Remedium


Tom 0 cyklu Program
Ocena: 5.22 (9 głosów)

Czy można wcielać się w różne postaci, nie tracąc swojej własnej tożsamości? W świecie przed Programem…

Siedemnastoletnia Quinlan McKee ma niezwykły dar i od lat z powodzeniem go wykorzystuje – niesie pocieszenie rodzinom zmarłych nastolatków. Pomaga krewnym przetrwać żałobę, wchodząc na pewien czas w rolę tych, którzy niedawno odeszli. Nosi ubrania i fryzury zmarłych, a obejrzawszy filmy i zdjęcia z ich udziałem, przejmuje ich zachowania. Czasem nawet zdarza jej się mylić swoją własną przeszłość z losami tych, których role odgrywa. Jest tylko jeden warunek: nie wolno jej się angażować emocjonalnie.

Choć doskonale wie, że jest to surowo zabronione, to od kiedy stała się Cataliną Barnes, między nią a chłopakiem zmarłej dziewczyny zaczyna rodzić się więź. A to dopiero początek trudności. Bo gdy Quinlan poznaje prawdę o śmierci Cataliny, komplikacji przybywa. Ponieważ ta śmierć mogła nastąpić w wyniku epidemii…

Informacje dodatkowe o Remedium:

Wydawnictwo: Feeria
Data wydania: 2016-04-13
Kategoria: Dla młodzieży
Kategoria wiekowa: 15-18 lat
ISBN: 5485102
Liczba stron: 390
Tytuł oryginału: The Remedy
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Andrzej Goździkowski

