Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2014-07-08
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 512
Tym razem cytatu na początek nie będzie, ponieważ nie bardzo było z czego wybierać. Nową powieść klubową NOBIETY TO CZYTAJĄ Lisy Scottoline Wracajmy do domu, czytałam w drodze powrotnej z wakacji. Dobrze być w domu i odłożyć książkę na (wirtualną w moim przypadku) półkę. Zazwyczaj nie czytam powieści obyczajowych dla kobiet, ale uwielbiam klubowe dyskusje, dlatego co miesiąc sięgam po kolejne pozycje KTCz.. Jak do tej pory tylko dwie książki uznałam za naprawdę godne polecania - wyśmienitą To, co zostało Picoult i bardzo dobrą W słusznej sprawie Chamberlain. Niestety najnowsza klubowa powieść nie dołączy do tego grona, choć i tak jest o niebo lepsza niż pierwsza książka tej autorki, którą czytałam (Nie odchodź). Według mnie literatura, niekoniecznie ta najwyższych lotów, musi spełniać jeden podstawowy warunek (poza sprawianiem przyjemności oczywiście) - ma powodować, że dowiaduję się czegoś nowego o świecie. Tymczasem po Wracajmy do domu jestem zmęczona emocjonalnie i fizycznie (sic!), ale na pewno nie intelektualnie. To oczywiście moje subiektywne uczucia i nie oznacza to, że deprecjonuję zdanie kogoś, komu powieść się podoba, ale pewne wady są niezaprzeczalne. Ale po kolei. Wracajmy do domu to powieść o rozbitej, pobitej i pozszywanej rodzinie "z odzysku", według współczesnych określeń - patchworkowej. Krąży wokół tematu rodzicielstwa "zastępczego", odpowiedzialności za swoje i nieswoje dzieci i granicy początku końca rodziny, jeśli w ogóle istnieje taka kategoria. W tle przewija się wątek kryminalno-sensacyjny, który chyba w założeniach miał trafiać do szerszego grona odbiorczyń - tych, których nie satysfakcjonuje czysta obyczajówka. Obydwa wątki, szczególnie jednak sensacyjny, no cóż, na średnim poziomie. Być może nie byłoby tak źle, gdyby nie tłumaczenie - też średnio udane. Niestety za niedopuszczalne uważam kilkukrotnie, więc nieprzypadkowo występujące w książce określenia typu miękciejsza, czy nurknęła pod siedzenie i ad kosz, a także sztuczne kolokwializmy jak dajże spokój, słuchajże oraz niezgrabne określenia typu elektroniczny czytnik tekstów. Drażnią też przypuszczam, że zamierzone reklamy telefonów marki blackberry (jeśli dobrze policzyłam - 21!) oraz prawdziwie grafomanskie zdania: Czy uda jej się wyprowadzić własną rodzinę na spokojne wody? Doskonale radziła sobie w basenie, natomiast układy międzyludzkie przypominały jej ocean pełen wirów i przeciwstawnych prądów, niewidocznych z powierzchni. Mimo wszystko jednak książkę, w przeciwieństwie do Nie odchodź, da się czytać. Jest zdecydowanie mniej amerykańska i zgrabniej napisana. Zbyt długo się kończy (chyba ze 4 razy, pod koniec wywołując już czystą frustrację), ale akcję ma wartką, a bohaterów nie tak irytujących, dość ciekawie pokazanych. W dodatku pojawiają się elementy humorystyczne, szczególnie w dialogach, które zgubiły sztuczność poprzedniej powieści. Mo cóż, na kolejną perełkę pokroju To, co zostało w literaturze kobiecej, przyjdzie mi jeszcze poczekać.
Jill, rozwódka, po trzech latach ponownie spotyka swoją pasierbicę, Abby. Wtedy „zalała ją fala wspomnień wyzwolonych z tajemnej kryjówki w głębi serca.” Dziewczyna przynosi jej tragiczną i szokującą wieść- uważa, że jej ojciec (były mąż Jill) został zamordowany.
Jill przez mściwość byłego męża nie miała kontaktu z jego córkami- zabronił im się spotykać. Jednak teraz bohaterka znowu poczuła się ich matką, bo wcześniej była nią przez osiem lat. A co to znaczy być matką? Co to jest rodzina? Czy istnieje pojęcie byłej rodziny, byłego dziecka? Kiedy rodzina przestaje istnieć, a kiedy tworzy się na nowo? Kwestią pełną dylematów jest to, czy Jill pomagając Abby, angażując się w jej sprawy, nie robi tego za bardzo, kosztem własnej rodziny. Bo takie zarzuty słyszy od swojego obecnego partnera…
Pisarka porusza w swojej powieści tematy rodzinne. Ukazuje jak może skrzywdzić rozpad rodziny, rozstanie małżonków, kłamstwa i oszustwa- w sercach zostają wtedy zadry. Pokazuje siłę miłości matki, jej zdolność do wybaczania, poświęcenia własnego dobra dla dobra dziecka- bo macierzyństwo nie jest dla słabych.
„W życiu nie ma żadnej gwarancji, na zawsze może trwać bardzo krótko. Na przykład do jutra.”
„Wracajmy do domu” to historia dająca hołd miłości matki do dziecka, ukazująca, że macierzyństwo nie ma daty końca ważności; rozdarcie bohaterki, którą rodzinę powinna wybrać i czy w ogóle powinna wybrać. To powieść prawdziwa pod względem emocji i przeżyć. I pamiętajmy, że jedne z najwspanialszych słów na świecie to „wracajmy do domu”. Polecam koniecznie przeczytać.
"Wracajmy do domu"to książka obyczajowo-krymianalna. Opowiada o matczynej miłości i poświęceniu głównej bohaterki. Jill Farrow kocha nie tylko swoją córkę, ale też swoje byłe pasierbice. Wątek kryminalny i wartka akcja powoduje, że trudno odejśc od czytania. Minusem w tej powieści jest jej cukierowatość, pasierbice Jill nie mają żalu do ojca, że okazał się oszustem, krętaczem i malwersantem, że swój majątek zdobywał w nielegalny sposób i wszystko prawdopodobnie zostanie zabrane. Obie studiują i nie ma nic skąd mają wziąć pieniądze na studia, które w Stanach niemało kosztują. Jill wychodzi zarówno z wypadku jak i z porwania bez większych obrażeń.
Kiedy zaledwie trzydziestokilkuletnia Cate Fante zostaje mianowana sędzią federalnym, wydaje się, że świat i wielka kariera stoją przed nią otworem. Ale...
Ktoś zaatakował twoją rodzinę. Co wybierzesz: bezpieczeństwo czy sprawiedliwość?Jason Bennett jest typowym ojcem z amerykańskiego przedmieścia. Któregoś...
Przeczytane:2017-08-01, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam, Przeczytane w 2017, 52 książki 2017,
Książkę czyta się bardzo szybko...jednak nie porywa aż tak bardzo...myślałam że będzie to ciepła rodzinna opowieść a tu kryminał wręcz :)