Góry strzegą tajemnic lepiej niż ludzie.
„Co stało się pod Lodową Przełęczą?” „Tajemnicza śmierć trzech osób!” „Dwie noce przy zwłokach” – takimi nagłówkami wita zakopiańskich turystów sierpniowy poranek 1933 roku.
Kilka dni wcześniej w góry wyrusza prokurator Hoffman z dwunastoletnim synem i żoną – byłą gwiazdą warszawskich kabaretów, budzącą pożądanie i zazdrość przepiękną Mirą. Do Zakopanego wraca tylko ona, a na Lodowej Przełęczy ratownicy znajdują ciała jej męża, pasierba i młodego mężczyzny. Opinia publiczna nie ma wątpliwości – Hoffmanowa jest winna. Ona sama jest w szoku, niczego nie pamięta, nie potrafi się bronić.
Jaką straszną tajemnicę kryją góry, a jaką sama Mira? Co się stało podczas wyprawy? Dlaczego Hoffmanowa nie zeszła po pomoc i spędziła przy zwłokach dwie noce?
Przedwojenne Zakopane, tajemnica z przeszłości i historia wstrząsająca bardziej niż słynna sprawa Gorgonowej.
Powieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2019-04-03
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 416
Lubicie góry? A może lubicie klimaty retro? Jeśli przynajmniej na jedno pytanie odpowiedź brzmi ‘tak’ – będziecie jak ja oczarowani „Sprawą Hoffmanowej”. Nie lubię gór, nie lubię czytać o górskich wyprawach i wspinaczkach, ale dla tej książki zrobiłam wyjątek i bardzo się z tego cieszę.
To powieść oparta na faktach. Rzecz dzieje się w Zakopanem, w latach trzydziestych ubiegłego wieku – tu wielki ukłon w stronę autorki, bo duch epoki czuć na każdej stronie, w każdym zdaniu – znakomicie udało się go oddać. Główna bohaterka przyjeżdża w góry na urlop z mężem i pasierbem. Co ukrywa była gwiazda kabaretu? Dlaczego wyszła za mąż za dużo starszego mężczyznę? Jakie ma tajemnice? I co tak naprawdę wydarzyło się na szlaku?
Świetnie napisana historia, doskonale wykreowana postać Miry i, co warto podkreślić jeszcze raz, świetnie oddany klimat międzywojenny. Zadowoleni będą miłośnicy kryminału, fani retro będą zacierać ręce z zadowolenia, amatorzy górskich wycieczek też przeczytają z zachwytem, a wielbiciele dobrej powieści obyczajowej nie zasną, nim nie dowiedzą się, jakie tajemnice skrywa Hoffmanowa.
Bardzo polecam! Wszystkim bez wyjątku!
Nie jestem górofiką, nigdy w górach nie byłam i może dlatego nie rozumiem ich fenomenu. Jestem za to zafascynowana tematyką true crime, nie mogłam więc nie przeczytać tej pozycji nawet, jeśli bardzo luźno opiera się (a raczej jedynie nawiązuje) na prawdziwej historii. Wrażenia? Zażenowanie i zazdrość.
Zażenowanie tym, że dałam się Pani Zyskowskiej wodzić za nos jak amator i że uległam roztoczonej przez nią ułudzie. Zwykle jestem raczej uważnym czytelnikiem wyłapującym niuanse i tropy. Tym razem jednak zupełnie nie spodziewałam się tego, jak jeden z wątków został wyprowadzony i... jestem tym zachwycona!
Zazdroszczę Pani Zyskowskiej zręcznie poprowadzonej narracji, talentu, lekkości w posługiwaniu się słowem, umiejętnego budowania postaci, pomysłowości.
Obłęd Miry jest tak autentyczny, jej emocje w procesie zdrowienia tak trafione, że podejrzewam, że autorka sama miała epizod depresyjny, bo nie wierzę, że ktoś kto tego nie przeszedł byłby w stanie oddać pewne kwestie.
Rozbicie fabuły na dwie linie czasowe (retrospekcje vs. bieżące wydarzenia) to motyw już dobrze znany i ograny. Ale tu wcale nie wieje sztampą- wręcz przeciwnie. Obie linie są prowadzone innym typem narracji, w dodatku wydarzenia bieżące również przeplatają się z trzecią już właściwie płaszczyzną chronologiczną. Mogłoby się to zdawać skomplikowane, ale pani Zyskowska zrobiła to mistrzowsko.
Sama historia jest bardzo dobra, ale to właśnie taki a nie inny sposób odkrywania kart przed czytelnikiem sprawił, że czytałam z zapartym tchem i wypiekami na twarzy. Dopadł mnie klasyczy stan "jeszcze tylko pół strony i odkładam książkę".
Biorąc pod uwagę konstrukcję powieści, tło, samą fabułę, emocje jakie towarzyszyły lekturze i suspens, z ręką na sercu muszę przyznać, że to najlepsza książka, jaką przeczytałam. Żadna inna nie podobała mi się bardziej!
Nie znając kompletnie pióra Katarzyny Zyskowskiej, sięgnęłam po jedną z jej powieści pt. "Sprawa Hoffmanowej". Nie wiedziałam, czego się spodziewać. W pierwszej chwili wydawało mi się, że będzie to kryminał w stylu retro, jednak szybko okazało się, że to zupełnie nie ten gatunek. Jest to historia fikcyjna, jednak inspirowana prawdziwymi wydarzeniami z tysiąc dziewięćset dwudziestego piątego roku, kiedy to w Tatrach Wysokich tragicznie zmarły trzy osoby. Okoliczności ich śmierci wciąż nie są jasne.
Główną bohaterką powieści jest Mira May, gwiazda stołecznych kabaretów, aktorka i tancerka, a w rzeczywistości dziewczyna z niewielkiej wioski, która wyruszyła na podbój wielkiego świata i udało jej się osiągnąć sukces, choć był on okupiony wysoką ceną. U szczytu kariery Mira wyszła za mąż za prokuratora Hoffmana, zatem musiała zrezygnować z dotychczasowego życia w świetle jupiterów. Stała się przykładną żoną i macochą dla synka prokuratora. Kiedy zdecydowali się we trójkę wybrać na urlop do Zakopanego, nikt z nich nie przypuszczał, że będzie to pobyt, który całkowicie zmieni ich życie. Kiedy pewnego dnia wyruszają w góry, dołącza do nich tajemniczy mężczyzna. Razem wędrują trudnym szlakiem, kiedy nagle załamuje się pogoda i warunki stają się niezwykle trudne. Mimo pomocy znajomego doświadczonego taternika, tylko Mira wróci z tej wędrówki żywa. Co stało się z pozostałymi członkami eskapady? Czy żona prokuratora w jakikolwiek sposób przyczyniła się do śmierci czterech osób?
Autorka świetnie przedstawiła klimat i atmosferę międzywojennego Zakopanego i styl życia ówczesnych Polaków. Obraz epoki tworzą detale w opisach i dialogi bohaterów pełne informacji i wiadomości z tamtych czasów. Momentami może były ciut nużące, ale może to być spowodowane tym, że jednak nastawiłam się na kryminał retro ;-)
Myślę, że z czasem sięgnę po inne powieści autorki, ponieważ podoba mi się ten dopracowany styl i sposób kreowania rzeczywistości.
Porywająca historia dwóch wielkich romansów Marii Skłodowskiej-Curie Żony, matki, namiętnej kochanki, skandalistki, laureatki dwóch Nagród Nobla Brzęk...
Historię piszą zwycięzcy, ale czemu zawsze przegrywają kobiety? Maria zaginęła na 3 dni. To było 20 lat temu, kiedy spędzała ostatnie lato u babci w Górach...
Przeczytane:2020-09-06, Ocena: 4, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2020 roku, 52 książki 2020,
„Góry, jak raz coś zabiorą, łatwo nie oddadzą. Może kiedy kto ją znajdzie: jutro, za tydzień, za dziesięć lat. Albo i wcale, bo zwierzęta ciałem się zajęły” [1].
Lata trzydzieste XX wieku – w góry wybiera się Mira Hoffmanowa wraz z mężem i pasierbem, w schronisku dołącza do nich taternik. W doliny wraca jedynie na wpół oszalała kobieta, ciała trójki mężczyzn spoczywają pod Lodową Przełęczą. Co zdarzyło się w Tatrach i dlaczego Mira czuwała przy zwłokach przez dwie noce?
„Sprawa Hoffmanowej” zaczyna się w momencie, w którym zazwyczaj kończą się powieści – czytelnik od początku zna finał. Jednak akcja toczy się dwutorowo, w czasie po tragedii, gdy Mira przebywa w szpitalu psychiatrycznym i w dniach poprzedzających wypadek w górach.
Mira May to popularna aktorka międzywojennej Warszawy, niezwykle atrakcyjna, chociaż już nie najmłodsza. Gdy wychodzi za mąż za starszego od niej prokuratora, przechodzi na artystyczną emeryturę i zaczyna prowadzić zwyczajne życie. Pierwsze wakacje z nową rodziną spędza w Zakopanem, gdzie bawi się bohema, a artyści rozkwitają. Aktorka jest sensacją – mężczyźni nie potrafią od niej oderwać wzroku, zaś w kobietach budzi zazdrość.
Jednocześnie poznajemy zupełnie inną Mirę – kobietę, która nie potrafi podnieść się po tragedii, której sprawczynią została obwołana. Pogrążona we własnym świecie, w którym wciąż przeżywa dramatyczne chwile na przełęczy i traumy z młodości, nie przypomina już kobiety, której uroda i wdzięk zachwycały i gorszyły Podhale. Katarzyna Zyskowska naturalistycznie opisuje warunki panujące w szpitalu psychiatrycznym w okresie międzywojennym i ówczesne metody leczenia. Jednocześnie „Sprawa Hoffmanowej” to wyprawa w głąb ludzkiej duszy i próba odpowiedzi na pytanie, co doprowadziło do załamania i choroby psychicznej artystki.
Mira zostaje uwięziona we własnym umyśle, żyje jednocześnie w teraźniejszości – w szpitalu, niedawnej przeszłości – na Lodowej Przełęczy i swoim dzieciństwie i młodości. Wciąż jest małą dziewczynką – nieślubną córką guwernantki i pana z dworu, która wyruszyła na podbój Warszawy. Tą, którą zaskoczyło wielkie miasto i nędza jego ubogich uliczek. Gdzie poznała nowy świat i gdzie „jest naiwność - bo kompletnie nie znam się na życiu, na ludziach, a w szczególności na mężczyznach, i nie wiem, że kobieta znaczy tyle, ile warte jest jej ciało” [2].
„Sprawa Hoffmanowej” to nawiązanie do tragedii Kaszniców, która wydarzyła się w Tatrach w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Zyskowska odwzorowuje okoliczności tamtego wypadku, chociaż osadza w rolach ofiar swoich fikcyjnych bohaterów. Jednak czytelników, którzy sięgną po opowieść o Mirze tylko z tego powodu, może spotkać rozczarowanie – to zupełnie inna historia, jedynie inspirowana dawnym, niewyjaśnionym dramatem górskim. W „Sprawie Hoffmanowej” najważniejsze pozostają kreacje psychologiczne postaci i portret psychologiczny głównej bohaterki, która zmaga się z traumą.
Zyskowska odtwarza niezwykłą, artystyczną atmosferę przedwojennego Zakopanego i górski klimat. Jednocześnie porażają jej opisy warunków i życia osób chorych psychicznie, zamkniętych w zakładach psychiatrycznych. Od powieści nie sposób się oderwać, nęci zagadką niewyjaśnionego wypadku w górach i przeszłości Miry. Przede wszystkim jednak intryguje obrazem majestatycznych gór, które skrywają niejedną tajemnicę.
[Recenzja opublikowana także na innych portalach czytelniczych.]
[1] Katarzyna Zyskowska, „Sprawa Hoffmanowej”, wyd. Znak 2019, str. 82.
[2] Tamże, str. 91.