więcej

Kup książkę Remedium

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Remedium - opinie o książce

Avatar użytkownika - monweg
monweg
Przeczytane:2016-05-30, Ocena: 5, Przeczytałam, Egzemplarz recenzencki, Mam,
Remedium to trzecia i ostatnia część Programu, chociaż w sumie powinna być pierwszą. Seria kończy się początkiem dziwnej epidemii, której ofiarami padają młodzi ludzie. Epidemii, która prawie zawsze kończy się samobójczą śmiercią ,,chorego" nastolatka. Program został wdrożony, żeby zapobiec tym niepotrzebnym śmierciom. Remedium opowiada historię sprzed powstania Programu. Quinlan to niezwykła i empatyczna nastolatka, którą polubiłam od pierwszych stron powieści. Dziewczyna jest zatrudniona jako ,,pocieszycielka" rodzin zmarłych nastolatków. Chociaż słowo pocieszycielka, nie oddaje tego, co robi Quinlan - jest sobowtórem. Pomaga rodzinom pogodzić się ze straszną stratą i na krótką chwilę zajmuje miejsce ich dziecka. Przyjmuje ich wygląd, a dzięki licznym zdjęciom i filmom potrafi się dosłownie przeobrazić w zmarłą. Dzięki niej rodziny mogą pogodzić się z odejściem dziecka i pożegnać się, kończąc w ten sposób pewien etap żałoby. Najgorsze jest jednak to, że w każdym momencie może zatracić siebie. Musi uważać, by rola, w którą wchodzi, nie zdominowała jej dotychczasowego życia. "Sobowtór musi przejawiać empatię i zrozumienie w stosunku do swoich klientów. Musi zawsze zachowywać się profesjonalnie, zwłaszcza gdy jest w trakcie realizacji zlecenia (...) celem jest wykorzystanie wspomnień klienta do zamknięcia pętli żałoby. Chodzi o umożliwienie klientowi pogodzenie się z nową sytuacją życiową. Sobowtór pomaga klientom odnaleźć swoje miejsce w nowym świecie, w którym zabrakło zmarłej bliskiej osoby i zachować przy tym kruchą równowagę między wyparciem a akceptacją." Niestety, dobrze naoliwiona maszyna, którą jest Quinlan, zaczyna szwankować, gdy nastolatka przeistacza się w Catalinę. Zaczyna się dziać coś niedobrego. Dziewczyna odczuwa dziwną więź z chłopakiem zmarłej. Między nastolatkami iskrzy i pojawiają się silne emocje. Emocje, których nie powinno być. Ludzie zwykle uważają, że najbardziej boli złamane serce. Brzmi to chyba bardziej romantycznie, ale tak naprawdę za cierpienie odpowiada umysł, a ten da się oszukać. Remedium, mimo obaw jakie miałam, dorównuje poziomem wcześniejszym częściom Programu. Ciężar opowiadanej historii jest znaczący. Śmierć, żałoba, rozpacz... Jednak wszystkie części cyklu czyta się bardzo dobrze, co jest niewątpliwie zasługą lekkiego pióra i stylu pisania Suzanne Young. Będę obserwowała nowości, żeby nie przegapić kolejnych powieści tej autorki. I sądzę, że większość czytelników, którzy zetknęli się z Programem, z chęcią sięgną po kolejne książki tej amerykańskiej pisarki. Tymczasem polecam zerową część Programu tym, którzy nie boją się trudnych tematów. Tym, którzy lubią dystopijne powieści. Wszystkim, którzy czytali dwie wcześniejsze części, chociaż sądzę, że akurat wielbicielom cyklu polecać jej nie trzeba. Sami będą jej poszukiwać. I nie obawiajcie się. Mimo, iż to powieść młodzieżowa, jest napisana bardzo dojrzale, więc z pewnością i starszym czytelnikom przypadnie do gustu. "Wzrost liczby samobójstw popełnianych jako efekt naśladownictwa nie był niczym nowym. Jedno samobójstwo stawało się inspiracją dla kolejnego, przy czym nie obserwowano żadnych innych przyczyn poza potrzebą naśladownictwa. Przypominało to efekt domina. Właśnie dlatego unikano podawania w wiadomościach szczegółów dotyczących takich przypadków - po prostu nie chciano dawać złego przykładu odbiorcom. Czyżby teraz wydział żałoby właśnie do tego wykorzystywał sobowtóry? Mieliśmy wpływać na to, jak postrzega się śmierć w społeczeństwie?"
Link do opinii
Recenzja dostępna również na blogu: http://about-katherine.blogspot.com/2016/05/104-remedium.html Quinlan McKee nigdy nie wiodła zwykłego, beztroskiego życia. Odkąd tylko pamiętała pracowała jako sobowtór w prowadzonym przez ojca oddziale sobowtórów. Nigdy nie miała w zasadzie własnego życia, a większość nagromadzonych przez nią wspomnień to tak na prawdę wspomnienia zmarłych osób, w które się wcielała. Z czasem jej przeszłość zaczęła mieszać się dziewczynie z przeszłością innych, przez co Quinlan zaczęła powoli gubić swoją własną osobowość. Do normalności zawsze sprowadzał ją jednak jej były chłopak i najlepszy przyjaciel Deacon, były sobowtór, który postanowił w końcu zająć się własnym życiem. Sytuacji nie poprawia jednak fakt, iż postać sobowtóra nie cieszy się jeszcze zbyt wielką popularnością i przez większość ludzi uznawani są oni jako największe zło, ludzi, którzy dla dobra materialnego żerują na uczuciach bezbronnych, pogrążonych w żałobie ludzi. Gdy po powrocie z ostatniego zlecenia Quinlan zostaje wyznaczone kolejne zadanie dziewczyna nie rozumie, dlaczego w tak krótkim czasie miałaby znów być kimś innym. Sytuacja wydaje się być jednak bardzo poważna, gdyż polecenie płynie od samego Arthura Pritcharda - głównego twórcy idei sobowtórów i oddziałów żałoby. Mimo obawy utraty swojej własnej osobowości dziewczyna wciela się w zmarłą w niewyjaśniony sposób Catalinę, której rodzina oraz chłopak są pogrążeni w niewyobrażalnej żałobie. Quinlan musi znaleźć złoty środek, dzięki któremu będzie umiała domknąć proces żałoby rodziny, jednakże nie będzie mogła tego zrobić, jeśli nie uda jej się ustalić, jak na prawdę wyglądało życie zmarłej, które wbrew temu, co mogłoby się wydawać, wcale nie było takie idealne... Nie da się ukryć, że na Remedium czekałam z wielką wręcz niecierpliwością. Cała seria ogromnie zawładnęła moim sercem, czego na samym początku w ogóle się nie spodziewałam, gdyż raczej nie przepadam za jakimikolwiek dystopiami. W tym przypadku było całkiem inaczej, z wielką niecierpliwością śledziłam losy nastoletniej Sloane i jej chłopaka oraz kibicowałam im jak najgłośniej umiałam. Remedium jednak to coś zupełnie innego... Akcja książki ma miejsce jeszcze przed tym, o czym czytaliśmy w dwóch pierwszych częściach Programu, gdy cała ta plaga samobójstw i związana z nią choroba dopiero dają o sobie znać. Już wtedy jednak postanowiono zrobić coś, co w przypadku nagłej utraty kogoś bliskiego pomoże nam uśmierzyć ból i pogodzić się ze stratą. Wymyślono więc specjalne oddziały żałoby, których przedstawiciele, czyli tak zwane sobowtóry, wcielać się będą na jakiś czas w ów zmarłego, spędzi trochę czasu z rodziną i pomoże im w końcu pożegnać się. Okazuje się jednak, że obydwie te inicjatywy, zarówno jeśli chodzi o stworzenie Programu jak i oddziały żałoby, powstały za sprawą niejakiego Arthura Pritcharda, którego znamy już z dwóch poprzednich tomów. Jak więc widzicie powiązania jakieś są, dzięki czemu nie czujemy się, jakbyśmy czytali jakąś zupełnie inną książkę. Tym razem historię poznajemy dzięki Quinlan, która jest właśnie jedną z wyżej wspomnianych sobowtórów. Zajmuje się tym odkąd tylko pamięta, gdyż jej ojciec jest szefem jednego z oddziałów. Większość swojego życia poświęciła na pomoc i bycie kimś zupełnie innym. Pomogło jej to jednak w doskonaleniu swoich zawodowych umiejętności, dzięki czemu teraz może śmiało szczycić się opinią jednego z najlepszych sobowtórów. Życie osoby, która się tym zajmuje nie jest jednak takie fajne, jak by się mogło wydawać. Quinlan musiała pogodzić się z tym, że przez większość ludzi sobowtóry są wytykane, uznawane jako odrażające, bawiące się uczuciami cierpiących ludzi i żerujących tylko na ich pieniądzach i bezbronności. Dodatkowo dziewczyna nie posiada prawie żadnych własnych wspomnień. Nie wie już, co wydarzyło się prawdziwej Quinlan McKee, a co kolejnej odgrywanej przez nią dziewczynie. Zawsze jednak umiała trzymać swoje uczucia w zamknięciu, co tylko bardziej pozwalało jej wcielić się w odgrywaną rolę. Czy Quinlan mi się spodobała? Sama nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Powiedziałabym raczej ,że była dla mnie neutralna. Nie przeszkadzało mi jej zachowanie, lecz nic w niej nie sprawiło, abym zapałała no niej jakąś wielką sympatią. Jest ona osobą bardzo ciekawą, zafascynowało mnie, jak potrafi swobodnie i wręcz perfekcyjnie wcielić się w poszczególne osoby tylko na podstawie zdjęć, zapisków z pamiętników, portali społecznościowych czy rodzinnych filmów. Mimo wszystko jednak raczej nie zapadnie mi ona na dłużej w pamięci. Książkę czytało mi się bardzo długo. Nie chcę skłamać, ale wydaję mi się, że zajęło mi to jakieś cztery tygodnie... Po części była temu winna praca, którą zaczęłam na początku kwietnia, jednak wydaję mi się, że sama książka również się do tego przyczyniła. Sama nie wiem czemu, ale w wielu momentach fabuła bardzo mnie nudziła. Dopiero pod sam jej koniec, gdy wszystko powoli zaczęło się wyjaśniać, książka bardzo mnie wciągnęła i nie mogłam się od niej oderwać. Miejscami też miałam wrażenie, jakby historia, którą tam poznawałam wcale nie dotyczyła całej idei programu, a co za tym idzie samej serii. Nie powiem, trochę mi to przeszkadzało, bo jednak liczyłam, na coś bardziej nawiązującego do Plagi samobójców czy Kuracji samobójców. Nie ukrywam więc, że nieco się na tej pozycji zawiodłam. Spodziewałam się czegoś innego, a to co otrzymałam jednak nie do końca mi odpowiadało. Co do stylu autorki, tutaj raczej nie mam nic do zarzucenia. Utrzymała ona ten sam poziom, który tak spodobał mi się w jej pierwszych książkach, a to dla mnie najważniejsze. Podsumowując więc, Remedium to dobra książka, jednak niczym szczególnie mnie tu nie zachwyciła. Owszem, dzięki niej możemy poznać początki powstawania Programu, oraz zobaczyć, jak funkcjonowało społeczeństwo przed ukazaniem się choroby, a sama idea sobowtórów jest niezwykle oryginalna, jednak moim zdaniem to troszkę za mało. Jej plusem jest jak najbardziej zakończenie, które pozostawiło po sobie moją wielką ciekawość, przez co znów z niecierpliwością będę wyczekiwała na kolejny tom serii. Mam tylko nadzieję, że kolejna część bardziej mi się spodoba. Książkę jak najbardziej polecam tym, którzy tak jak ja uwielbiają Program i chcą poznać jego początki. Na pewno zapoznanie się z Remedium wam nie zaszkodzi.
Link do opinii
Avatar użytkownika - addictedtobooks
addictedtobooks
Przeczytane:2016-05-16, Ocena: 6, Przeczytałam, Egzemplarze recenzenckie, Mam,
Siedemnastoletnia Quinlan McKee nigdy nie miała szczęśliwego dzieciństwa i dziewczyna już od najmłodszych lat musiała mierzyć się z wieloma trudnościami. Śmierć jej matki spowodowała ogromną pustkę, której Quinlan w żaden sposób nie potrafi zapełnić. Co gorsza, dziewczyna nie zachowała o niej prawie żadnych wspomnień, co dodatkowo potęguje jej żal. Z kolei jej ojciec nigdy nie był dla niej prawdziwym wsparciem i zawsze stawiał swoją pracę ponad wszystko. Quinlan nigdy nie było dane dorastać wśród swoich rówieśników, ponieważ już jako mała dziewczynka została zaangażowana w pewien projekt, który już na zawsze odmienił jej życie. ,,Staraliśmy się na nowo złożyć w jedną całość różne fragmenty nas, udając przy tym, że nie widzimy, jak bardzo jesteśmy pogruchotani w środku." Dziewczyna posiada niezwykły dar - potrafi z niezwykłą dokładnością naśladować ruchy oraz zachowanie innych osób. Ta zdolność okazała się niezwykle przydatna, gdy zaczęła pracować jako sobowtór. Quinlan podczas swojego zlecenia trafia do rodziny, która cierpi z powodu śmierci dziecka i stara się im nieść pocieszenie. W tym celu, wchodzi w rolę niedawno zmarłych nastolatków, by pomóc zakończyć żałobę ich krewnych. Dziewczyna ma taką samą fryzurę, ubrania oraz gesty jak osoba, w którą tymczasowo się wciela. Z czasem jednak jej praca zaczęła stawać się coraz bardziej niebezpieczna, ponieważ Quinlan przestała odróżniać własną przeszłość od losów osób, których role odgrywa... ,,Byłam plasterkiem na ich rany, ale nie mogłam ich uleczyć." Kiedy dziewczyna ma wcielić się rolę Cataliny Barnes, to wszystko jeszcze bardziej się komplikuje. To zlecenie wydaje się zupełnie inne od wszystkich i Quinlan jest pewna, że jej pracodawcy coś przed nią ukrywają. Tymczasem pomiędzy nią, a chłopakiem zmarłej Cataliny powstaje niezwykła więź, która z każdym następnym dniem coraz bardziej się pogłębia. Podczas jej zleceń obowiązuje jednak jeden warunek: dziewczyna nie może angażować się emocjonalnie podczas swojej pracy. Czy Quinlan jest gotowa poświęcić wszystko, by być z chłopakiem? Czy uda jej się rozwikłać zagadkę związaną ze śmiercią Cataliny? Oraz co z tym wszystkim ma związana tajemnicza epidemia? ,,Byłam maszyną, naczyniem, wersją zastępczą." Nie ukrywam, że jestem ogromną wielbicielką serii ,,Program" i byłam niezwykle ciekawa jak wypadnie ta książka na tle pozostałych części. Suzanne Young bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła i z całą pewnością mogę napisać, że ,,Remedium" okazało się równie ciekawą i pasjonującą książką jak dwa poprzednie tomy. Sam pomysł na fabułę jest niezwykle ciekawy i z naprawdę ogromnym zainteresowaniem śledziłam losy głównej bohaterki. Quinlan jest niezwykle złożoną i bardzo ciekawie skonstruowaną postacią, która podczas lektury tej książki dostarcza wiele wrażeń. Bardzo podobał mi się nastrój w tej książce, który niejednokrotnie wywołuje w czytelniku niepokój oraz ogromne zaciekawienie. To, co najbardziej zachwyciło mnie w tej książce to zakończenie, które dosłownie wbiło mnie w fotel. Zupełnie nie spodziewałam się takiego obrotu spraw i autorce naprawdę udało się mnie zaskoczyć. Tak naprawdę do ostatniej strony nie byłam pewna, jak to wszystko się skończy. Czytelnik ma możliwość przyjrzeć się bliżej światu jeszcze przed epidemią i zobaczyć jej pierwsze objawy u nastolatków. Uważam, że ,,Remedium" jest znakomitym dodatkiem do całej serii i z całą pewnością nie zmarnujecie czasu, jeśli sięgnięcie po tę książkę. Całą serię naprawdę gorąco polecam!
Link do opinii
Avatar użytkownika - oiselle
oiselle
Przeczytane:2016-05-11, Ocena: 6, Przeczytałam,
Większość z nas żyje w przekonaniu, że jest niezastąpiona. Pomimo ogromnej ilości ludzi na świecie, każdy jest unikalny, jedyny w swoim rodzaju. Dlatego też tak przyjemnie jest łudzić się, że kiedy już umrzemy, pozostaniemy jedynie ciepłym wspomnieniem, pustką po ukochanej osobie. Ale co jeśli pustkę tę zapełni ktoś inny? Ktoś… taki jak my? Quinlan McKee jest sobowtórem. Osobą pomagającą ludziom, którzy stracili bliskich i są narażeni na depresję lub inne zaburzenia psychiczne. Wciela się w zmarłych, odgrywając ich przez parę dni, aż w końcu pozostawia rodziców i ważne dla denata osoby. Pozbywa się depresyjnego nasionka zasianego w ich wnętrzach, aby mogli żyć dalej. Aby mogli uświadomić sobie, że przecież życie płynie dalej, a jego silny nurt popycha nas wciąż do przodu. W końcu śmierć bliskich nie oznacza także naszej śmierci, nawet jeśli okrywa nas smutkiem, rozpaczą i tęsknotą. Można by pomyśleć, że Quinn nie ma przez to własnej tożsamości. Że stając się innymi, zatraca się w pracy i zapomina o tym, kim jest. Fakt – praca sobowtóra nie jest łatwa. Jednak dziewczyna jest najlepsza w swoim fachu. Każde jej zlecenie kończy się sukcesem. Każda jej walka z depresją – zwycięstwem. A przynajmniej dopóki nie podejmuje się szaleńczego wyzwania dwóch zleceń pod rząd. Tym razem staje się Cataliną Barnes. Osobą, która zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Poza rodzicami leczeniem zostaje też objęty Isaac, chłopak martwej dziewczyny. Quinn robi wszystko, aby ulżyć im w cierpieniu. Jak zawsze przy zleceniu zmienia styl ubierania, głos, fryzurę. Staje się duchem Cataliny, który powrócił do naszego świata, aby uspokoić bliskich. Do czasu, aż siedemnastoletnia panna McKee nie postanawia wcielić się w nią całkowicie. Robi to dla dobra zlecenia, ale również dla siebie. Wszystko idzie w dobrym kierunku, dopóki pomiędzy Quinn a Isaakiem nie rodzi się silna, zakazana więź. Jednak czy jest ona prawdziwa? A może powstała tylko z rozpaczy po śmierci Cataliny i pragnienia zwyczajnej, nastoletniej miłości? Z piórem Suzanne Young miałam do czynienia po raz pierwszy. Fakt, na półce przez długi czas czekała cierpliwie [Plaga Samobójców], jednak zawsze znajdowała się jakaś inna pozycja wskakująca mi do rąk. Dlatego tak bardzo zadowoliła mnie wieść o nowym tomie serii [Program]. Teraz mogłam zacząć ją nie od części pierwszej, ale samego początku. Od zera. Pięknego tomu zero zatytułowanego [Remedium]. Wpadłam w świat Programu bez żadnego wcześniejszego wprowadzenia. Nie pozwalałam sobie nawet na czytanie recenzji [Plagi Samobójców], żeby potem samodzielnie móc wytworzyć niezależną opinię na ten temat. Słyszałam na temat serii wiele dobrych opinii, dlatego też nawet wobec [Remedium] miałam spore oczekiwania. Tylko… czy w miarę czytania pani Young pozwalała mi się zachwycać czy może raczej płakać i narzekać? Już na początku mogę śmiało powiedzieć, że sama idea sobowtórów i ich pracy podbiła moje serce. Nigdy wcześniej nie spotkałam się w literaturze młodzieżowej z czymś podobnym, dlatego też sam główny motyw dał mi przekonanie o tym, że ta książka na pewno będzie jedną z lepszych. Kolejne wydarzenia tylko porywały mnie w wir wytworzonego świata. Nawet przez chwilę nie pozwoliły mi myśleć, że [Remedium] miałoby być przeciętną powieścią. Nie. Od pierwszych stron mogłam zauważyć świetny kunszt pisarski, oryginalność i niesamowitą pomysłowość autorki. Fabuła powieści jest jednocześnie prosta, ale i pełna akcji. Może nie znajdziemy tu wybuchów, pościgów i prawdziwej teksańskiej masakry, ale bez wątpienia nie będziemy się nudzić. Znajdziemy tu wspaniały, odpowiednio balansujący pomiędzy słodkością i kwasem wątek miłosny, który do samego końca nie jest oczywisty. Polubiłam też motyw rodziny oraz ciepła, jakie podarowała ona Quinn. Powieść sama w sobie jest kopalnią świetnych motywów. Przyjaźń, rodzina, depresja, wypieranie faktu śmierci ukochanej osoby, zatracanie własnej tożsamości… Do wyboru, do koloru – chyba każdy znajdzie coś dla siebie! Styl autorki jest prosty, lekki i przyjemny w lekturze. Pełen świetnych opisów, które tak bardzo uwielbia mój umysł, z lekką dozą humoru, ale także dramatu. Wszystko w świetnych proporcjach, które sprawiają, że nie czujemy się przeciążeni. Podczas czytania pragniemy tylko więcej i więcej. Zostajemy brutalnie wciągnięci do wytworzonego przez autorkę świata, gdzie nawet zwykły fryzjer okazuje się fantastycznym bohaterem! Dopiero po przeczytaniu ostatnich słów wychodzimy, z miną, która powinna mówić wszystko. Bo brakuje nam słów, żeby opisać szalejące w naszym wnętrzu emocje. Zwłaszcza po zakończeniu, które zapewnia nam Suzanne Young. Bohaterowie to chyba największy jak dla mnie plus całej powieści. Jeśli miałabym opisać ich jednym słowem, nie znalazłabym takiego. Są nietuzinkowi, niesamowici i tak rzeczywiści, że nie pozostaje nic innego, jak tylko ich polubić. Quinn jest jedną z nielicznych bohaterek, do których żywiłam prawdziwą sympatię. Nie jest w końcu głupiutką nastolatką, która pozwoli sobie w kaszę dmuchać. Walczy z mieszającymi się w jej głowie wspomnieniami, próbuje uporządkować swoje myśli i odróżnić fikcję od rzeczywistości. Walczy. Nie daje się pożreć wcieleniom innych. Aaron, towarzysz Quinn jest z kolei tak przyjacielski, że wręcz nie zrozumiem osób, które go nie polubią. Jest jak słońce wychodzące zza chmur, które rozświetla twarze i poprawia nawet najgorszy dzień. Może nie ma go w tej książce zbyt wiele, ale wystarczyło mi tylko trochę, żeby zapałać do niego sympatią. Deacon jest z kolei koroną wieńczącą wszystkie charaktery tej powieści. To właśnie jego pokochałam najbardziej. Uczucie to przetrwało pomimo wszystkiego, pozostało aż do końca i bez wątpienia będzie trwać dalej. Może sama postać nie jest jakoś zaskakująco wspaniała, ale niesamowicie ją polubiłam. Chciałabym zdradzić o nim nieco więcej, jednak pozostawię Wam wszelkie niespodzianki, żeby nie psuć lektury. A jest ich tutaj dość sporo. I każda kolejna coraz lepsza. Książka jest jak pole minowe – co parę kroków stajemy na niespodziewanej petardzie, która może nas zranić. Ale… cel kusi. Nie zatrzymujemy się. Dążymy uparcie w jego stronę, żeby tylko poznać zakończenie – bombę. Rozbija nas ona na tysiące małych kawałeczków, a ich pozbieranie z pewnością nie jest łatwe… Dlatego też ostrzegam wszystkich przed wielkim zagrożeniem czyhającym za ostatnimi słowami książki – spodziewajcie się kaca. Przeciętnymi młodzieżówki go nie zabijecie. Podsumowując: [Remedium] to niesamowita książka, która z pewnością zaspokoi pragnienie dobrego stylu, świetnie wykreowanego świata i nietuzinkowych bohaterów. Liczne niespodzianki są tylko kolejnym wielkim plusem dla tej pozycji, podobnie jak sam pomysł na opisywaną historię. Jedynym ewentualnym minusem jest kac po lekturze. Ale sądzę, że każdy profesjonalny czytelnik bez problemu uwinie się z nim w parę dni. :)
Link do opinii
Zapowiedź tej książki wzbudziła mój wielki entuzjazm, jednak muszę przyznać, że nie zwróciłam uwagi, że jest to tom ,,0", czyli preqel znanej nam już serii. Chciałam więcej Sloane i Jamesa, a ta książka jest całkowicie nową historią, co prawda nadal osadzoną w tych samych realiach, lecz z nowymi bohaterami. Siedemnastoletnia Quinlan McKee jest sobowtórem. Wciela się w rolę zmarłej osoby, by uleczyć ból rodziny po stracie. Nowe zlecenie różni się od tych, w których już brała udział. Tajemnice zmarłej nastolatki są niebezpieczne, a rodząca się bliskość między Quinlan, a chłopakiem denatki jest ryzykowna i zabroniona. Dziewczyna jest w niebezpieczeństwie, bo tajemnicza śmierć nie jest jedyna i być może zwiastuje początki epidemii. Byłam rozczarowana, że nie jest to kontynuacja przygód Sloane i Jamesa, lecz już po kilku stronach Quinlan całkowicie mnie do siebie przekonała. Jej życie jest prawdziwym huraganem emocji i osobowości, bo nieustanne przybieranie nowych tożsamości odbija się na jej psychice. W zachowaniu własnego ,,Ja" pomaga jej były chłopak, obecnie przyjaciel. Relacje między nią, a Deaconem z pewnością nie należą do łatwych. Są skomplikowane i dziwne. Ta dwójka rani się nawzajem, lecz potrafią się również wspierać. Pojawienie się chłopaka zmarłej dziewczyny może nasunąć stwierdzenie, iż mamy do czynienia z kolejnym trójkątem miłosnym. Nie obawiajcie się. ,,Remedium" to książka znacznie głębsza, porusza ważne tematy i bez wątpienia zapada w pamięci. W książce mamy do czynienia z szeroko pojętą żałobą. Każdy przeżywa ją inaczej. Rodzice poddają się inscenizacji odgrywanej przez sobowtóra. Siostra popada w złość, a Isaac pragnie znów bliskości. W tym wszystkim są jeszcze uczucia Quinlan, która ma własne problemy. Moralność zawodu wykonywanego przez główną bohaterkę, również jest zastanawiająca. Książka bardzo oryginalna, zachwycił mnie aspekt psychologiczny. Quinlan walczy o zachowanie własnej osobowości, co nie do końca jej się udaję. Zmienne nastroje i nużenie się w iluzji przez dziewczynę jest niezwykle wciągające. Książka napisana jest przyjemnym językiem i mam wrażenie, że autorka z każdym kolejnym tomem ma lepszy styl. Niepotrzebnie w tej części wielokrotnie tłumaczyła cel sobowtórów i ich techniki pracy. Nie jest to wielki minus, lecz tę momenty trochę mnie irytowały i zwróciłam na nie uwagę. Na szczęście miało to miejsce na początku książki i kiedy akcja ruszyła w pełni, nic mi już nie przeszkadzało. Moje początkowe rozczarowanie faktem, że to prequel, szybko przerodziło się w fascynację i wielkie uznanie dla autorki za umiejętność wywołania psychozy nie tylko w bohaterach, ale i w czytelniku. Książka jeszcze lepsza od poprzedniczek. ,,Remedium" to psychodeliczny odlot, w którym łatwo się zatracić. Emocjonująca walko o własne ,,Ja", podczas której na jaw wychodzą fakty, które odmienią życie nie tylko Quinlan i Deacona. Jeśli ktoś nie zna poprzednich książek, bez problemu może zacząć swoją przygodę z Programem od tej. Już nie mogę doczekać się kontynuacji, bo nie biorę nawet pod uwagę, że mogłoby jej nie być. Polecam 5/6
Link do opinii

Wielu rodziców pytających swoje pociechy o to, kim chcą być w przyszłości otrzymują jedną odpowiedź: aktorem. Dzieci widzą wtedy możliwość przebierania się za innych, odgrywania drobnych ról kojarzących im się z wystąpieniami na przeróżnych apelach. Poza tym aktorzy są znani i lubiani, a praktycznie każdy szkrab lubi być w centrum uwagi. Pozują do zdjęć niczym największe gwiazdy na czerwonych dywanach, naśladując ich gesty, byle tylko się do nich upodobnić. Tylko czy ten zawód jest aż tak idealny, jak to widzimy za młodu?

Chociaż siedemnastoletnia Quinlan McKee ma niezwykły dar naśladowania innych, który pozwala robić jej zawrotną karierę w świecie Sobowtórów, to nie może powiedzieć, że jest to łatwe zajęcie. Z każdym zleceniem dziewczyna musi wcielać się w niedawno zmarłą osobę, począwszy od przejęcia jej gestykulacji, mimiki twarzy czy głosu, a zakończywszy na ubiorze i fryzurze. Tak odmieniona wkracza w życie ludzi cierpiących z powodu utraty najbliższego swym sercom człowieka. Upodobnienie się do niego ma im pomóc pogodzić się z jego śmiercią, a wraz z tym przynieść ulgę i pozwolić na otworzenie się na teraźniejszość, zostawiając przeszłość za sobą. Z pozoru łatwe zadanie, jednak każda rodzina jest inna i wymaga różnych zabiegów ze strony Quin. Dodatkowo może liczyć się z wyzwiskami ze strony obcych, którzy uważają, że żeruje ona na nieszczęściu innych. Takie wieczne zmiany osobowości wymagają od niej wiele poświęceń, a część z nich zaczęła się już nawet odbijać na jej zdrowiu psychicznym.

Dziewczynie czasem zdarza się mylić swoją własną przeszłość z losami tych, których role odgrywa. Jako Sobowtór nie może sobie pozwolić na to, aby zaangażować się emocjonalnie w bycie kimś innym, jednak kiedy Quinlan stała się Cataliną Barnes, między nią a chłopakiem zmarłej dziewczyny zaczyna rodzić się więź. Zażyła relacja między tym dwojgiem jest surowo zabroniona, lecz siedemnastolatka nie przejmuje się tym. Pozwala sobie zatracić się w bycie kimś innym, zapominając o własnym ja. A to nie jest jedyna komplikacja, jaka stanie na drodze pannie McKee.

Czy związek Quinlan z chłopakiem zmarłej dziewczyny to połączenie dwóch przeznaczonych sobie dusz? A może jest to jedynie nieudolna próba stłumienia prawdziwych uczuć? I co zrobi dziewczyna, kiedy zacznie odkrywać całą prawdę o Catalinie? I jakie wrażenie zrobi na niej fakt, że ta śmierć mogła nastąpić w wyniku... epidemii samobójców?

Łatwo odgrywać rolę kogoś innego, ale znacznie trudniej pozostać samym sobą.

 

Z tą książką było nieco zamieszania. Najpierw planowano jej tytuł [Lek dla samobójców], gdzie widniałaby na półkach jako tom 3. Dopiero parę tygodni przed premierą został on przekształcony na [Remedium] i przydzielono mu zerówkę wskazującą od razu, że jej wydarzenia toczą się przed tymi z [Plagi samobójców]. Ale nawet takie zmiany nie zmniejszyły mojej ciekawości co do treści tego tytułu. Po niezbyt satysfakcjonującym zakończeniu [Kuracji...] oczekiwałam jakiejś bomby, która pozwoli mi ponownie nazwać Suzanne Young mistrzynią w swoim fachu. I czy ją dostałam? A może tę recenzję piszę za mnie mój Sobowtór, bo nie dałam rady i... Dobrze, nie przedłużam tej zbędnej paplaniny i daję wam prawidłową odpowiedź!

 

,,Ludzie zwykle uważają, że najbardziej boli złamane serce. Brzmi to chyba bardziej romantycznie, ale tak naprawdę za cierpienie odpowiada umysł, a ten da się oszukać."

 

Akcja tej książki toczy się parę lat przed słynnym Programem pomagającym wyleczyć niedoszłych samobójców. Jeżeli jednak myślicie, że już wtedy było spokojnie i nie wymyślano różnych technik wspomagających ludzką egzystencję to jesteście w błędzie. Z ogromnym zaciekawieniem śledziłam całą ścieżkę, jaką musieli pokonywać ludzie związani z byciem Sobowtórami. A odgrywanie co rusz innej osoby nie może się dobrze zakończyć, o czym wiedzą wszyscy biorący udział w tej smutnej maskaradzie. W tym sama ja.

Już wcześniej wiedziałam, że autorka umie sobie igrać z emocjami czytelnika, lecz tym razem przeszła samą siebie! Z przerażeniem w oczach obserwowałam, jak zmiany osobowości potrafią wpłynąć na człowieka. Serce biło mi jak oszalałe, a uczucie strachu i ciekawości towarzyszyło mi już od samego początku książki i wzrastało z każdym kolejnym rozdziałem. Chociaż motyw depresji i samobójstw jest znacznie drastyczniejszy od żałoby, to udało się tutaj wzmocnić jego rangę i udowodnić, że ten smutny okres w życiu człowieka działa niczym toksyny. Wręcz czułam jego potęgę i - wraz z leczonymi - starałam się polepszyć swoje życie i zacząć dostrzegać zalety otaczającego mnie świata.

Wiele razy zostałam pozytywnie zaskoczona, dzięki czemu powoli uzależniałam się od tej historii. Przejmowała ona kontrolę nade mną! Owszem - niektóre istotne fakty zastanawiające Quinlan i jej towarzyszy były dla mnie przewidywalne, ale to tylko dlatego, iż znałam je z lektury z poprzednich tomów (które tak naprawdę są tymi późniejszymi, ale to się wytnie). Żeby jednak załagodzić te drobne zadraśnięcia, autorka doczepiła do nich parę sekretów, przez co człowiek czuje niedosyt i chce jak najszybciej rozwikłać tę zagadkę! No i samo zakończenie książki wbijające nie tylko w fotel, ale również i w ziemię... Takie petardy to ja lubię!

Quinlan McKee mogła sprawiać wrażenie silnej i zdecydowanej dziewczyny, jednak każde kolejne zlecenie działało niczym odkurzacz wysysający z niej własne ja. Dziewczyna gubiła się w plątaninie wspomnień. Nie umiała odróżnić tych prawdziwych od wyuczonych na potrzeby stania się Sobowtórem. Strasznie współczułam jej takiego życia i nie umiałam zrozumieć, z jakiego powodu ojciec wiecznie pchał ją w paszczę lwa, wszelkimi sposobami namawiając ją do przedłużenia kontraktu. Jako że Quin miała tylko jego i nie chciała zranić jego uczuć słuchała jego poleceń, chociaż liczyłam na to, iż wreszcie mu się postawi. Przeczuwałam jednak, że za tym wszystkim stoi coś innego, niżeli wyśmienite zarobki i odkrycie tego może być niebezpieczne, lecz dla dziewczyny była to szansa na zerwanie więzów. Tylko czy ją wykorzystała i jak to wszystko na nią wpłynęło? Tego już nie zdradzę, bo nie chcę psuć wam przyjemności z lektury. Uprzedzę jednak, że na pewno nie spodziewacie się aż tak mocnego uderzenia!

Kreacja pobocznych bohaterów również ostała na wysokim poziomie i śmiało mogę stwierdzić, że każdy z nich odegrał swoją rolę doskonale. Poza tym różnorodność charakterów dodaje koloru i smaku całemu [Remedium], co daje nam namiastkę rzeczywistości, a nie zakłamania. Przecież gdyby wszyscy byli tacy sami, to ten świat byłby szary i nudny.

Uczucie między Quinlan a chłopakiem odgrywanej przez dziewczynę denatki nie należy do tych idealnych. Każde z nich odczuwa to wszystko po swojemu, a kumulując to w całość otrzymujemy kolejną niebezpieczną dla wszystkich mieszankę. Dość uważnie śledziłam tę parę i muszę przyznać jedno - igranie uczuciami może być strasznie bolesne!

 

,,Byłam plasterkiem na ich rany, ale nie mogłam ich uleczyć."

 

I po raz kolejny przyszło mi zachwalać kunszt pisarski Suzanne Young, nad którym można się rozpływać. Nie od dziś wiem, że potrafi ona stworzyć nietuzinkowych bohaterów, a opisy będą barwne i plastyczne, oddające całokształt wyimaginowanej historii, która oddziałuje na czytelnika niczym narkotyk. I nie trzeba do tego żadnych wyszukanych słów, bo autorka posługuje się prostym i zrozumiałym językiem. No i - po raz kolejny - przypominam, że jednak warto uważnie skupić się na czytanym tekście, aby nie pominąć wielu ważnych kwestii. Chyba chcecie poznać całokształt bez przewijania jednego i tego samego tekstu w poszukiwaniu dziury w fabule, którą sami stworzyliśmy, nieprawdaż?

[Remedium] poucza, że bycie sobą przynosi o wiele więcej korzyści, niżeli wieczne odgrywanie różnych ról. Możemy udawać swoją koleżankę lub jakąś gwiazdę i czerpać z tego korzyści, ale co zrobimy, gdy maska zostanie zerwana i ukażemy swoją prawdziwą naturę? Czy tamte osoby nadal będą nam ufać? I czy sami będziemy w stanie spojrzeć w lustro?

Z serii ,,rozkminy bluszczyny": Suzanne Young chyba czerpie inspirację od swojej imienniczki i raz za razem wykorzystuje w swoich książkach specyficzne imiona, które dzięki swej dziwności szybko zapadają w pamięci. Chyba wiecie kogo mam na myśli, prawda?

 

Podsumowując:

[Remedium] znacznie przewyższa poziomem [Plagę samobójców] oraz odpędza niesmak po niezbyt udanym zakończeniu [Kuracji samobójców], wprowadzając jeszcze więcej komplikacji w ten jakże mroczny i przerażający świat pochłaniany przez epidemię. Suzanne Young na każdym kroku udowadnia swoją kreatywność, ale tym razem przeszła samą siebie. Czytelnik będzie niczym gąbka pochłaniająca wszelkie emocje wylewające się z lektury i będzie nimi żyć jeszcze parę dni po jej przeczytaniu.

Link do opinii
Avatar użytkownika - dobraksiazka
dobraksiazka
Przeczytane:2016-04-18, Ocena: 3, Przeczytałem,
"Remedium" to prequel do serii "Program", który swoim osobliwym klimatem i niecodzienną historią ogromnie przypadł mi do gustu. Na kartach tej powieści poznajemy Quinlan McKee, która wykonuje dziwny zawód. Dziewczyna przybiera osobowość zmarłych dzieci, aby ich rodzice, a zarazem jej klienci pogodzili się ze stratą i poprzez obcowanie z sobowtórem zmarłego dziecka przeszli przez żałobę. Tę pracę Quinn wykonywała od dziecka. Ojciec wybierał dla niej kilkudniowe zlecenia, podczas których miała stać się kochającą córką i sprawić, żeby jej nowi rodzice otrząsnęli się z żalu. Jest to rodzaj profesji, która najczęściej spotyka się z niechęcią społeczeństwa, jednak na świecie nie brak rodzin, które są na tyle zdesperowane, żeby zapłacić sobowtórowi. Kolejnym i jednocześnie najdłuższym zleceniem będzie wcielenie się w postać Cataliny Barnes, która umarła w niewyjaśnionych okolicznościach i zadaniem głównej bohaterki będzie pomoc rodzicom oraz chłopakowi zmarłej. Quinn jest prawdziwą profesjonalistką i bez trudu udaje jej się wcielić w rolę. Na miejscu okazuje się, że nastolatka będzie musiała się ciężko napracować, by w życie Barnesów wprowadzić spokój i równowagę. Nie lada wyzwaniem stają się również jej spotkania z chłopakiem Cataliny, Isaaciem, który nie może pogodzić się z odejściem ukochanej i zatraca się nagle w uczuciach, jakie budzi w nich widok dziewczyny. Również Quinlan tak bardzo przywiązuje się do nich emocjonalnie, że zaczyna naprawdę żyć życiem tamtej nastolatki i powoli zaczyna mieszać się jej, co jest jej prawdziwym życiem, a co pracą. Musi jednak pamiętać, że zbytnie angażowanie się jest surowo zabronione, a ona nie ma prawa przywłaszczać sobie osobowości innej osoby. "Remedium" ściśle wiąże się z "Plagą samobójców", jednak opisuje wydarzenia jeszcze sprzed wybuchu epidemii zabójstw. Stworzona historia jest równocześnie odrębna i skupia się na firmie, która zatrudnia tak zwanych sobowtórów. McKee jest jednym z najlepszych i wkrótce będzie musiała rozwiązać zagadkę mrocznych spirali i dziwnych zachowań nastolatków. Wykreowana bohaterka jest trochę dziwną osobą, taki a nie inny charakter zawdzięcza wychowaniu i pracy, jednak brakowało mi u niej bardziej zdecydowanych cech osobowości. Bardzo łatwo ulegała wpływom otoczenia i Isaacowi. Rozumiem, że kierowała nią chęć posiadania pełnej rodziny, kochającego chłopaka i zwykłego, normalnego życia. Sądzę jednak, że były to jej słabości, które łatwo można by obrócić przeciwko niej. Pozostali bohaterowie nie byli zbyt wyraziści i jakoś nie potrafiłam przeżywać ich dramatów czy śledzić ze zniecierpliwieniem ich losów. Akcja również nie była fenomenalnie poprowadzona. Właściwie to przez większość fabuły nie działo się nic szczególnego, a nieustanne rozmyślania głównej bohaterki potrafił zirytować. Na szczęście autorka wybroniła się i ostatnie rozdziały wręcz mnie porwały. Nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji i z zapartych tchem przewracałam kolejne strony. Najbardziej zszokowało mnie ostatnie zdanie, które nadal nie daje mi spokoju. Nie mogę nie wspomnieć również o ślicznej okładce, która idealnie pasuje do reszty tomów i razem na półce prezentują się naprawdę pięknie. Jeżeli przypadły Wam do gustu "Plaga samobójców" i "Kuracja samobójców", to myślę, że watro chwycić po prequel. Może nie jest to książka bez wad, ale została dobrze napisana i powoli otwiera czytelnikowi oczy na problem samobójstw, a także zagłębia się w ludzką psychikę.
Link do opinii
Avatar użytkownika - wkp
wkp
Przeczytane:2016-04-18, Ocena: 4, Przeczytałem, Mam,
SPOSÓB NA ŚMIERĆ Dwutomową opowieścią o świecie, w którym w obliczu plagi samobójstw młodym ludziom odebrano możliwość decydowania o swoim życiu, autorka o polskich korzeniach zabrała czytelników do dystopijnego świata będącego niczym więcej, jak złotą klatką. A raczej pozłacaną. Teraz, kiedy cała historia dobiegła już końca, nadszedł czas, żeby opowiedzieć o wydarzeniach poprzedzających ,,Program". Ich bohaterką jest siedemnastolatka, która znalazła dziwny sposób na życie i pomaganie obcym ludziom. Quinlan McKee nie jest bowiem, jak jej rówieśnicy - śmiało można ją nazwać empatką. Co to oznacza w praktyce? Kiedy jakiejś rodzinie umiera nastoletnia córka, Quinlan jest w stanie udawać ją przez pewien czas, przejmując styl bycia, ubiór i nawyki, aby pomóc krewnym przejść przez pierwsze dni żałoby i dać okazję na powiedzenie (i wysłuchanie słów), które inaczej nie miałby okazji paść nigdy w życiu. Jak długo można wytrzymać takie przybieranie życia innych ludzi bez konsekwencji dla własnej psychiki przyjdzie jej się wkrótce przekonać. Zdarzało jej się mylić własne wspomnienia z wyuczonymi, stara się więc nie angażować, jednak kolejne jej wcielenie przekracza tą ustaloną granicę, a ją i chłopaka zmarłej, którą udaje zaczyna łączyć uczucie. Pozostaje jeszcze jednak jedna kwestia - czy to, że jej obecny pierwowzór mógł umrzeć w wyniku epidemii samobójstw może mieć dla niej jakieś znaczenie, a co ważniejsze - konsekwencje? Nie będę tego ukrywał - ten tom jest słabszy od znakomitej części pierwszej i udanej dwójki, nie mniej nadal jest to naprawdę dobra książka. Jej największą siłą a zarazem problemem jest główny temat, który aż prosił się o satyryczne ujęcie, które przydałoby odpowiedniej mu odpowiedniej wagi. Autorka poszła w innym kierunku, w kierunku tego, co obserwowaliśmy w dotychczasowych tomach i nie jest to bynajmniej błąd - tego w końcu oczekiwali czytelnicy ,,Programu". Wystarczy jednak przyzwyczaić się do wątku wiodącego i wraca wszystko to, na co się czekało. A więc dystopijna, depresyjna fabuła, która niesie nadzieję, ale także i w pewnym stopniu z nadziei odziera. Świat jest przemyślany, klimat malowany w szarych barwach należycie ciężki, a całość przyjemnie skomponowana z pozostałymi tomami serii. Co warto nadmienić, jak na cykl dla przedziału wiekowego young adult, trylogia ,,Program..." jest zaskakująco dojrzałą lekturą, a pomimo całej powagi - lekką w czytaniu. Ten zerowy tom natomiast dobrze nadaje się tak na uzupełnienie udanej historii, jak i także na rozpoczęcie swojej przygody z powieściami Suzanne Young. Polecam. Recenzja opublikowana na moim blogu http://ksiazkarnia.blog.pl/2016/04/18/remedium-suzanne-young/
Link do opinii

Perfekcyjne aktorstwo.

Dystopia to ostatnio dość popularny gatunek literacki. Autorzy prześcigają się w pomysłach na stworzenie dystopicznego świata. Suzanne Young zadebiutowała serią Program, w której mieliśmy okazję poznać świat ogarnięty epidemią samobójstw. ,,Remedium" to kolejna część z tej serii jednak zasługuje na miano wyjątkowej. To prequel, czyli poznajemy historię sprzed ,,Plagi samobójców" i jej kontynuacji ,,Kuracji samobójców". Bardzo ciekawy pomysł, który wnosi wiele do serii i sprawia, że staje się ona jeszcze bardziej intrygująca, fantastyczna i wciągająca. ,,Remedium" to porządna dawka adrenaliny i emocji, które pozostają w nas na długo po odłożeniu książki.

,,Byłam plasterkiem na ich rany, ale nie mogłam ich uleczyć."

Quinlan McKee jest sobowtórem - osobą, która wciela się w niedawno zmarłe osoby, by dokończyć proces żałoby bliskich zmarłej osoby. Jest do tego celu wyszkolona, umie oddzielić swoje życie od tych, w które musi się wcielić. Jednak, gdy przychodzi jej odegranie postaci Cataliny, coś w niej pęka. Chce żyć jej życiem. Skąd u niej ten nieprofesjonalizm? Zaczyna powoli zatracać się, zapominać siebie. Musi uważać, by nie przekroczyć granic, które mogą być fatalne w skutkach. Jednak, gdy zaczyna łączyć fakty, na jaw wychodzi przerażająca prawda...

,,Staraliśmy się na nowo złożyć w jedną całość różne fragmenty nas, udając przy tym, że nie widzimy, jak bardzo jesteśmy pogruchotani w środku."

,,Remedium" to naprawdę bardzo dobra książka. Nie boję się stwierdzenia, że bije swoje poprzedniczki o głowę. To wisienka na torcie serii Program. ,,Plaga samobójców" była rewelacyjna, ,,Kuracja samobójców" jeszcze lepsza, jednak to co pokazała autorka w ,,Remedium" to prawdziwy majstersztyk. Akcja goni akcję, nie mamy chwili wytchnienia. Suzanne Young zaskakuje nas niemal na każdej stronie. Powoli zostają ujawnione fakty, które mrożą krew w żyłach. Temat śmierci, żałoby to bardzo trudne tematy, często pomijane w literaturze. Stworzyć powieść, której fabuła głównie opiera się na żałobie, procesie jej leczenia to trudna praca, jednak Suzanne Young poradziła sobie wy znakomicie. ,,Remedium" to tajemnicza, nieprzewidywalna i bardzo wciągająca książka, która spędza sen z powiek i nie daje o sobie zapomnieć.

,,Remedium" to prequel serii, dlatego bohaterowie się zmieniają. Oczywiście znajdą się tutaj takie postacie, które występowały we wcześniejszych tomach i są one dopełnieniem fabuły. Główni bohaterowie to bardzo dobrze wykreowane postacie, barwne i wieloelementowe. Każdy z nich ma swoje tajemnice, których poznanie jest dla nas szokiem. Końcówka książki, jak na dobrą lekturę przystało, to istna bomba emocjonalna. Jesteśmy rozdarci pomiędzy współczuciem, złością, irytacją, niedowierzaniem. Autorka przygotowała dla nas prawdziwą huśtawkę emocji i idealnie zakończyła powieść, dając otwartą furtkę do kolejnej części.

Książkę czyta się bardzo szybko, co za tym idzie język i styl nie sprawiają problemów. Są na wysokim poziomie, przez co czytanie staje się lekkie i płynne. Nie brakuje momentów humorystycznych, jednak cała powieść opiera się na śmierci, żałobie i zagadce. Mamy szansę poznania początków Programu, jak doszło do założenia tej organizacji. Suzanne Young bardzo dobrze zrobiła tworząc tom 0, niż jakby miała ciągnąć akcję drugiego tomu dalej. Kolejny tom, czyli kontynuacja ,,Remedium" zapewne rozwinie bardziej wątek epidemii samobójstw.

,,Poddałam się. Oboje się poddaliśmy. I spróbowaliśmy podarować sobie teraz to, czego zawsze najbardziej pragnęliśmy: miłość. Taką, która nie mieści się w żadnych słowach."

W ,,Remedium" również mamy wątek miłosny pomiędzy głównymi bohaterami, jednak to coś innego niż zwykła młodzieńcza, szalona miłość. To głębsze uczucie, ucieczka od samotności. Nie jest to wątek priorytetowy, więc nie bójcie się - nie zostaniecie zaatakowani słodką miłością. Autorka skupiła się na fabule bardziej przyziemnej, dopełniając ją tylko zarysem miłości.

Polecam książkę nie tylko fanom serii Program. To lektura, którą każdy może przeczytać. Nie jest konieczna znajomość poprzednich tomów, gdyż prequel ma to do siebie, że można go czytać jako osobną powieść. ,,Remedium" to idealna lektura dla wszystkich. Porusza ciężkie i przygnębiające tematy, ale została tak napisana, że nie jesteśmy w stanie się od niej oderwać. Szczerze polecam!

Link do opinii

WOW, dużo lepsza niż wcześniejsze części opisujące historię Sloane. Quinlan jest dużo bardziej rozbudowaną bohaterką, a tło wydarzeń bardziej zajmujące. Początki Programu to mroczny czas, w którym niczego nie można być pewnym. Postać głównej bohaterki aż kipi od emocji, które pokrywają czytelnika od pierwszych stron książki. Poczucie wyobcowania i brak pewności co do własnej tożsamości są tak żywe, jakby czytelnik był na miejscu Quinn, i przeżywał to co ona. Szczerze polecam. Nie da się na niej zawieść.

Link do opinii
Inne książki autora
Dzikie serca
Suzanne Young0
Okładka ksiązki - Dzikie serca

"Tkwię w mojej najgorszej wersji piekła" Znasz ten stan, kiedy twoje życie rozsypuje się na kawałki, a ty desperacko chwytasz się jakichś fragmentów...

Epidemia
Suzanne Young0
Okładka ksiązki - Epidemia

W świecie przed Programem… A gdyby ktoś wymazał z Twojej pamięci wszystkie wspomnienia i potraktował Cię jak pionka w prowadzonej przez siebie...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy