"Czuję" historie miłosne. Wywiad z Dariuszem Kunickim

Data: 2014-10-06 11:16:40 Autor: Cień Kształtu
udostępnij Tweet

Wcześniej pracował Pan przy tłumaczeniach zagranicznych powieści.Co sprawiło, że zdecydował się Pan na napisanie własnej książki?

Odpowiedź może wydawać się zaskakująca, ale do napisania własnej książki namówiła mnie korektorka z jednego z wydawnictw, dla których tłumaczyłem w latach dziewięćdziesiątych. Lubiła poprawiać poczytne wtedy romanse, które zdarzyło mi się tłumaczyć. Twierdziła, że czuję historie miłosne, jakbym był kobietą. Może podczas pracy nad tekstem górę brała kobieca natura, którą według Paula Coelho skrywa każdy mężczyzna? To właśnie wtedy zrodził się pomysł napisania Gdy kochają anioły.

Co było główną inspiracją? Skąd czerpał Pan pomysły?

Zafascynowała mnie zasłyszana legenda o upadłym aniele, który zapałał miłością i pożądaniem do ziemskiej kobiety, za co Bóg strącił go w otchłań. Widząc rozpacz i tęsknotę kochanka, Anioły Światłości zdołały przekonać Boga, aby pozwolił serafinowi powrócić na ziemię i odszukać ukochaną. Bóg jednak zakpił z upadłego anioła. Uwolnił go dopiero po stu latach, gdy jego kochanka dawno zakończyła życie. Jak głosi legenda, anioł - upokorzony i przepełniony bólem -błąka się po świecie, szukając tej, która dawno odeszła. 

W mojej książce postanowiłem ulżyć upadłemu aniołowi i dopisać szczęśliwe zakończenie do jego niefortunnej historii. 

Kim, według Pana, są aniołowie? Czy możemy je spotkać także w naszym świecie?

Odpowiem trochę przewrotnie: moje anioły nie są nadprzyrodzonymi istotami, wcieleniem doskonałości fizycznej i duchowej ze skrzydłami i aureolami. Mimo że posiadają wyjątkową wiedzę, są najzwyklejszymi ludźmi. Dlatego bardziej niż do otaczającej nas rzeczywistości przystają do fikcyjnego świata, który stworzyłem w książce. (śmiech) A tak poważnie, nigdy nie zastanawiałem się nad tym, czy anioły naprawdę istnieją. Dla mnie są tylko magicznymi postaciami z różnych religijnych opowieści.  

Wiem, że każdy pisarz ma własne miejsce w którym pisanie idzie mu najlepiej. Jak było w Pana wypadku? Jak wyglądało pisanie książki w rzeczywistości?

W sposób zagadkowy miejsca, w których tworzyłem kolejne sceny powieści, determinowały ich nastrój. Czasami pisałem w otoczeniu stuletnich drzew w Oliwskim Parku w Gdańsku, a innym razem wśród ludzi w popularnym fast foodzie. Jednak większą część tekstu, a zwłaszcza zakończenie, powstało na malowniczych i klimatycznych Kaszubach. Energia otoczenia wydaje się wpływać na dynamikę świata, który tworzę. Jeżeli nie ma synergii, rozpraszam się i kapryśna Muza umyka, pokazując mi tylko… cztery litery. (śmiech

Jak to się stało, że Pana książka została wydana właśnie w wydawnictwie Cień Kształtu?

Któregoś dnia w popularnej rozgłośni radiowej usłyszałem odcinek książki Aldousa Huxleya Drzwi percepcji, wydanej właśnie przez Cień Kształtu. Choć opowiadanie czytane przez Piotra Roguckiego brzmiało interesująco, to moją uwagę przykuła sama nazwa wydawnictwa. Otaczała ją nutka tajemniczości i pasowała do treści książki, którą właśnie kończyłem i zamierzałem wydać. Pozytywna reakcja oficyny na propozycję współpracy, jak i osobiste zaangażowanie samego wydawcy utwierdziły mnie w przekonaniu, że to był właściwy wybór. Może nawet znak z samego Nieba.

Dlaczego zdecydował się Pan umiejscowić losy bohaterów w tak magicznym świecie, który jednocześnie znajduje się w zakamarkach Trójmiasta?

Bo jak, sam Pan zauważył, Trójmiasto jest magiczne, a najbardziej zaczarowane jest Stare Miasto w Gdańsku. Wiekowe kamienice, a wśród nich średniowieczne kościoły wydawały się naturalnym tłem dla wiedźm i aniołów. A poza tym emanują taką tajemną energią, że palce same biegają po klawiaturze.  

