Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: b.d
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 496
Co się wydarzyło dwadzieścia lat temu w podmiejskim osiedlu domów zamieszkanych przez niczym nie wyróżniające się rodziny? Dzieci jak zawsze bawiły się na okolicznych łąkach i w pobliskim lesie, każdy z mieszkańców zajmował się swoimi sprawami, nikt nie przypuszczał, że podczas tego letniego popołudnia będzie miało miejsce coś nadzwyczajnego. Po prostu wakacyjny dzień jakich wiele, aż do momentu gdy spokojną atmosferę burzy zaginięcie trójki dwunastolatków. Zaniepokojenie przeradza się w strach o dzieci gdy tylko jedno z nich odnajduje się. A gdzie pozostała dwójka?
Pamięć ludzka czasem chroni człowieka przed tym tym co może go zbyt głęboko zranić, jednak brak niektórych wspomnień nie zawsze przynosi ulgę i nie pozwala pogodzić się z przeszłością. Detektyw Rob Ryan wie o tym doskonale, często stawia czoła pytaniu czego był świadkiem lub w czym uczestniczył kiedyś. Od tamtego momentu utracił nie tylko najlepszych przyjaciół, ale także swoje dzieciństwo. Banalne, lecz aż zanadto prawdziwe - od pewnego dnia nikt i nic nie było takie same, Ryan także zmienił się. Dwie dekady później nadal nie wiadomo co właściwie zdarzyło się wtedy, zagadka pozostała nierozwiązana, zabezpieczone ślady wskazywały na zbrodnię, chociaż czy to właśnie spotkało tę dwójkę? Aktualne śledztwo, które prowadzi Rob przypomina mu tamte lato, to samo osiedle, te same łąki gdzie bawił się z Jamie i Peterem oraz pole, będące wówczas lasem, na skraju którego po raz ostatni widziano ich. Tym razem zaginięcie przekształciło się w morderstwo, przynajmniej to jedno wiadomo w tej sprawie, reszta pozostaje tajemnicą, a rozwikłanie jej to właśnie zadanie detektywa Ryana i jego partnerki. Od samego początku pamięć podsuwa fragmenty wspomnień, co nie pomaga w prowadzeniu dochodzenia i postawi w niekorzystnym świetle śledczych jeżeli ta informacja wycieknie do opinii publicznej. Czy teraźniejsze zabójstwo ma związek z dramatem sprzed lat? Przypadek czy celowe działanie? A może to zbrodnia rytualna, bo dawny las jest miejscem wykopalisk archeologicznych? Wiele pytań wymagających odpowiedzi stoi przed Ryanem oraz jego partnerką, no i wciąż nachodzą go myśli związane z przeszłością. Śmierć dziewczynki nie przechodzi bez echa, kolejny dramat w tym samym miejscu bulwersuje opinię publiczną. Podejrzanych nie ma zbyt wielu, ci, którzy są, nie mieli motywów, dlaczego więc Katy została zamordowana? Wątpliwości i przypuszczeń jest dużo, wśród wielu tropów trzeba odnaleźć ten właściwy, lecz czy uda się to? Dodatkowo Ryan musi uważać by jego sekret nie wyszedł na jaw, lecz czy nie ma on związku z tym co wydarzyło się?
Co się wydarzyło dwadzieścia lat temu, a co teraz? Te dwie sprawy mają na pewno jeden punkt wspólny, jest nim Rob Ryan i to wystarczy by został odsunięty od śledztwa, wydaje się, że jest kluczem do wydarzeń z przeszłości. Ale ten argument może okazać się niewystarczający dla zwierzchników detektywa.
Niepokój i tajemnica, te słowa najlepiej oddają klimat "Zdążyć przed zmrokiem". Tana French stawia przed czytelnikami dwie zagadki kryminalne połączone osobą jednego z bohaterów, jednak nie wiadomo czy to nie tylko iluzja. Autorka do sensacyjnej treści włączyła elementy grozy, gdzieś w tle czai się ogromny lęk przed tym co wydarzyło się, lecz zostało wyparte z pamięci. Niejasna przeszłość powraca, w fragmentach dawnych wydarzeń, równolegle prowadzony jest wątek teraźniejszy, jedno z drugim wydaje się mieć związek, ale czy tak jest faktycznie wciąż nie wiadomo. "Zdążyć przed zmrokiem" nie jest jedynie historią sensacyjną, zawiera również elementy powieści psychologicznej, postacie zmagają się z sobą, wspomnieniami i ich brakiem oraz poczuciem winy. Z kolejnymi rozdziałami dochodzenie nabiera całkiem nowego znaczenia, Tana French sięgnęła głęboko w znaczenie relacji rodzinnych dla bohaterów, czyniąc z nich tło dla rozgrywającego się dramatu. "Zdążyć przed zmrokiem" to lektura, w której niezwykle trudno odróżnić fakty od kłamstw, a prawda wciąż wymyka się przed odkryciem. Czasem brak wspomnień wcale nie jest wybawieniem, wprost przeciwnie - skazuje człowieka na domysły i ciągłą walkę z samym sobą.
Pierwszy rzut oka na okładkę. Para niepasujących do siebie dziecięcych bucików, zagubionych pośród leśnego mroku. Zakrwawionych, porzuconych, będących świadkami wydarzeń, których lepiej nie pamiętać. Smutne, intrygujące, ale również zapowiadające historię cenną dla każdego miłośnika thrillerów i kryminałów. Dokładnie na to liczyłam sięgając po tę powieść. Nie mogłam doczekać się intrygującej zagadki, tajemniczej zbrodni i pogoni za mordercą, którego twarz pozostawała na razie nieznana.
Uwielbiam powieści pokazujące istotę zła. Książki, w których ukryto strachy, lęki, wypatrzenia. Sięgając po powieść Tany French nie spodziewałam się zupełnie, że trafiła mi się taka perełka, choć byłam mile zaskoczona już od początku. Autorka bowiem zaczyna mocno, brutalnie i krwawo. Z pewnością nie stara się oszczędzić tych, którzy się boją czy dystansują. Pierwszym rozdziałem zapowiada nam, że właśnie zdecydowaliśmy się na mroczną jazdę bez trzymanki, szaloną podróż w głąb ludzkiego umysłu.
Podążanie tropem zbrodni nie byłoby tak przyjemne, gdyby nie para książkowych detektywów. Ten bystry, dociekliwy i zgrany duet zapewniał mi przez cały czas rozrywkę na najwyższym poziomie. Detektyw z problemami, skrywaną tajemnicą z przeszłości, dzieciństwem, o którym wolałby więcej nie myśleć. I jego partnerka- silna, zaangażowana w pracę, charakterystyczna. Ciężko było ich nie polubić, zwłaszcza, że są tak bardzo ludzcy, normalni, przypominający nas samych. Świetni i zapadający w pamięć.
Tana French umiejętnie miesza teraźniejszość z przeszłością, urozmaicając tym samym powieść. Odwołania do starszych spraw i łączące je podobieństwa sprawiają, że w umyśle czytelnika rodzą się pytania- czy za morderstwa odpowiada ta sama osoba? czy to dzieła naśladowcy? czy tym razem uda się schwytać podejrzanego? I te pytania sprawiają, że jeszcze bardziej angażujemy się w czytanie i śledzenia poszczególnych wątków, zagłębiając się w tajemnice i nurzając się w rodzinnych sekretach.
Jeśli chodzi o samą zbrodnię- w tym miejscu również warto wspomnieć o kilku elementach. Widać, że autorka świetnie odnajduje się w mrocznych klimatach. Z dużą przyjemnością tworzy miejsca zbrodni, powołuje do życia mordercę, opiera się na przeszłości. Wielowątkowość sprawia, że zagadki nabierają głębi, a akcja odbywa się na różnych płaszczyznach. Podążamy za detektywem, raz skupiając się na tu i teraz- bieżącym śledztwie, jego relacjach z partnerką, wewnętrznych refleksjach, a następnie również za jego sprawą przenosząc się 20 lat wstecz.
Wydaje nam się, że dobrze wiemy, o co w tym wszystkim chodzi, bo przecież rozumiemy, kim jest Adam. Tylko czy na pewno? French kluczy, nie daje nam zbyt wielu wskazówek, nie pozwala łatwo rozwiązać zagadki. W tej przytłaczającej podróży przygotowała dla nas kilka tajemnic, garść zagadek, trochę zwrotów akcji, konieczność mierzenia się z innymi i ze sobą. A wszystko podkreślone przez nieprzewidywalny finał, będący zwieńczeniem trudnej pracy autorki.
Książka intryguje od pierwszej do ostatniej strony, przede wszystkim za sprawą idealnie dogranych elementów. Ta historia nie byłaby tak dobra, gdyby któregoś z nich zabrakło. Nie wyobrażam sobie bowiem elektryzującego thrillera bez mrocznej i tajemniczej historii, dociekliwych i inteligentnych detektywów, zapadającego w pamięć zakończenia. Jak widać, Tana French również.
Bardzo podobał mi się pomysł na fabułę. To właśnie ona przyciągnęła moją uwagę. Niestety bardzo ciężko mi się czytało tę pozycję. Zmagałam się z nią kilka dni. Chyba nie do końca przypadł mi do gustu styl autorki ale jak zaczęłam czytać to musiałam skończyć. Nie lubię zostawiać niedokończonych książek. Bohaterów też nie udało mi się polubić, chociaż Rob Ryan był obciążony wydarzeniami z dzieciństwa i przeżył tragedię, która zmieniła jego życie. A co łączy aktualną zbrodnię z wydarzeniami z 1984 roku i jaki ona miała wpływ na bieżące wydarzenia to musicie już sprawdzić sami.
Naprawdę rzadko się zdarza, bym nie kończyła czytać czegoś, co czytać już zaczęłam. Tym razem jednak nie dałam rady. Zawsze czytając książkę czekam tylko
a) aż dziecko pójdzie spać,
b) aż znajomi pójdą sobie do domu :)
c) na jakąkolwiek inną wolną chwilę w ciągu dnia, by móc zacząć czytać.
Tym razem wieczorem otwierając "Zdążyć przed zmrokiem" myślałam sobie "o matko, znów MUSZĘ to czytać"... No i właśnie po tygodniu prób stwierdziłam, że nic NIE MUSZĘ i szkoda mi czasu na coś, co w ogóle mnie nie interesuje, gdy jest tyle ciekawych książek do czytania.
Przeczytałam jakieś 170 stron na 493 i naprawdę nie mogłam się zmusić, by przeczytać więcej...
Co zatem jest tak złego w tej pozycji?
- Po pierwsze strasznie długie zdania. Wiecie - zgadzam się co do tego, by zdanie jednak składało się z czegoś więcej niż podmiot i orzeczenie, ale bez przesady! Zdanie tak długie, że pod koniec już nie pamiętam o czym w ogóle mowa zdecydowanie jest przesadą. Niestety takich zdań jest wiele...
- Druga rzecz - poetyckie opisy, które nijak nie pasują do kryminału/thrillera. Weźmy tak na przykład kilka perełek już z początku książki: "Las to jedno wielkie migotanie i szept, i iluzja. Jego cisza jest puentylistycznym spiskiem miliona głosików - szelestów, podmuchów...", "...noc zapalała rzadką konstelację świateł", "A kto czeka na brzegu rzeki z dłońmi w wiklinie, czyj śmiech spływa kaskadami z gałęzi wysoko na drzewie...". Pod względem językowym moja polonistka z liceum byłaby zachwycona. Mnie natomiast znacznie utrudniało to czytanie.
- Po trzecie - sama treść. Przez te 170 stron, które przeczytałam dowiedziałam się w zasadzie dokładnie tyle, ile można przeczytać w opisie na okładce książki. Akcja wlecze się jak flaki z olejem. Zero napięcia. Nudni, bezbarwni bohaterowie - zwłaszcza główny bohater, do którego od razu niemal zapałałam głęboką niechęcią.
- Po czwarte - cała historia też jakoś mnie nie wciągnęła. Nie na tyle, abym zechciała przynajmniej przeczytać końcówkę, by poznać zakończenie.
Nie sądzę, bym kiedykolwiek miała ochotę wrócić do tej książki.
Na razie jestem na tyle zrażona, że nie mam ochoty sięgać po inne pozycje tej autorki.
W parku przy ekskluzywnej szkole dla dziewcząt na przedmieściach Dublina zostają odnalezione zwłoki szesnastoletniego Chrisa Charpera. Rok po tragicznej...
100 km na północ od Dublina, w nowym osiedlu domków jednorodzinnych, dokonano napaści na rodzinę Spainów: z pierwszych danych wynika, że doszło do poczwórnego...