CYFROWA KSIĄŻKA

Data: 2007-05-16 00:48:29 Autor: Katarzyna Krzan
udostępnij Tweet

CYFROWA KSIĄŻKA, CZYLI JAK NIE WYPAŚĆ Z OBIEGU
O tym, jak zostać pisarzem, a potem utrzymać się w zawodzie


Świat od zawsze obraca się wokół własnej osi. Ostatnio jednak robi to coraz szybciej. Mało mamy czasu właściwie na wszystko: dzieciństwo skrócone do minimum, w szkole liczy się tylko szybkość (nie jakość) zapamiętywanych informacji, które ulatniają się tym szybciej, im mniej czasu było poświecone na ich przyswojenie. Potem idziemy do pracy i już w ogóle nie ma na nic czasu.


W tej ogólnoświatowej pogoni trudno znaleźć czas na długą, dogłębną lekturę tego, co wymyślili inni. Książkę czyta się kilka dni, nawet tygodni. Film trwa dwie godziny. I te dwie godziny zaspokajają naszą wrodzoną potrzebę słuchania opowieści, dodając do niej obraz i dźwięk. Wystarczy się odprężyć i pogrążyć w biernym patrzeniu. Książka wymaga o wiele więcej wysiłku: uruchomienia zastygłej wyobraźni. Ale jest wyjście: można zapisać się na kurs szybkiego czytania, by pożerać jednym spojrzeniem całe stronice, czekając na przykład na zmianę świateł na skrzyżowaniu.

 


Apetyt rośnie w miarę takiego pożerania fabuł, szczególnie, że książek jest teraz tyle, w dodatku w takich ładnych okładkach... Literatura współczesna, wbrew pozorom, nie znajduje się jednak w stanie jakiegoś apokaliptycznego zagrożenia ze strony innych mediów. Potrafi się przecież wśród nich odnaleźć i być nie mniej komercyjna od gier komputerowych. Przykładem niech będzie słynny już Harry Potter. Kampania reklamowa na jego cześć sprawia, że dzieci i młodzież sięgają jednak po książkę, choćby tylko po to, by sprawdzić, co w niej takiego niezwykłego. Być może, po Potterze zapragną czegoś innego do czytania, a wtedy nic już ich od tego nie oderwie, nawet telewizja. Dlatego książki powinno się reklamować na wszelkie znane sposoby, bowiem czytanie jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Nałóg czytania jest najmniej szkodliwym z uzależnień, a wyrobiony we wczesnym dzieciństwie, na pewno kiedyś się przyda.


W kontekście atakującej nas ze wszystkich stron kultury masowej, należy zapytać o to, co należy czytać. Nie ma na to dziś zbyt wiele czasu, trzeba bowiem pędzić, być oczytanym, znać wszystkie nowości, wiedzieć, co jest dobre, a co nie.


Teksty literackie od jakiegoś czasu są towarami, które ktoś musi sprzedać. Dlatego pisarz musi być konkurencyjny, pisać językiem jędrnym, mięsistym, oryginalnym, by jego styl różnił się od mdłych wypocin pismaków tworzących „światowe bestsellery”, czyli książki jednorazowego użytku.


Pisarz musi odpowiednio przygotować się do swojej roli. Przede wszystkim koniecznie powinien wyprowadzić się z wielkiego miasta, jeśli w takowym mieszka, gdzieś na odludzie, kupić tam dom i założyć własne, małe wydawnictwo. Korzyści są dwie: poczucie niezależności finansowej i intelektualnej oraz uniknięcie chorobliwego tzw. życia literackiego. Wielkie przemysłowe miasta należy pozostawić młodym poetom, gdzie będą mogli spokojnie przeżywać swoje twórcze agonie. Pisarz-prozaik będzie mógł spokojnie sobie pisać gdzieś na świeżym powietrzu. Zaoszczędzi przy tym na wódce, bo będzie ją sobie pił sam, co jak wiadomo, wzmaga działanie twórczej weny. Ponadto nie będzie musiał urządzać męczących happeningów na swoją cześć, rozbierać się gdzieś po domach kultury i zajmować się tysiącem innych spraw, które tak naprawdę odciągać go będą od nadrzędnego celu, jakim jest pisanie. Od czasu do czasu powinien wygłosić kilka mądrych sentencji w telewizji, napisać jakiś scenariusz, czy sztukę dla teatru telewizji. Musi jednak przy tym nieustannie pamiętać, że to pisanie, a nie medialna popularność są dla niego najważniejsze. Jeżeli będzie miał prawdziwy talent, to będzie czytany. Bez talentu niewiele mu pomogą towarzyskie skandale, gdyż pamięć o nich szybko przemija, a publiczność i tak woli gwiazdy z Hollywood. Książki zostają na szczęście na półkach, gdzie można sobie po nie sięgać, bez względu na ogólnorynkową koniunkturę.


Każdy szanujący się pisarz powinien także korzystać z Internetu. Podglądać tam konkurencję, a także pokazywać swoje dokonania. Jerzy Pilch zaryzykował z opublikowaniem cyfrowej wersji Pod Mocnym Aniołem i opłaciło mu się: rok później otrzymał Nike. Elektroniczna książka, wbrew pozorom, nie zabija tej papierowej. Wręcz przeciwnie: ta tradycyjna zyskuje dzięki atrakcyjnie pokazanej cyfrowej wersji. Przypadkiem może przecież trafić do nowych odbiorców, którzy nawet nie uświadamiali sobie swojej potrzeby czytania. Pisarze dostrzegają istnienie nowych mediów, czyniąc nawet z nich temat swoich powieści. Przykładem może być Samotność w sieci Janusza Wiśniewskiego.

 


Tyle o warunkach zewnętrznych. Teraz o sednie sprawy, czyli o książkach. Pytanie pierwsze: O czym pisać?


1. Skończyły się już czasy walki z wrogiem, jakkolwiek by go nie nazwać. O niedawnej historii przypominają dziś tylko lustrujący się wzajemnie politycy. Cała reszta myśli już o sobie, czyli o teraźniejszości i przyszłości. Nie trzeba już przemycać książek przez zielone granice, a w książkach - ukrytych treści. Piękny temat zawalił się po 1989. I dobrze, bo ileż można w kółko o tym samym. Przyzwyczajenia jednak niektórym pozostały. Inni zrzucili z ramion obowiązki ojczyźniane i przyłączyli do sieci swoje komputery. Teraz każdy może pisać. Wszystko, wszędzie, jak mu się tylko zachce. Może ktoś to przeczyta, a może nie. Potrzeba tworzenia jest silniejsza od poczucia braku literackich perspektyw. Piszą więc wszyscy, ale nie każdy zostaje pisarzem. Aby nim zostać, należy wydać prawdziwą książkę, najlepiej w estetycznej, twardej okładce w jednym z tysiąca wydawnictw, albo otrzymać jakąś prestiżową nagrodę literacką. Dobrze robią też liczne recenzje, nawet te negatywne, ale na nie trzeba sobie zapracować oryginalnością tego, co się napisało. Towar musi lśnić, kusić opakowaniem, zachęcać formą, przyciągać wzrok i ambicje intelektualne. Musi być wyjątkowy.


2. O czym więc pisać? Nic nowego tu się nie wymyśli: o życiu, o człowieku, o sobie, o innych, bo każdy z nas uwielbia plotki, choć nie każdy do tego potrafi się przyznać. Dobrze jest też wypromować jakieś mało znane miasto, czy region. Na początku XX wieku reklamowano Tatry. Teraz popularne są Bieszczady, Beskidy, ale także Mazury, Pomorze. Można potem liczyć na jakieś muzeum twórczości, tablicę pamiątkową, honorowe obywatelstwo i tak dalej. Wpływa się przy tym na rozwój turystyki i tworzenie się nowych, miejscowych legend. Odejść należy więc od wielkich, nudnych już miast przemysłowych, na rzecz miast turystycznych (Wisła Pilcha), a nawet wiosek, jak robi to Stasiuk i wielu innych. Pisarze pokazują, że można tam znaleźć i wielki świat i prowincjonalną ludową mądrość, a przede wszystkim: zdrową atmosferę, klimat sprzyjający snuciu mitycznych opowieści, mocno zakorzenionych w tradycji regionu. Daje to możliwość pokazania ogólnoludzkich problemów na przykładzie zdarzeń z pozoru mało znaczących, a jednak dysponujących sporą dozą niezwykłości. Każde bowiem miejsce na ziemi może stać się centrum wszechświata, wszak ziemia jest okrągła i wszędzie jest tak samo daleko jak i blisko.


3. Dobrze jest także szczerze pisać o nałogach, na zasadzie: „nic, co ludzkie nie jest mi obce.” Szczególnie poczytne są: bulimia z anoreksją, różne odmiany erotyzmu, alkoholizm, bowiem „kiedy niczego nie ma poza piciem, należy z picia uczynić sztukę, należy poprzez wódkę dotknąć sedna rzeczy, a sednem rzeczy jest śmierć.”(Jerzy Pilch: Tysiąc spokojnych miast) Jak dowodzi Pilch: samo picie może stać się pisaniem. Obie czynności są przecież podsycane przez spiritus, duchową wenę. Unikać jednak należy melodramatycznych rozwiązań, pachnących perfumowaną literaturą popularną. Choć, oczywiście, dobrze jest korzystać z jej znajomości, odkrywać schematy, stereotypy, chwyty literackie, wykorzystywać wzorce gatunków kryminalnych, romansowych, sensacyjnych. Trzeba znać dobrze to, co pisze konkurencja, by móc się tym pobawić i z ogólnie dostępnych klocków stworzyć oryginalną budowlę.


4. Dobrze jest też być książkowym fetyszystą, doznawać rozkoszy na widok sklepów papierniczych, materiałów biurowych, piór, długopisów, ozdobnych arkuszy papieru. Należy kupować to wszystko, gromadzić książki, ładne zeszyty, które kiedyś tam zostaną zapisane. Życie jest pisaniem, a pisanie życiem. Nigdy nie wiadomo, co stanie się tematem opowiadania swojego czy cudzego. Trzeba być gotowym, mieć się na baczności, „żyć tak, jak się pisze”, bowiem wszystko może zostać kiedyś opisane. Otaczający pisarza świat stanowi potencjalną fabułę, której elementem jest także sam autor. „Nazywanie rzeczy po imieniu pomaga jedynie na krótko. Wszystko, co zostanie nazwane, także popada w zapomnienie, ponieważ każde słowo jutro będzie znów potrzebne dla kolejnej rzeczy. Wydarzenia, dla których wszystkim brakuje słów, popadną w zapomnienie najprędzej.” (Magdalena Tulli: Sny i kamienie)


5. Współcześni pisarze powinni być także wiernymi czytelnikami prozy iberoamerykańskiej, z jej realizmem magicznym, grami językowymi i eksperymentami formalnymi. Punktem wyjścia jest zawsze rzeczywistość, opleciona siatką fikcji, mitologiczną nicią wzajemnych powiązań. Z jednej strony, korzystanie z realności przyczynia się do postawienia pisarzom zarzutu, że cierpią oni na chroniczny zanik wyobraźni, że boją się tworzenia fikcyjnych światów, pozostawiając tą rolę twórcom literatury popularnej, gdzie, tak naprawdę, nie powstaje nic nowego, gdyż tworzenie polega tylko na przetwarzaniu istniejących już stereotypów. Pisarze wolą jednak brać gotowe elementy z rzeczywistości na zasadzie pars pro toto, a puste miejsca zamalowywać wyobraźnią i barokowym językiem. Ze zwykłego picia można dziś zrobić sztukę o wysokich ambicjach filozoficznych. Bowiem sam piszący i jego osobiste przeżycia są niewyczerpalnym źródłem tematów. Jednakże broni się on przed fikcją absolutną, jak i przed schematami królującymi w literaturze popularnej. Przypadkowe choćby spotkania z nimi prowadzić muszą w każdym przypadku do parodii, ośmieszenia, czy tylko przywołania dla pokazania fałszu konwencji. Autor przyznaje więc, że „to, co robię teraz, w żadnym wypadku nie jest pisaniem książki, tylko zapełnianiem białej plamy, zatykaniem dziury linijkami na chwilę przed ostateczną kapitulacją.” (Paweł Huelle: Weiser Dawidek) Tak walczy się z konkurencją, dominującą na rynku książkowym.

 


Tutaj dochodzimy do drugiego pytania: Jak pisać?


1. Po pierwsze: ze swobodą, radością, rozmachem. Bez obawy przed paradoksalnymi stwierdzeniami, sentencjami, które dobrze będą wyglądać jako cytaty na czwartej stronie okładki. Można także pisać na nowo przeczytane kiedyś opowieści, cytować, zbaczać z tematu, porzucać ledwie zaczętą historię na rzecz innej. Pisać wszystko, co spłynie ze stalówki. Pisanie ma być taką przyjemnością jak czytanie. Jeśli nie będzie zabawą dla pisarza, to i nie będzie nią dla czytelnika.


2. Przede wszystkim liczy się obecnie: metaliterackość, metatekstowość, intertekstualność, zabawa w fabułę i z fabułą. Ma być ciekawie. Każda kolejna strona ma zaskakiwać, fascynować samego autora, dziwić aż do samego końca, który prawdziwym końcem nigdy nie będzie. Czytelnikowi będzie miło, gdy pisarz da mu szansę wykazania się intelektem detektywa na tropie wątków, motywów, cytatów i aluzji. Nie można go pozbawiać pasji odkrywania. Mniej oczytanym niech pozostanie samo śledzenie niewiarygodnych przygód bohatera. Dla każdego cos intelektualnego, bowiem książki są do myślenia, a nie do oglądania.