Czy zgodzi się Pan ze stwierdzeniem, że Pana książka jest skierowana bardziej do kobiet? To wszakże proza pełna emocji, dość niezwykła historia miłosna... Dla kogo wlaściwie Pan pisze?

Najpierw pisałem Gdy kochają anioły dla siebie, bo przecież pisarz jest pierwszym czytelnikiem swojej książki. (śmiech) Kiedy jednak nabrałem dystansu, zacząłem zastanawiać się, czy potencjalnymi czytelnikami mojej książki będą kobiety, czy mężczyźni. Która płeć będzie identyfikować się z bohaterami i silniej reagować na emocje, jakie starałem się zbudować? Szybko doszedłem do wniosku, że taką dawkę napięcia zniosą tylko kobiety. (smiech) Relacje damsko-męskie to nie są klimaty, w których wzruszają się mężczyźni. Oni wolą płakać, gdy nasi przegrają mecz. Niestety, nie dorównujemy kobietom inteligencją emocjonalną.    

A jednak tę powieść napisał mężczyzna. Czy czuje się Pan romantykiem?

Takim XIX-wiecznym Werterem czułem się, gdy byłem nastolatkiem. Targały mną gwałtowne uczucia, choć nie miałem samobójczych skłonności. Właśnie wtedy poznałem moją pierwszą i chyba ostatnią dziewczynę, skoro po pięciu latach chodzenia została moją żoną i uparcie jesteśmy razem do chwili obecnej. Pewnie dla współczesnego pokolenia kochanków pokroju rączka-buźka-łóżko taka postawa romantyczna trąci masochizmem. (śmiech) Jednak przyznaję z przykrością, że choć mam w sobie dużą dozę empatii, to nie jestem tym romantykiem, który kupi dziewczynie czekoladki, przyjrzy jej się uważnie i będzie wiedział, kiedy ją nimi obdarować.

Czytając Pana książkę, trudno zakwalifikować ją jednoznacznie do konkretnego gatunku literackiego. Jak Pana zdaniem można by ją sklasyfikować?

W mojej książce mieszają się różne gatunki literackie jak tajemne składniki w kotle sabatowym.(śmiech) Wnikliwy czytelnik doszuka się tu elementów satyry, powieści, bajki, a nawet tragifarsy - główny bohater odnajduje swoją ukochaną, ale…Cóż, nie będę zdradzał zakończenia. Chociaż w trakcie pisania łączyłem gatunki nieświadomie, to mam nadzieję, że ten literacki "wywar" okaże się strawny. 

Na kartach powieści znaleźć można prawdziwą plejadę niezwykłych postaci. Niektóre z nich wydają się niemal tak plastyczne, jakby były prawdziwe. Czy powieściowe bohaterki i bohaterowie mają swoje odpowiedniki w prawdziwym świecie?

I tak, i nie. Są raczej zbiorem cech charakteru lub wyglądu różnych osób, które spotkałem lub spotykam w realnym świecie. Jeżeli spodobały mi się długie i zgrabne nogi jakiejś dziewczyny, która przechadzała się po deptaku w Sopocie, to obdarzyłem nimi główną bohaterkę. Dodałem jej też piękne rude włosy jednej z ulubionych aktorek, a intrygujące połączenie determinacji i ironicznego dystansu do świata dostrzegłem w postawie jednej z moich uczennic, bo zawodowo uczę języków obcych. 

Czy zakątki Trójmiasta, w których umiejscowił Pan akcję książki, są dla Pana szczególnie ważne albo czuje Pan do nich sentyment? Czy uważa Pan, że są to miejsca warte zobaczenia?

Miejsca, które stały się tłem wydarzeń w książce, z wyjątkiem restauracji na Starym Mieście w Gdańsku, w której po raz pierwszy spotykają się bohaterowie, Parku i Katedry w Oliwie, tworzyłem podobnie jak postacie z wybranych elementów ulubionych miejsc i budowli. Na przykład w opisie kościoła, w którym Gabriel zdradza Adriannie sekrety czarnej magii, są elementy, które przykuły moją uwagę w innych kościołach. Nie zmienia to jednak faktu, że średniowieczne zabytki Gdańska są warte obejrzenia. 

Niektóre elementy powieści mogą wydawać się kontrowersyjne. To efekt inspiracji książkami Dana Browna?

