Czy można budować szczęście na cierpieniu innych? Czy jest cień nadziei na ukojenie sumienia i odkupienie winy? Czy wśród tylu krzywd jest miejsce na prawdziwą miłość?
Mara, przyjaciółka Joelle D’Angelo, podczas narodzin pierwszego dziecka dostaje wylewu, który powoduje nieodwracalne zmiany w mózgu. Zrozpaczona Joelle zwraca się o wsparcie do jedynego człowieka, który rozumie jej ból, Liama, kolegi z pracy i męża Mary. Ich przyjaźń stopniowo przeradza się w coś więcej – coś, przed czym nie sposób uciec. Rozdarta poczuciem winy, Joelle postanawia pomóc Marze za wszelką cenę. Poszukiwania prowadzą ją do zagadkowej uzdrowicielki, która przed laty rzekomo uratowała jej życie. Kobieta również skrywa bolesną tajemnicę i uświadamia Joelle, że bywają uczucia skazane na zgubę oraz takie, które przetrwają wbrew wszelkim przeciwnościom losu.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2016-08-11
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 400
Po lekturze „W cieniu” Diane Chamberlain najpierw nie oczekiwałam wiele. Potem zaczęłam mieć apetyt jednak na coś przynajmniej na poziomie, bo dowiedziałam się, że to poczytna, nagradzana i doceniana autorka. Zasiadłam więc sobie, jak tytuł głosi, w cieniu przy jednym z ulubionych krzaczków, gdzie pracowicie uwijają się pszczoły, małe co nieco w postaci ciasta z rabarbarem sobie też przygotowałam. Nie, nie myślcie, że ja je piekłam. W kuchni pełnię rolę zaledwie kuchcika-stażysty i dzięki Opatrzności (o ile ta w ogóle istnieje) wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że poza ten poziom nie wyjdę. Takie pyszności-słodkości tworzy Moje Szczęście, a potem nęci i wabi nas oboje mistrzowskimi rarytasami. No, ale idźmy dalej. Napar ze świeżej mięty w pięknym imbryku też studził się na podorędziu, tudzież kapelusik i wachlarz dla ochłody. Nastrój też był i… i to by było chyba na tyle… Rozczarowanie i klops literacki mnie spotkał. Zadbałam o wszystkie niezbędne, mające umilić lekturę, utensylia, wszystko było… tylko nie radość z czytania.
Nie wiem, czy na rynku jeszcze istnieje cykl wydawniczy, ale kiedyś – lata temu – można było w kioskach nabyć niewielkich rozmiarów książeczki z serii Harlequin. I nawet jedną taką przeczytałam również lata temu, żeby samej na własnym guście przekonać się, ile to warte. Stwierdziłam wówczas, że niewiele i więcej po Harlequina nie sięgnęłam. Do czasu! A tu, proszę, życie nadal potrafi zaskakiwać. Nie dość, że „W cieniu” trącił mi klimatem rodem z Harlequina, co dla mnie oznacza kiczowaty romans, to jeszcze w dużo obszerniejszym wydaniu. Nie poddałam się jednak, czytałam… czytałam… czytałam przez kilka dni, bo nijak nie mogłam się z nim uładzić. Zaczynałam się wiercić, robiło mi się niewygodnie, gula frustracji gniotła w gardle, więc dzieliłam go sobie na mniejsze, nieco mniej szkodliwe, porcje i wreszcie przeczytałam.
Odczekałam też nieco, zanim usiadłam do recenzji, by emocje mi nieco opadły. Bo obawiałam się, że gdybym z marszu przystąpiła do akcji, wówczas, oj, wówczas, by mnie dopiero poniosło. Nie, żebym miała coś przeciwko romansom. Skądże. Je również czytuję, ale od literatury oczekuję choć odrobiny jakości. A tej akurat ze świecą tu szukać, chyba że stylistyka gimnazjalisty nam odpowiada, wówczas „W cieniu” może nam się spodobać. Książką Diane Chamberlain nie zaspokoiłam swojego apetytu literackiego, dodam też, że to pierwszy „bestseller”, po który sięgnęłam, jej autorstwa i mam nadzieję, że pozostałe są jednak odrobinę lepsze. Cóż, dialogi mnie nie porwały, a momentami sztuczne wypowiedzi raziły. Opisy w tle także nie zachwyciły, ascetyczne, wręcz skąpe, do tego nad wyraz proste i dobitne struktury zdaniowe. Postaci to głównie opis wyglądu, powierzchownych pragnień, bez głębszej analizy charakteru. Relacje międzyludzkie wprawdzie zarysowane, lecz też bez intrygującego szczegółu.
Ale jak w każdej historii, tak i w tej, kilka pozytów znaleźć można. I proszę, założenie konstrukcyjne z prowadzeniem dwóch paralelnych historii to niewątpliwy atut powieści. Zanim do nich nawiążę, dodam parę słów na temat fabuły. Joelle D’Angelo pracuje jako pomoc społeczna w szpitalu. Jest po rozwodzie z pierwszym mężem, nie ma dzieci, o których tak bardzo marzy. Jej przyjaciółka, Mara, podczas narodzin pierwszego dziecka dostaje wylewu, jest sparaliżowana i nie ma szans, by odzyskała dawną sprawność i ruchową, i intelektualną. Mąż Mary, Liam, sam wychowuje ich synka i razem z Joelle opiekuje się żoną przebywającą w ośrodku rehabilitacyjnym. Przyjaźń Liama i Joelle, wzmocniona bolesnymi doświadczeniami obojga, zostaje wystawiona na próbę. Dziewczyna, widząc, z jakim oddaniem Liam troszczy się o żonę, i wiedząc, że medycyna jest w przypadku Mary bezradna, sprowadza uzdrowicielkę, która lata temu uratowała także jej życie.
Historia Joelle, Mary i Liama to z założenia główny nurt powieści, z kolei historia zagadkowej uzdrowicielki swoimi korzeniami zapuszcza się aż do okresu przedwojennego, by potem znaleźć swój finał w latach 70-tych ubiegłego wieku. W rzeczywistości jednak to chyba losy uzdrowicielki wydają się bardziej interesujące. Stają się one również asumptem do poznania dwóch obliczy Kalifornii. Pierwsze to jej przyrodnicze piękno, bo akcja dzieje się na wybrzeżu, w okolicach Monterey. Malownicze pejzaże, wijące się wstęgi dróg prowadzące wzdłuż widokowych panoram na Ocean Spokojny. Tyle razy pokonujemy te odcinki, że czujemy się tu niemal jak u siebie w domu. Słońce, ciepło, cyprysy, skalne tarasy, mgliste i pachnące morską wilgocią poranki. Na tych elementach próbuje Chamberlain budować klimat metafizycznej duchowości. Do tego dochodzą wiktoriańskie posiadłości rozrzucone wzdłuż zatoki. Po prostu Kalifornia blue… jak śpiewał bodajże Roy Orbison. Jeśli nie byliście w najbardziej słonecznym ze stanów, to akurat próba pokazania naturalnych uroków tego regionu Chamberlain się udała. Druga twarz Kalifornii to jej mieszkańcy. Tu już nie jest tak powabnie. Owszem wśród miłości i przyjaźni, jazzowych tonów i folkowych akcentów hippisowskich momentalnie wchodzimy w aurę tamtych czasów. Ale jest ona naznaczona segregacją rasową, gdzie biały i Murzyn (w czasach powojennych słowo Murzyn nie miało pejoratywnego zabarwienia, choć chyba i teraz zdania odnośnie do wydźwięku tego wyrazu wydają się być podzielone – bodajże sam profesor Miodek zabierał na ten temat głos) nie wszędzie i nie przez wszystkich byli mile widziani. Rodzące się ruch bitników i dzieci kwiatów dopełniają kolorowego obrazu.
No, proszę, ależ się rozpisałam… Tym sposobem sama siebie zadziwiłam, że po dłuższym zastanowieniu potrafiłam w książce Chamberlain znaleźć tyle pozytywnych aspektów. Nie zmienia to jednak faktu i mojej opinii, że „W cieniu”...
Całość recenzji tu:
"Zabawne, że człowiek docenia na starość proste przyjemności z czasów, kiedy dorastał... a będąc dorosłym, traktuje je z doskonałą obojętnością. Nagle, kiedy wiesz, że twoje życie ma się ku końcowi, prostota bierze górę nad wszystkim innym."
Chamberlain porusza w swojej książce problemy natury etycznej (Joelle zachodzi w ciążę z mężem swojej przyjaciółki, która już nigdy nie będzie żoną pełnym słowa tego znaczeniu dla swojego męża, gdyż wylew wywołał nieodwracalne zmiany w jej mózgu), a także temat rasizmu w latach 50 i 60-tych w Stanach Zjednoczonych. Opisuje życie w komunie, gdzie nikt nie miał na nic tzw. parcia, a ludzie żyli w spokoju i harmonii.
"Zawsze będzie miał żonę, którą kocha, ale która już nigdy nie będzie dla niego żoną. Nie będzie przyjaciółką, której mógłby się zwierzyć, ani partnerką, z którą mógłby dzielić radości i zmartwienia. Ani kochanką, która dotknęłaby go tak, jak pragnął być dotykany. Tak wiele stracił."
Szczerze współczułam Lisbeth, wręcz nie mogę wyobrazić sobie, żeby moi rodzice kiedykolwiek potraktowali mnie lub moją siostrę gorzej lub lepiej, aby którąś z nas traktowali inaczej. Dzieci powinny być dla rodziców jednakowo ważne, bez względu na to, ile ich mamy, jakie maja charaktery itp. Lisbeth była pozbawiona przez swoją matkę miłości, uczucia, zainteresowania, mimo że urodziła się zaledwie kilka minut po swojej bliźniaczce. Była dla matki dzieckiem niechcianym. Jedynie ojciec okazywał jej miłość i troskę, którą nie mogła zbyt długo się cieszyć, bo ten umiera. Może zawsze liczyć na siostrę, jej wsparcie i zrozumienie, ale miłości matki nic nie jest w stanie zastąpić. Żyje w cieniu siostry, ale nie ma do niej żalu, bo to nie jej wina.
Autorka pokazuje, że miłość to nie tylko piękne wyznania, słowa, ale coś znacznie więcej. To niekiedy świadome skazanie się na cierpienie, odkładanie własnych potrzeb i pragnień na bok, na daleką przyszłość, aby tylko uszczęśliwić innych.
Chamberlain urozmaica fabułę książki dodając elementy magii, ale magii która w tym przypadku bardzo dobrze się wpasowuje w treść. Chodzi mianowicie o uzdrowicielkę. Niezależnie od tego czy wierzymy w cuda czy też nie, ten wątek na pewno jest interesujący. Co więcej jest niejako punktem zapalnym do dalszych wydarzeń i zaskakującego zakończenia.
Bohaterowie zostali dobrze wykreowani, są realni, barwni, mają swoje słabości, przez co są bliżsi nam i z ciekawością śledzimy ich losy. Od samego początku bardzo polubiłam ciepłego mężczyznę, jakim jest Liam, który sam wychowuje dziecko. Rozczulił mnie z jakim oddaniem zajmuje się synem.
To niezwykle ciepła, wzruszająca książka o miłości, oddaniu, poświęceniu. Przywraca wiarę w to, że na świecie są jeszcze dobrzy ludzie. To dowód na to, że prawdziwa miłość przezwycięży wszelkie przeciwności losu. Wystarczy tylko trochę odwagi, aby wyjść z cienia.
Muszę przyznać, że ta książka kompletnie mnie zaskoczyła. Od samego początku dzieje się dużo i boleśnie. Historia jest dramatyczna i pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji. Napisana z kilku perspektyw i na kilku przestrzeniach czasowych. Teraźniejszość przeplata się z wydarzeniami z przeszłości, by na końcu dać wyraz tego, czego w życiu bym się nie spodziewała. Tutaj szczególne znaczenie miała dla mnie trudna droga jednej z bohaterek, która od urodzenia jest odrzucona przez własną matkę. Cudowna fabuła, która skradnie wasze serca. Polecam, jeśli jeszcze nie czytaliście.
Wszyscy mamy tajemnice. Bohaterki tej pozycji także. Czy przejęcie czyjejś tożsamości ( nawet bardzo bliskiej osoby) jest moralnie uzasadnione? Wg bohaterów tak, według mnie niekoniecznie. Ale w książce poruszyły mnie jeszcze dwie rzeczy. Nie rozumiem jak matka po urodzeniu bliźniąt może pokochać tylko jedno z nich? I całe życie nie ma z tego powodu ani odrobiny wyrzutów sumienia. Jak musi sobie radzić drugie dziecko? Nie jestem także w stanie przyjąć do wiadomości istnienia i życia w komunie gdzie wszystko jest wspólne, także partnerzy, życie każdego z każdym. Dla mnie to nie jest normalne. Ale może innym nie przeszkadza. Sami sprawdźcie, w której jesteście grupie?
Chamberlain w powieści „W cieniu” postawiła bohaterów przed życiowym dylematem: czy mogą zbudować własne, wspólne szczęście na cierpieniu innej, bliskiej im osoby?
Joelle i Liam przyjaźnili się do tej pory. On był (i w sumie nadal jest) mężem Mary, ona jest jej najbliższą przyjaciółką. Jednak nieuleczalna choroba Mary zmieniła życie ich wszystkich. Mary nigdy nie wyzdrowieje, rodzina musiała dać za wygraną i umieścić ją w ośrodku, nigdy nie zaopiekuje się synkiem, nie poznaje nikogo, cieszy się tylko na wizyty męża, ale jej bezrozumny uśmiech powoduje poczucie winy u bohaterów. Bo oni ją zdradzili- tak przynajmniej myślą. Połączeni wspólnym bólem, przytłoczeni samotnością i świadomością rzeczywistości mieli chwilę zapomnienia. Szybko okazuje się, że będzie miała ona swoje konsekwencje.
„Nigdy nie będzie kobietą, w której się zakochał.”
Nigdy nie będzie już jego żoną- w pełni tego słowa znaczeniu.
Jakby drugim wątkiem, ale splatającym się z fabułą, jest przeszłość Carlynn, jednej z sióstr bliźniaczek, dziewczyny z darem uzdrawiania. Jej historia to ciążące sekrety i zaskakujące ich ujawnienie. Kogo też naprawdę ona uzdrowi, bo kto tego najbardziej potrzebuje?
Pisarka wskazuje też, że łatwo przyjąć wygodną postawę i nie dopuszczać do siebie niewygodnej prawdy. Zadziwia, że są osoby, które potrafią stawiać szczęście innych nad własne- ale czy to zawsze dobrze? Pełno tu emocji głęboko ukrytych w sercu bohaterów. Postaci nieszczęśliwych, cierpiących, doświadczonych przez los i szansie na ich uzdrowienie, na znalezieniu własnego szczęścia.
Ta wzruszająca historia obyczajowa ukazuje, że życia nie da się całkowicie zaplanować, są chwile, które zmieniają jego bieg w nagły i nieodwracalny sposób. Czasami też nie sposób kontrolować swoich uczuć, niektóre pojawiają się na przekór rozsądkowi czy zdaniu innych. Ale jest iskierka nadziei, że z dobra nie powstanie nigdy zło.
„W cieniu” polecam serdecznie sympatykom historii życiowych, pełnym emocji i dylematów, pełnej miłości i przyjaźni.
„Zrozumiała, że znalazła coś i straciła w tej samej chwili.”
Wcześnie rano w dniu swoich jedenastych urodzin Daria Cato na plaży koło swojego domu w Karolinie Północnej znajduje niewiarygodny dar morza: porzuconego...
Jej syn został oskarżony o zabójstwo. Jak daleko posunie się, by go chronić? Świetna powieść, dobrze napisana i do końca trzymająca w napięciu! Równie...
Przeczytane:2020-09-13, Ocena: 5, Przeczytałam,
Jedno popołudnie i wieczór i lektura kolejnej powieści Diane Chamberlain już za mną. Tym razem zdecydowałam się na przepiękną i niezwykle emocjonującą opowieść o przyjaźni, miłości, rodzinie, życiowych dylematach, wierze i nadziei zatytułowaną "W cieniu".
Autorka przenosi nas do słonecznej Kalifornii gdzie poznajemy przesympatycznych bohaterów - pracowników ośrodka pomocy społecznej przy szpitalu w Monterey. Joelle, Liam i jego żona Mara tworzą zgrany team, przyjaźnią się od lat i nic nie jest w stanie zniszczyć tej więzi. Kiedy Mara na skutek komplikacji przy porodzie doznaje uszkodzenia mózgu Liam i Joelle starają się walczyć o nią wszelkimi możliwymi sposobami. Uciekają się nawet do wypróbowania metod medycyny alternatywnej, choć nie do końca wierzą w skuteczność tego typu terapii. W ten sposób do ich grona dołącza nieco tajemnicza Carlynn Shire - kobieta posiadająca niezwykły dar uzdrawiania oraz jej rodzina - siostra Lizbeth, mąż Alan, szwagier Gabe oraz matka Delora. To właśnie Mara staje się łącznikiem pomiędzy dwiema płaszczyznami - teraźniejszością i przeszłością, które płynnie się przenikają z zachowaniem właściwej chronologii zdarzeń.
Warto zauważyć, że bardzo szerokie grono bohaterów, wśród których znajduje się jeszcze Sheila - teściowa Liama, jego mały synek Sam, rodzice Joelle, przyjaciele i pracownicy szpitala wcale nie wprowadza chaosu. To duża sztuka, aby taką liczbę postaci wyposażyć w kompletnie różne charaktery, podarować im zupełnie odmienne osobowości i sprawić, że każdy bohater to indywidualista. Tak jak zazwyczaj w swoich powieściach i tutaj autorka odwołuje się do przeszłości bohaterów, która jest prawdziwym wyzwaniem. Wydarzenia opisuje dość szczegółowo nie oceniając i nie narzucając czytelnikowi swojego zadania. To do nas należy osąd i wyrobienie sobie własnego poglądu na sytuację.
Diane Chamberlain podjęła w tej powieści sporo tematów, którym warto się bliżej przyjrzeć. Niektóre zostały jedynie zasygnalizowane, a innym autorka poświęciła więcej uwagi. Ciężka choroba, niepełnosprawność, tragedia, praktyki medycyny alternatywnej, stosunki w rodzinie na płaszczyźnie rodzice - dzieci, ale również tworzenie zamkniętych społeczności, tzw. komun, gdzie ludzie żyli bez żadnych zahamowań, w zgodzie z naturą - to wszystko sprawia, że książkę czyta się z dużym zainteresowaniem. Mamy też pewne elementy zaskoczenia oraz tajemnicę z przeszłości, ale tym razem szybko udało mi się ją odkryć, podobnie jak zamysł autorki co do finału. Jest miłość, przyjaźń, poświęcenie, życiowe dylematy, trudne wybory, ale są też przede wszystkim emocje, które towarzyszą nam od pierwszej do ostatniej strony.
"W cieniu" to jedna z tych powieści, w których tytuł tak bardzo współgra z treścią i fabułą, że trudno sobie wyobrazić jakiś inny. Cień ma tu wiele wymiarów, otula bohaterów i staje się nieodłącznym elementem ich życia. Tak jak w przeszłości Lizbeth żyła w cieniu Carlynn - swojej siostry bliźniaczki, tak w czasach współczesnych Joelle pozostaje w cieniu swojej przyjaciółki Mary. Na obu płaszczyznach czasowych nieprzewidziane zdarzenia losowe kładą się cieniem na dalszym życiu bohaterów zmieniając je w zupełnie nową rzeczywistość.
Jeśli lubicie ciekawie napisane powieści obyczajowe, historie niebanalne, dające do myślenia to "W cieniu" Diane Chamberlain będzie trafnym wyborem. Polecam serdecznie.