Ziarno prawdy


Tom 2 cyklu Teodor Szacki
Ocena: 5.07 (82 głosów)
Inne wydania:

Pod murami starej synagogi w Sandomierzu zostają znalezione zwłoki lubianej działaczki społecznej. Szacki odkrywa, że urocze miasto kryje mroczne tajemnice. Znienacka odżywają antysemickie przesądy. Wśród zagadek i kłamstw prokurator próbuje odnaleźć ziarno prawdy.

Dawne winy, współczesne zbrodnie i legenda o krwi.

"Ziarno prawdy" to druga część trylogii z prokuratorem Teodorem Szackim, jednym z najbardziej znanych bohaterów powieści kryminalnych w Polsce. Prokurator nie pracuje już w Warszawie, pożegnał się z przeszłością i karierą, by przenieść się do Sandomierza. Miał zacząć tam nowe życie, a został samotnym i budzącym nieufność obcym.

Informacje dodatkowe o Ziarno prawdy:

Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2014-10-29
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN: 9788328014343
Liczba stron: 368
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak

więcej

Kup książkę Ziarno prawdy

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Ziarno prawdy - opinie o książce

Z Zygmuntem Miłoszewskim po raz pierwszy zetknęłam się czytając jego "Uwikłanie". To tam poznałam bohatera jego powieści, prokuratora Teodora Szackiego, który jest inteligentnym i skutecznym śledczym, ale prywatnie zblazowanym, nie bardzo zadowolonym ze swojego życia osobistego typem.

Po opisanym w "Uwikłaniu" romansie z dziennikarką, który rozwala jego, prawdę mówiąc, całkiem udane małżeństwo, Szacki ląduje ni stąd, ni zowąd w Sandomierzu. Zaprowadziła go tam sprawa o zabójstwo, i miasto spodobało mu się do tego stopnia, że rezygnując z pracy w Warszawie oraz kariery, jaka go tam czekała, osiadł w sandomierskiej prokuraturze, która mu się jawi jako sielankowa w porównaniu z warszawską, gdzie liczba spraw kryminalnych jest bez porównania większa.

Jak czytamy w "Ziarnie prawdy", podejmując decyzję o pozostaniu w pięknym, choć leżącym na uboczu mieście Szacki liczył na nowe, ciekawe życie, a w konsekwencji wyboru, jakiego dokonał, spotyka go samotność w wynajmowanym mieszkaniu, wśród ludzi niedarzących go ani sympatią, ani zaufaniem.

Z marazmu, w jaki popada w związku z mało ciekawą sytuacją zarówno prywatną, jak i zawodową, wyrywa go dopiero morderstwo popełnione tuż przed Wielkanocą na powszechnie lubianej sandomierskiej działaczce społecznej, Elżbiecie Budnik. Zbrodnia wzbudza ogromną sensację, gdyż jej ofiara miała nieposzlakowaną opinię i była ogólnie ceniona, a przy tym morderstwo jest wyjątkowo brutalne i mroczne.

Szacki dostaje śledztwo w tej sprawie tylko dlatego, że nie znał denatki za życia, i wbrew zdaniu swej koleżanki po fachu, Barbary Sobieraj - co powoduje, że początkowo przychodzi mu pracować w klimacie niechęci, jaką ta jawnie mu okazuje; z czasem dopiero nastawienie Barbary ulega zmianie, w efekcie dochodzi nawet do romansu obydwojga. I tu aż się prosi, by dodać, że prokurator Szacki, chociaż niezbyt zadowolony ze swego trochę zaniedbanego - jak sam stwierdza - wyglądu, okazuje się niezwykle łakomym kąskiem dla sandomierskich erotomanek, które nie dają mu spokoju, zmuszając do wyczerpującej erotycznej gimnastyki.

Zwłoki ofiary mordu są całkowicie pozbawione krwi, co wskazuje na rytualny mord. Również inne ślady zdają się o tym świadczyć. Szacki z początki podąża tym tropem, ale kolejne morderstwo, którego ofiarą pada kochanek Elżbiety Budnik, zmienia jego pogląd na sprawę.

Tak jak w przednim kryminale, w "Ziarnie prawdy" mamy więc wciągającą i bardzo mroczną, a nawet wręcz posępną, na pograniczu horroru intrygę kryminalną, w której jest sporo zadziwiających zwrotów akcji i trzy trupy, oraz prawdziwą, przebiegłą bestię w ludzkiej skórze, tropioną ze zmiennym szczęściem przez Szackiego wspomaganego przez Sobieraj i starego wygę reprezentującego policję śledczą. Przy czym rozwiązanie zagadki śmierci trzech osób w tajemniczych i niezwykle makabrycznych okolicznościach przynosi zaskakujący finał.

Powieść czytało mi się bardzo dobrze. Intryga kryminalna mnie emocjonowała i trzymała w napięciu aż do nieoczekiwanego zakończenia. Sporo zawartych w niej treści społeczno-obyczajowych dodatkowo sprawiało, że była świetną lekturą, od której trudno się oderwać. Do zalet "Ziarna prawdy" należy oczywiście miejsce akcji - Sandomierz ze swym urokiem i klimatem miasta o niezwykłej przeszłości historycznej, którą poznajemy dzięki temu, że stanowi tło dla rozgrywającego się dramatu kryminalnego.