Dan Brown zaintrygował mnie sposobem, w jaki wystawił na próbę inteligencję czytelnika w Kodzie Leonarda da Vinci. Tak wiarygodnie przeinaczył biblijne dzieje, że nabrał jedną połowę czytelników, a drugą porządnie zirytował i wywołał teologiczne spory. Podczas lektury książki sam w którymś momencie uwierzyłem, że Jezus poślubił Marię Magdalenę i mieli potomstwo. Brown wywołał u mnie intelektualny zamęt i jestem mu za to wdzięczny. Choć zostałem wychowany w kulturze chrześcijańskiej, to nie czułem żalu do autora. Bo celem fikcji literackiej jest przecież dobra zabawa, a nie dawanie wskazówek czy moralizowanie. Autorowi wolno w tym celu użyć każdego, nawet najbardziej kontrowersyjnego środka. Zresztą, nie wiem, po co o tym mówię, to przecież powszechnie znana prawda, prawie komunał. A może próbuję usprawiedliwić moje własne pseudo-teologiczne figle? (śmiech) Przede wszystkim pisanie książki sprawiało mi dużo satysfakcji i wywołało niemało emocji, bo niektóre pomysły w jakiś tajemniczy sposób pojawiały się w mojej głowie. Tak kalkuluję, że to za sprawą sił nieczystych (śmiech). I mam nadzieję, że te same koncepcje będą również rozpalać wyobraźnię czytelników.      

Jakie książki Pan czytuje - oprócz wspomnianego już Dana Browna?

Mam tak mało wolnego czasu, że ostatnio w wolnej chwili w kółko czytałem maszynopis Gdy kochają anioły, aby dokonać drobnych korekt. Domownicy podśmiewali się, że abym miał co czytać, gdy już powieść zostanie wydana, powinienem szybko napisać nową książkę. (śmiech) Ale tak na serio, powinien Pan raczej zapytać w jaki sposób czytam książkę, jeżeli mnie zaciekawi. Otóż cały czas podczas lektury zastanawiam się nad tym, skąd autor czerpał inspirację do budowania postaci czy opisu miejsc w tekście. Zupełnie, jakbym chciał odtworzyć myśli pisarza podczas pisania. Może nawet skraść mu duszę.(śmiech) Pomaga mi to potem przy tworzeniu moich własnych bohaterów. Gdy książka mnie zaintryguje, dosłownie "wtapiam się" w jej fabułę. Ostatnio w Chłopca w pasiastej piżamie Johna Boyne'a - niesamowitej przypowieści o naturze zła, rodzącego się w głowach zwykłych ludzi. Oczywiście zafascynowała mnie trylogia Milenium Stiega Larssona z niesamowitą Salander. Kiedyś zaczytywałem się w Mastertonie i Kingu, często też sięgałem po literaturę dla kobiet, między innymi po powieści Paula Coelho. Porzuciłem go jednak dla Segala. "Przenikając" duszę Paulo Coelho, doszedłem do wniosku, że w swoich książkach wskazuje swoim czytelniczkom drogę do gwiazd, której sam nie dostrzega. (śmiech)      

Pisze Pan obecnie nową książkę? Czy możemy spodziewać się kontynuacji Gdy kochają anioły, czy też zupełnie nowej opowieści?

Gdy kochają anioły wydaje się skończoną całością. Ale zawsze można coś wymyślić, aby skomplikować bohaterom życie. (śmiech) Obecnie piszę nową książkę, w której główną bohaterką ponownie jest kobieta, a miejscem akcji - Trójmiasto. Tym razem również otaczają ją biblijne postaci, jednak w nowej, rewolucyjnej odsłonie. Mogę tylko zdradzić, że na pewno stracą swoje święte atrybuty. Nawet sam Bóg tak jakoś znormalnieje i przy sztaludze, z pędzlem w ręku, da upust swoim twórczym mocom. Skąd rodzą się podobne pomysły w głowie takiego niedowiarka jak ja ? Naprawdę nie wiem.  

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Avatar uĹźytkownika - Emilly26
Emilly26
Dodany: 2015-01-24 12:51:54
0 +-
Nie czytałam tej pozycji książkowej. Myślę,że Pan Dariusz jest pasjonatem kobiet i lubi je w roli aniołków. Jestem ciekawa czy napisze Pan Dariusz o kobiecie demonie.
Avatar uĹźytkownika - violabu
violabu
Dodany: 2014-10-06 11:23:01
0 +-
Podziwiam!

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje