Dla dwunastu córek króla Alberta śmierć królowej Laurelii oznacza nie tylko utratę matki. Decyzją ojca dziewczęta zostają objęte ścisłą ochroną. Odbiera się im ukochane lekcje, przedmioty, i – co najważniejsze – osobistą wolność.
Jednakże siostry, zwłaszcza najstarsza z nich, księżniczka Frida, nie zgadzają się na taki los. Jest coś, co nadal posiadają i czego ojciec nie może im odebrać: siła wyobraźni. Mogąc polegać wyłącznie na własnej pomysłowości, królewny podejmują walkę o życie na swoich warunkach.
Marzycielki są bajką przekorną – zapomnijcie o księciu, który przybędzie na ratunek i zdobędzie królestwo! – za to pełną odważnych, zaradnych i imponująco sprytnych młodych kobiet. Spodoba się najmłodszym i tym nieco starszym, którzy z na pozór dziecięcej opowieści potrafią wyczytać niejedną dorosłą prawdę.
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 2019-02-27
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 160
Ilustracje:Angela Barrett
Siostrzana miłość, siła wyobraźni, dziewczęca odwaga i walka o niezależność... Jessie Burton, autorka światowych bestsellerów: „Miniaturzystka” oraz „Muza”, powraca z zachwycającą i przepięknie ilustrowaną baśnią dla tych, w których drzemie dziecko.
Uwielbiam bajki i baśnie. Pod tym względem nigdy się nie zestarzeję. Dziecko we mnie ciągle bardzo dobrze się czuje i nie zamierza zniknąć. Ja regularnie je „karmię”, aby miało się świetnie.
Gdy zaczęłam czytać Marzycielki, od razu wiedziałam, że z tą baśnią już się spotkałam. Wprawdzie tamta jest krótka, ale jednak temat ten sam. Mam na myśli Buty w tańcu przetarte Braci Grimm. Przyznam, że spodobała mi się ta nowa (choć stara) baśń – ta wariacja według Burton.
Marzycielki to historia dwunastu córek króla Kalii, Alberta. Po śmierci matki, królowej Laurelii królewny zostają stopniowo pozbawione wszystkich przyjemności, które do tej pory je zajmowały. Po kolei król zabrania im rozwijania swoich pasji i zainteresowań. Odbiera im ukochane lekcje i przedmioty. Ale to co naszykował dla nich na koniec jest dla dziewcząt całkowicie niezrozumiałe. Królewny zostają zamknięte w komnacie bez okien. Pozostawione same sobie snują po kolei opowieści. Aż pewnego razu odkrywają za obrazem swojej matki drzwi. Młodość jest odważna, więc dziewczęta bez zbędnego marudzenia wychodzą na spotkanie z przygodą.
Nie mogę wam napisać na co natrafiły po drodze, bo nie mielibyście żadnej przyjemności z czytania. Powiem tylko, że trafiły do fantastycznego świata, gdzie znów mogły czuć się wolne i szczęśliwe. I tak każdej nocy, gdy zamek pogrążał się we śnie, królewny udawały się w jedyne miejsce, gdzie mogły w końcu być sobą. W baśni tak, jak w życiu nic nie może trwać wiecznie, zwłaszcza gdy osnute jest tajemnicą. Król zaczyna podejrzewać, że coś jest nie tak. Jednak królewny do niczego się nie przyznają, twierdząc że grzecznie spędzają czas w zamkniętym pokoju. Król wpada na pomysł, w jaki sposób wybadać prawdomówność swoich córek. Czy królewnom uda się wyprowadzić w pole nie tylko króla, ale też wielu śmiałków?
Oparta na baśni Braci Grimm baśń Marzycielki jest przewrotna i przekorna. Zapomnijcie o księciu, który przybędzie na ratunek i zdobędzie królestwo. Jessie Burton zabiera nas w świat fantazji. Wraz z dwunastoma dziewczętami przeżywamy cudowną przygodą.
Mądre, odważne i sprytne królewny kontra doradcy i pretendenci do ręki. Nowoczesna baśń na miarę nowych czasów. Niektórzy na pewno zauważą, że jest to baśń feministyczna, gdzie mimo męskich bohaterów najważniejsze są postaci kobiece. W sumie Burton przedstawiła mężczyzn jako jednostki zadufane w sobie i nie za mądre, wszelkimi atutami obdarzając córki króla.
Marzycielki to przepiękna baśń z wspaniałymi ilustracjami, która powinna rozbudzić wyobraźnię niejednego dziecka. Ale kochani, to nie jest baśń tylko dla dzieci. Na początku napisałam, że w każdym z nas drzemie dziecko, więc ta baśń jest dla każdego z was. Polecam.
Wystarczy spojrzeć na szatę graficzną mojego bloga, by z łatwością stwierdzić, że uwielbiam bajki i baśnie. Bracia Grimm, Andersen - to ich dzieła najczęściej towarzyszyły mi w dzieciństwie, kiedy to początek miała moja miłość do czytania. Pomimo ich odległego czasu powstania, zawierają w sobie morały i magiczna wręcz treść, które czynią je ponadczasowymi.
Również współcześnie powstaje wiele baśni. Są takie, które podobają mi się bardziej lub mniej. Jednak “Marzycielki” Jessie Burton zdecydowanie moje zaliczyć do grona moich “perełek”.
Siostrzana miłość, siła wyobraźni, dziewczęca odwaga i walka o niezależność... Jessie Burton, autorka światowych bestsellerów „Miniaturzystka” oraz „Muza”, powraca z zachwycającą i przepięknie ilustrowaną baśnią dla tych, w których drzemie dziecko.
Dla dwunastu córek króla Alberta śmierć królowej Laurelii oznacza nie tylko utratę matki. Decyzją ojca dziewczęta zostają objęte ścisłą ochroną. Odbiera się im ukochane lekcje, przedmioty i – co najważniejsze – osobistą wolność.
Jednakże siostry, zwłaszcza najstarsza z nich, księżniczka Frida, nie zgadzają się na taki los. Jest coś, co nadal posiadają i czego ojciec nie może im odebrać: siła wyobraźni. Mogąc polegać wyłącznie na własnej pomysłowości, królewny podejmują walkę o życie na swoich warunkach.
“Marzycielki” to współczesna, ponadczasowa baśń o sile siostrzanej miłości i potędze wyobraźni. Porusza wiele istotnych kwestii, problemów, z którymi do dziś dnia się borykamy, np. kwestia równouprawnienia, pewnego rodzaju dyskryminacji w przypadku kobiet. Nie da się ukryć, że baśń ta ma feministyczny wydźwięk, nie mniej jednak kwestie te poruszane są w sposób delikatny, nie przyćmiewając przy tym faktu, iż jest to baśń skierowana głównie do młodszych czytelników.
To co wyróżnia “Marzycielki” na tle innych baśni, to obalenie przez autorkę stereotypu idealnego mężczyzny “wybawiciela”. Jeśli oczekujecie wspaniałego księcia na śnieżnobiałym rumaku, który ocali księżniczki z opresji, to nie tym razem. Pani Burton w swojej baśni pokazuje, że więzy rodzinne to niespotykana siła, która jest w stanie pokonać wszelkie przeciwności losu.
Autorka posiada niezwykle lekkie pióro, potrafi umiejętnie stworzyć baśniowy klimat, dzięki barwnym opisom, humorystycznym wstawkom itp. Zgrabnie wplata do fabuły elementy współczesności, dzięki czemu w zamku znajdują się takie przedmioty jak telefon czy lodówka, a w królewskim garażu gości najprawdziwszy kabriolet ze skórzanymi siedzeniami.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o cudownym wydaniu tej niezwykłej baśni. Książka została wydana w twardej oprawie, posiada złote wtłoczenia na okładce, a środku znajdują się prześliczne ilustracje wykonane przez Angele Barrett.
Podsumowując, “Marzycielki” to piękna, współczesna baśń o ponadczasowe treści. Z pewnością skradnie serca zarówno młodszych jak i starszych czytelników. Jeśli w przyszłości sama zostanę mamą, z pewnością przeczytam swojemu dziecku tą baśń. Gorąco polecam!
Moja ocena: 8/10
Nie ocenia się książki po okładce, ale ta ujęła mnie tanecznym krokiem i popłynęłam wraz z księżniczkami przez kolejne strony. Książka pomaga oderwać się od rzeczywistości i przenieść w inny, bajkowy świat. Polecam ją nie tylko dzieciom, ale i dorosłym szukającym lżejszej lektury i relaksu.
Przenosimy się do pałacu, w którym księżniczki żyją beztrosko, realizując swoje pasje, mimo że w królestwie dziewcząt nie traktowano poważnie (obojętnie czy były księżniczkami, czy nie). Dziewczęta, za namową swojej matki rozwijają swoje umiejętności. Król akceptuje taki stan, bo bardzo kocha ich matkę. Jednak królowa ginie tragicznie w wypadku samochodowym (bez obawy - czytelnik nie znajdzie żadnych przerażających opisów). Wychowanie dwunastu księżniczek spada na barki ojca, który zmienia się w tyrana niszczącego ich marzenia i zabierającego to, co sprawia radość.
"Po śmierci królowej Laurelii król Alberto stał się człowiekiem, który zjada całe ciasto, z nikim się nie dzieląc, i karze swoje córki, nawet gdy te w niczym nie zawiniły."
Zostaje im odebrana swoboda, a pałac spowija smutek. Jedynie Frida się nie poddaje.
"Śmierć matki nauczyła ją, że świat nie zawsze podporządkowuje się naszym życzeniom."
Królewskie córki zostają uwięzione w pałacowej komnacie, gdzie mają oczekiwać na pojawienie się godnych kandydatów na małżonków, w których cieniu mają pozostać. Król pozbawia księżniczki wielu rzeczy, ale mają one coś cennego, czego nie jest w stanie im nikt odebrać. Jaki sekret odkryją księżniczki i jak wpłynie to na ich życie? Odpowiedź znajdziecie w książce. Zdradzę tylko, że odgadłam finałowy podstęp, co nie odebrało mi przyjemności z lektury.
Niewątpliwym atutem jest nawiązanie do przedmiotów współczesnych takich jak m.in. telefon czy kabriolet. Książka porusza ważne kwestie dotyczące realizacji marzeń, prawa do wolności i szczęścia, przedstawia, czym jest dyskryminacja, siostrzana miłość i odwaga. Finał jest pozytywny i jak to w bajkach, dobro zwycięża. Lekturę umilają piękne ilustracje, dzięki którym łatwiej przenieść się w baśniowy świat. Dajcie się porwać tym klimatom...
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA - książka ukaże się 27 lutego 2019 r. nakładem Wydawnictwa Literackiego
„Marzycielki” to książka adresowana do dzieci, ale sięgnąć po nią mogą czytelnicy w każdym wieku. Nie jest to bowiem tendencyjna i nachalnie dydaktyczna baśń, lecz ponadczasowa, uniwersalna opowieść o prawie do miłości, szczęścia, wolności i niezależności.
Jessie Burton znana jest polskim czytelnikom z bestsellerów dla dorosłych (Muza, Miniaturzystka).
Jej nowa książka przenosi nas do Kalii, baśniowej krainy, którą włada świeżo owdowiały król Alberto. Ma on dwanaście wspaniałych, wrażliwych, wykształconych córek. O ich edukację zadbała słynąca z nowoczesnego podejścia do życia matka.
Teraz, gdy jej zabrakło, dziewczęta czują się osamotnione i zagubione. Ojciec, zamiast podnosić swoje pociechy na duchu, stopniowo odbiera im wolność, błędnie uważając, że w ten sposób chroni je przed wszelkimi niebezpieczeństwami.
Nad osieroconymi królewnami czuwa chyba jednak duch matki. Zamknięte w pozbawionym okien pokoju siostry odkrywają drzwi do fascynującego świata, który odwiedzają każdej nocy. Tam czują się wolne, potrzebne, spełnione...
Ich bezlitosny ojciec pewnego dnia zaczyna podejrzewać, że córki wymykają mu się spod kontroli. A to prowadzi do kolejnych burzliwych zdarzeń i przygód.
Czy solidarne siostry przechytrzą króla? I czy uda im się wreszcie odzyskać wolność, spełnić marzenia i cieszyć zwyczajnym życiem?
Ponieważ książka Jassie Burton jest baśnią, nietrudno się domyślić, że zakończenie musi być optymistyczne. Zgodnie z założeniami gatunku, zło powinno zostać ukarane, a dobro nagrodzone.
„Marzycielki” wymykają się jednak wszelkim literackim stereotypom. Oprócz bieli i czerni są tu też odcienie szarości. Dzięki temu całość skłania do ponadczasowych refleksji na temat prawa do wolności, buntu, niezależności i szczęścia, które nie dla każdego człowieka musi oznaczać to samo.
„Marzycielki” są baśnią awangardową, na miarę XXI wieku. Nie ma tu wspaniałych i bohaterskich rycerzy, którzy oswobadzają królewny zamknięte w wieży. Wręcz przeciwnie, potencjalni ratownicy stanowią zbiór nadętych bufonów, naiwniaków i idiotów.
A to tylko jeden z wielu stereotypów, które obala autorka.
Jassie Burton udowadnia w swojej książce, że można połączyć literacką tradycję z nowoczesnymi poglądami na człowieka i otaczający go świat, z mądrze, dojrzale pojętym feminizmem i równouprawnieniem.
Jeśli dodamy do tego inteligentne poczucie humoru i piękne, zachwycające ilustracje Angeli Barrett, to mamy całość, która zapada w pamięć i do której chce się wracać – bez względu na to, ile ma się lat.
Wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń…
Czy baśń o księżniczkach może jeszcze czymś zaskoczyć czytelnika? Zwłaszcza takiego dobiegającego trzydziestki? Otóż okazuje się, że może. Dwanaście sióstr wykreowanych przez Jessie Burton dalekich jest od wszelkich księżniczkowych stereotypów. Zadziorne bohaterki, ciekawa fabuła i szczypta orientu – idę w to.
Baśń feministyczna
Królestwo stworzone przez Jessie Burton rządzi się prawami, które są powszechnie znane: jest jeden król – władca absolutny i niepodważalny. Jest cała gromada doradców (oczywiście płci męskiej!) oraz pretendentów do ręki księżniczek. I wszystko byłoby takie przewidywalne, gdyby nie te księżniczki właśnie… Uparte, zadziorne, rozwijające swoje pasje, odważne i niezłomne. A przy okazji najbystrzejsze na całym dworze. Kiedy pewnego dnia król postanawia odebrać im wolność i możliwość rozwoju, dziewczęta nie podupadają na duchu i za sprawą swojej wyobraźni (oraz inteligencji) robią wszystko by wybrnąć z niewygodnej sytuacji.
Gdzie Ci mężczyźni?
Męskie grono czytelników może poczuć się dotknięte przedstawieniem mężczyzn w "Marzycielkach". Począwszy od porywczego i nieugiętego króla, który nie jest zbyt rozgarnięty i napędzany własnym strachem terroryzuje córki, poprzez grono pochlebczych doradców, a na próżnych i pewnych siebie pretendentach stających w konkury do ręki księżniczki skończywszy. Owszem, zdarzają się jednostki męskie nie tylko z nazwy, ale jest ich jak na lekarstwo. Ponieważ powieść Jessie Burton skierowana jest raczej do dziewczynek (młodszych i starszych), pozostaje mieć nadzieję, że jeśli trafi w ręce przedstawiciela płci przeciwnej, ów przedstawiciel zniesie niezbyt korzystny wizerunek panów godnie i po męsku.
Niebanalna klasyka
Jessie Burton skorzystała z wielokrotnie powielanych motywów pojawiających się w baśniach: naiwny król, śmierć matki, uwięzienie księżniczek, oddanie ręki i królestwa w nagrodę temu, kto rozwikła zagadkę. To wszystko było już wcześniej, jednak sposób w jaki Burton zagrała kartami, które wszyscy znają, zasługuje na uznanie. A skoro już przy pochwałach jestem, to nie mogłabym nie wspomnieć o niezwykłej szacie graficznej, która jest mieszaniną egzotyki i stylu lat trzydziestych, co wygląda zadziwiająco dobrze.
"Marzycielki" to idealna pozycja dla wszystkich tych, którym przejadły się klasyczne baśnie z często przestarzałym przesłaniem. Jak się okazuje: i o księżniczkach można pisać nietypowo i oryginalnie.
Miłość, która odurza i niszczy. Decyzja, która zmienia życie wielu osób. Słabość, która okazuje się siłą. Trzy kobiety i jedna tajemnica, która je połączy...
Kontynuacja sprzedanej w milionie egzemplarzy powieści Miniaturzystka. Złoty dom, nowy międzynarodowy bestseller Jessie Burton, przenosi nas do pełnego...