W życiu nigdy nie chodzi o cel, ale o drogę do niego. Wywiad z Alicją Sinicką

Data: 2020-05-27 14:52:18 Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet

– Miłość jest piękna. Nie może niszczyć. Ona tylko buduje. Niszczące jest niezaspokojone pragnienie miłości, które trawi człowieka od środka, sprawia, że jego dusza stopniowo usycha. Taki człowiek zaczyna żyć bez duszy i dokonuje bezdusznych czynów – mówi Alicja Sinicka, autorka powieści Obserwatorka. To domestic noir w polskim wydaniu, historia Izy i Arka – przyjaciół z dzieciństwa, których po latach łączy gwałtowne uczucie. Szybko jednak okazuje się, że ktoś pragnie pokrzyżować ich plany. Czy śmierć byłej dziewczyny Arka rzeczywiście nastąpiła w wyniku nieszczęśliwego wypadku? Czy i Iza nie znalazła się w niebezpieczeństwie? 

fot. Małgorzata Drozdowska-Słyż

Przyzna się Pani do swojego największego uzależnienia? 

Czekolada. Codziennie muszę zjeść choć kostkę. Bardzo lubię mieć ją pod ręką, gdy piszę, gdy pracuję. Jestem od niej uzależniona od najmłodszych lat. Parę razy próbowałam rzucić jedzenie czekolady, ale nigdy nie wychodziło. Nawet będąc na diecie wygospodarowuję sobie dla niej miejsce.

To nie wygląda na szczególnie niebezpieczny nałóg. Podobnie jak w przypadku Izy, bohaterki Obserwatorki, o której ktoś znający ją pobieżnie na pewno nie powiedziałby, że jest uzależniona. 

Iza nie pali, nie pije, nie bierze narkotyków, nie objada się słodyczami. A jednak jest nałogowcem. Uzależnienie determinuje jej postępowanie, wyniszcza ją od środka, jest równie niebezpieczne jak narkotyki. Iza jest więźniem własnej obsesji, choć z pozoru wydaje się być wolnym, normalnym człowiekiem. Jest zdrowa fizycznie, atrakcyjna, ma dobrą pracę. Niestety, to tylko powłoka, pod którą kryje się słaba jednostka, nie do końca postępująca racjonalnie.

A można by było przypuszczać, że Iza będzie tak daleka od nałogów, jak to tylko możliwe, bo otrzymała odpowiednią szczepionkę, obserwując, co każdego dnia dzieje się w jej domu. 

Szczepionka, którą otrzymała w domu, jest bardzo precyzyjna. Iza nie przepada za alkoholem. Konsumuje go sporadycznie, rozważnie. Gardzi alkoholikami, choć ma ich w najbliższej rodzinie. Nie chce skończyć jak oni. Ukończyła studia, ma w miarę dobrą pracę w dużym mieście, czuje się lepsza od swoich rodziców i siostry. Czuje, że nie pasuje do ich świata, że zasługuje na coś więcej w życiu. Kiedy opowiada o swojej rodzinie, w jej słowach z reguły czuć odrazę. Są dla niej słabi, opętani nałogiem.

A jednak jest coś, bez czego i Iza nie może żyć. 
 
Tak naprawdę każdy z nas nie może bez tego normalnie żyć, choć nie każdy zdaje sobie z tego sprawę.

Iza potrzebuje miłości – a miłość przejawia się także poprzez okazywanie czułości, ale i uwagi drugiemu człowiekowi. To właśnie łączy ją z Arkiem? 

Arek był jedynym człowiekiem w trudnym dzieciństwie Izy, przy którym czuła się potrzebna, bezpieczna. Przylgnęła do niego. Trzyma się go w dorosłym życiu. Potrzeba bycia blisko Arka powoli stała się nałogiem Izy. Kocha go i chce być przez niego kochana. Choć gardzi ludźmi opętanymi nałogami, powoli sama staje się jednym z nich. Iza to tragiczna bohaterka. Pragnie normalnego życia, ale już w dzieciństwie, ono zostało zdeterminowane. Przez ojca, przez matkę, przez środowisko, w którym dorastała. Iza próbuje z tym walczyć, ucieka do Arka, którego utożsamia z „normalnością”, ale zapomina, że w życiu nigdy nie chodzi o cel, ale o drogę do celu.

