Ceny podręczników szkolnych...
Data: 2011-09-16 00:31:41Nie jestem politykiem, profesorem, publicystą, ani też wybitnym dziennikarzem, ale na mój prosty rozum kwestię kosztów podręczników dla dzieci i młodzieży można rozwiązać w bardzo prosty sposób. Wystarczyłoby chociażby uchwalić taki zapis, głoszący, iż podręczniki szkolne nie mogłyby być zmieniane przez nauczycieli przez okres na przykład 5 lat. Wówczas takie podręczniki mogłyby być przekazywane dzieciom z młodszych klas przez ich starszych kolegów. Takie podręczniki mogłyby być w całości - lub choćby w jakiejś części - współfinansowane przez samą szkołę, a wówczas byłyby one wypożyczane uczniom na rok, zaś po skończeniu danej klasy wracałyby ponownie do szkoły. Pomysł wydaje się niezwykle prosty do zrealizowania, trzeba jedynie tylko odrobinę dobrej woli.
Oczywiście, pojawią się za chwilę głosy oburzenia, że przecież jest wolny rynek, że każdy ma prawo zarabiać, również na edukacji dzieci. Inne zaś będą głosić, że program nauczania ulega ciągłej modyfikacji, że nauka robi tak kolosalne postępy z roku na rok, iż wprowadzanie zmian do podręczników jest konieczne. Tylko - czy aby na pewno?
Owe argumenty wydają się być nie do końca trafne i słuszne. I tak oto, odnosząc się do kwestii wolnego rynku, należy uświadomić sobie, że edukacja naszych dzieci to nie jest kolejny zwykły biznes, lecz dobro gwarantowane nam wszystkim przez konstytucję, inwestycja w przyszłość naszego kraju. Nie na wszystkim można zarabiać za wszelką cenę, są pewne obszary, które wymagają szerszego spojrzenia, obejmującego swym zasięgiem nie tylko dziś i jutro, ale również kolejne lata. Ponadto sytuacja, w której nauczyciel musi zdecydować się na dany podręcznik, który będzie obowiązywał w jego szkole przez okres 5 lat, wpłynie zdecydowanie na zaostrzenie konkurencji pomiędzy wydawnictwami, a tym samym na podniesienie poziomu samych podręczników. To wydawnictwo, które będzie proponowało treść programową w najlepszym stylu i formie, będzie mogło pokonać konkurencję na rynku i w ten sposób podnieść swoje zyski.
Ponadto po wprowadzeniu takiego zapisu przez Sejm uległoby zniwelowaniu zjawisko "zachęcania" nauczycieli przez wydawnictwa do wyboru ich publikacji. Nie od dziś bowiem wiemy, że poprzez drobne "upominki" bardzo często udaje się przedstawicielowi danego wydawnictwa przekonać pedagoga do wyboru z szerokiej listy podręczników właśnie tego jednego, absolutnie "niezbędnego" dla kształcenia dzieci.
Jeśli chodzi zaś o kwestię konieczności wprowadzania wciąż nowych zmian do podręczników powodowanych postępem nauki, argument ten wydaje mi się najmniej przekonujący. Uważam bowiem, iż na poziomie szkoły podstawowej, gimnazjum, czy też nawet szkoły średniej zmiany programowe powodowane postępem nauki są absolutnie marginalne i w żadnym stopniu nie wpływają na całość kształcenia w zakresie danego przedmiotu. Taki argument wydaje się trafny w stosunku do szkolnictwa wyższego, natomiast nie w przypadku jego niższych szczebli.
Być może to naiwny plan i pomysł na odciążenie rodziców od płacenia setek, a niejednokrotnie tysięcy złotych za podręczniki szkolne dla ich dzieci - za podręczniki, które i tak za rok będą nikomu już niepotrzebne. Naiwny, ale chyba jedyny logiczny...