałeś sobie koniec normalnego świata przez jednego zjedzonego w Chinach nietoperza (to oczywiście figura retoryczna, bo nie jestem wystarczająco kompetentny, żeby wypowiadać się w temacie przyczyn wybuchu epidemii koronawirusa)? Czasem obserwuję w sklepach mrożące krew w żyłach wymiany zdań. I zadaję sobie pytanie, czy to początek końca danej pary, czy po prostu ich codzienność.
Beata Woźniak: Jeśli miłość miałaby się skończyć z takiego powodu, to co to za miłość? Jeśli jednak związek „wisi na włosku”, można skończyć wszystko z tak błahego powodu, jakim jest sprzeczka o kolor czy fason koszuli. To tak zwana decydująca kropla, która przepełnia kipiący pod pokrywką gar emocji. Można to nazwać pretekstem. Można to nazwać ostatecznym powodem. Ale każda kłótnia z tak prozaicznej przyczyny jest dotykaniem większych problemów, przez które związek poważnie się chwieje.
Galeria to dla Was powieść czy zbiór opowiadań?
Daniel Koziarski: Nie chciałbym narzucać percepcji czytelnikowi. Ale ja, jako współautor, wolę patrzeć na Galerię pod względem całościowym i konceptualnym. Jak na komplementarną całość, w której poszczególne fragmenty ze sobą na różnych poziomach korespondują.
Beata Woźniak: Sceną z odsłoniętą kurtyną i blaskiem reflektorów, na którą wchodzą nasi bohaterowie. I nie jest to scenariusz do filmu czy sztuki teatralnej. Chyba nie ma na to jednoznacznego określenia. Ważne, że stanowi całość, choć pozornie nic nie ma ze sobą związku.
A może zbiór bajek/baśni dla dorosłych?
Daniel Koziarski: A to ciekawy marketingowy pomysł, żeby reklamować Galerię jako współczesny zestaw bajek/baśni dla dorosłych. Chociaż z drugiej strony, baśnie/bajki chyba jednak powinny się kończyć dobrze i optymistycznie, a u nas morały bywają naprawdę gorzkie.
Beata Woźniak: Opisane historie nie mają nic wspólnego z bajkami. To w większości gorzkie w swojej wymowie urywki z życia przypadkowych ludzi. Bajka musi się kończyć dobrze, inaczej dziecko nie będzie miało spokojnego snu.
Dorośli też potrzebują bajek?
Daniel Koziarski: Można się uzależnić od opowiadania i słuchania bajek, nawet będąc dorosłym. Jako dorośli słuchamy bajek, żeby tłumaczyć sobie nasze decyzje, uzasadniać obronę status quo. Opowiadamy bajki, żeby manipulować innymi. Ale nie, nie potrzebujemy tego, winni jesteśmy sobie i innym prawdę. Z bajek się przecież wyrasta.
Beata Woźniak: Prawdziwi dorośli nie tyle nie potrzebują, co nie chcą bajek, aby nie dać się omamić fałszywym nadziejom, ale... na pewno za nimi tęsknią. Jak za utraconym rajem, który każdy utożsamia z czymś innym.
Albo jak za tym, że można wybrać się do sklepu o dowolnej porze i bez maseczki?
Daniel Koziarski: Któż mógł przypuszczać, że nasza książka ukaże się w czasach, które pozbawią ją pewnej dozy realizmu, prawda?
Beata Woźniak: To nie jest bajanie o rzeczach niemożliwych. To nasza realna przyszłość. Trzeba tylko jeszcze trochę poczekać, nie irytując się, że ktoś nas czegoś pozbawił. Życie to kalejdoskop niespodzianek, nie zawsze miłych. Właśnie w takich chwilach, w ograniczeniu najbardziej poznajemy siebie, swoją kreatywność i siłę charakteru.
Wygląda na to, że „Galeria” stała się tymczasem dokumentem beztroskich czasów, nie tak dawno minionych.
Daniel Koziarski: Tak, i to paradoksalnie stało się jej atutem.
Beata Woźniak: Przedziwny zbieg okoliczności...
Dzisiaj napisalibyście tę książkę inaczej?
Daniel Koziarski: A wiesz, że to ciekawy pomysł? Napisać te historie na nowo, w zupełnie innej rzeczywistości? Z bohaterami mówiącymi do siebie przez maseczki, strofującymi się za niezachowanie odległości czy brak higieny i odmawiającymi sobie uścisku dłoni czy publicznego pocałunku?
Beata Woźniak: A może wcale nie umiejscowilibyśmy naszych bohaterów w galerii handlowej? Raczej w ich domach podczas kwarantanny. Wiele by się działo. Musimy to z Danielem przedyskutować.
Galerię możecie kupić w popularnych księgarniach internetowych:
Dodany: 2020-04-30 21:37:19
No tak, dziś ta powieść miałaby nieco inną fabułę...
Dodany: 2020-04-30 21:30:06
Zainteresowała mnie.