3. Dopuszcza się wszelkie gatunki, ale dobrze jest też stworzyć jakieś własne i dorzucić do tego zaczarowanego supermarketu. Na pierwszej półce leży jednak sylwa, czyli zmiksowana wersja wszelkich innych form. Ponowoczesna sylwa jest tworem całkowicie otwartym, zawierającym różnorodność autonomicznych elementów tekstu. Cechuje się przede wszystkim spontanicznością czynności warsztatowych i brulionowym niedokończeniem, a zarazem niedookreśleniem. Jeżeli nie sposób objąć wszystkiego, co by się chciało powiedzieć, w jednym pudełku, lepiej od razu zrezygnować z form zamkniętych, by w zamian zaprezentować z pozoru nieskończony repertuar możliwości tematycznych, formalnych i fabularnych. Pisarz pokazuje w ten sposób, że właściwie może wszystko.

 


Ale nie powinni współcześni twórcy popadać w samozachwyt, że oto odkryli wreszcie gatunek nieskończenie pojemny, a przez to uniwersalny. Silva rerum jako las rzeczy kwitła sobie z powodzeniem w antyku, odżywając ponownie w kulturze sarmackiej w formie powszechnie panującej mody na pisanie ksiąg domowo – rodzinno – towarzyskich. Potrzeba pisania, a właściwie, zapisywania siebie, była popularna już w XVII wieku. Niektórzy umieszczają tam nawet źródła postmodernizmu. Ambicją ówczesnej literatury, a szczególnie poezji metafizycznej, nie było racjonalne wyjaśnianie świata, ale raczej ukazywanie mroków jego labiryntowości, gdzie królować miał paradoks wespół z tajemnicą. Wtedy też odrodziła się idea Księgi, mającej zastąpić życie. Pierwszym bohaterem literackim, wcielającym ją we własne życie, był Don Kichote, błędny rycerz, wędrujący po lesie fikcji w poszukiwaniu jakiejś prawdy. Prawdą było jedynie to, że błądził między tworami fantazji swojej i pisarzy, których książki kiedyś czytał. Mógłby być więc patronem współczesnych twórców, podobnie jak on, melancholijnie krążących wokół potencjalnych fabuł, historii, opowiastek.


Mógłby to być piękny świat, dający nieskończone możliwości, gdyby nie świadomość kruchości fikcyjnych opowieści. Spod wszystkich bowiem wyłaniać się będzie zawsze pozbawiona fantazji rzeczywistość, o której przypominają sami twórcy, odkrywając przed czytelnikami mechanizmy produkowania fikcji, umowność procesu opowiadania. Rzeczywistość jest śmiercią, przemijaniem, rozkładem. Rozpadają się ludzie, ciała, przedmioty. Jak zwierza się Krzysztof Varga w Bildungsroman: „zupełnie nic nie wiedzieliśmy o gniciu! Naprawdę! Nie wspomniano o tym ani razu. O ty, że ciało gnije. Że konsekwencją śmierci jest rozpad, rozkład, rozsypanie się ciała. (...) Zupełnie nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że ciało służy do gnicia. Że zostało tak skonstruowane, żeby się łatwiej zutylizować.” Żywa i nieśmiertelna jest tylko opowiedziana historia. Fikcja, paradoksalnie, utrwala proces rozkładu, unieśmiertelnia umieranie, jest ponad życiem i jego przemijaniem. Zanurzenie się w obszarze fikcji stanowi ucieczkę przed rozpadającą się rzeczywistością.


Twórcy dokonują więc fikcjonalizacji świata, rzeczywistość zmieniają w fabułę, a wszystko to dzieje się na oczach czytelnika: autor bierze na warsztat kawałek realności, na przykład spotkanie na ulicy, i przemienia ten fakt na fikcyjne opowiadanie. Nie kryjąc się z tym, pokazuje cały proces fabularyzacji rzeczywistości. Jerzy Pilch w Wyznaniach twórcy pokątnej literatury erotycznej pokazuje, w jaki sposób rodzi się fabuła: „Z przesadną uwagą zatrzymywałem się nad każdym hieroglifem piasku, każdą znalezioną monetą, każdym źdźbłem trawy. Jakby w nadziei, że znaki te ułożą się w olśniewający wzór, według którego napiszę powieść o poznawaniu świata.” Rzeczywistość jest znakiem, materiałem do obróbki literackiej, wystarczy odnaleźć w niej zapisany wzór, by potem odtworzyć go na papierze. Wszystkie historie zostały już opowiedziane. Pisarzom pozostało już tylko ich odnalezienie i spisanie.