Bohaterowie Obserwatorki bardzo mocno łakną uwagi ze strony otoczenia. W przypadku Izy jest to jakoś zrozumiałe – nie mogła doświadczyć jej ze strony rodziców. Ale Arek przeciwnie – miał jej ze strony matki aż nadto. A tymczasem...

Nad przypadłością Arka wciąż trwają liczne badania naukowe, ale ich rezultaty pozostają niejednoznaczne. Chciałam, żeby czytelnik skupił się na samej walce Arka z jego wstydliwym sekretem. W dzisiejszych czasach kariera znaczy bardzo wiele. Ludzie, nawet chorzy psychicznie, często zdają sobie z tego sprawę. Potrafią upychać swoje pragnienia w szczelinach między utartymi schematami. Myślę, że Arek to poszukiwacz takich szczelin. Jest z pozoru normalnym mężczyzną, który od czasu do czasu musi zrealizować swoje specyficzne potrzeby związane z napięciem seksualnym. Prowadzi podwójne życie. Z jednej strony: prestiżowa praca chirurga, z drugiej: życie w wielkim, przeszklonym domu. Wie, że inni go widzą. Chce tego.

Dzisiaj mniej chyba mamy uwagi wynikającej z miłości, a więcej – tej, która wynika z ciekawości, by nie powiedzieć: wścibstwa. W czasach Facebooka i Instagrama wszyscy jesteśmy obserwatorami, a uwaga jest najcenniejszą walutą?

O uwagę w dzisiejszych czasach bardzo ciężko. Ludzie już się sobą szczerze nie interesują. Wszystko podciągają pod własne potrzeby. Obserwuję jakąś dziewczynę na instagramie, bo ma fajne ciuchy, może też niektóre kupię. Daję lajka pod postem o makijażu permanentnym, bo chcę sobie „zrobić usta.” Najbardziej lubię aktorkę, która ma podobną urodę do mojej itd., itp. Kiedy jednak koleżanka z pracy opowiada mi o weekendzie spędzonym z narzeczonym w górach, patrzę w okno – no chyba, że ją rzucił i mogę w ten sposób uspokoić swoje ego, pomyśleć: „inni mają gorzej”. To przykre, ale coraz częstsze.

Ludzie stają się obserwatorami, stojącymi za szybą. Nie chcą się angażować. Nie mają na to czasu.

Pani pewnie też dość dużo obserwuje innych ludzi i uważnie słucha ich historii przed napisaniem kolejnej książki. Nie wstyd trochę Pani? 

Jestem bardzo wnikliwym obserwatorem i słuchaczem. Niestety, stało się to już chyba moim uzależnieniem. Lubię podglądać ludzi, rzadko się przed nimi odkrywam. Kiedy już do tego dojdzie, z reguły reagują pozytywnie. Gdy, przykładowo, mówię im, że to co zrobili lub powiedzieli było bardzo inspirujące, czy mogą rozwinąć temat? Rozwijają bardzo często – nawet jeśli chodzi o sprawy intymne. Są zafascynowani tym, że coś z ich życia znajdzie się w książce.

Inaczej mają się sprawy, gdy ktoś zrobi coś podłego i to mnie inspiruje. Wtedy milczę, udaję, że nic nie widzę, sprawdzam do jakiej granicy ktoś się posunie. Na koniec wszystko zapisuję. Niestety, negatywne inspiracje są najgłębsze i najlepsze. Wstydu nie odczuwam prawie w ogóle. Chyba wyzbyłam się go na samym początku, już przy debiucie. Powiedziałam sobie: „Idziesz na całość, albo chowasz się po krzakach i nic z tego nie wychodzi". Wybrałam pierwsze.

W tych obserwacjach mocno pomóc mogą media społecznościowe. Chociaż to chyba dość „płytki" sposób poznawania innych ludzi? 

