Wolę pisać o pościgach niż brać w nich udział. Wywiad z Anną Barczyk-Mews

Data: 2021-12-14 13:26:52 Autor: Barbara Garczyńska
udostępnij Tweet
Okładka publicystyki dla Wolę pisać o pościgach niż brać w nich udział. Wywiad z Anną Barczyk-Mews z kategorii Wywiad

– Doceniajmy to, co mamy. Czasem w pogoni za pieniędzmi czy sukcesem tracimy z oczu to, co najważniejsze. Bywa, że czas na refleksję przychodzi, gdy okazuje się, że jesteśmy sami, że straciliśmy kogoś bezpowrotnie. Byłoby dla mnie największym uznaniem, gdyby ktoś po lekturze Alter ego uścisnął spracowaną dłoń mamy, zatrzymał się na chwilę i powiedział: „jestem", nie odrzucił połączenia od taty, żeby tylko nie rozmawiać o tym, ile stopni jest za oknem, bo na to brak czasu. Tak długo, jak nie zdamy sobie sprawy z tego, co jest najważniejsze, tak długo cieszymy się z niewłaściwych rzeczy – mówi Anna Barczyk-Mews, autorka książki Alter ego.

Zacznę nieco przekornie, bo od... końca. Fabuła powieści kończy się w zagadkowy, otwarty sposób, a na skrzydełku Alter ego czytamy, że już pracuje Pani nad kolejną książką. Czy możemy spodziewać się ciągu dalszego tej historii? 

Pisząc Alter ego, uznałam, że Zen Batory, ojciec głównej bohaterki, zasługuje na więcej miejsca w książce, niż mogłam mu podarować. Dlatego też narodził się pomysł na Pamiętniki mojej mamy. W jednej z ostatnich scen Alter ego Ludmiła otwiera prezent od ojca. To kilka brulionów, spisanych przez jej nieżyjącą mamę, to historia młodości i miłości jej rodziców. Uczyniłam taki sprytny zabieg, z którego jestem szczególnie duma, że akcja w Pamiętnikach… toczy się w dwóch czasoprzestrzeniach. Mamy współczesność, dzięki czemu poznajemy dalsze losy głównych bohaterów Alter ego, mamy także lata osiemdziesiąte dwudziestego wieku, gdy z uśmiechem na twarzy poznajemy młodego Zena. I teraz niespodzianka! Książki można czytać w dowolnej kolejności, tak je napisałam, żeby nie zdradzać zbyt wielu tajemnic żadnej z nich. Pisząc Alter ego, próbowałam podsycać ciekawość czytelnika tajemniczą przeszłością rodziców głównej bohaterki – wszystko po to, aby po jej lekturze była ochota na więcej. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że dźwięk strzału tę ciekawość także wzbudził, jest więc kilka powodów, aby sięgnąć po moją książkę. Ten, kto ma zamiłowanie do projektowania własnych zakończeń, czuje pewnego rodzaju wolność w związku z samą końcówką. Jak sobie wymyśli, tak się potoczą losy Ludmiły i Zachara. Ale jeśli ktoś, tak jak ja, chce mieć wyjaśnione do końca: co? jak? dlaczego? i kto z kim? a kto przeciwko komu? to powinien sięgnąć właśnie po tę książkę. Mogę zapewnić, że skoro jednym z bohaterów jest Zen, będzie zabawnie. Pamiętniki mojej mamy właśnie wylatują do wydawnictwa, a ja po przerwie świątecznej siadam do czwartej już książki, pod roboczym tytułem Gra pozorów.

Bądź dobrej myśli, bo po co być złej – to Pani dewiza i myślę, że chciała Pani właśnie to przekazać czytelnikom w trakcie lektury. A może jest jeszcze jakiś ukryty przekaz? 

Należę do osób, które nie mają jednego credo na całe życie. Mam zbiór zasad i żyję według nich po to, by było lepiej, przyjemniej, żeby nikogo nie krzywdzić, ofiarować pomoc. Czasem komplikujemy sobie życie na własne życzenie, a duży w tym udział mają niedopowiedzenia czy brak odwagi, by pytać. Jak ogromne ma to znaczenie, wyraźne widać w mojej kolejnej książce, w Pamiętnikach mojej mamy.

„Bądź dobrej myśli, bo po co być złej” to idealny drogowskaz i na te wyjątkowo nieobliczalne czasy, w których przyszło nam żyć, i dla Ludmiły. Ten, kto jest po lekturze Alter ego, wie, że dylematy życiowe, przed którymi stawała, delikatnie rzecz ujmując nie skłaniały do optymizmu, a jednak w końcu większość sytuacji ułożyła się po jej myśli. Ludmiła nie jest typową bohaterką, w literaturze kobiecej często spotykamy kobiety zalęknione, niepewne siebie, czekające na „rycerza w lśniącej zbroi", który swym czarem zmienia je w księżniczki. Z Ludmiłą jest inaczej, to zdecydowana i odważna babka, która potrafi zawalczyć o siebie. Ona potrzebuje partnera, a nie opiekuna. Oczywiście, jak każda z nas ma chwile słabości, ale zawsze się podnosi i jest gotowa do działania. Bardzo się cieszę, że czytelnik zauważył, że Ludmiła jest inna. Zależało mi, by osoby, które poznają historię jej czy jej przyjaciółki, Mileny, wiedziały, że „problem” to tylko rzeczownik, coś przejściowego, dlatego warto być dobrej myśli – nawet, jeśli jest to bardzo trudne. Zresztą, nie trzeba czytać Alter ego, żeby się o tym przekonać. Ile razy mówimy przyjaciołom: „zobaczysz, wszystko się ułoży", tyle razy się okazuje, że mamy rację, choćby dając dowód swojej przyjaźni obecnością i poświęconym czasem.

Informacje dotyczące tajemnic Zachara – nie chcę zdradzać zbyt wiele – to nie są dane powszechnie dostępne. Skąd czerpie Pani tego typu informacje? Jak wyglądał research do powieści? Podejrzewam, że nie jestem jedyną osobą, która po lekturze zadaje sobie tego typu pytania.

Odpowiem krótko: ta kwestia musi pozostać tajemnicą. I proszę mi nie grozić torturami bo użyję specjalnego kodu i „czarni” zjawią się od razu...

Alter ego to tytuł, który może dotyczyć zarówno Zachara i jego tajemnic, jak i Ludmiły oraz jej zmiany w życiu. W książce nie pada na ten temat zbyt wiele słów. Celowo? Czytelnik ma to dowolnie interpretować? Czy też miała Pani na myśli fakt, że tytułowe alter ego ma każdy z nas, kiedy w grę wchodzi miłość?

Na etapie pisania tak skupiłam się na Zacharze i jego alter ego, że przeoczyłam fakt przemiany Ludmiły. Uświadomiła mi to przyjaciółka, która czytała książkę nim wysłałam ją do wydawnictwa. Rzeczywiście uważam, że w kwestii miłości każdy ma inne, nieodkryte lub wcześniej nieznane sobie, oblicze. Dobrze ulokowane i odwzajemnione uczucia człowieka odmieniają, sprawiają, że stajemy się lepsi, odważniejsi i – co oczywiste – bardziej szczęśliwi. Co ważne, stajemy się też bardziej wyrozumiali, a nasze wcześniejsze rady, typu: „na twoim miejscu zrobiłabym tak", nagle tracą na ważności. Miłość ma tę przedziwną właściwość, że potrafi wyłączyć logiczne myślenie, zmienia priorytety i tym samym ukazuje nasze alter ego. Pozostawiam czytelnikowi dowolność interpretacji, uważam jednak, że dojdziemy do tych samych wniosków.

Skąd zainteresowanie tematyką na granicy prawa? Nie ukrywam, że Zachar jest postacią specyficzną, w przypadku tworzenia której z pewnością konieczna była znajomość jego środowiska, choćby na podstawie fachowego researchu.

Życie na granicy prawa interesuje mnie wyłącznie w kontekście dylematu moralnego, choć zdaję sobie sprawę z tego, że dla czytelnika to atrakcyjny temat z zupełnie innego powodu. Obecnie modne są serie mafijne, ukazujące bezwzględnych bossów jako czułych kochanków i dobrych mężów czy ojców, to przyciąga. Nie chciałam, żeby Zachar taki był, bo to by oznaczało, że jest z gruntu zły i ja nie potrafiłabym go uwielbiać nie tylko jako autorka, ale także jako czytelniczka. Jeśli chodzi o research, miałam kilka informacji z pewnego źródła i właściwie te zdawkowe wzmianki przemycane między zdaniami, kiedy ułożyły się w całość, znalazły odzwierciedlenie w specyficznej profesji głównego bohatera Alter ego.

Zależało mi na tym, żeby od samego początku wzbudzić sympatię do Zachara, a później choć na chwilę ją odebrać, bo to zmusza do myślenia, do stawiania pytań. Czytając książki, zawsze utożsamiam się z główną postacią, próbuję odgadnąć, jak ja bym się zachowała, cieszę się, gdy wybieramy tak samo. Z perspektywy autorki widzę to jednak zupełnie inaczej. Lubię, gdy bohaterka się miota, ucieka, chcę pokazać cały wachlarz emocji, towarzyszący podejmowaniu konkretnej decyzji. A gdy przy okazji ma to związek z miłością, nienawiścią czy życiem na granicy prawa, jest po prostu ciekawiej.

Większość powieściowych imion, jak Ludmiła, Zachar, Brygida, Bodzio, jest nieczęsto spotykanych – zapewne nie bez powodu.

Imiona głównych bohaterów nie są kwestią przypadku. Mam wrażenie, że Ludmiła i Zachar to imiona zarezerwowane dla  osób silnych i zdecydowanych i ta para właśnie taka jest. Julia i Marcel – to już nie brzmiałoby tak samo. W ogóle kwestię imion bohaterów książkowych czy filmowych uważam za bardzo ważną. Któż nie zna Romea i Julii, Kasi i Tomka czy Scarlett O'Hary i Rhetta Butlera?

Właśnie zaczynam pracę nad czwartą książką. Jak wspomniałam, jest już tytuł roboczy: Gra pozorów. Zanim przystąpię do pisania, koniecznie muszę wiedzieć, jak nazywają się główni bohaterowie. W przypadku mężczyzn wiedziałam od razu, że będą to Makary Kos i Maks Keter – mam wrażenie, że to zestaw, który przyciąga. Znowu, oczywiście, łapię się na tym, że Makary to nie jest bardzo częste imię i nawet mnie to cieszy. Z pewnych względów zależało mi na tym, żeby główna bohaterka pasowała i do Makarego, i do Maksa, i tak narodziła się Alicja Kos. Jestem zadowolona ze swoich wyborów w tej kwestii.

Muszę zdradzić tajemnicę, że w tym temacie mam pewien sukces. Jestem autorką krótkiej bajki Błękitne Róże, która zajęła pierwsze miejsce w konkursie Pomorskiego Ośrodka Adopcyjnego w Gdańsku na bajkę adopcyjną. Zachęcona i wzruszona sukcesem, rozbudowałam tę historię. Zanim wysłałam Błękitne Róże do wydawnictwa, postanowiłam je sprezentować dzieciom koleżanek. Bardzo byłam ciekawa ich opinii i reakcji właśnie na imiona. Główni bohaterowie to Margotka Uśmieszek, Pędziwiatr Wszędobylski, Rudolis Skrzyneczka, Jagódka Złotowłosa czy Miranda Słodkowodna i Brunatnik w Kapeluszu. Imiona nie tylko zrobiły furorę wśród najmłodszych, ale też zostały szybko zapamiętane. Moja radość na tę informację była bezcenna. Z jednym z wydawnictw jestem „po słowie”, być może w nowym roku, będę miała okazję sprawdzić, co o tym sądzą dzieci w całej Polsce? Proszę trzymać kciuki.

Z imionami wiąże się pewna anegdota. W pierwszej książce jednej z postaci nadałam imię mojej siostry, będącej uosobieniem dobra i spokoju. W trakcie pisania się pokomplikowało i bohaterka przeszła na złą stronę. Zanim wysłałam książkę do wydawnictwa, zorientowałam się, że wypadałoby zmienić imię. I pojawił się problem, w Polsce mamy zarejestrowanych ponad osiem tysięcy imion żeńskich, a każde, na które wpadłam, było imieniem koleżanki lub znajomej, a nikogo nie chciałam urazić. I pomyślałam, że pierwsza kobieta, która do mnie zadzwoni, użycza imienia bohaterce o wątpliwej moralności i tak narodziła się Ewa w m+p=love.

Czy w Ludmile jest dużo Anny Barczyk-Mews, czy tylko trochę? Też przeżyła Pani zmiany podobnego kalibru?

Ludmiłę obdarowałam swoją spostrzegawczością i empatią. Czujemy również podobnie, emocje Ludmiły związane z przeżywaniem brakiem bliskiej osoby podczas celebrowania świąt są mi bardzo bliskie.

(…) słyszeliśmy gwar domowy, krzątaninę i radość, śmiechy i rozkładane sztućce, ten szczęśliwy hałas domu, którego życzę każdemu, kto choć raz zaznał samotności w święta.

Doceniajmy to, co mamy. Czasem w pogoni za pieniędzmi czy sukcesem tracimy z oczu to, co najważniejsze. Bywa, że czas na refleksję przychodzi, gdy okazuje się, że jesteśmy sami, że straciliśmy kogoś bezpowrotnie. Byłoby dla mnie największym uznaniem, gdyby ktoś po lekturze Alter ego uścisnął spracowaną dłoń mamy, zatrzymał się na chwilę i powiedział: „jestem", nie odrzucił połączenia od taty, żeby tylko nie rozmawiać o tym, ile stopni jest za oknem, bo na to brak czasu. Tak długo, jak nie zdamy sobie sprawy z tego, co jest najważniejsze, tak długo cieszymy się z niewłaściwych rzeczy.

Gdybym miała utożsamiać się z którymś z bohaterów, to przyznaję, że jestem stuprocentowym Zenem. Komunikujemy się podobnie, myślimy podobnie i ja też użyłabym nogi od stołu, żeby obezwładnić przeciwnika. Zresztą ta noga od stołu to prawdziwa historia. Mój brat kiedyś woził taki przedmiot w aucie, sądząc, że może być potrzebny do obrony. Na szczęście był w błędzie, noga nigdy się nie przydała. Jej losy są nieznane, tożsamość korników nieustalona.

W kwestii zawirowań życiowych szczęśliwie mogę się pochwalić, że moje życie w porównaniu z życiem Ludmiły jest spokojne. Od ponad dwudziestu lat ta sama miłość, a w rubryce „przewinienia" ewentualnie bałaganiarstwo. Zabrzmi to banalnie, ale wolę pisać o pościgach niż brać w nich udział. Gdyby jednak przyszło mi w jakimś uczestniczyć, muszę pamiętać, żeby tak na wszelki wypadek zaopatrzyć się w tę nogę…

Książkę Alter ego kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.