Najbardziej jednak pisaniu pomaga czytanie. Nie można bowiem polegać wyłącznie na szczególnych stanach świadomości, wywoływanych przez wysokoprocentowe natchnienie. Wszyscy więc czytają namiętnie wszystko i wszędzie. Nie sposób zamknąć się w ciasnych ścianach własnego ciała i tylko stamtąd czerpać inspirację. Pisarze potrafią korzystać z darów kultury, nie lubią wywarzać drzwi, które ktoś już przed nimi otwierał. Będą raczej chcieli pójść dalej niż poszli inni, drążyć głębiej, choć wszyscy mają świadomość, że dotarcie do tzw. istoty rzeczy jest niemożliwe. Pisarstwo pozwala jednak krążyć nieustannie wokół niej i od czasu do czasu coś z niej uszczknąć. W tym właśnie miejscu rodzi się na nowo odwieczna idea Księgi, jako dzieła całkowitego, absolutnego, zawierającego w sobie wszystko. Świadomość niemożności jej stworzenia prowadzi zaś do powstanie tendencji zwanej antologicznością.


Antologie są szansą dla pisarzy starszych, mających już pewien dorobek, a nawet cieszących się sławą. Wydawanie antologii pomaga im w utrzymaniu się w nurcie wydawniczym. Autorzy wybierają z całej swojej twórczości najlepsze elementy, fragmenty, świadczące o najwyższych pisarskich wzlotach, a także pomysły na powieści, poprawione wiersze, złote myśli spisywane gdzieś w ciągu życia na pudełkach od zapałek. Wielki Pisarz, marząc o idei Księgi, wydaje więc jej namiastkę, antologię tego, co w jego twórczości najważniejsze, najgłębsze, najbardziej wartościowe. Nie musi to mieć żadnego porządku. Wystarczy, by było ładne, mądre, znane. Do rzeczy starych można dołożyć nowe, poprawione. Ten swoisty palimpsestowy zbiór będzie stanowił księgę ksiąg Autora, będzie podsumowaniem, przypomnieniem o sobie, książką z największymi przebojami Pisarza.


Literatura polska lat 90 znowu zaczęła zmyślać, ale robi to już inaczej. Świadoma jest bowiem niemożności tworzenia powieści na miarę tych z XIX wieku. Po pierwsze dlatego, że najpierw musiała wskrzesić Autora oraz nadać mu nową, medialną osobowość. Po drugie: nowy, młody autor, choć nieprzeciętnie oczytany, jest także świadomy swojej bezsilności. Rzuca się więc całkowicie bezbronny w wir opowiadania, sarmackiego gawędzenia wręcz, ale to jego snucie opowieści nie jest już podporządkowane żadnym normom narracyjnym. Odrodzony autor nie jest już skrępowany regułami, uczonymi w szkołach pisarstwa, nie musi się martwić o układanie swojego zmyślania w schemacie: wydarzenie inicjujące – okres rosnącego napięcia – wydarzenie kulminujące – okres słabnącego napięcia i dopełnienie. Nie musi przejmować się wyglądem swojego bohatera, jego rodziną, środowiskiem, czasem akcji. Może swoją postać porzucić w połowie sceny, by zająć się kimś innym, na przykład sobą. Zresztą, samego siebie może uczynić bohaterem.


Nieograniczone możliwości. To chyba największe odkrycie współczesnej literatury, a zarazem olbrzymia dla niej szansa kreacyjna. Literatura staje się po prostu opowiadaniem, nieokiełznanym, nieuporządkowanym, nieprzewidywalnym, jak samo życie, a dzięki temu – fascynującym. Szybkość, przyjemność, zachłanność, zaspokajanie głodu słuchania opowieści to nowe elementy wymagające od pisarzy większej mobilizacji intelektualnej, a zarazem otwierające przed nimi zupełnie nowe drogi.

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Avatar uĹźytkownika - Sarna
Sarna
Dodany: 2007-11-18 15:16:55
0 +-
Sądzę, że książka cyfrowa stoi przed wielką przyszłością. Co ma zawierać, aby była czytana? Po prostu, ma mówić o wszystkim, co nas otacza, o rzeczywistości, o magii, o naszych wypatrzeniach, o miłości, o umieraniu, o przyrodzie i o nas samych, wybór i tak należy od zainteresowań czytelnika. I nie tyle okładka jest ważna, co zawarta w niej treść .Pozdrawiam :)

Warto przeczytać

Reklamy
Recenzje miesiąca
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Szepty jeziora
Grażyna Mączkowska
Szepty jeziora
Pokaż wszystkie recenzje