Nie jestem przeciwniczką mediów społecznościowych, ale niepokoi mnie kierunek, w którym zmierzają, a mianowicie daleko idąca wizualizacja. Zdjęcie, bez opisu, każdy ma się domyśleć o co chodzi. Długie posty powoli odchodzą do lamusa. Ma być krótko, wstrząsająco. To mnie martwi.

Obawiam się, że ludzie (również z powodu mediów społecznościowych) powoli przenoszą się z myśleniem i życiem na zewnątrz. Coraz mniej jest nas w nas. Już nie tylko przeglądamy się w lustrach, ale powoli do nich przechodzimy.

To znaczy? 

Przez media społecznościowe ludzie powoli przestają żyć dla siebie, a zaczynają dla innych. Niedawno zostałam zaproszona na imprezę z okazji osiemnastych urodzin. Nie było na niej normalnej zabawy. Nastolatki snuły się po sali ze smartfonami w dłoniach, co chwilę pstrykały zdjęcia i wrzucały na insta. Postrzegały zabawę przez pryzmat tego, co może dobrze wyglądać w sieci. Ciekawa obserwacja, aczkolwiek bardzo ponura.

W Obserwatorce mamy media społecznościowe, ale mamy też zjawisko stare jak świat – układ: wścibska, nadopiekuńcza mama kontra niezależna „synowa". To chyba nigdy dobrze się nie kończy.

To prawda, z moich obserwacji wynika, że jeśli panie się źle dobiorą, to nie ma dla nich ratunku. Choćby nie wiem jak jedna czy druga się starała, zawsze będzie zgrzyt. Zdarza się tak, że jedna lub druga strona pozornie wygrywa. Matka zniechęci syna do partnerki, partnerka zażąda odcięcia się od matki. Później jednak pojawiają się problemy. Syn przyprowadza kolejną partnerkę, jeszcze gorszą. Partner potajemnie odwiedza mamę. To rodzi kolejne spięcia, kłótnie, toksyczne trójkąty.

To, że kobiety pełnią w Obserwatorce główną rolę, a mężczyzna jest raczej przedmiotem niż podmiotem, to też rzecz charakterystyczna dla współczesności?

Myślę, że kobiety są bardziej skomplikowane, dużo analizują, rozmieniają się na drobne, mężczyźni są zero-jedynkowi. U nich jest szybciej i prościej. Czy lepiej? Wciąż się nad tym zastanawiam i pewnie dlatego pokazuję w każdej kolejnej książce właśnie taką dynamikę w relacjach, gdzie kobiety krążą wokół mężczyzny. On jest bardziej bierny. Nie prowadzi tylu gier, raczej obserwuje, potem ucieka, walczy, przeciwstawia się, reaguje na kolejne działania kobiet, czasem bardzo skutecznie. Tu kryje się jego siła. Kobiety, ze względu na rozbudowaną emocjonalność, są słabsze w defensywie. Wolą atakować. To bardzo ciekawy temat.

Miłość bywa niszcząca? 

Miłość jest piękna. Nie może niszczyć. Ona tylko buduje. Niszczące jest niezaspokojone pragnienie miłości. Ono trawi człowieka od środka, sprawia, że jego dusza stopniowo usycha. Taki człowiek zaczyna żyć bez duszy i dokonuje bezdusznych czynów.

W przypadku innych nałogów mamy wyraźny „syndrom odstawienia". Co dzieje się, gdy „odstawiamy" miłość? 

Jak w przypadku innych nałogów, stajemy się nieszczęśliwi. Mówi się, że alkoholik zawsze pozostaje alkoholikiem. Nawet, jeśli nie pije kilkanaście lat, z trudem odmawia, kiedy ktoś stawia przed nim oszroniony kieliszek wódki. Z miłością jest tak samo. Nawet jeśli powiemy jej „nie” wciąż będziemy na nią patrzeć, czując jak serce łomocze nam w piersi.

Książkę Obserwatorka kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

1

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Avatar uĹźytkownika - martucha180
martucha180
Dodany: 2020-05-28 15:44:14
0 +-

Ciekawy wywiad.

Książka
Obserwatorka
Alicja Sinicka

Warto przeczytać

Reklamy