Tajemnicza, nastrojowa, zmysłowa i osobista powieść, która powstała przed mroczną serią kolory zła.
Małgorzata Oliwia Sobczak, jakiej nie znacie!
Iwa po latach powraca do rodzinnego domu na Żuławach. Próbuje uporządkować swoje życie i zrozumieć motywy kierujące bliskimi jej kobietami, babką Antoniną i matką Józefiną. W starym domostwie z duszą, pamiętającym jeszcze czasy holenderskich osadników, powoli odkrywa tajemnice swoich najbliższych i składa w logiczną całość wydarzenia z przeszłości. Trzy kobiety, trzy na zawsze połączone historie i niezwykły dom na Żuławach, który ożywa dzięki muzyce.
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2024-10-23
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 400
"Przeszłość to fotel, który dryfuje jak tratwa po błękitnej lagunie. To poduszka, która pachnie korą dębu i pomarańczami. Przeszłość to dłoń, w której zamyka się słońce".
Iwa, Antonina i Józefina to trzy kobiety, których historię poznajemy powoli, nieśpiesznie. Ich wybory życiowe, niespełnione marzenia, tęsknoty... A dom na Żuławach wiele widział i również ma sporo do powiedzenia. Na kolejnych kartkach książki wyjaśniają się tajemnice, dramaty przeszłości, a Iza kroczy śladem dawnych wspomnień.
Magiczna, wciągająca powieść jakże inna od typowych obyczajowych historii.
"Przeszłość to fotel, który dryfuje jak tratwa po błękitnej lagunie. To poduszka, która pachnie korą dębu i pomarańczami. Przeszłość to dłoń, w której zamyka się słońce".
Uwielbiam takie utwory prozatorskie – pełne przemyślanej kompozycji fabularnej, pełne niedopowiedzeń, które w miarę rozwoju tempa akcji, zostają, jedno po drugim, wyjaśnione. Uwielbiam odkrywać i śledzić pojawiające się w takich książkach tajemnice, które przecież każdy z nas, w mniejszym, bądź większym stopniu, posiada. Ależ to była niezwykła, czytelnicza wędrówka.
Małgorzata Oliwia Sobczak to mieszkanka Sopotu, która na co dzień zajmuje się badaniami naukowymi oraz pracami rozwojowymi w dziedzinie nauk społecznych i humanistycznych. Absolwentka kulturoznawstwa i dziennikarstwa. W 2015 r. wydała postmodernistyczną baśń.
Iwa to młoda kobieta, która po długim czasie nieobecności, przyjeżdża do starego, rodzinnego domu na Żuławach, by wyjaśnić tajemnicę ostatnich słów, jakie wypowiedziała jej matka Józefina na łożu śmierci. Tak rozpoczyna się wędrówka po czasie i przestrzeni życia trzech pokoleń kobiet – babci Antoniny, matki Józefiny i jej córki Iwy. Okazuje, że każda z nich skrywała tajemnice i każda chciała być po prostu szczęśliwa.
Jeśli sądzicie po tym krótkim opisie, że książka "Ona i dom, który tańczy" jest sztampową powieścią, jakich wiele, to muszę wyprowadzić was z błędu. Utwór ten bowiem pomimo tego, że jest debiutem powieściowym Małgorzaty Oliwii Sobczak, zachwyca swoją wielopłaszczyznowością, którą podczas lektury, czytelnik ma możliwość odkrywać. Początkowo, można poczuć chwilowe pogubienie wynikające z przeplatania się między sobą rozdziałów, które ukazują losy Antoniny, Józefiny i Iwy na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Dość szybko jednak udaje się dostosować do odpowiedniego rytmu fabularnego, którego zgłębianie wywołuje jedynie wielki, czytelniczy zachwyt.
Autorka kreśli trzy portrety psychologiczne kobiet – bardzo różnych od siebie, a jednak w wielu punktach, bardzo podobnych. Antonina ze swoją skrywaną tajemnicą, Józefina z wielką tragedią życiową i Iwa - zagubiona, pełna sprzeczności, poszukująca śladów w przeszłości matki i babki. Z wielkim zaciekawieniem śledziłam odkrywanie przez autorkę kolejnych kart losów trzech bohaterek. Wielokrotnie także próbowałam odkrywać sekrety kobiet, które postanowiły zatrzymać je przy sobie. Fenomenalne kreacje, takie prawdziwe i niosące cechy uniwersalności.
"Ona i dom, który tańczy" to jednak nie tylko powieść obyczajowa i psychologiczna. To także obecne w fabule elementy realizmu magicznego, które czynią ją tym bardziej intrygującą i pełną niedopowiedzeń. Mowa tutaj o specyficznym klimacie Żuław, o wątku skrzypiec, dziwnych wizjach, obecności wiedźm i szeptuch. Jednak najbardziej w mojej pamięci zapadł rozdział zatytułowany "Opowieść domu", w którym narratorem jest właśnie dom. Coś wspaniałego, istna perełka literacka.
Losy kobiet, kreślone piórem Małgorzaty Oliwii Sobczak, to wyjątkowa, nieco metafizyczna, podróż po czasie i przestrzeni. Niosąc ze sobą uniwersalne przesłanie, dotyczące odwiecznego poszukiwania szczęścia, wyzwala mnóstwo emocji, które trudno okiełznać. Chcę więcej takiej prozy!
Trzy kobiety, których losy są ze sobą nierozerwalnie połączone. Dom na Żuławach, w którym krzyżują się wszystkie te historie.Iwa powraca...
Pewnego zimowego poranka z okna sopockiej kamienicy skacze studentka prawa. Ślady na jej ciele wskazują, że przed śmiercią młoda kobieta była krępowana...
Ocena: 6, Chcę przeczytać,
Ten dom.
On tańczył.
W nich. W ich życiach.
On widział. On czuł.
Miłość głęboką. Największą.
Ona taka żarliwa. Była.
I pachniała nimi.
Jego dotykiem, a jej miękkością.
Kolorem oczu zielonych.
Jego zapachem. Jej zapachem.
Zapachem ich dusz.
I ciał. Spowitych w jedno.
Ale miłość ta.
Przyniosła ból.
Taki bezbrzeżny!
Taki ogromny!
Że nie mogła już żyć.
Bez niego.
Bez tego, który stał się wszystkim.
Ona jego duszą.
On ciałem jej się stał.
Rzucona w przeszłość.
Zagubiona w nieprawdzie.
Bo ona owocem tej miłości.
Iwa. Jak ta wierzba.
Jej matka kochała go tak.
Tak nad życie. Ponad życie.
Że przelać miłości na nią.
Nie potrafiła.
W smutku się skryła.
Najbliższa. A tak jej daleka.
Tak odległa. Że serce zadrżało.
Dom smutek czuł.
I patrzył też smutno.
Dom opowieść szeptał.
Delikatnie tęsknotą dotykał.
Ciepłem koił.
Do snu ich utulał.
I ciszą okrywał.
I snuł historię.
O pięknych Żuławach,
o ludziach trudem losu naznaczonych.
I ten dom duszę miał, i wiedział.
I biały anioł do niego przybył.
A czarny ciemnymi skrzydłami
po ich życia się zjawiał.
Dom tańczył.
Czuł. I wiedział.
Szeptał cicho o miłości.
I o niemiłości śpiewał.
a skrzypce tak pięknie grały
melodię cichą i cudną,
tak delikatnie szeptały
opowieść o miłości smutną
Zapadłam się. Utonęłam. Myśli swoje oddałam i duszę. Tej książce. A ona taka piękna. Taka wrażliwa i delikatna. Ona mnie za rękę prowadziła. Słowa pisane mnie wypełniały, a po policzku moim łza płynęła. W serce moje tak po cichutku się wkradały. I tak cichutko też szeptały. Że miłość najgłębsza. Że miłość największa nie ma końca. Ona zostaje na zawsze. We wspomnieniach barwy oczu. W dotyku, który był jeden jedyny. Wyjątkowy. W zapachu, który niósł za sobą szczęście. Takie największe.
Sklasyfikowano tę powieść jako obyczajową. Ale dla mnie to literatura piękna. Z najwyższej półki. Polecam najmocniej.