NAJNOWSZA POWIEŚĆ AUTORA BESTSELLEROWEJ KSIĄŻKI BYŁ SOBIE PIES
Josh Michaels z oburzeniem odkrywa, że sąsiad podrzucił mu pod drzwi ciężarną suczkę Lucy. Nie może jednak oprzeć się uroczemu spojrzeniu brązowych ślepi i chociaż nigdy nie miał zwierzęcia domowego, postanawia przygarnąć psiaka.
Kiedy na świat przychodzi pięć niesfornych szczeniaczków, Josh zgłasza się po pomoc do lokalnego schroniska. Tam poznaje uroczą i kochającą zwierzęta Kerri, która z zapałem uczy go, jak dbać o psią rodzinkę. Wspólnie przygotowują szczeniaki do adopcji w ramach świątecznego programu szukania nowych domów psiakom ze schroniska.
Wraz z upływem czasu Josh zaczyna darzyć dziewczynę coraz cieplejszym uczuciem. Im bardziej zakochuje się w Kerri, tym bardziej przywiązuje się do futrzaków, które wniosły w jego życie mnóstwo miłości. Kiedy zbliżają się święta i nieuchronny termin oddania szczeniaków, Josh zastanawia się, czy będzie w stanie bez nich żyć.
`
NAJSŁODSZA PSIA HISTORIA, KTÓRA WZRUSZY I ROZBAWI DO ŁEZ KAŻDEGO CZYTELNIKA!
___
Ta książka pokazuje, że bezwarunkowa miłość, którą dostajemy od naszych pupilów może naprawdę wiele zmienić w życiu. Powieść dla miłośników czworonogów napisana przez autora, która doskonale rozumie psie dusze.
- ,,Kirkus Reviews"
Ta urocza opowieść jest napisana z humorem i głębokim zrozumieniem wartości psiej miłości. To uczucie zmienia wszystko. Idealna na Święta!
- Greg Kincaid, bestsellerowy autor według ,,The New York Times"
Pokrzepiająca i wesoła niczym świąteczny poranek. Jeśli jeszcze nie masz psa, to po lekturze tej książki pobiegniesz wprost do schroniska, żeby znaleźć własną futrzaną kuleczkę miłości.
- Iris R. Dart, bestsellerowy autor według ,,The New York Times"
___
O autorze:
W. Bruce Cameron- autor bestsellerowej książki Był sobie pies. Dwukrotnie został wybrany najlepszym felietonistą przez National Society of Newspaper Columnist. Obecnie mieszka w Kalifornii. Bardzo bliska relacja z ukochaną suczką Cammie spowodowała, że pisarz zafascynował się najbardziej przyjaznymi czworonogami. Jest autorem licznych powieści o uroczych wyszczekanych bohaterach.
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2017-11-23
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 296
Tytuł oryginału: The Dogs of Christmas
Co byś zrobił, gdybyś nigdy nie miał psa, a nagle musiałbyś zająć się aż sześcioma? I w tym byłoby pięć szczeniaków? Czy podjąłbyś się zadania?
Taka niespodzianka spotkała właśnie Josha, tuż przed świętami. I chociaż na początku miał ogromne opory i chciał oddać psiaki, później jego serce zostało skradzione i nastąpił świąteczny cud. Człowiek, który nigdy nie miał styczności z psami, dał im najlepszą opiekę. Wystarczyła odrobina chęci. Mógł też śmiało stwierdzić, że to dzięki nim jego życie wskoczyło na właściwy tor i sprowadziło na jego drogę Kerri.
"Był sobie" pies, którego miałam przyjemność już poznać, był zachwycającą lekturą. I kiedy zobaczyłam, że kolejna książka autora została wydana, nie mogłam doczekać się, aż będę mogła ją przeczytać. Oczekiwałam przede wszystkim ciepłej, świątecznej historii, okraszonej magią i ogromem psiej miłości.
Tak naprawdę przedstawiona historia jest piękną opowieścią, aczkolwiek trochę nierealną. Niemniej jednak jak przymruży się na to oko, to jest całkiem dobrze.
Psiej miłości oczywiście nie brakuje, a ich urok oraz oddanie są w pełni oddane. Pięknie zobrazowane są zachowania psów, a także ich zwyczaje, przyzwyczajenia, wdzięczność. Powieść pokazuje, że zwierzęta mają w sobie ogrom uczuć i powinno się traktować je tak jak ludzi, bo potrzebują miłości, opieki, ciepłego konta.
Książka pokazuje również, jak wiele pies może wnieść do życia człowieka i ile może zmienić swoim pomerdanym podejściem do człowieka.
Autor pokazał również różne oblicza ludzi i ich podejście do czworonożnych przyjaciół. Są ludzie, którzy oddadzą dla nich wszystko, a także tacy okrutni, którzy wykorzystują je do swoich gierek. Czyli życie codzienne w jednej książce.
"Nigdy wcześniej o tym nie myślał, ale teraz musiał przyznać: psy kochają człowieka. Nawet przez myśl by im nie przeszło szukanie "nowego związku"
Historia przedstawiona w książce może nie jest jakimś wybitnym dziełem. Niewątpliwie jest to ciepła opowieść na zimowe wieczory, przewidywalna, ale spędza się z nią miło czas. Najbardziej polecam ją przeczytać w Grudniu, ponieważ ja nie poczułam tej magii świąt, która powinna towarzyszyć podczas czytania.
Nie podobało mi się w książce, że autor skupił się bardziej na miłość dwóch ludzi, niż na zwierzętach, w gruncie rzeczy zwierzaki zostały stłumione poprzez Kerri i Josha oraz jego wewnętrzne rozterki. Z jednej strony jest to fajne, bo pokazało, że psy potrafią odmienić życie, ale z drugiej strony irytowały mnie wywody Josha. Zdecydowanie wolałabym, żeby psy zostały bardziej wysunięte na pierwszy plan, a nie robiły za tło.
"Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta." nie jest lekturą idealną, ale zdecydowanie jest warta poznania. Jestem pewna, że każdy miłośnik zwierząt spędzi z książką miło czas.
Po lekturze bestsellerowej powieści „Był sobie pies”, która dosłownie podbiła moje serce, z niecierpliwością oczekiwałam na kolejną powieść W. Bruce’a Camerona. I oto już za kilka dni pojawi się w księgarniach opowieść specjalnie na gwiazdkę – „Psiego najlepszego czyli BYŁ SOBIE PIES na święta”. Jestem bardzo wdzięczna Wydawnictwu Kobiecemu za ofiarowanie mi egzemplarza recenzenckiego, ponieważ dzięki temu jeszcze przed premierą mogłam delektować się nową, ciekawą opowieścią z psimi bohaterami w roli głównej.
Tym razem autor zaprasza nas do rodzinnego domu Josha Michaelsa – wrażliwego mężczyzny, samotnika, który porzucony przez dziewczynę nie może się pogodzić ze swoim osamotnieniem. Kiedy sąsiad prosi go o opiekę nad suczką w typie owczarka niemieckiego Josh zdecydowanie odmawia. Nie wyobraża sobie mieszkania z psem, który byłby tylko kolejnym kłopotem. Postawiony przed faktem bohater w końcu przygarnia Lucy – ciężarną (jak się okazuje) suczkę, której nie może przecież pozostawić bez domu. Pies w zamian obdarza Josha całym ogromem bezwarunkowej miłości i wdzięczności, uczuciami, które mogą zmiękczyć nawet najtwardsze serce. Opieka nad czworonogiem nie jest łatwa, pojawiają się problemy, a po kilku dniach psia rodzina powiększa się o pięć słodkich i milusich, choć jeszcze nieporadnych szczeniaczków. Konsultacje u weterynarza i pomoc Kerri – pracownicy miejscowego schroniska pomagają Joshowi ogarnąć całe towarzystwo i opiekować się psami najlepiej, jak tylko potrafi. Pomiędzy Joshem i jego psią rodziną rodzi się niezwykła więź, a tymczasem prawo stanowe zabrania trzymania więcej niż trzech psów na jednej posesji. Szczeniaczki rosną, zbliża się Boże Narodzenie, czyli idealny czas aby poszukać dla nich nowych domów. Ale czy Josh będzie w stanie sprostać temu zadaniu…
W. Bruce Cameron podarował czytelnikom kolejną przesympatyczną i przeuroczą opowieść, którą mogłoby się czytać bez końca. Aż żal ściska serce, kiedy docieramy do ostatniej strony i uświadamiamy sobie, że to już koniec historii. Przywiązujemy się do Josha, Lucy i jej niesfornych, ale cudownych maluchów. Tego rodzaju emocji i wzruszeń może dostarczyć tylko powieść z psiakami w roli głównej. Tym bardziej, że część z epizodów opisanych w powieści wydarzyła się naprawdę.
„Psiego najlepszego” nie ma wiele wspólnego z poprzednią powieścią autora, jak mogłoby sugerować rozwinięcie tytułu – „czyli BYŁ SOBIE PIES na święta”. Nie jest to ani nawiązanie, ani tym bardziej kontynuacja tamtej historii, a wspólnym mianownikiem są po prostu przeurocze i rozkoszne czworonogi. Narratorem opowieści jest człowiek, nie pies, choć powiem szczerze, że nie raz zastanawiałam się co też myśli sobie Lucy, kiedy musi opiekować się piątką rozbrykanych szczeniaczków. Moim zdaniem takie krótkie wtrącenia psich przemyśleń mogłyby jeszcze bardziej uatrakcyjnić lekturę. „Psiego najlepszego” to zdecydowanie bardziej powieść obyczajowa z wątkiem romantycznym, niż stricte przygodowa. Cieszę się, że autor nie powielił schematu z powieści „Był sobie pies”, ale stworzył zupełnie inną, ale równie pogodną i ujmującą opowieść. Udowodnił tym samym, że jest mistrzem w kreowaniu świata psich myśli i zachowań (jak w powieści „Był sobie pies”), ale równie dobrze odnajduje się w roli opowiadacza romantycznych historii z psiakami w tle (jak w książce „Psiego najlepszego”).
„Psiego najlepszego” to nastrojowa lektura w zimowo – świątecznym klimacie, którą można podarować sobie lub komuś bliskiemu, jako wspaniałą odskocznię ze sporą dawką relaksu i wzruszeń.
Polecam serdecznie.
"Psiego najlepszego" to historia o miłości i przywiązaniu nie tylko do zwierząt. To powieść dla każdego, pełna ciepła i nadziei.
Nie jestem miłośniczką psów, zdecydowanie wolę koty. Jednak powieść W. Bruce'a Camerona przyciągnęła mnie jak magnez i miałam dobre przeczucie, że mi się spodoba. Mimo że bohaterami są czworonogi, to są one tak sympatyczne, że trudno ich nie polubić.
Głównym bohaterem jest Josh Michaels, informatyk, który pracuje w domu. Pewnego dnia sąsiad podrzuca mu psa, a właściwie suczkę, do tego ciężarną. Josh początkowo chce pozbyć się balastu, jednak spojrzenie w urocze, brązowe oczy Lucy zmienia wszystko.
Wkrótce Josh będzie musi zaopiekować się także pięcioma szczeniakami. Jest to dla niego duża zmiana w życiu i duża odpowiedzialność. W przypływie paniki Josh dzwoni do lokalnego schroniska. Tam poznaje opiekunkę Kerri, która kocha zwierzęta. Dziewczyna uczy go, jak dbać o psią rodzinkę, a może nawet czegoś więcej...
"Psiego najlepszego" to powieść dla każdego, pełna ciepła i nadziei na lepsze jutro. To historia o miłości i przywiązaniu nie tylko do zwierząt. Josh początkowo nie jest zachwycony opieką na psami, ale z biegiem czasu nie może wyobrazić sobie życia bez nich. Przejmuje się ich losem, jak choćby na wieść o ślepocie jednego ze szczeniaków czy podczas ataku kojotów na szczeniaki. Na pewno nie można przejść obojętnie wobec tej lektury, gdyż przeżywamy perypetie piesków wraz z nim.
Warto wspomnieć, że inspiracją do powstania tej książki był los psa autora - Thuckera. Po narodzeniu został porzucony w kartonowym pudle wraz z rodzeństwem - szczeniaki zostały znalezione dopiero rano pod drzwiami schroniska. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności moja córka stworzyła wówczas dom tymczasowy dla suczki owczarka niemieckiego, która właśnie wykarmiła swoje szczenięta.... I jak można się domyślić nowa mama przygarnęła szczenięta jak swoje.
Autor wplótł do powieści praktyczne wskazówki dotyczące opieki nad psami. O tym, że pies nie powinien być świątecznym prezentem, tylko przemyślaną decyzją. Że szczeniaki trzeba socjalizować z innymi psami, a nawet z... kotami. Zastanawiałam się, skąd autor wie tyle o psim świecie. I znalazłam odpowiedź na końcu: Moja wieloletnia przyjaciółka dr Deb Mangelsdor, weterynarz, służyła mi radą podczas pisania książek o psach.
Polubiłam bohaterów - Josha, mężczyznę, który jest nieśmiały, niepewny siebie, nie zdaje sobie sprawy, że podoba się kobietom, a jego świat zamyka się w czterech ścianach domu oraz Kerri, sympatyczną opiekunkę zwierząt, która próbuje mu uzmysłowić pewne rzeczy.
Spodobało mi się także to, że każdy szczeniak został szczegółowo opisany, nie tylko z wyglądu, lecz także z osobowości. Lola (Przytulanka), Oliver (Odkrywca), Sophie (Sportsmenka), Cody (Maminsynek), Rufus ("kocham Cody'ego"). Jednak najbardziej ujęła mnie relacja Rufusa i Cody'ego (na czym polegała, nie napiszę, by nie psuć zabawy).
Należy podkreślić, że fabuła wydaje się naiwna i nieco przewidywalna, a zakończenie nie zaskakuje czytelnika. Jednak to idealna pozycja na okres przedświąteczny i świąteczny. Wszak wtedy czyta się takie niezobowiązujące lektury, które pozwalają oderwać się od gorączkowych przygotowań i trochę odetchnąć od codziennych spraw. Polecam tę książkę miłośnikom ciepłych powieści z przesłaniem oraz zwierząt. To idealny prezent na święta czy mikołajki.
„Psiego najlepszego” to książka, która rzuciła mi się w oczy w księgarni kilka lat temu, oczywiście w okresie przedświątecznym. Przejrzałam ją wtedy pobieżnie i uznałam, że to nie dla mnie. W tym roku znalazłam ją jednak pod choinką, więc po prostu musiałam dać jej szansę – i nie żałuję. Bardzo dobrze się bawiłam podczas lektury.
Fabuła w skrócie przedstawia się tak: nasz bohater – Josh, sympatyczny, miły młody mężczyzna, dostaje pod opiekę suczkę. Dostaje pod opiekę to delikatnie powiedziane – sąsiad po prostu mu ją wciska i ucieka. Na dodatek suczka jest w ciąży i wkrótce rodzą się szczeniaczki… Sprawa nie układa się tak, jak powinna, ale koniec końców nasz bohater i tak staje w obliczu posiadania suczki i pięciu szczeniaków. Jest przerażony i spanikowany, bo nigdy nie miał psa. A przy tym jest dobrym człowiekiem i za nic w świecie nie chciałby zrobić krzywdy żywym stworzeniom, za które czuje się odpowiedzialny. Kontaktuje się więc z lokalnym schroniskiem, nawiązuje rozmowę z Kerri, która odbiera jego telefon – i w ten sposób zyskuje wsparcie, a nawet… coś więcej, ale o tym to już musicie sami się przekonać.
Książka mi się podobała – choć chwilami nużyły mnie opisy, co robią szczeniaczki i jak reagują na to czy tamto. Jednak napisana jest zabawnym językiem, perypetie piesków są słodkie i śmieszne, a całość po prostu przyjemnie się czyta. Poza tym to jednak z najbardziej oryginalnych historii bożonarodzeniowych, jakie czytałam – bo ukazana z perspektywy psiaków, które w tym właśnie cudownym okresie zaczynają dopiero odkrywać świat. Mamy więc pierwszy śnieg i choinkę, na której pełno jest skarbów do zdobycia, mamy pierwsze spotkanie z kotem, podwórkowe odkrycia, smakołyki i… prawdziwą psią miłość – bezwarunkową i piękną. A także człowieka, na którym można polegać.
Bardzo mi się spodobał główny bohater, dlatego, że jest taki… ludzki. Po prostu – dobry, odpowiedzialny, wrażliwy człowiek, którego chyba każdy chciałby mieć w gronie przyjaciół. Kibicujemy mu od samego początku do końca – i chcemy dla niego jak najlepiej. Jego naiwność i miękkie serce ani trochę mnie nie denerwowały, a to się rzadko zdarza.
Oczywiście – historia jest mocno przesłodzona i dość cukierkowa – ale z grubsza tego się można spodziewać, biorąc do ręki książkę o tematyce świątecznej, na dodatek ze słodziutkim psiakiem na okładce… Poza tym – nie jest to bardzo wielka dawka słodyczy, bo czyta się to szybko, dzięki dużej czcionce.
„Psiego najlepszego” to miła i przyjemna opowieść o miłości do zwierząt, o odpowiedzialności i wierności. Myślę, że powinien ją przeczytać każdy, kto planuje podarowanie komuś pieska jako prezent – bo uświadamia, że zwierzę ma uczucia i nie może być traktowane jak zabawka. Wielu z nas niestety tego nie wie – tak samo jak beztroski sąsiad Josha…
Książka spodoba się miłośnikom zwierząt, a także osobom, które lubią, ciepłe opowieści z romantyczną miłością w tle.
Podsumowując: jeśli macie ochotę na miłą, dość zabawną i po prostu rozczulającą historię, która nie tylko nastroi Was świątecznie, ale też zmiękczy Wasze serca – to dobrze trafiliście. Uśmiech i wzruszenia gwarantowane.
Mokry nosek wpychany z wielką radością pod ramię. Wesoło merdający ogon witający po ciężkim dniu. Niespożytkowana energia podnosząca człowieka z fotela i zachęcająca do wyjścia na dwór. Obecność, która potrafi przegonić wszelkie smutki. To tylko niektóre ze wspaniałych cech naszych psich najlepszych przyjaciół. Od dziecka wychowywałam się ze zwierzętami. To właśnie one nauczyły mnie wrażliwości i empatii, za co ciągle jestem im wdzięczna. Ich cicha obecność pomagała mi przetrwać najgorsze chwile. Wspierały mnie, rozbawiały oraz koiły rozkołatane serce. Moje kochane, słodkie psiaki mimo wszelkich trudności, stały się członkami mojej rodziny od pierwszego wejrzenia. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, jak puste stałoby się moje życie, gdybym wracając do domu, nie spotkała się z szaleńczym tańcem radości, wesołym piskiem i szczekaniem. Zwierzęta nie potrzebują wiele. Nigdy nie kłamią ani nie zawodzą. Potrafią ukoić i rozweselić. One pragną tylko tego jedynego człowieka - osoby, której będą mogły towarzyszyć do końca dni. To mali przyjaciele. Najcudowniejsi i najwierniejsi. Nie można ich zawieść. Kochają mimo wszystkich błędów, które ludzie ciągle popełniają. Ciągle przy nas trwają. Otwierając na nich serce, możemy zyskać prawdziwego przyjaciela oraz członka rodziny, który zawsze stanie po naszej stronie...
W. Bruce Cameron skradł moje serce, gdy moje ręce natrafiły na stworzoną przez niego historię Bailey'a - psiaka odradzającego się po śmierci w coraz to kolejne czworonożne postacie. Pamiętam chwilę, gdy kończąc książkę opowiadającego o jego losach, poczułam niesłychaną lekkość na duszy, a łzy postanowiły zagościć w moich oczach. Autor zabrał mnie w jedną z najpiękniejszych czytelniczych podróży moje życia, która dostarczyła mi wiele radości. Ostatnio miałam okazję przypomnieć sobie te odczucia, ponieważ zapoznałam się z najnowszą powieścią pana Camerona pt. ,,Psiego najlepszego", czyli historią osamotnionego Josha, któremu podrzucana zostaje ciężarna suczka. Piękna, chwytająca za serce, poruszająca książka, która rozgrzała moje serce, powinna trafić również w wasze ręce. Dlaczego? Dowiecie się tego, zapoznając z całością recenzji!
,,Dlaczego nikt nigdy mu o tym nie powiedział? Dlaczego nikt nie powiedział mu, jak to jest mieć psa? Że dzięki temu każda chwila staję się ważniejsza, że w jakiś tajemniczy sposób można czerpać z każdego dnia to co najlepsze?"
Josh Michaels z oburzeniem odkrywa, że sąsiad podrzucił mu pod drzwi ciężarną suczkę Lucy. Nie może jednak oprzeć się uroczemu spojrzeniu brązowych ślepi i chociaż nigdy nie miał zwierzęcia domowego, postanawia przygarnąć psiaka.
Kiedy na świat przychodzi pięć niesfornych szczeniaczków, Josh zgłasza się po pomoc do lokalnego schroniska. Tam poznaje uroczą i kochającą zwierzęta Kerri, która z zapałem uczy go, jak dbać o psią rodzinkę. Wspólnie przygotowują szczeniaki do adopcji w ramach świątecznego programu szukania nowych domów psiakom ze schroniska.
Wraz z upływem czasu Josh zaczyna darzyć dziewczynę coraz cieplejszym uczuciem. Im bardziej zakochuje się w Kerri, tym bardziej przywiązuje się do futrzaków, które wniosły w jego życie mnóstwo miłości.
Kiedy zbliżają się święta i nieuchronny termin oddania szczeniaków, Josh zastanawia się, czy będzie w stanie bez nich żyć.
,,A kiedy je tracimy, kiedy odchodzą, naprawdę wierzę, że ich ostatnim życzeniem jest, żebyśmy przygarnęli kolejnego psiaka."
Życie Josha nigdy nie było proste. Samotność, nieufność, cierpienie - mężczyzna nie potrafił odnaleźć samego siebie w tym często brutalnym świecie. Nic nie zapowiadało tego, iż jego istnienie wywróci się do góry nogami. Mieszkający w oddalonym od miasta górskim domu, Josh pragnął spokoju. Zraniony przez najbliższych, osamotniony mężczyzna nigdy nie pomyślałby, że jedna istota tak bardzo odmieni jego życie.
Pewnego dnia w drzwiach domu Josha zjawia się arogancki sąsiad, prosząc o zaopiekowanie się psem byłej dziewczyny, która go porzuciła. Wymawiając się podróżą do innego kraju w celu pomocy skazanemu bratu, mężczyzna zostawia zwierzę i odjeżdża.
Josh nie ma pojęcia, co tak naprawdę się stało. Nigdy nie wyraził zgody na opiekę, a jego sąsiad zmył się szybciej, niż przewiduje ustawa. Nie mając zbyt wielkiego wyboru, Josh zabiera psa do domu, gdzie okazuje się, że tak naprawdę jest to suczka w dodatku ciężarna.
Josh jest przerażony. Nigdy nie miał do czynienia z żadnymi zwierzętami, a teraz nagle ma zając się ciężarną psiną. Jakby te zdarzenie nie dość wywróciło jego życie do góry nogami, to nad miasteczkiem zaczyna szaleć śnieżyca. Josh nie ma pojęcia, co robić. Niepewny dalszego sposobu postępowania, postanawia zadzwonić do schroniska, gdzie poznaje Kerri. Opiekunka zwierząt postanawia pomóc Joshowi w najtrudniejszym etapie, a następnie deklaruje wsparcie w poszukiwaniu domu dla szczeniąt.
Przerażony mężczyzna z czasem zaczyna czuć coś więcej do zwierząt znajdujących się w jego domu. Uczą go, jak odnaleźć radość w najmniejszej rzeczy. Gdy nadchodzi czas szukania nowych rodzin dla szczeniąt, Josh zaczyna rozumieć, że nie wyobraża sobie życia bez swoich czworonożnych dzieciaków oraz Kerri, która zdobyła szturmem jego serce. Czy święta naprawdę okażą się okresem cudów?
,,Ale posłuchaj, naprawdę wierzę, że jedna z lekcji płynących z ich głębokiej miłości, gdy są przy nas, jest taka, żeby cieszyć się życiem, póki trwa, i że wszystko kiedyś się kończy, a my musimy wtedy rozpoczynać nowy rozdział. Ale póki tu jesteśmy, powinniśmy nie marnować ani chwili."
,,Psiego najlepszego" zaprezentuje wam niezwykle urokliwą, niesłychanie magiczną i romantyczną, niezrównanie wzruszającą historię mężczyzny, który popadł w życiową stagnację po odejściu bliskich osób oraz kilku radosnych, osamotnionych psiaków, które jakimś cudem trafiły do jego domu i pomogły odkryć mu piękno świata. W. Bruce Cameron kolejny raz kusi czytelników na całym świecie powieścią o naszych czworonożnych przyjaciołach oraz o tym, jak bardzo odmieniają życie człowieka. Nietuzinkowa, czarująca pozycja stanowiąca must have każdego wielbiciela literatury i zwierząt. Autor zabiera czytelnika w niesamowitą podróż ukazującą momenty mogące zmienić całe życie. Historia Josha to w pewnym sensie świadectwo człowieka zdradzonego, odizolowanego na własne życzenie od społeczeństwa, zagubionego w świecie, który odnajduje odpowiednią drogę, przygarniając do swego domu ciężarną suczkę oraz szczenięta, czyli czworonożnych przyjaciół uczących go innego patrzenia na świat, przynoszących radość merdającymi ogonkami, bezgranicznie wiernych i kojących poranione serce. ,,Psiego najlepszego" to romantyczna, poruszająca serce powieść pełna magii biorącej się z życzliwego serca, od której nie można się oderwać. Historia ta pomoże wam oderwać się od rzeczywistości, zapomnieć o problemach lub po prostu umilić wolny czas swoją wyjątkowością. Merdające wesoło ogonki tylko czekają, aż poznacie ich historię!
,,Tej nocy przyniósł sobie do łóżka pozostałe szczeniaki, na co Lucy patrzyła z surową dezaprobatą. Chciał się do nich poprzytulać, bu ukoić smutki, ale pieski były tak zachwycone okazją do zabawy w pościeli, że Josh zaczął się śmiać wbrew sobie i całej sytuacji. Oto kolejna rzecz, jaką psy robiły dla człowieka - swoimi dzikimi wybrykami potrafiły poprawić nawet najgorszy nastrój, bez względu na wszystko."
,,Psiego najlepszego" wprowadzi was w radosny nastrój spowodowany skradające serce historią wyalienowanego z życia mężczyzny, którego życie odmieniły porzucone psy. Wprowadziły w jego istnienie prawdziwe serce i miłość. Romantyczna, poruszająca powieść zabierająca czytelnika do górskiego domku, gdzie kilkanaście istnień nauczyło się, jak kochać. Autor bestsellerowej książki pt. ,,Był sobie pies" nie osiada na laurach, tylko wręcza w prezencie czytelnikom kolejną urokliwą historię, która zapada w pamięci. Czy macie ochotę poznać opowieść o tym, jak kilka czworonożnych istnień może odmienić życie człowieka? Pragniecie przeczytać niewymagającą, ale zachwycającą powieść mogącą wnieść do życia kilka kolejnych chwil szczęścia? Zapoznajcie się z najnowszą książką W. Bruce'a Camerona - autora, który swoją twórczością skradł serca milionom czytelników na całym świecie. Czy was również zachwyci? Polecam!
Jak to mówią: święta, święta i po świętach. A jednak jakby człowiek sobie pozwolił na chwilę odpłynąć myślami to mógł by o tych świętach długo. Szczególnie jak są białe, puszyste, pachnące choinką i makowcem. A gdzieś pomiędzy naszymi nogami pląta się jakiś czworonóg. Dla mnie tak właśnie wygląda idealne Boże Narodzenie. Autor książki "Psiego najlepszego" również poszedł w ten kierunek, ale czy też wyszło idealnie jak w moich myślach?
Josh Michaels nigdy nie miał psa. Nie miał i nie planował mieć. Szczególnie ciężarnej suczki. A jednak sąsiad stawia go przed faktem dokonanym i podrzuca mu Lucy twierdząc, że pilnie musi wyjechać, a nie może jej wziąć ze sobą. Josh jest zdruzgotany i nie wie co robić. Nie ma pojęcia jak opiekować się szczenną suką. A jednak robi wszystko co w jego mocy by miała to co najlepsze. Dba o nią jak umie najlepiej. Jednak, gdy na świat przybywa jeszcze pięcioro czworonogów Josh zgłasza się do schroniska po pomoc. Jest przerażony, że maluchom bądź ich mamie może się coś stać, a sąsiad jak się nie odzywał tak nie odzywa się dalej. Jednak Michaels poznaje Kerri - uroczą miłośniczkę zwierząt, która krok po kroku uczy go jak dbać o liczną psią rodzinkę. Jako, że jest okres przedświąteczny decydują się przygotować szczeniaki do adopcji w ramach świątecznej akcji szukania nowych domów.
Josh jednak musi przyznać, że z upływem czasu co raz trudniej mu rozstać się z gromadą futrzastych przyjaciół. A jak by tego było mało Kerri też zaczyna znaczyć dla niego więcej niż tylko koleżanka, która miała pomóc. Im bliżej do terminu oddania szczeniaków tym Michaels jest bardziej przybity, a myśl o życiu bez nich go dobija. Z Kerri też zaczyna się psuć, a na dodatek okazuje się, że Lucy nie jest tak do końca psem sąsiada, który nadal się po nią nie zgłosił...
Zwierzęta to nasi przyjaciele mniejsi. Ale choć mniejsi to nie znaczy, że gorsi. Wręcz przeciwnie. Często potrafią nas uleczyć - szczególnie psychicznie. Dają wsparcie i miłość bezwarunkową. Kochają, bo to jest w ich naturze. Przywiązują się, bo to dla nich naturalne. Nie oceniają. Trwają przy nas. Wysłuchają, poliżą, dotrzymają towarzystwa. Nie odpowiedzą, ale niejednokrotnie nie muszą. Wystarczy ich wzrok. Autor w cudownie lekki choć momentami przejmujący sposób ukazał jak pies (tu wręcz gromadka) może pomóc człowiekowi stanąć na nogi, zauważyć co dla niego ważne. Że wystarczy wpuścić do swojego życia futrzaka by przewartościować pewne aspekty dotychczasowego życia, które dopiero w tedy zaczyna nabierać barw tęczy.
Nie wiem co jest tu wyjątkowego, bo czytałam już niejedną historię o sile jaką dają nam zwierzęta. Po prostu nigdy nie będę miała tego dość, bo z doświadczenia wiem, że to wszystko prawda. A Cameron robi to w niezwykle lekkim stylu. Tak, że chce się więcej, i więcej, i więcej...
Nie każda Gwiazdka zapowiadająca się cudownie taką będzie, a nie każda smutna się taką stanie...
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com
Cała recenzja: http://www.ksiazkowewyliczanki.pl/2017/12/wszystkiego-psiego-najlepszego-w-bruce.html#disqus_thread
Świąteczna powieść autora "Był sobie pies" jest zdecydowanie prostsza, nastawiona na jednego bohatera i gromadkę psów. Mężczyzna żyje samotnie, nigdy nie posiadał zwierzęcia, a dodatkowo jest dość nieśmiały i nieporadny w kontaktach z kobietami. Nowa znajoma ze schroniska może stać się mu bliższa, ale czy mężczyzna poradzi sobie z okazaniem uczuć? Całe szczęście psiaki pomogą, bo John potrzebuje pomocy w ich wychowaniu.
Psiego najlepszego to ciepła opowieść o więzi, jaka zawiązuje się między człowiekiem i psem. Początkowo niechętny nowym obowiązkom bohater, przerażony niewiedzą na temat zwierzęcia, z każdym kolejnym dniem coraz bardziej zbliża się do Lucy i do psiaków. W pewnym momencie stają się one nieodłączną częścią jego życia, a jednak nie wszystko okaże się takie łatwe i pewne wybory będą wiele Johna kosztowały.
Kiedy tylko zobaczyłam, iż W. Bruce Cameron wydaje kolejną powieść o psie, wiedziałam, że będę musiała ją przeczytać. Jako wielka miłośniczka zwierząt, nie mogłam przegapić takiej okazji. Czy zatem autorowi po raz drugi udało się mnie zachwycić?
Josh to mężczyzna, który na co dzień nie ma styczności ze zwierzętami, od kiedy porzuciła go dziewczyna żyje w samotności. Jednak pewnego dnia sąsiad podrzuca mu ciężarną suczkę Lucy i zostawia pod jego opieką, pomimo sprzeciwów. Wystarczy jedno spojrzenie w oczy suczki, a on przepada.
Ci z Was, którzy posiadają psa doskonale wiedzą jak wiele radości potrafi wnieść w życie człowieka, ale również zdają sobie sprawę z tego, jak wielką odpowiedzialnością jest posiadanie zwierzęcia. Zwierzę to nie zabawka, którą można odłożyć w kąt, gdy się znudzi. Nienawidzę ludzi, którzy najpierw biorą psiaka, a później go porzucają, wyrzucają z domu jak zużytą baterię. Zwłaszcza czas zbliżających się świąt jest doskonałą okazją do nabycia psa. Ale proszę Was o rozważne podejmowanie decyzji, jeśli chcecie wziąć psa, wieźcie również odpowiedzialność za niego. Natomiast jeśli nie jesteście pewni czy podołacie temu wyzwaniu, lepiej odpuśćcie sobie i nie fundujcie niepotrzebnego stresu zwierzakowi.
Nasz bohater Josh, to człowiek, który zgrywa twardziela, a w głębi duszy to niezwykle wrażliwy człowiek. Doskonale to widać, kiedy pod jego dach przybywa Lucy. Nie ma kompletnego pojęcia jak zajmować się suczką, w dodatku ciężarną, która lada dzień się oszczeni. Szuka pomocy u weterynarza oraz w schronisku. Tak poznaje Kerri, niezwykle sympatyczną, kochającą zwierzaki kobietę, pracującą w schronisku.
Jakie przygody przydarzą się naszemu bohaterowi? Co zrobi, gdy na świecie pojawią się szczeniaki? Czy zdoła zapanować nad niesfornymi pupilami? Czy Kerri stanie się dla niego kimś więcej?
O tym wszystkim dowiecie się, sięgając po powieść.
Psiego najlepszego. Był sobie pies na święta to przepiękna opowieść o rodzącej się z dnia na dzień, miłości człowieka do suczki i szczeniąt. To historia potwierdzająca, iż pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. Miłośnicy psów będą zachwyceni. Ta powieść chwyta za serce, ale daje nadzieję na lepszą przyszłość dla porzuconych czworonogów. Polecam.
Przepiękna, świąteczna opowieść, która zwróci nadzieję na miłość jeśli ta gdzieś się zapodziała. Z wielką przyjemnością, bez lęku wzięłam do rąk kolejną książkę W. Bruce Cameron. Bez lęku, gdyż po rewelacyjnej powieści "Był sobie pies", przeczuwałam, że ta będzie równie przyjemna. Nie zawiodłam się. Napisana lekkim, elastycznym językiem dostarcza wiele przyjemności, zwłaszcza w okresie przedświątecznym. Nie pozostaje nic innego niż zaparzenie ulubionej herbaty, szczelne otulenie się kocem, cisza i ta książka. Idealna na taką porę.
Do czasu, kiedy Josha odwiedza sąsiad z nietypową prośbą, jego życie nie jest interesujące. Odkąd ukochana Amanda postanowiła przerwać związek, jest samotny. Ryan - sąsiad głównego bohatera, przychodzi do niego, by prosić o opiekę nad psem. Zszokowany Josh próbuje odmówić, lecz nie robi tego wystarczająco dobitnie, ponieważ suczka Lucy zostaje u niego. Mężczyzna, który dotychczas nie miał do czynienia z czworonogiem, czuje się nie pewnie. Jednak cóż innego ma uczynić? Przecież nie wyrzuci psa za drzwi w dodatku takiego, który za chwilę wyda na świat szczeniaki. Lucy i Josh zaprzyjaźniają się do takiego stopnia, że z dnia na dzień ich relacja coraz bardziej się zacieśnia. Opieka nad jednym psem - to jeszcze Josh dzielnie dźwiga, czuje nawet rosnącą radość i wdzięczność za czworonożną przyjaciółkę ale piastowanie jeszcze pięciu rozbrykanych szczeniąt - może przysporzyć o zawroty głowy. Aby udźwignąć zadanie nadane mu zupełnie niespodziewanie przez sąsiada, którego widział tylko kilka razy, zgłasza się do schroniska. Stamtąd otrzymuje niezbędną pomoc. Poznaje Keri. Nie tylko psy Josha stracą serce dla miłej dziewczyny, ona również wpada w zachwyt nad maleńkimi stworzeniami. Mężczyzna zaś prędko odkrywa, że Keri nie tylko pomaga mu okiełznać szczenięcą gromadkę, ale także ... jego serce, w którym powoli wyłania się miejsce na zupełnie nowy etap życia.
Fabuła książki wspaniale mówi o tym, że miłość przychodzi niespodziewanie. Często wystarczy odsunąć od siebie myśli o niej, przyjąć z otwartymi ramionami to, co niesie los,realizować marzenia a kto wie, czy w niedalekiej przyszłości nie przyjdzie ktoś, na kogo tak długo czekamy. Jak najbardziej godna polecenia kolejna dobra powieść świąteczno - miłosna. Na jeden, dwa długie wieczory. Myślę, że ta książka też mogłaby zostać zekranizowana. Chętnie poszłabym na taki film do kina. Teraz pozostaje czekać na kolejny tytuł Camerona, bez wątpienia też przeczytam!
Pierwszy śnieg już za nami, więc chyba można stwierdzić, że to dobry moment, by zacząć pisać o świątecznych tytułach. Dziś będzie o książce, której absolutnie się nie spodziewałam, gdyż informacja o niej pojawiła się dosłownie z dnia na dzień. Bruce Cameron, twórca pozytywnie odebranego "Był sobie pies" napisał nowy tytuł specjalnie na święta i tym razem również nie mogło się obyć bez wszechobecnych piesków wypełniających strony tej opowieści.
Josh Michaels jest typowym introwertykiem żyjącym w swojej spokojnej i poukładanej samotni. Stara się ułożyć sobie życie po burzliwym i bolesnym związku i choć cisza nie pozwala mu zapomnieć o tym co było, to działa chociaż kojąco na jego skołatane nerwy. Kiedy więc w przedziwnych okolicznościach przypada mu opieka nad gromadką małych, rozkosznych szczeniaczków, oraz ich mamą, jego życie przewraca się zupełnie do góry nogami. Na szczęście dobrych ludzi, chętnych do pomocy nie brakuje i kto wie, może wśród nich znajdzie się ktoś z lekarstwem na złamane serce?
Psiego najlepszego jest pozycją idealną na zimowe wieczory. Widać, że z premedytacją pisarz starał się o możliwie jak najlżejszy przekaz treści, bez wprowadzania zbędnego zagmatwania i chaosu. Z jednej strony szkoda, bo w wyniku tego zabiegu wiele ciekawych wątków zostało spłyconych, z drugiej zaś takie braki dają właśnie przyjemną, świąteczną opowieść. Przyznać muszę, że mimo tego, iż zazwyczaj wolę literaturę trochę bardziej ambitną, to i tak przeżyłam z dziełem Bruca Camerona niezwykle przyjemne chwile, gdyż jest to książka wyładowana ciepłem i ogromnymi pokładami miłości, jednak nie tylko tej romantycznej! Tak też o wilku, to znaczy, o psie mowa. Główny trzon historii stanowią perypetie Josha z psią gromadką. Cameron przedstawia zwierzęta niejako z ludzką twarzą, a sami bohaterowie ukazują unikalne podejście do czworonogów, z którym zdecydowanie warto się zapoznać. Może czasem zakrawa to o lekką przesadę, aczkolwiek sama koncepcja i chęć uzmysłowienia czytelnikom kilku spraw tyczących się prawidłowego podejścia do zwierząt są godne pochwały. Co się tyczy postaci, to skonstruowane zostały wzorowo. W końcu mamy do czynienia z realnym obrazem ludzi, których spotykamy na co dzień. Pisarz nie boi się sięgać po przeciętność, ba, w jego ręku staje się ona bronią, która tworzy tak dobry realizm sytuacyjny, że bez problemu można wczuć się w czytany tekst. Jeden jedyny zgrzyt napotkałam jednak w momencie, gdy pojawiła się druga równie ważna bohaterka. Z niewyjaśnionych przez autora przyczyn zachowuje się strasznie irytująco oraz irracjonalnie i szczególnie w tym przypadku szkoda, że nie pokusił się on na rozszerzenie wątku jej przeszłości, pozwalając tym samym zrozumieć nietypowe reakcje owej kobiety.
Mimo, że Psiego najlepszego jest już drugą z rzędu książką o psach, to i tak jest jak najbardziej udana. Może i było w niej kilka niedociągnięć, ale na szczęście w żaden sposób nie wpłynęło to na jej odbiór, dzięki czemu łatwo się przy niej zrelaksować. Tytuł ten polecam dosłownie każdemu, a jeżeli nie wiecie co sprawić bliskiej Wam osobie na świąteczny prezent, to zapraszam do księgarni. Czeka tam na Was okładkowy piesek, który z miłą chęcią przybędzie do nowego domu.
Czasami żyjemy z dnia na dzień rozpamiętując przeszłość i starając się czerpać radość z każdej chwili. Jednak wystarczy iskra, moment, rozbłysk czy wydarzenie, które mimo naszej początkowej niechęci zmieniają nasze podejście do tego, co jeszcze nas czeka.
Zajrzymy do małego miasteczka Evergreen, położonego za zachód od Denver, u stóp Gór Skalistych. W domu na zboczu mieszka dwudziestoośmioletni Josh Michaels, którego życie w ciągu najbliższych trzech miesięcy ma się diametralnie zmienić. Oczywiście on nie ma o tym pojęcia a początkowo jest nawet oburzony i zły... Ale może po kolei.
Pierwszego października w domu Josh'a dzwoni telefon. To sąsiad - Ryan - z prośbą o zaopiekowanie się psem swojej byłej dziewczyny - Luzakiem, bowiem on musi polecieć do Francji, ratować brata. Josh jest przeciwny, nie doszedł do siebie po odejściu Amandy, nigdy nie miał psa i nie ma pojęcia jak się to stworzenie 'obsługuje'. Niespodziewanie okazuje się, że Luzak to Lucy i na dodatek oczekuje szczeniąt! Josh nie ma szans, bowiem Ryan ucieka a psia mordka rozmiękcza serce... Jak mężczyzna sobie poradzi? Wszak jego wiedza o psach ogranicza się jedynie do tego, że jak głaskasz to merda ogonem :)
Na szczęście doskonałą pomoc znajduje w osobie Kerri, pracownicy pobliskiego schroniska. Ta znajomość rozświetla mu znacząco tematykę nie tylko świata zwierząt, ale i ludzi. A z każdym dniem jego uporządkowane, choć samotne dotychczas życie, ulega gwałtownym zmianom... Dom przemienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki a życie... Josh nie może pogodzić się z tym, że nie wszystko w jego przeszłości było pozytywne. Rozpacza nad rozstaniami, stworzył istne muzeum z ołtarzykiem swojej byłej dziewczyny co nie przysparza mu nowych znajomości czy sympatii.
Każdy kolejny dzień w domu na stoku dostarczył mi nowych wrażeń. Miałam szansę poznać bohatera z wielu stron - jego zachowanie wobec rodziny, znajomych, obcych oraz zwierząt. Jego początkowy lęk, strach i panika pod wpływem psich oczu przemieniły się w opiekuńczość. Dzięki Lucy przestał być samotny a oblodzony karton spowodował niezłe zamieszanie.
Powieść Bruce'a Camerona to lektura przepełniona szczęściem, tęsknotą, próbą odcięcia się od przeszłości oraz tego, co złe. Jest doskonałym dowodem na to, że życie staje się lepsze kiedy ma się psa. Przeżywamy wtedy bardziej wartościowe chwile i lepiej czerpiemy pozytywy z każdego dnia. To właśnie czworonożni przyjaciele przekazują nam istotną naukę, że powinniśmy cieszyć się tym co mamy a kiedy trzeba - powinniśmy iść dalej...
Podczas lektury wciąż miałam przed oczami suczkę Arikę, która chodzi już po łąkach w innym świecie... Ale kiedy mieszkałam u rodziców była cudownym przyjacielem, opiekunką świnki morskiej, matką trzech miotów szczeniąt. Była z nami przez wiele lat i to ja bardziej przeżywałam oddawanie jej szczeniąt niż ona sama... Może dlatego lepiej odczuwałam historię Lucy... Może dlatego bardziej przeżyłam tę opowieść... Wzruszałam się, złościłam, rozczulałam i śmiałam. Fantastyczna!
"Bo towarzyszenie nam, ludziom, to sens życia psów (...)" *
Podsumowując -"Psiego najlepszego" to cudowna opowieść o ratowaniu Bożego Narodzenia, miłości człowieka do psa i psa do człowieka oraz konieczności i umiejętności pożegnania się z przeszłością. Piękna, pełna wzruszeń historia suczki, która odmieniła życie wielu ludzi. Ale też książka o mężczyźnie, który szukał sensu życia, tylko potrzebował kogoś, kto mu go wskaże.
* W. Bruce Cameron, "Psiego najlepszego", Wyd. Kobiece, Białystok 2017, s. 245
Poszukujecie ciepłej uroczej, a zarazem bardzo mądrej, wartościowej opowieści z morałem? Jeśli tak to gorąco zachęcam was do sięgnięcia po najnowszą książkę, dobrze wam znanego autora, Bruce'a Camerona pt.: ,,Psiego najlepszego''. To świetna książka na zimowe wieczory pod ciepłym kocem z gorącą herbatą w ręku. Opowieść rozgrzewa serce, uśmierza smutki, rozczula. Nie tylko przyciąga wzrok cudowną okładką, ale też bogatym i słodkim wnętrzem. Oprócz uroku znaleźć tam można życiowe problemy, dylematy, samotność, a nawet miłość.
Pewnego dnia Joshowi zostaje podrzucona ciężarna suczka. Mężczyzna nie wie, co ma zrobić z nią zrobić, jak odpowiednio zająć się nią, gdyż nigdy nie miał okazji mieć czworonożnego pupila. Lucy to piękna sunia, mądra, ciepła i wierna. Ona jak i grono szczeniąt otworzą oczy bohaterowi. Jednak nie obejdzie się bez życiowych problemów. Jaki będzie koniec tej historii? Wcześniejsza powieść autora nie przypadła mi do gustu. Byłam nią nawet rozczarowana. Jednak po tylu pozytywnych recenzjach, jakie otrzymała "Psiego najlepszego" postanowiłam spróbować przygody z tym autorem ponownie. Miałam nadzieję, że pierwsze złe wrażenie zostanie zatarte. Uwielbiam psy, te duże czy małe. Od dziecka byłam z nimi ogromnie związana, zawsze mogłam się im wyżalić, wygadać, co mnie trapi, one nigdy nie potępiały za błędy. Spoglądały w moje oczy z miłością i zrozumieniem. Nie tylko potrafiły przegonić burzowe chmury, ale także prosić się o przytulanie, gdy ogarniał smutek. Sięgając po ,,Był sobie pies'' chciałam zajrzeć do świata czworonoga, poznać jego emocje, odczucia, jak postrzega to, co go otacza. Mimo, że temat ciekawy to słabo przedstawiony. Pomimo morału, tego dlaczego psy przychodzą na świat zabrakło mi emocji, tego zapalnika, który spowodowałby, że zostanę w historii na dłużej. Nie potrafiłam oddać powagi sytuacji, gdy tego było trzeba. Żadna struna w mym sercu nie została poruszona, bym przychylniej spojrzała na opowiadaną opowieść. Do tego zbyt prosty język, zupełnie wyjęty z innej bajki odebrał mi chęć przyjemnego zagłębiania się w lekturę. Bardziej zachwyciłam się ekranizacją powieści. Tu, co chwilę płakałam z radości czy ogromnego smutku. Historia została lepiej przedstawiona, klarownie dzięki czemu potrafiłam się w nią wczuć całym sercem i popłynąć zatracając się w jej magii. A bardzo rzadko się to zdarza, by film bardziej mnie zachwycił niż książka. Ale wracając do najnowszej pozycji autora. ,,Psiego najlepszego'' to zupełnie inna opowieść. Przedstawiona z perspektywy osamotnionego mężczyzny, który pewnego dnia otrzymuje nieoczekiwany prezent. To zmienia wszystko. Możemy ujrzeć wewnętrzną przemianę Josha, emocje jakie nim targają, dylematy, co powinien zrobić w zaistniałej sytuacji. Oprócz aktualnych problemów, możemy poznać przeszłość bohatera, zobaczyć, co sprawiło, że stał się taką zamkniętą, wycofaną osobą lubiącą siedzieć we czterech ścianach. Również dzięki powieści zauważyć można jak ogromną siłę na życie człowieka wywiera pies i odwrotnie. Wiele można się od nich nauczyć, a dzięki książce lepiej poznać ich potrzeby i to jak powinniśmy się nimi odpowiednio zajmować. Jest uroczo, słodko, zabawnie ale nie zabraknie też gorzkich i trudnych chwil z którymi będzie się musiał zmierzyć nasz bohater, by uzyskać spokój i upragnione szczęście. Autor nie raz podrzuci postaci kłody pod nogi, wystawi jego cierpliwość na próbę. Ogromnie się cieszę, że ta lektura powstała i nie raz z przyjemnością będę do niej powracać. Nie tylko wzruszyła, poruszyła serducho, ale też wiele nauczyła. Zwierzęta, a w szczególności psy wnoszą wiele radości do naszego życia i one jako jedyne potrafią bezgranicznie kogoś pokochać. Zrobimy dla nich wszystko, by mieli szczęśliwe pieskie życie pełne miłości, szczęścia. Podsumowując książka wzrusza, bawi, a także wiele naucza. Nie raz łza zakręci się w oku, a szeroki uśmiech na twarzy długo nam będzie towarzyszył nawet po skończeniu lektury. Naładuje pozytywną energią, ukoi smutki, da nadzieję na lepsze jutro, odgoni burzliwe chmury. Idealna powieść nie tylko pod choinkę! Gorąco polecam.Josh jest bardzo samotny. Wciąż przeżywa rozstanie z kobietą. Niespodziewanie jego sąsiad wyjeżdża i zostawia pod opieką Lucy, suczkę. Szybko okazuje się, że Lucy jest ciężarna. Josh trochę panikuje. bo nigdy nie miał psa, a co dopiero ciężarnej suczki. Spanikowany wydzwania do weterynarza, zachowuje się trochę idiotycznie, ale nie można mu odmówić troski i dobroci. Mimo największych chęci Josha oraz weterynarza nie udaje się uratować szczeniąt. Lucy ma jednak okazję sprawdzić się jako psia mama, bo ktoś podrzuca Joshowi pudełko pełne szczeniąt. Bez suczki te malutkie słodziaki nie miałyby szans. Mężczyzna także stara zapewnić się im fachową opiekę. Poszukując pomocy poznaje Kerri. Z jej pomocą uczy się jak zadba o swoją nową psią rodzinę.Przyjedzie jednak czas, kiedy będzie musiał pożegnać się z psiakami. A to nie będzie łatwe...
Josh to niezwykle sympatyczna i ciepła osoba. Z jednej strony trochę mało zaradny, a wręcz nieporadny, ale z drugiej bardzo odpowiedzialny. Nie chciał mieć zwierzęcia w domu. A jednak zajął się Lucy, kiedy sąsiad, pomimo jego odmowy, wręcz wcisnął mu ją i czmychnął jak najprędzej. Najzabawniejsze były momenty, kiedy mężczyzna co chwilę dzwonił do weterynarza, bo coś wydawało mu się podejrzane, nawet kiedy suczka na chwilę odchodziła od zwierząt. Bardzo polubiłam Josha za jego wielkie serce. Nie każdy potrafiłby zająć się tak suczką i szczeniętami jak on. Gotów był stracić pracę, by tylko fachowo zająć się cierpiącym zwierzęciem. Był gotów położyć na szali tak wiele, by zachować się właściwie. Podziwiam go za to poświęcenie, a także z jaką troską i miłością zajmował się szczeniaczkami. Podziwiam go również za to jak poradził sobie z trudnymi decyzjami i wyborami. Nie każdy człowiek potrafiłby się tak zachować. Nie wiem czy ja sama byłabym gotowa rozstać się z tymi psiakami po tym ile z nimi przeżyłam i po tym jak stały się częścią mojej rodziny, częścią mnie samej. Josh nie jest przystojnym mięśniakiem, prawdziwym bad boyem ani bogatym biznesmenem. Jest za to wspaniałym mężczyzną z dobrym sercem, pełnym ciepła.
Psiego najlepszego to cudowna książka. Idealnie nadaje się na świąteczne, zimowe wieczory pod kocykiem przy kominku z filiżanką gorącej czekolady. Hmm już widzę ten zestaw. Ale się rozmarzyłam. Za rok z pewnością właśnie w ten sposób przeczytam tę książkę...
Jest to też cudowny pomysł na prezent. Ach jak chciałabym, żeby ktoś podarował mi taki prezent. Już sobie to wyobrażam. Wyławiam prostokątne zawiniątko spod choinki. Rozrywam papier... A moim oczom ukazuje się świąteczna książka z psiakiem na okładce... No i znowu się rozmarzyłam...
Chyba właśnie widzicie jak ta książka na mnie działa. Wyzwala moją świąteczną obsesję. Pewnie jeszcze nie wiecie, ale ja kocham święta. Choinka, światełka rzucające ten piękny blask, zapach pomarańczy, ogień w kominku, wino grzane... Właśnie ta książka przypomina mi o tym, sprawia, że chciałabym, żeby święta były już, teraz. To właśnie ona od teraz kojarzyć mi się będzie ze świętami i tymi wszystkimi przyjemnymi rzeczami, które są z nimi związane.
Psiego najlepszego, to bardzo klimatyczna powieść, która rozczuli każdego. Będzie tez idealnym prezentem pod choinkę dla bliskich. Poza niezliczonymi wzruszeniami dostarczy chwilę relaksu i pozwoli oderwać się od ziemi.
Josh musi stanąć na wysokości zadania, kiedy jego kompletnie nieodpowiedzialny sąsiad prosi go („prosi” to bardzo łagodne słowo) o opiekę nad ciężarną suczką. Chłopak nie ma pojęcia, co począć. Niby jak ma się zająć psem, skoro wciąż nie uporał się z trudnym rozstaniem? Nigdy nie miał żadnego czworonoga, co musi zrobić, żeby mu niczego brakowało? I w ogóle jak się odbiera psi poród?
Czy może być coś bardziej uroczego, niż stadko rozbrykanych szczeniaków, biegających wokół choinki? „Psiego najlepszego” rewelacyjnie wprowadza w pełen ciepła i uśmiechu klimat, dzięki któremu poczułam chęć do zakupu prezentów i śpiewania kolęd (to drugie wprowadziłam zresztą w życie). W. Bruce Cameron stworzył kolejną po „Był sobie pies” przyjemną obyczajówkę, nie tylko umilającą czas wolny, ale także przypominającą istotną rzecz: zwierzaki mają uczucia i tak samo jak ludzie doświadczają bólu czy straty.
Oczywiście nie wszystko jest kolorowe. Największy problem tej książki to niestety... główny bohater. Josh to jedna z najbardziej infantylnych postaci, z jakimi miałam kiedykolwiek do czynienia. Jego nieporadność i naiwność sprawiały, że opadały mi ręce, a oczy same wznosiły się do nieba. Z czasem nieco się do niego przekonałam, doceniłam jego dobre serce, uczuciowość, a już zwłaszcza ujęła mnie ogromna troska, jaką obdarzył Lucy, opuszczoną przez właściciela suczkę. Niedługo trwało, zanim pies, zamiast problemem, stał się dla Josha podporą w trudnych chwilach. Spory udział miała w tym również Kerri, pracownica lokalnego schroniska dla zwierząt. Poszczególne wątki, piękne w swojej prostocie, subtelnie się ze sobą łączą i tworzą płynną całość, a bohaterowie – choć dość sztywno określeni – siłą rzeczy wkupili się w moje łaski. Z pewnymi wyjątkami, rzecz jasna.
Początek powieści wydał mi się bardzo dziecinny, jednak z czasem przypomniałam sobie, jak bardzo urzekł mnie styl autora podczas lektury jego wcześniejszej książki. W. Bruce Cameron nie bawi się w przesadnie rozbudowane opisy, nie stara się spowalniać akcji, byleby nawciskać więcej moralizatorskich gadek czy bezsensownych dialogów – zamiast tego konsekwentnie prowadzi naszpikowaną emocjami fabułę do końca. Choć opowieść jest niezmiernie prosta, niemalże banalna, bywały momenty, w których wierciłam się ze zdenerwowania, a raz musiałam powstrzymać łzy. Podejrzewam jednak, że przez większość czasu szczerzyłam zęby jak opętana; nie mogłam się oprzeć, kiedy Josh bawił się ze szczeniakami albo gdy przemawiał do Lucy. Jego zaborczość w związku z psami przemówiła do mnie na tyle, że zaczęłam mu nawet wybaczać potknięcia i sytuacje niezręczne tak bardzo, że aż wzdychałam z zażenowania.
Książka w żadnej mierze nie zaskakuje; W. Bruce Cameron starał się od czasu do czasu postawić jakieś przeszkody na drodze bohaterów, próbował też nieco „przyciemnić” ten jasny, błyszczący obrazek, który wyłaniał się z kolejnych rozdziałów. Niemniej z góry wiadomo, dokąd to wszystko prowadzi, a co najlepsze – zupełnie mi to nie przeszkadzało. Powieść miała za zadanie bawić, wywoływać uśmiech, pozostawić po sobie miłe wspomnienie i dokładnie tak było. „Psiego najlepszego” to świetna, futrzasta kombinacja humoru, miłości, rodzinnego i przyjacielskiego wsparcia oraz mądrych, psich oczu, które przekazują zdecydowanie więcej, niż słowa.
Czy pomysł na książkę jest oryginalny? Nie. Czy bohaterowie jakoś szczególnie się wyróżniają? Nie. Czy powieść wyprowadza z równowagi, szokuje, wstrząsa czy w jakikolwiek sposób odciska się w świadomości? Również nie. Czy wobec tego warto zawracać sobie nią głowę? TAK. Jeśli poszukujecie idealnej rozrywki na święta, czegoś, co będziecie mogli zabrać ze sobą do łóżka po obfitym, kolorowym bożonarodzeniowym dniu, to „Psiego najlepszego” okaże się najlepszym wyborem. Ta nieskomplikowana obyczajówka idealnie wpasuje się w świąteczną atmosferę. Jeśli po przeczytaniu się ze mną zgodzicie, koniecznie przybijcie łapę... to znaczy piątkę.
Josh nieoczekiwanie pewnego dnia na progu swojego domu znajduje porzuconą suczkę. Mężczyzna nie potrafi oprzeć się jej ufnemu spojrzeniu, dlatego postanawia ją przygarnąć i zaopiekować się najlepiej jak potrafi. Wkrótce jednak okazuje się, że suczka jest w zaawansowanej ciąży. Kiedy na świat przychodzi pięć niesfornych szczeniaczków przerażony Josh postanawia poszukać pomocy w okolicznym schronisku, gdzie poznaje uroczą Kerri.
„Dlaczego nikt nigdy mu o tym nie powiedział? Dlaczego nikt nie powiedział mu, jak to jest mieć psa? Że dzięki temu każda chwila staję się ważniejsza, że w jakiś tajemniczy sposób można czerpać z każdego dnia to co najlepsze?”
Jako dumna posiadaczka czworonogiego przyjaciela z ręką na sercu mogę przyznać, że „Psiego najlepszego” to jedna ze wspanialszych historii jakie miałam okazję przeczytać. Zauroczyła mnie już sama okłada, ale to dopiero zawartość sprawiła, że zakochałam się w tej historii bez pamięci. Ale czy mogło być inaczej? W końcu sposób w jaki Josh opiekował się swoją psią rodzinką był niezwykle uroczy. A to jak rozmawiał oraz bawił się ze szczeniaczkami rozczulało mnie niesamowicie.
Jeśli chodzi natomiast o samych bohaterów to nie wiem do końca czemu, ale nie polubiłam w ogóle Kerri. Co prawda ta dziewczyna zachowywała się przez większość czasu dojrzale i odpowiedzialnie, ale bywały momenty, że miała zagrania niczym mała dziewczynka. Nie spodobały mi się zwłaszcza niektóre jej zachowanie względem Josha, którego w przeciwieństwie to Kerri polubiłam od pierwszej strony. Ta jego nieporadność oraz roztrzepanie miały w sobie coś takiego, że człowiek od razu uśmiechał się na samą myśl o tym. A Lucy i szczeniaczki? Chyba nie muszę mówić jak cudowne były.
„W pudełku poruszyło się następne szczenię. I następne. Nie wahając się ani chwili, Josh włożył je sobie pod sweter, przyciskając do gołej skóry. Czuł, jakby dotykał małych śnieżynek.”
W. Bruce Cameron w tej książce we wspaniały sposób pokazuje jak wiele radości i miłości wprowadzają do naszego życia zwierzęta. Historia Josha, Lucy i szczeniaczków bawi, wzrusza oraz daje naprawdę wiele do myślenia. Tutaj każdy miłośnik zwierząt znajdzie coś dla siebie. Więc jeśli ciągle zastanawiacie się czy sięgnąć po „Psiego najlepszego…” to śmiało możecie przestać. Drugiej tak rozczulające historii, która nauczy Was miłości do zwierząt na pewno prędko nie znajdziecie. Ta książka to idealny prezent na święta, dlatego dziś gorąco ją Wam polecam, a sama biegnę pobawić się z moim psiakiem.
Aleksandra
Wszystkie cytaty pochodzą z książki „Psiego najlepszego…” autorstwa W.B. Cameron.
Szukaj mnie na:
http://tygrysica.tumblr.com/
https://www.instagram.com/tygrysicaa/
Josh Michaels prowadzi dość samotne życie – kilka miesięcy temu zostawiła go dziewczyna, a z rodziną nie ma najlepszych relacji ze względu na wydarzenia z przeszłości. Pewnego dnia jego spokojne i pustelnicze życie zostaje wywrócone do góry nogami. Sąsiad prosi o zaopiekowanie się ciężarną suczką Lucy. Josh nigdy nie miał psa i nie ma pojęcia jak się nim opiekować, a tym bardziej całą gromadą. Mądre pełne uczucia spojrzenie oraz wieź jaką zawiązuje z Lucy sprawia, że postanawia najlepiej jak potrafi zaopiekować się zwierzakami, a po pomoc zgłasza się do pobliskiego schroniska, w którym poznaje Kerri.
Kocham książki o zwierzętach! Uwielbiam zwierzęta (nie tylko psy) – są niezwykle mądre, a to jaką więź można z nimi nawiązać oraz ich odwzajemniona miłość do człowieka to coś absolutnie bezcennego i każdy powinien tego doświadczyć! Bardzo byłam ciekawa tej książki i tego jak zostanie tu przedstawiona wspaniała relacja psa z człowiekiem.
Spodobało mi się to, że autor pokazał, ile radości wprowadzają do naszego życia zwierzęta oraz że kiedy się je pokocha to można poświęcić dla nich wiele jak nasz bohater Josh i traktuje się ich niemal jak członków rodziny. Bliskość oraz lojalność psów w życiu Josha przewartościowała jego priorytety – w obliczu awaryjnej i podbramkowej sytuacji praca przestała być tak ważna jak do tej pory, bo coś innego zwyczajnie okazało się bardziej istotne.
„Psiego najlepszego” porusza również bardzo istotne kwestie, jakie się wiążą z tym, kiedy zwierzęta znajdują się pod opieką kompletnie nieodpowiedzialnych ludzi. Z uwagi na to, że akcja książki dzieje się na niedługo przed Bożym Narodzeniem zostaje poruszony temat kupowania zwierząt i dawania ich jako prezent. A jeśli ten okaże się nietrafiony to zwierzęta są na drugi dzień zwracane niczym para źle dobranych butów lub podrzucane do już i tak przepełnionych schronisk.
Kiedy się prowadzi tak osamotnione życie jak Josh, bardzo szybko można się przyzwyczaić do obecności zwierząt. Jego rzeczywistość do tej pory była niepełna, a miłość do psów sprawiła, że jego życie nabrało kolorów i kiedy przyszedł czas, aby się z nimi rozstać mężczyzna miał niemały problem i nie mógł sobie z tym poradzić.
„Chcę chyba powiedzieć, że nie możesz ich zatrzymać, bo… no cóż, bo nie możesz. Nikt nie może, nie tak długo, jak byśmy tego chcieli. I musimy cieszyć się nimi, dopóki możemy, a potem trzeba iść dalej. Tego właśnie uczą nas psy, że trzeba żyć tu i teraz, a potem zacząć kolejną piękną przygodę.”
Historia opisana w książce jest niezwykle wzruszająca i to nie przez wątek romantyczny, który jest drugoplanowy, co uważam za zaletę. Oprócz tego jest także bardzo zabawna i pozytywna – opisy zabaw i zachowań pięciu szczeniąt na pewno u wielu osób wywołają uśmiech.
Moim zdaniem ta książka jest idealna na teraz, tą przedświąteczną porę. Jest lekka, przyjemna i sprawi, że na sercu zrobi się ciepło.
Sąsiad Josha pewnego dnia podrzuca do niego psa. Mężczyzna ma się nim zaopiekować przez kilka dni, póki jego sąsiad nie wróci do domu. Jak się okazuje, tym psem jest, ciężarna suczka Lucy. Josh obiecuje, że zajmie się ciężarną suczką. Nie chce jej zostawić na pastwę losu. Kilka dni później Lucy zaczyna rodzić a zdezorientowany Josh, szuka pomocy w schronisku. Tam poznaje piękną opiekunkę czworonogów. Po kilku tygodniach Kerri pomaga przygotować szczeniaki do świątecznego programu adopcyjnego. Po spędzaniu dni z Kerri, Lucy i szczeniakami mężczyzna zdaje sobie sprawę, że nie wyobraża sobie już bez nich życia.
Josh Michaels po rozstaniu ze swoją dziewczyną nie może pogodzić się z osamotnieniem. Mężczyzna jest typem samotnika. Gdy jego sąsiad prosi o opiekę nad suczką, Josh zdecydowanie odmawia. Jednak gdy sąsiad odjeżdża, zostawiając Lucy na pastwę losu Josh nie może, pozwolić jej zginąć i przygarnia ją pod swój dach. Z dnia na dzień oboje coraz bardziej się zaprzyjaźniają. Lucy obdarza mężczyznę zaufaniem, a już kilka dni później psia rodzinka rozrasta się o pięć malutkich, słodkich szczeniaczków. Josh coraz bardziej zakochuje się w psiej rodzince i zaczyna obdarzać je uczuciami. Jednak czy oddanie szczeniaczków do adopcji będzie tak proste, jak mogłoby się wydawać? Czy uczucia wezmą górę?
Przyznam szczerze, że książka dosłownie kupiła moje serce. Nie czytałam "Był sobie pies" ale w tej historii jestem całkowicie zakochana. W. Bruce Cameron podarował nam w tej książce cudowną ciepłą historię, która ma w sobie wiele takiego rodzinnego ciepła. Niesamowicie przyjemnie mi się ją czytało.
Książkę czytało się bardzo przyjemnie i szybko. Była wciągająca. Nie mogłam się od niej oderwać. Szczerze powiem, że nie byłam pewna tej książki i nawet zaczynając czytać, nie wiedziałam, czy podołam przeczytaniu jej w całości. Po prostu nie wiedziałam, że taka książka może być dla mnie. A tu proszę! Bardzo miłe zaskoczenie.
Uwielbiam psy, niestety sama nie mogę ich mieć. Czytając tę książkę, nie sądziłam, że tak szybko można obdarzyć psa miłością. Autor przedstawił to naprawdę bardzo fajnie. Przy okazji dowiedziałam się kilku rzeczy o psiakach. Podsumowując, książka była niesamowicie ciepłą, pełną miłości i uroku książką, którą czytało się bardzo szybko i była ona wciągająca. Normalnie kocham tę książkę i na pewno jeszcze kiedyś do niej wrócę.
Typowo świąteczna okładka pasuje idealnie ponieważ w środku znajdziemy wydarzenia dziejące się na przełomie listopada i grudnia aż do świąt. Będzie idealna właśnie na okres świąteczno zimowy. Pierwsza zimowa książka już za mną. Nie mogę się doczekać kolejnych!
Książka będzie naprawdę bardzo fajną lekturą na długie zimowe wieczory. Idealna do kubka herbaty. Jak już wspomniałam książkę, czyta się bardzo szybko i jest bardzo wciągająca. Teraz muszę jak najszybciej nadrobić "Był sobie pies".
Zaczytana Anielka
Książki o psach są tymi lekturami, koło których trudno mi przejść obojętnie. Pokochałam "Był sobie pies" , z uwagą czytałam też o psiaku, który jest psim strażakiem, mam też lekturę o psich superbohaterach. Lubię prawdziwe historie o psach, które pokazują jak inteligentne, wierne i kochane są te zwierzaki. Lubię również fikcyjne opowieści, które potrafią pokazać więź, jaka się tworzy pomiędzy zwierzakiem a człowiekiem.
"Psiego najlepszego..." to historia o Joshu, do którego trafia suczka w ciąży, w wyniki czego następuje ciąg różnych może nieco magicznych (ach, ta świąteczna magia) wydarzeń. Więcej nic nie powiem.
Przy tej książce najważniejsze są uczucia, które towarzyszą czytaniu. Bo jest ich mnóstwo. Czułam i radość i smutek (tak, tak - warto mieć pod ręką chusteczki). Były momenty złości, zrozumienia i miłości przede wszystkim do uroczych zwierzaków.
Świąteczny klimat nie jest tak bardzo odczuwalny. Jest obecny, ale widać, że to tylko dodatek, że nie on najbardziej się liczy, że na pierwszym miejscu jest Josh oraz jego nowi towarzysze.
Moim zdaniem warto poświęcić kilka chwil na tą lekturę. "Psiego najlepszego..." czyta się szybko. Poza tym książka jest tak urocza, że przyjemnie spędzić przy niej nieco czasu. Zdecydowanie polecam
Ostatnia jak na razie pozycja Bruce'a Camerona, tym razem z motywem Świątecznym.
Josh Michaels dostaje pod opiekę ciężarną suczkę od swojego kolegi. Poczatkowo jest wściekły, ale dość szybko przyzwyczaja się do Lucy. Kiedy sunia się szczeni, okazuje się, że wszystkie młode umierają. Josh znajduje jednak na pace swojego samochodu 5 małych szczeniaków...
Wzruszająca opowieść o tym, jak przypadkiem można znaleźć prawdziwą przyjaźń, ale również miłość.
Książkę czytało mi się bardzo szyko i przyjemnie. Idealna na okres okołobożonarodzeniowy.
Wprawdzie Boże Narodzenie daleko za nami albo daleko przed nami, lecz książkę W Burce’a Camerona Psiego najlepszego, czyli BYŁ SOBIE PIES na święta można czytać niezależnie od pory roku. Jest to bowiem powieść z uniwersalnym przesłaniem.
Mieliście szczęście, że się nawzajem odnaleźliście. (s. 159)
Josh nigdy nie miał psów. W zaistniałej sytuacji martwi się, że coś zrobi źle, a tym samym zaszkodzi szczeniakom. Jeszcze nie wie, iż to oznaka, że będzie się dobrze opiekował psami. Z czasem będą stanowili zespół – Lucy i jej szczeniaki: Lora, Sophie, Cody, Rufus, Olivier. Ważnym pomocnikiem i nieformalnym członkiem tego ludzko-psiego zespołu jest pracownica schroniska dla zwierząt Kerri. To ona uczy Josha podstaw opieki nad psami. Pomaga socjalizować szczenięta na różne sposoby. Sama także niejako socjalizuje Josha, który jest odludkiem i za rzadko bywa w towarzystwie. Między młodymi ludźmi coś zaczyna iskrzyć, lecz sami sobie stwarzają problemy i niepotrzebnie je piętrzą. A czasami wystarczyłoby szczerze porozmawiać.
Bo towarzyszenie nam, ludziom, to sens życia psów, Josh. Właśnie pod tym kątem je hodowaliśmy, po tysiącach lat mają to dosłownie we krwi. […] Życie z dala od ludzi, nawet w sforze psów, nie jest zgodne z ich naturą. Nie są szczęśliwe. (s. 245)
I to sama prawda. Josh tak się wczuwa w swoją rolę, że momentami zachowuje się nieco absurdalnie, lecz trzeba przyznać, że jedna z typowo ludzkich metod w jego wykonaniu sprawdza się idealnie w przypadku psiej rozbrykanej dzieciarni. A gdy spotkają się młodzi przedstawiciele dwóch gatunków, to zabawa jest przednia, bo dzieciaki uwielbiają szczeniaki. Wspólne wychowywanie przynosi wiele korzyści obu stronom.
Tego właśnie uczą psy, że trzeba żyć tu i teraz, a potem zacząć kolejną piękną przygodę. (s. 191)
Ta książka to nie tylko historia szczennej suki i wychowywania szczeniaków. To również apel do ludzi, którzy chcą mieć psa lub inne zwierzę w domu. Posiadanie psa musi być przemyślaną decyzją. To żywe stworzenie, a nie tymczasowa zabawka, zwłaszcza dana w prezencie na Boże Narodzenie. Ich wychowanie wymaga czasu i poświęcenia, dlatego jest „to ogromne zobowiązanie”. A kiedy przychodzi czas na rozstanie, trzeba umieć się z tym zmierzyć.
Nie rozbijamy rodzin, tylko je tworzymy. (s. 245)
W powieści ważny wątek, choć niezbyt rozbudowany moim zdaniem, dotyczy pracy schroniska dla zwierząt w Evergreen. To miejsce pracy Kerri i Madelyn. Kobiety kochają zwierzęta i zarażają tą miłością innych ludzi. Jednak ich miłość kieruje się też rozsądkiem. Walczą o życie i bezpieczeństwo zwierząt porzuconych, pokrzywdzonych przez los, a z drugiej strony uczą ludzi, jak postępować ze zwierzęciem, szkolą, uświadamiają. I łączą ludzi ze zwierzętami. Ich praca wymaga ciągłej uwagi i rozwagi w znajdowaniu domu dla zwierząt i dobieraniu im odpowiednich opiekunów, żeby obie strony były szczęśliwe.
Psy kochają człowieka. (s. 181)
A ludzie kochają psy. W powieści Psiego najlepszego, czyli BYŁ SOBIE PIES na święta ukazana zostały narodziny bezwarunkowej miłości do psów – wpierw do szczennej suki Lucy, potem do szczeniaków, a także miłości między dwojgiem młodych ludzi. To też mini poradnik, jak opiekować się szczeniakami, który dostarczy Wam wielu cennych informacji, a przy tym rozbawi i wzruszy.
Podobała mi się książka:) Ciepła opowieść o rodzącej się miłości człowieka do człowieka, człowieka do psa/piesków, pełna humoru, aczkolwiek również z momentami tych gorszych, smutnych chwil.
Nie sądziłam, że książka o psach może być tak interesująco napisana:)
Polecam (http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4805332/psiego-najlepszego-byl-sobie-pies-na-swieta/opinia/44557234#opinia44557234)
Dobra, ale nie lepsza niż "Był sobie pies". Josh jako bohater wydawał się dziwnie nieporadny w wielu sprawach, co spowodowało że ciężko go było polubić. Fabuła przez jego problemy egzystencjalne trochę traciła na potencjale. Mimo to z czystym sercem mogę tę książkę polecić wszystkim, którzy kochają zwierzęta. Naprawdę warto.
BYŁ SOBIE PIES - KSIĄŻKA, KTÓRA DOCZEKAŁA SIĘ EKRANIZACJI - PRZEDSTAWIA LOSY NAJBARDZIEJ WYSZCZEKANEGO BOHATERA WSZECH CZASÓW Oto...
Nowa książka autora najbardziej rozmerdanych opowieści! Dla fanów bestsellera ,,Był sobie pies" W. Bruce'a Camerona. Na Baileya, psa o wielu wcieleniach...
Przeczytane:2021-01-12, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2021, 12 książek 2021, 26 książek 2021,
Ta książka od dawna czekała na swoją kolej. Nie czytałam innych książek autora, ale oglądałam filmy nakręcone na ich podstawie. Jeśli czytaliście inne książki Camerona lub oglądaliście ekranizacje, to wiecie, że są to bardzo poruszające historie, które potrafią wycisnąć z oczu łzy. Ta również jest dość emocjonalna, ale jej potencjał został zmarnowany. Duża część książki jest nudna i dość topornie mi się ją czytało. Bohaterowie są mało ciekawi i nie do końca rozumiem komu jest adresowane jej przesłanie. Mimo to historia Josha uświadamia nam, jak ważne jest pielęgnowanie wspomnień pięknych chwil w naszym życiu, zamiast żałować, że minęły i zamykać się na budowanie nowych. Myślę, że autor chciał również uświadomić czytelnikom, jak możemy pomóc zwierzętom, które zostały zgubione, były dręczone lub zostały porzucone przez swoich właścicieli. Zwraca uwagę, że pies to nie zabawka i wręczenie go komuś pod choinkę w prezencie musi być bardzo dobrze rozważonym pomysłem. Każdy, kto miał psa wie, że nie ma lepszego przyjaciela dla człowieka.
Psy kochają bezwarunkową, bezgraniczną miłością, a ich strata niewyobrażalnie boli. I choć są z nami krótko, potrafią odmienić nasze życie, wnieść do niego wiele radości i zmiękczyć niejedno serce, ale musimy się o nie troszczyć. Poleciłabym tę książkę osobom, które szukają przyjaciela lub leku na samotność oraz tym, którzy bez zastanowienia chcą podarować komuś psa w prezencie.