Jest tu też bardzo nośny dzisiaj problem konfliktów polsko-żydowskich na przestrzeni wieków, będących wynikiem nieznajomości m.in. obyczajów, a nawet rytuałów żydowskich, które powodowały u polskiej części społeczności potężny strach, stając się niejednokrotnie przyczyną drastycznych i wręcz dramatycznych sytuacji, wpływających na wzrastanie wzajemnej niechęci między obiema nacjami. Zygmunt Miłoszewski pisze również o niechętnym stosunku mieszkańców Sandomierszczyzny do powracających po wojnie Żydów, których ocalałe domy były zasiedlane przez Polaków. Nie można powiedzieć, by powieść wskazywała na antysemityzm Polaków, niemniej ta myśl narzuciła mi się w trakcie jej czytania. Stąd nie jestem zdziwiona, że prawa do wydania tej książki w USA, o czym informuje na okładce wydawca (W.A.B., 2011), sprzedane zostały przed jej premierą w Polsce. Czy tylko ze względu na ciekawą intrygę i walory literackie, których trudno "Ziarnu prawdy" odmówić, czy jeszcze coś więcej o tym zdecydowało?

 

Link do opinii

"Ziarno prawdy" Zygmunt Miłoszewski
Jest to drugi tom z cyklu "Teodor Szacki". Powieść należy do gatunku kryminału.
Akcja powieści odbywa się w Sandomierzu. Prokurator przeprowadza się do tego miasteczka, by zacząć nowe życie i odciąć się od przeszłości. Jednak los ma inne plany. Teodor zaczyna prowadzić sprawę dziwacznego śledztwa.
Jest to książka, która trzyma w napięciu do samego końca. Muszę przyznać, że do końca książki nie wiedziałam, kto jest mordercą. Co prawda miałam podejrzenia, ale tym razem okazały się niesłuszne. W poprzedniej części szybciej się domyśliłam. W każdym razie książka jest napisana bardzo dobrze i zdecydowanie jest godna polecenia i przeczytania.
Jeśli miałabym jednak porównywać, która część byłaby lepsza to nie potrafiłabym wybrać. Być może ostatnia część trylogii mi w tym pomoże.

Link do opinii

„Ziarno prawdy” to druga część trylogii kryminalnej z prokuratorem Teodorem Szackim w roli głównej. Teodor Szacki. Na prowincji znalazł się, bo tak jakoś wyszło. W Sandomierzu akurat mieli wolny etat, a on bardzo chciał opuścić Warszawę. Chciał zacząć wszystko od nowa. W nowym miejscu, w nowym środowisku, ale w starej profesji. Szybko okazało się, że Sandomierz jest dla niego zbyt powolny, zbyt ciasny, zbyt nudny. Prowincja. Sielanka. Monotonia. Znudzenie. Na prawdziwe morderstwo raczej nie ma co liczyć. Taka sytuacja nie sprzyjała psychice Szackiego. Przez głupi romans stracił wszystko. I nie potrafił odnaleźć się w nowej dla niego sytuacji. Był sam. Bez żony. Bez córki. Totalnie sam. Nie mógł nawet rzucić się w wir pracy, bo w pracy wszystkie sprawy były tak pospolite, tak trywialne. Do czasu…

Do czasu kiedy pojawił się pierwszy trup. I to nie byle jaki. Znalazło się i domniemane narzędzie zbrodni. I to nie byle jakie. Zamordowana. Anioł tryskający uśmiechem każdego dnia. Kobieta z sercem na dłoni. Szczęśliwa żona szczęśliwego męża odnoszącego sukces za sukcesem. Kto mógł zrobić coś takiego? Pojawia się pierwsza rysa na nieskazitelnym obrazie prowincjonalnego Sandomierza. Pojawi się kolejna i kolejna. Pojawi się ich tyle, że Szacki przestanie wierzyć w cokolwiek i komukolwiek. Przedtem jeszcze popełni mnóstwo błędów. Szukał nie tam gdzie trzeba. Dał się zwieść. Dał się zmanipulować. Zapomniał o tym, że czasem nie warto silić się na filozofię i spektakularne wyjaśnienia. Czasem po prostu wystarczy skupić się na rzeczach najprostszych i jak najbardziej przewidywalnych. Dlaczego postąpił inaczej? Dlaczego ciągle coś nie dawało mu spokoju? Coś, czego żadną siłą nie potrafił określić? Bo ciągle coś nie pasowało. Ciągle coś mu umykało…

O fabule pisać więcej nie będę z wiadomych względów. „Ziarno prawdy” to rewelacyjny, znakomity i zgrabnie napisany kryminał. Kryminał ze sporą dozą niewygodnej historii i niewygodnej charakterystyki polskiego społeczeństwa i polskiej prowincji. Kryminał rozprawiający się ze stereotypami. Kryminał ze świetnie nakreślonymi bohaterami. Pomijając już Szackiego… Cynicznego, czasem aroganckiego, czasem błyskotliwego, piekielnie inteligentnego, dość przystojnego, tajemniczego… Drugoplanowe postaci też są ciekawe i intrygujące. Najbardziej (dla mnie oczywiście) inspektor Leon Wilczur. Na pierwszy rzut oka antypatyczny, odrażający wręcz, ale … i zaskakujący w pewnych sytuacjach. Jego opanowanie, celność wniosków, cierpliwość i autokontrola. A jak się okazało jego historia do najłatwiejszych nie należała…

Ale bohaterem tej powieści jest też miasto. Sandomierz. Miasto w całej swej okazałości. Ze swoimi wspaniałymi zabytkami, żyjące swoim powolnym tempem, miasto serialowego ojca Mateusza. Ale to też miasto ze swoim mrocznym obliczem, ze swoją posępną historią, o której nie mówi się głośno i do której nie chce nikt wracać…

Link do opinii
Avatar użytkownika - tomha
tomha
Przeczytane:2017-01-07,
Znakomita powieść Zygmunta Miłoszewskiego. Oglądałem już wcześniej film i śmiem twierdzić, że książka jest o wiele lepsza! Tym razem autor przenosi akcję do pięknego i z pozoru spokojnego Sandomierza. To miasto jest sielskie tylko z pozoru. Przed prokuratorem Szackim trudne i skomplikowane śledztwo pełne nieoczekiwanych zwrotów akcji... Niezwykle wciągająca powieść, polecam wszystkim miłośnikom dobrych kryminałów.
Link do opinii
Kolejny autor, który po raz pierwszy zagościł w moim czytelniczym światku. Nie byłam w żaden sposób nastawiona do jego twórczości. Przed rozpoczęciem książki nawet nie pokusiłam się o żadne informacje ani o autorze ani o tematyce. Udało się utrafić w lekturę, która wciągnęła w swoją akcję. Nie będę pisać peanów na temat, bo zapewne twórca ma swoje grono fanów, którzy są nim zachwyceni. Gdyby nie parę linijek w tej książce też bym do tego grona przystąpiła. Jednak momentami raziły mnie niektóre sformułowania, co zapewne było celowym zamierzeniem autora byśmy bardziej wyobrazili sobie głównego bohatera. Niekiedy bardzo złościło mnie jego zachowanie.Jednak skoro aż tak bardzo emocjonalnie podeszłam do treści można przyjąć, że książce udało się zaangażować mnie jako uczestnika rozgrywanej akcji. A o czym ona jest? Cóż, oprócz krwawych morderstw mamy tu drugie tło złożone z ważnych dla nas polaków spraw. Kwestie antysemityzmu, naszych fobii i wyobrażeń oraz to jak wielkie jest ziarno prawdy w sprawach o których często tak naprawdę niewiele wiemy. Jak już pisałam książka wciągnęła mnie w wartką akcję i zaciekawiła na tyle, bym przy najbliższej okazji, tuż po przeczytaniu tego co aktualnie jest czytane, sięgnęła po kolejne tomy tego autora.
Link do opinii
Avatar użytkownika - anek7
anek7
Przeczytane:2016-02-22,
W każdej nawet najbardziej niewiarygodnej historii tkwi ziarno prawdy. Takie motto przyświeca prokuratorowi Teodorowi Szackiemu, funkcjonariuszowi prokuratury rejonowej w Sandomierzu, bohaterowi książki Zygmunt Miłoszewskiego pt. "Ziarno prawdy". Niekwestionowany gwiazdor stołecznego wymiaru sprawiedliwości (o poprzednim śledztwie Szackiego opowiada tom pt. "Uwikłanie") zrywa z przeszłością, rezygnuje z dotychczasowego miejsca pracy i kariery, rozstaje się z żoną i przeprowadza się na prowincję, gdzie w sielskich warunkach przyrody chce rozpocząć nowe życie. Niestety, są to tylko jego pobożne życzenia. Do Sandomierza (skądinąd prześlicznego miasteczka) trafia trochę przez przypadek, nie ma w nim przyjaciół ani nawet bliższych znajomych, szefowej nie lubi, współpracowników również, a sama praca jest nudna... I oto pewnego marcowego dnia Sandomierzem wstrząsa sensacja - w okolicy starej synagogi zostają znalezione zwłoki Elżbiety Budnik, powszechnie znanej i lubianej działaczki społecznej. Sprawę dostaje Szacki - jako jedyny nie przyjaźnił się z denatką, nawet jej nie znał osobiście. Znalezione zostaje narzędzie zbrodni - oryginalny i bardzo ostry "nóż". Szackiemu udaje się ustalić że znaleziony przedmiot to chalef, nóż służący do rytualnego uboju zwierząt stosowany przez Żydów. Aby zrozumieć wagę tego odkrycia trzeba chociaż trochę znać dzieje Sandomierza - od XV do XVIII wieku kilkakrotnie miały tam miejsce rozruchy antyżydowskie, oskarżano wyznawców judaizmu o bestialskie mordowanie chrześcijańskich dzieci i używanie ich krwi do praktyk religijnych. Na początku XVIII wieku malarz Karol de Prevot namalował do sandomierskiej katedry cykl obrazów przedstawiających dzieje miasta - jeden z nich przedstawia owe morderstwa. Sandomierz dla wielu osób stał się jednym z niechlubnych symboli polskiego antysemityzmu... Szacki nie wierzy w morderstwo na tle religijnym, nie wierzy również w nieposzlakowaną opinię zamordowanej kobiety i jej męża. Nie ma właściwie żadnego konkretnego motywu i prokurator błądzi po omacku. Jedną z hipotez jest udział Grzegorza Budnika w śmierci żony, ale teza upada, kiedy mężczyzna nagle znika, a wkrótce potem zostają odnalezione jego zwłoki. I po raz kolejny okoliczności morderstwa wskazują na związek z legendą o żydowskich mordach rytualnych... Szacki z "Ziarna prawdy" różni się od tego, którego poznałam przy okazji lektury "Uwikłania". Przybyło mu oczywiście parę lat (a dokładnie cztery), ale przede wszystkim pan prokurator zmienił się mentalnie - pozostała mu pewna gburowatość i przekonanie o swojej wyższości nad resztą świata, szczególnie nad prowincjuszami, jednak osamotnienie i brak perspektyw zrobiło swoje. Szacki czuje się stary i niepotrzebny, zaniedbuje się, wplątuje się w romans z młoda dziewczyną, jest zgorzkniały i apatyczny. Sprawa Budnikowej to dla niego ogromna szansa: tak w sensie zawodowym jak i prywatnym - okazuje się, że traktowana z góry współpracowniczka Basia Sobieraj jest całkiem sensowną osobą... Tłem wydarzeń swojej książki uczynił Zygmunt Miłoszewski nadwiślański Sandomierz. Zdarzyło mi się być w tym mieście dwukrotnie - raz z jakąś wycieczką przeszło 20 lat temu, a po raz drugi w czasie ostatnich wakacji. Z tego pierwszego wyjazdu pamiętam przede wszystkim malowidła w katedrze - zrobiły na mnie ogromne wrażenie i do tej pory nie jestem w stanie pojąć jak takie makabryczne obrazy miały wpłynąć na umocnienie wiary. Mnie w każdym razie kojarzą się niezbyt miło (pomijając już ich mierną wartość artystyczną). Natomiast kiedy byłam tam w sierpniu ubiegłego roku miałam okazję zobaczyć najważniejsze sandomierskie zabytki (przede wszystkim słynne podziemne korytarze), zjeść obiad w "Ciżemce", obejrzeć panoramę miasta z Bramy Opatowskiej i pospacerować po tym ślicznym miasteczku. Czytając książkę właściwie cały czas łapałam się na tym, że wiem gdzie to jest. Chwała autorowi za taką dokładność - wielbiciele Szackiego mogą bez większego problemu zwiedzać miasto jego śladami. A tak w ogóle to świetna książka jest ;) PS. Jest w tej książce jednak jeden, niewielki co prawda ale drażniący, błąd - a jest nim wiek Helci, córki Szackiego. W "Uwikłaniu" (akcja dzieje się w 2005 roku) Helcia chodzi do przedszkola, tu (cztery lata później) ma lat 11. Czyli co? Siedmiolatka w przedszkolu? No nie wiem...
Link do opinii
Avatar użytkownika - danonk
danonk
Przeczytane:2016-01-28,
Kolejna część losów Teodora Szackiego. Tym razem prokurator po przeprowadzce do Sandomierza, zajmuje się śledztwem w sprawie morderstw, jak okoliczności wskazują na tle żydowskim. Miłoszewski bardzo sprawnie prowadzi nas przez meandry historii Sandomierza, wplątuje nas w intrygę, która do końca jest ciężka do rozszyfrowania. Baardzo dobry kryminał.
Link do opinii
"Nie znał tego świata, ale wydawał mu się bardzo piękny i zazdrościł tym, którzy go nie doceniali i bez końca potrafili narzekać na dom i ogród, na bezmiar pracy przy nich, na to, że zawsze jest coś do zrobienia. Nawet jeśli, to miejskie soboty w mieszkaniach, na basenach, w centrach handlowych, w samochodach i na śmierdzących ulicach były w porównaniu z tym jak wyrok. Czuł się niczym więzień, który po czterdziestu latach odsiadki został wypuszczony na wolność". Najlepsza część, najciekawsza sprawa, najlepszy wątek prywatny Teodora. Podobały mi się liczne, sandomierskie nawiązania do Ojca Mateusza. Bardzo polubiłam Basie, chociaż niekoniecznie byłam zwolenniczką takiego obrotu sprawy, jeśli idzie o jej wątek. Ładnie prowadzony wątek historyczny, niezwykle błyskotliwe rozwiązanie sprawy. Z czystym sercem mogę polecić.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Olena
Olena
Przeczytane:2015-12-26,
Przeczytaj, mówili. Nie wiesz co tracisz, mówili. No i dałam się nabrać, uwierzyłam że w tym traceniu jest jakieś ziarno prawdy, no bo skoro tak mówią i piszą i chwalą jeden przez drugiego, we wszystkich mass mediach i innych mass tłumach; skoro gdzie się nie obrócisz tam Miłoszewski i o Miłoszewskim, "jeszczenieczytanie" stało się swoistym faux pas, wywołującą zdziwienie niestosownością, którą należało natychmiast skorygować na "jużsięwłaśniezabieraniedoczytania". Jak powiedziałam tak się zabrałam, z rozmysłem zaczynając od dwójki, obiecującej soczystą i bezpardonową rozprawę z antysemickim duchem narodu. I już podczas samego zabierania się towarzyszyło mi niezłomnie przekonanie, że w tylu ludzkich gadaniach ziaren prawdy musi być bez liku i że pewnikiem trzymam w ręku paszport do dobrej literackiej podróży. Tymczasem Miłoszewski potraktował mnie równie bezlitośnie jak wykreowany przez niego morderca swoje ofiary: nie dość że z miejsca ukrzyżował moje poczucie humoru (z ochoczą pomocą wiadomego sandomierskiego klechy-selebriti), to jeszcze powoli i metodycznie podrzynał mi gardło tępym i zlepionym ze schematu narzędziem w postaci głównego bohatera, którego nieciekawe erotyczne poczynania i inne grzechy w mowie, uczynku i zaniedbaniu znosić musiałam do końca lektury, blednąc i wykrwawiając się z wysiłku, a z oczu mych z każdą chwilą znikał blask entuzjazmu i oczekiwania na "lepsze", które, w odróżnieniu od "gorszego", miało nigdy nie nadejść. Wątek kryminalny, na początku jeszcze jako tako rokujący, okazał się niewypałem i niestety szybko zaginął, przygnieciony przez (na ogół) zmęczone i średnio napalone, za to zawsze korzystające z okazji prokuratorskie ciało śledcze, no i w sumie na tym mogłaby zakończyć się ta krótka i przygnębiająca recenzja: na szczelnie wypełniającym połowę kryminalnej treści smutnym post-rozwodowym rżnięciu Teodora "Na Kobiety Magnes Na Baby Pies" Szackiego lub też na jego myślach wiadomych czynności dotyczących. Niestety, jak już wspomniałam, prymitywnym opisom towarzyszył równie prymitywny żart, głównie z kobiet, ich fizjonomii, tudzież swojsko brzmiących "cycków", bioderek i innych części ciała przywodzących na myśl wymiętą pościel, ale także z przypadków kobiecego niewyglądania, zasuszenia, budzącej politowanie cielesnej nieapetyczności, która jest przecież wyznacznikiem Wszystkiego Co W Życiu Najważniejsze i marnuje się zakryte zbrodnią przeciwko seksapilowi zwaną dalej golfem. Osobny rodzaj żartów stanowiły te obowiązkowe, lokalizacyjnie pożądane, których atrakcyjność miała być zrozumiała sama przez się czyli z ojca Mateusza. Ów popularny duchowny, pierwszy raz wspomniany w kontekście Sandomierza wywołał jeszcze uprzejmy acz powściągliwy uśmiech na twarzy, wszak nieuniknione nastąpić musiało i miasto otrzymało swoją daninę od poczytnego pisarza, ale Mateusz wyciągany w formie "przedniego"(?) dowcipu tudzież humorystycznego wtrętu drugi, trzeci i enty raz irytował niezgorzej od głównego bohatera. Gdzieś pod koniec książki Autorowi przypomniało się, że pisze kryminał a nie "Pięćdziesiąt twarzy Teo", więc litościwie dał już spokój młodym cyckom archiwistek i obfitym dekoltom szefowych, Baśkom, Klarom, Weronikom i reszcie napalonego na Szackiego, gotowego do zdrad i nieskrępowanego świntuszenia babińca, wyciągnął kolejnego Asa z rękawa, tym razem w postaci Żydów z czterdziestegoktóregoś i traktując ich prawdziwie po macoszemu naprędce zmontował prowizoryczną sensację-kryminał z bladziuchnym tłem historycznym, tak żeby nie było, w końcu miało być ambitnie i dotykać społecznych bolączek. I dostał Paszport Polityki. Tak żeby nie było, że jak ktoś nie doceni, to jest od razu wielce anty i skręca wyłącznie w prawo. Na koniec może coś miłego, mianowicie językowo nie była to książka najgorsza, wręcz przeciwnie: pomimo, iż jakość treści i dowcipu budziła mój głęboki niesmak, doceniam możliwości Autora na tym polu, choć mówiąc oględnie w rozpatrywanym właśnie przypadku niemal w każdym aspekcie "poleciał po schemacie" i przez to swoimi zdolnościami ledwo co błysnął. Podsumowując: przebrnęłam z silnym poczuciem marnowanego czasu. Po Szackiego już nie sięgnę. Zbyt duże natężenie seksu i seksizmu, zbyt mało sensu. Innych opcji nie wykluczam, mając nadzieję, że za całkiem niezłym stylem kiedyś pójdzie spójna, warta uwagi treść i niesztampowy bohater.
Link do opinii
Chociaż to już kolejny tom przygód Teodora Szackiego, jest to moje pierwsze spotkanie z nim. Nawet więcej, jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Zygmunta Miłoszewskiego. Sielankowy Sandomierz, jego mroczne tajemnice i postać Szackiego wciągnęły mnie bez reszty. Kiedy zaczyna się czytać powieść nie sposób się od niej oderwać. Wnikliwe śledztwo bohatera odkrywa wiele prawd o sandomierskiej społeczności, ich uprzedzenia, stereotypowe zachowania, zabobony, nienawiść kulturową, skrętnie skrywane tajemnice. "Ziarno prawdy" to niewątpliwie najlepszy polski kryminał jaki miałam okazję przeczytać. Niebanalna intryga, fabuła doskonale skrojona, osadzona w niezwykle realistycznym tle, wszystko znakomicie dopracowane i dopasowane. Szczerze polecam!
Link do opinii
Avatar użytkownika - Daisy
Daisy
Przeczytane:2015-11-15,
Książka dużo lepsza od filmu.
Link do opinii
Avatar użytkownika - whisky
whisky
Przeczytane:2015-08-13,
#prowincja #(anty)semityzm #Szacki #prokuratura #legenda Miłoszewski jeszcze raz wraca do historii. Tym razem jeszcze dalszej, zbrodnie PRLu już nie wystarczą, za wszystkim ciągnie się smuga drugiej wojny światowej i zagłady Żydów. Sam Sandomierz jest równie niedzisiejszy, w sklepie nie ma nawet Ice tea. Prokurator Szacki nadal zgrywa Don Juana, ale jest w tej części wybitnie rozbitym i ponurym człowiekiem, w którym ciężko dopatrzyć się geniuszu - w głowie tylko mu klika i wciąż pomija ważne fakty. Sypia za to z kim popadnie, mimo ze kobiety w "Ziarnie prawdy" są dosyć stereotypowe i nie bardzo interesujące. Sama zagadka kryminalna jest dość ciekawa, ale przez nieudolnych śledczych mocno rozciągnięta na wiele stron książki.
Link do opinii
Kolejna świetna książka napisana przez Pana Zygmunta. Czyta się ją z zapartym tchem i wielką chęcią odkrycia zakończenia.
Link do opinii
Świetny kryminał osadzony w polskiej rzeczywistości. To druga część powieści z prokuratorem Szackim tym razem odbywa się w Sandomierzu. Na jaw wychodzą liczne tajemnice skrywane przez to miasto oraz liczne uprzedzenia, którymi ludzie żyją na co dzień. Polecam!
Link do opinii
Avatar użytkownika - atena
atena
Przeczytane:2015-07-08,
Jakoś tak nie po kolei czytam książki o prokuratorze. Pierwsza, trzecia, a teraz druga, ale to nic nie szkodzi - nowa zbrodnia, nowe rozwikłanie zagadki. Tym razem akcja rozgrywa się w Sandomierzu. W tle konflikt polsko-żydowski. A umiejętności Szackiego i tak doprowadzą do odnalezienia sprawcy zbrodni. Autor zaskoczył mnie jednak zwrotami akcji. Czekam teraz z niecierpliwością na zobaczenie zekranizowanej wersji z Robertem Więckiewiczem (sfilmowana pierwsza część zupełnie mi nie przypadła do gustu). Polecam
Link do opinii
Do "Ziarna prawdy" zabrałam się zaraz po przeczytaniu "Uwikłania", ale i niestety po wcześniejszym obejrzeniu głośnego filmu z Robertem Więckiewiczem pod tym samym tytułem. Niestety, nie lubię czytać książek, jeśli znam już akcję, fabułę i co gorsza zakończenie. Książkę "przemęczyłam", bo nie mam w zwyczaju porzucać niedokończonych książek. No ale teraz przede mną "Gniew' czyli trzecia część tejże trylogii, jednakże to chyba już za jakiś czas...
Link do opinii

Prokurator Teodor Szacki sprowadził się do Sandomierza zaledwie kilka tygodni wcześniej. Na początku uważał to za dobry pomysł, miał chęć na odpoczynek od stolicy, potrzebował zacząć od nowa. Jednak teraz po prostu się nudził. Przyzwyczajony do wielskich i głośnych spraw, którym musiał poświęcić całą uwagę, nie czuł się potrzebny w tym małym miasteczku. Nie chodziło przecież o to, żeby na siłę szukać winnych, nie miał także potrzeby, żeby się przed kimś popisywać. Po prostu chciał jakoś zająć wolny czas, w końcu po rozstaniu z żoną zyskał go całkiem sporo.

Kiedy pewnego wiosennego poranka w pobliżu synagogi zostaje odnaleziona znana z pracy na rzecz dzieci kobieta, Szacki w końcu zaczyna czuć się jak u siebie. Na to czekał tyle miesięcy, nareszcie miał możliwość pożegnać się z tą stagnacją. Tyle, że sprawa okaże się naprawdę skomplikowana. Czy doświadczony prokurator poradzi sobie i odnajdzie tytułowe ziarno prawdy?

Z Miłoszewskim spotkałam się pierwszy raz. Wcześniej jego nazwisko niewiele mi mówiło, jednak zwróciłam na nie uwagę, kiedy otrzymał „Paszport Polityki”. Muszę przyznać, że nie żałuję tej decyzji. Przede wszystkim autor ma wyczuwalną lekkość pisania. Od razu zauważyłam, że nie męczył ani akcji powieści, ani siebie przy pisaniu. Historia jest bardzo płynna, czyta się ją przyjemnie. Niczego nie ma za dużo i niczego nie brakuje.

Autor bardzo dobrze zaznaczył męską narrację. W powieści nie trafiają się nużące wspomnienia o przeszłości, bardziej charakterystyczne dla kobiet rozważania, co by było gdyby. Szacki na chłodno, choć nie bez cienia emocji, opowiada o nieudanych małżeństwie i powodach przeprowadzki. Momentami w tej opowieści można doszukać się melancholii, ale potraktowałam to raczej, jako rozliczenie mężczyzny z przeszłością. Prokuratorowi nie brakuje również dystansu do siebie i poczucia humoru. Bardzo podobały mi się jego wypowiedzi podszyte ironią, kilka razy uśmiechnęłam się, kiedy przedstawiał nam swoich współpracowników. Powieść tonęła w mroku, co nie zmienia faktu, że w tej ciężkiej i przygnębiającej scenerii, zasadniczy prokurator potrafił znaleźć trochę czasu na bliższe zapoznanie się z lokalnymi atrakcjami. I bynajmniej nie mam na myśli zamków czy muzeów.

No tak, bo Szacki to typowy samiec. Taki, któremu jeszcze trochę smutno z powodu niedawnego rozwodu, ale jednak nie zaszkodzi mu przecież kilka spojrzeń w dekolt koleżanki. Nic złego przecież też się nie stanie od erotycznych fantazji z szefową. Miłoszewski nie wybiela Szackiego, nie próbuje nam wmówić, że jest lepszym człowiekiem, niż myśleliśmy. Przedstawia nam czterdziestoletniego faceta z przeszłością, odbijającą się na tym, co robi i myśli, która ukształtowała go i sprawiła, że jest taki, jaki jest. Niezmiernie go polubiłam, od początku, chociaż wówczas wydawał mi się nieco sztywny. Wraz z zagłębianiem się w powieść, moja sympatia tylko rosła. Bo nie brakowało mu także odwagi, sprytu, inteligencji, doświadczenia. Ideał po prostu. Albo raczej idealny prokurator.

Oprócz interesującego bohatera, autor zaoferował nam także intrygującą i zawiłą intrygę. Sprawę oparto na przeszłości, ludowej legendzie, przykrych stereotypach i dziwnych przesądach. Ta wybuchowa mieszanka była jednak niezwykle przemyślana i spójna, dopracowana w każdym szczególe. Miłoszewski porusza się po niezwykle trudnym i niepewnym gruncie, bazując na niewesołej przeszłości zarówno Sandomierza, jak i całego naszego kraju. Zagłębia się w stosunki polsko- żydowskie, lawirując między historycznymi zaszłościami, a obecnymi przesądami. Mam wrażenie, że w tym wszystkim nie szczędzi krytyki, zarówno bohaterom, jak i społeczeństwu, w którym ich wychowano.

Podoba mi się także umieszczenie w tle uniwersalnych wartości, takich jak przyjaźń, miłość czy małżeństwo. Autor nie poświęca temu zbędnej uwagi, ale nie zaniedbuje tych obszarów. Są ważne dla śledztwa, ale także dla naszych książkowych bohaterów. A jego postaci są nadzwyczaj ludzkie w swojej walce z pokusami. Bardzo cenię sobie realizm w powieściach i w pełni odpowiada mi sposób, w jaki ten realizm zarysował Miłoszewski. Po prostu wyczułam w tym emocje, które przecież tak często popychają nas do różnych czynów.

Po przeczytaniu książki miałam wrażenie, że niewiele potrafię o niej powiedzieć. Wydawała mi się zupełnie inna od ostatnich lektur w moich rękach. Ale to jest oryginalność po prostu. Autor pokazał schematyczne rzeczy w nowym świetle, pokazał, że jest mnóstwo możliwości przedstawienia oczywistych rzeczy inaczej.

Na początku nie byłam przekonana do tego antysemityzmu, którym tak się podpierał. Bo dlaczego miałby być to dobry pomysł na kryminalną intrygę? Czy to nie trochę przekombinowane rozwiązanie?  A może jednak potrzebne w czasie, kiedy powstaje tyle podobnych do siebie powieści.

Prawdę mówiąc, nie miałabym nic przeciwko temu, żeby na tych przeszło 400 stronach zginął ktoś jeszcze. Miłoszewski miał w końcu wiele ciekawych pomysłów na uśmiercanie bohaterów. Ale i bez tego świetnie sobie poradził. W jego powieści nie zabrakło elementów koniecznych do napisania dobrego kryminału- interesującej fabuły, dobrej narracji, intrygujących bohaterów, zwrotów akcji i oczywiście świetnego zakończenia.   

Link do opinii
Teoria, że druga część najczęściej wypada gorzej, tutaj ewidentnie się nie sprawdziła. Czytelnik do samego końca nie wie kto jest mordercą, a jeśli już wydaje się że nic więcej nie może się wydarzyć, autor płata nam figla :) absolutnie ciekawa, wciągająca, pełna wielu niespodziewanych zwrotów akcji, godna przeczytania.
Link do opinii
Wszyscy kłamią i trzeba myśleć samodzielnie. Ta pozycja to dla mnie polski Chandler
Link do opinii
Avatar użytkownika - monweg
monweg
Przeczytane:2015-03-05,
Rewelacyjnie napisany kryminał. Główny bohater bardzo wyrazisty. Polecam
Link do opinii
Wiecie co? Już po przeczytaniu ,,Uwikłania" czułem, że Miłoszewski zostanie moim ulubionym polskim pisarzem kryminałów. ,, Ziarno Prawdy" tylko utrzymało mnie w tym ,,uczuciu". Drugi tom przygód prokuratora Teodora Szackiego ponownie i to dobitnie prezentuje, że polski kyminał tez może liczyć się na arenie międzynarodowej. Miłoszewski w mym odczuciu ponownie, ze zdwojoną siłą obala mit, że skandynawskie kryminały są najlepsze. Autro inrtyguje swoim utworem. Zaciekawia czytelnika fabułą czyli tym światem przedstawionym. Ale jak przedstawionym! Nie jest wszystko czywiste jak w niektórych kryminałach. Ta intryga akcji zaskakuje i zaciekawia. W utworze podobało mi się to, że mimo morderstw, bohaterów i tematów autor przybliża historię Sandomierza. O tyle jest to dobre, że ta kryminalna powieść jest dobrze zbudowana i przemyślana. Nie jest tandetą! Bardzo bym się cieszył, gdyby autor zdecydował się napisać cały cykl przygód z Teodorem Szackim, który zjawiałby się w każdym większym mieście Polski i rozwiązywał trudne zagadki. Lecz to chyba nierealne marzenie... Pozostaje jeszcze ,,Gniew", po który z pewnością niedługo sięgnę. Tym, którzy ciągle opiewają zagraniczne powieści o temtyce kryminalnej, przypominam: ,,Cudze chwalicie, swego nie znacie! Sami nie wiecie co posiadacie!".
Link do opinii
Avatar użytkownika - wages
wages
Przeczytane:2015-02-12,
Zdecydowanie lepsza niż "Uwikłanie". Po burzy w życiu prywatnym prokurator Szacki mieszka w Sandomierzu. Nudna codzienność zostaje przerwana przez morderstwo jednej z czołowych społecznic miasta. Niejasne okoliczności, tajemnicze narzędzie zbrodni to dopiero początek historii. Kolejne morderstwa i tło konfliktów polsko - żydowskich powodują ogólną histerię i powrót legend z przeszłości. W środku tego wszystkiego siwowłosy prokurator stara się odnaleźć mordercę, a także co ważniejsze swoje miejsce w tym historycznym mieście. Niezła akcja, napięcie rośnie systematycznie. Troszkę mnie rozczarowało zakończenie, ale to subiektywne odczucie, także polecam z pełnym przekonaniem.
Link do opinii
Gorąco polecam wszystkim wielbicielom kryminałów! I pomyśleć, duża część czytelników wybiera jedynie kryminały skandynawskie, a tu można śmiało powiedzieć, że i Polacy potrafią pisać!!
Link do opinii
Rewelacyjny, do końca trzymający w napięciu kryminał. Nie spodziewałam się, że będzie aż tak dobrze. Szacki tym razem w Sandomierzu, jak w poprzednim tomie trochę historii o życiu prywatnym prokuratora, jego rozterkach, wątpliwościach i trudnych decyzjach. Jest też śledztwo w sprawie morderstw, kilkoro podejrzanych i sprawca, który nieźle się maskuje. Polecam!
Link do opinii
Avatar użytkownika - vesta
vesta
Przeczytane:2015-01-04,
Najlepsza z trylogii o prokuratorze Szackim
Link do opinii
W tym kryminale prokurator Szacki mieszka na prowincji (w kościelnym mieście, z antysemicką przeszłością), zagnała go tam mrzonka. Samotny, czuje, że przegrał wszystko, co było do przegrania, stąd jego złośliwość, cynizm i nieuprzejmość względem innych. Jak to w kryminałach pojawia się pewnego dnia śledztwo. Pod murami sandomierskiej synagogi zostają znalezione zwłoki działaczki społecznej i prokurator. Okazuje się, że to właśnie nasz bohater dostał polecenie prowadzenia śledztwa, ponieważ nie był w żaden sposób związany z denatką. Do pomocy ma inspektora Wilczura, który ma pomóc zrozumieć Szackiemu, kto z kim i dlaczego, ponieważ w tym miasteczku wszyscy się znają i nie lubią obcych (a Szacki jest obcy). No cóż, ten ,,porządny" trup sprawia, że ta dziura wydaje się prokuratorowi całkiem znośnym miejscem. Do czasu... Szacki ma doświadczenie i intuicję. Puzzle tej sprawy wirują mu w głowie, ale każdy z innego kompletu. Będzie musiał wniknąć w małomiasteczkową zawiść, przedrzeć się przez przesądy, dawne winy i zbrodnie, w licznych kłamstwach znaleźć ziarno prawdy. Długo brak postępów w śledztwie, pojawią się kolejne zbrodnie, bohater zaś wpada w frustrację. Zapowiada mediom (których nie cierpi), że musi złapać mordercę kimkolwiek by nie był. W ,,Uwikłaniu" marudzenie i rozterki Szackiego mnie irytowały. Natomiast tutaj owszem, jakieś jego rozżalenie się pojawia, ale jest bardziej dla mnie zrozumiałe i do przyjęcia. Dobrze przemyślanym i ciekawym elementem tego kryminału jest wprowadzenie tropu żydowskiego, poruszenia problemu ksenofobii, który po przestępstwach wypływa na powierzchnię, wendety, prowincjonalnej nienawiści- tutaj autor sięgnął do przeszłości, co urozmaiciło fabułę i akcję. Myślę, że ten kryminał nie ginie w tłumie. Połączenie wątku kryminalnego umiejscowionego w prowincjonalnym, mającym własną historię Sandomierzu stworzyło swoisty klimat. Pojawią się także aspekty psychologiczne, do tego zaskakujące zakończenie, powaga, ale też cyniczny dowcip Szackiego. Polecam.
Link do opinii
Warszawski prokurator Teodor Szacki przeprowadza się do Sandomierza. Jest odpowiedzialny za rozpad swojego małżeństwa i próbuje zacząć wszystko od nowa zmieniając otoczenie. Niestety jego zachowanie wciąż świadczy o tym, że nie podchodzi poważnie do spraw relacji damsko-męskich i ewentualnego związku. Tym razem Szacki ma do rozwiązania zagadkę, której tłem jest antysemityzm. Miłoszewski w ciekawy sposób ukazuje Sandomierz i jego mieszkańców nie szczędząc oczywiście krytycznych komentarzy (podobnie jak w poprzedniej powieści nie żałował ich Warszawie). "Ziarno prawdy" czyta się trudniej niż "Uwikłanie", gdyż porusza ono poważniejsze tematy. Mimo to a może właśnie dlatego warto po nie sięgnąć.
Link do opinii
Akcja powieści rozgrywa się we współczesnej Polsce. Czytając ją odnosi się wrażenie, że historia jest realna i rozgrywa się tuż obok nas. Wyraziście i dosłownie oddaje emocje i poglądy Polaków na sprawy wiary i stosunki międzyludzkie.
Link do opinii
Avatar użytkownika - ewalub
ewalub
Przeczytane:2023-10-08, Ocena: 4, Przeczytałam,

Dobra, choć nie do końca moje klimaty i pewne rzeczy mi się nie podobały. 

Link do opinii

Cykl o prokuraturze Szackim. Moim zdaniem ta część jest najlepsza. Filmu nie oglądałam.

Link do opinii
Avatar użytkownika - vaapu
vaapu
Przeczytane:2020-04-13, Ocena: 5, Przeczytałam,

Jeden z najlepszych kryminałów, jakie ostatnio czytałam. O ile pierwsza część cyklu o Szackim była moim zdaniem przesadnie wydumana, o tyle tutaj fabularnie wszystko wypada bardzo dobrze. Klasyczne mieszanie w głowie czytelnikowi tutaj w bardzo udanym wydaniu. Zbrodnia, historyczne zaszłości, dziwne teorie spiskowe, no i podziemne korytarze - mniam.

Link do opinii

Stary dobry Teodor Szacki! Zbrodnia na tle religijnym wydawałoby się trochę mnie zniechecala ale w miarę odkrywania nowych wątków czytałem z coraz bardziej wybałuszonymi oczami :-) I do tego piękny Sandomierz w tle. Kryminalna uczta

Link do opinii
Avatar użytkownika - Aramina
Aramina
Przeczytane:2019-08-30, Ocena: 4, Przeczytałam,

Tym razem spotykamy się z Szackim w Sandomierzu. Naszemu bohaterowi przyjdzie się zmierzyć z bardzo trudną sprawą. Trudną nie tylko do rozwiązania, ale i do poruszania jako temat w ogóle. 

Miłoszewski oczywiście dał radę. Podtrzymuję wszystko, co napisałam o pierwszym tomie. Styl autora wybitnie przypadł mi do gustu. Nikt inny nie potrafi tak dobrze nazywać rzeczy po imieniu i pisać w prosty (ale jakże inteligentny!) sposób o niekiedy skomplikowanych emocjach czy wydarzeniach. I to jest sztuka! Brawo! I nikt inny nie ma takich skojarzeń - zawsze w punkt :)

W tej części mamy trochę więcej kryminału, a trochę mniej Szackiego, a mimo to Teodora lubię bardziej i bardziej z każdą przeczytaną stroną. Przyznam, że cieszę się, że nie poznałam go wcześniej. Jestem przekonana, że jeszcze kilka lat temu nie doceniłabym tej postaci jak doceniam ją dziś. To jest majstersztyk po prostu! 

Link do opinii
Inne książki autora
Gniew
Zygmunt Miłoszewski0
Okładka ksiązki - Gniew

25 listopada 2013 r. prokurator Teodor Szacki zostaje wezwany do zrujnowanego bunkra koło poniemieckiego szpitala miejskiego w Olsztynie. W czasie robót...

Domofon
Zygmunt Miłoszewski0
Okładka ksiązki - Domofon

Do paskudnego bloku wprowadza się dwójka młodych ludzi - świeżo poślubieni Agnieszka i Robert, którzy przyjechali do stolicy z prowincji...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy