Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2017-02-01
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 424
Przez sekundę. Tyle trwa jedno uderzenie serca u dorosłego człowieka, który się nie boi. Tyle czasu potrzebuje światło, by przebyć 299 792 kilometry. Tyle wystarczy, by uświadomić sobie, że życie bez ukochanej osoby nie ma najmniejszego sensu. Ale jak ciężka może być jedna sekunda strachu”
Zapewne, choć raz w swoim życiu trafiliście na książkę, która od samego początku zawładnęła waszym sercem, umysłem i wyobraźnią. Czytanie przypominało sprint, bo nie mogliście się oderwać od fabuły, byliście głodni tej historii i musieliście czytać, czytać, czytać. Mnie też się to zdarzyło parę razy. I zdarzyło też teraz. Robiąc przegląd swojej biblioteczki trafiłam na Księgę snów Niny George i to był strzał w dziesiątkę. To właśnie jedna z tych książek, które zostają z czytelnikiem i w czytelniku na zawsze. Księga snów zamyka cykl trzech powieści (Księżyc nad Bretanią, Lawendowy pokój), w którym autorka podejmuje temat egzystencji i nieskończoności. Sami możecie przyznać, że nie jest to temat łatwy i przyjemny, a co ważne wymagający refleksji. Do takich historii trzeba dojrzeć (nie koniecznie wiekowo), ponieważ nie każdy etap w naszym życiu będzie odpowiedni na taką lekturę, a szkoda skreślać tak dobre książki.
„Na tym właśnie polega magia literatury. Niektóre historie coś w nas uruchamiają. Nie wiemy co ani dlaczego, nie wiemy które zdanie ma na nas taki wpływ, i co sprawia, ze nasz świat nieodwracalnie się zmienia. Czasem dopiero po latach zauważamy, że książka zrobiła szczelinę w naszej rzeczywistości, przez która udało się nam uciec od małości i apatii”.
Istnieją książki, o których trudno wyrazić opinię. Wyrazy nie chcą poskładać się w zdania i stworzyć nic sensownego – w głowie panuje chaos. Dokładnie taki stan towarzyszy mi w tej chwili. Chcę napisać jak wielkie wrażenie wywarła na mnie ta historia, ale w żaden sposób nie mogę, mam wrażenie, że wszystko wydaje się zbyt płytkie i nie odzwierciedla tego, co tak naprawdę o niej myślę. Z pewnością mogę napisać, że Nina George doskonale wie jak poruszyć czytelnika i nie pozwolić mu porzucić raz rozpoczętej historii. Księga snów to przejmująca opowieść, która porusza temat egzystencji człowieka, jego przemijania, oraz istnienia i nieistnienia zarazem. Autorka w swojej powieści stworzyła fantastyczny świat, w którym znajdziemy rzeczywistości równoległe istniejące między światami. Odkrywamy je razem z Henrim, który próbuje znaleźć drogę powrotną do świata „nieśpiących”, by naprawić to, co zaprzepaścił, by poznać syna i żyć z kobietą, którą kocha. Wrócić, by żyć i przestać uciekać przed własnymi demonami.
„Przez sekundę. Tyle trwa jedno uderzenie serca u dorosłego człowieka, który się nie boi. Tyle czasu potrzebuje światło, by przebyć 299 792 kilometry. Tyle wystarczy, by uświadomić sobie, że życie bez ukochanej osoby nie ma najmniejszego sensu. Ale jak ciężka może być jedna sekunda strachu”.
Księga snów to opowieść o trójce bohaterów, dorastającym chłopcu, który pragnie mieć ojca, zranionej kobiecie, która nie pogodziła się z odtrąconą miłością oraz o pogubionym mężczyźnie, który ucieka przed własnymi demonami. Narracja trzyosobowa pozwala czytelnikowi spojrzeć na całą historię z różnych perspektyw, poznajemy lepiej bohaterów i jeszcze dotkliwiej przeżywamy całą historię. To opowieść o miłości, stracie, o bezgranicznym strachu przed śmiercią, przed samotnością i o ogromnej tęsknocie za bliskością. Niewątpliwie wzruszająca historia, która balansuje na krawędzi życia i śmierci, dająca tym samym nadzieję na to, że śmierć to nie koniec naszej wędrówki. Nina George skłania swoich czytelników do refleksji nad kruchością życia, nad śmiercią i nad strachem, który nie pozwala nam żyć w pełni. Księga snów chwyta za serce, wyzwala wiele emocji i daje do myślenia. To książka, której nie da się przeczytać bez uronienia choćby jednej łzy, przejmująca i przeszywająca na wskroś lektura, którą warto przeczytać. O tej książce nie da się opowiedzieć, ją trzeba przeczytać!
Już po raz drugi Nina George oczarowała mnie swoją powieścią. Wcześniej był to „Lawendowy pokój”, a teraz równie osobliwa „Księga snów”.
Tym razem autorka zabiera nas do Londynu, aby tam przedstawić historie trojga bohaterów. Mamy zatem Henriego – mężczyznę po przejściach, który skacze z mostu na ratunek tonącej dziewczynce. Poznajemy również Eddie, która przez pewien czas była związana z Henrim. Ich drogi się rozeszły, ale to właśnie ją mężczyzna wyznaczył na osobę decyzyjną w sprawach jego leczenia. I jest wreszcie trzynastoletni Sam – chłopiec o ponadprzeciętnej wrażliwości, który emocje otoczenia odbiera w postaci kolorów, syn Henriego, który pragnie wreszcie spotkać się z własnym ojcem, którego zna z prasy i książek.
Tę trójkę bohaterów łączy szpitalny oddział neurologiczny i walka Henriego o powrót do życia. Mężczyzna jest nieprzytomny, podłączony do respiratora, ale Eddie i Sam – dwie najbliższe mu osoby przez kolejne dni czuwają przy jego łóżku. Oboje mają nadzieję na rychły powrót Henriego do zdrowia. Pozostawanie w śpiączce, to jak poruszanie się na granicy kilku równoległych światów. To delikatna szklana tafla, za którą znajduje się nowa rzeczywistość, to najbliżsi, którzy odeszli, a których znów możemy spotkać i porozmawiać, to wreszcie wspomnienia, które trzymają się kurczowo obecnego świata. Poruszając się w tej alternatywnej sferze odczuwamy emocje, analizujemy swoje wzloty i upadki, próbujemy zrozumieć błędy, a nawet je naprawiać. Przez cały ten czas podejmujemy mnóstwo decyzji, które wiążą się z określonymi konsekwencjami. A najważniejsza z nich to ta, czy chcemy zawrócić tam, skąd przyszliśmy, czy przekroczyć granicę szklanej tafli już na zawsze…
Pomimo całego postępu cywilizacyjnego, rozwoju medycyny, wprowadzania nowych rozwiązań sprzętowych i przeprowadzania niezliczonej ilości badań ludzki mózg nadal stanowi zagadkę i pozostaje skomplikowanym i tajemniczym mechanizmem. Tak naprawdę nikt nie wie, co się dzieje w głowie pacjenta pozbawionego świadomości, za którego organizm pracują urządzenia. Do tej pory można opierać się jedynie na relacjach osób, które powróciły do ziemskiego życia z tej odległej wędrówki na granicy światów.
I właśnie to niezwykle kruche balansowanie na granicy życia i śmierci w bardzo ciekawy, wrażliwy i subtelny sposób opisała Nina George w swojej powieści. Historia ta wydaje się być bardzo osobista. Emanuje empatią, zrozumieniem i czułością, jakie wzbudza bliska osoba pozostająca w ciężkim stanie. Pozwala na krótki czas przeniknąć do tej innej sfery i wędrując ścieżkami ludzkiego umysłu, próbować poznać ten świat z „tamtej” strony. Lektura w pewien sposób zmusza do stawiania sobie egzystencjalnych pytań z rodzaju „być” i „nie być”. Porusza odwieczny problem przemijania, nieskończoności i kresu. Działa na wyobraźnię, niesie nadzieję i tłumi lęki przed tym, co będzie kiedyś.
Autorka podjęła trudny temat wymagający ogromnej precyzji, szczegółowości i zaangażowania. Swoją pracę wykonała rewelacyjnie i właśnie dzięki temu „Księga snów” może zachwycać. Polecam lekturę tej powieści wszystkim, których interesuje balansowanie na granicy życia i śmierci. Ale także tym z Was, dla których ważne są emocje i nieszablonowe podejście do tematu oraz tym, dla których liczy się nie tylko to, co jest tu i teraz. Poświęćcie tej powieści swój czas, bo naprawdę warto.
Między życiem i śmiercią istnieje świat, którego stąd nie widać.
Gdy miałam dwanaście lat, moja koleżanka z bloku niemal utonęła w jeziorze i zapadła w dwutygodniową śpiączkę. Ten czas pamiętam jak przez mgłę - odwiedzałam ją, opowiadałam na bieżąco podwórkowe wydarzenia i miałam cichą nadzieję, że dziewczyna mnie słyszy. Część - o dziwo - po przebudzeniu pamiętała, mówiła też o ogrodach z magicznymi żywopłotami i jej nieżyjącymi wówczas dziadkami, ale w to akurat nie za specjalnie wierzyłam. Księga snów Niny George uświadomiła mi, że mój sceptycyzm mógł być równie irracjonalny, co zielona historia koleżanki.
Wydarzenia obserwujemy z perspektywy trzech bohaterów - reportera wojennego Henri'ego, który ratuje tonącą dziewczynkę, ale w wyniku nieszczęśliwego wypadku zapada w śpiączkę, Eddie - redaktorki w wydawnictwie, niegdyś zakochanej w Henri'm oraz Sama, niesamowitego trzynastolatka i syna Henri'ego, który pragnie być blisko ojca, choć nigdy go nie poznał. Napisana w pierwszej osobie (albo raczej osobach) historia sprawia, że każdą z tych postaci poznajemy od podszewki. Z kolejnymi stronami coraz bardziej rozumiemy ich postępowanie i sytuację, w której znaleźli się za sprawą swych wyborów, bo - to w dużej mierze - właśnie o wyborach i niewłaściwie wypowiedzianych słowach opowieść.
- Kocham cię, pragnę, na zawsze i jeszcze dłużej, w tym życiu i wszystkich kolejnych.
- A ja ciebie nie.
Akcja książki trwa 46 dni i rozpoczyna ją Henri, który bezinteresownie ratuje dziecko i zaraz potem nieszczęśliwie zostaje potrącony przez auto. Mężczyzna zostaje zawieszony między życiem i śmiercią, a miejsce to jest dla niego morzem - pełnym umarłych, znanych twarzy, za którymi skrycie tęsknił i wizjami deja vu, w których obierał inne drogi. Nina George przepięknie opisała podróż mężczyzny w śpiączce, jego zawieszenie pomiędzy światami i wątpliwości, które nim targają - oba brzegi kuszą tak samo. Obok jego łóżka czuwają Erica i Sam, dawna miłość Henri'ego i syn, którego marzeniem jest poznanie ojca - tego prawdziwego, nie tego z reportaży i artykułów w czasopismach, których wycinki chowa przed matką w pudle po nartach... Oboje obserwują walkę Henri'ego i - z czasem - zaczynają się ze sobą przyjaźnić, częściowo za sprawą zamiłowania do fantastyki popularnonaukowej, a częściowo - za sprawą mężczyzny w śpiączce.
Oto mój tata. Jest! To ON!
Latarnie morskie. Bomby. Garnek na mleko - przed oczami stają mi kolejne obrazy. Nie wiem, skąd się biorą. Nie. Nieprawda. Wiem. Ale tego nie rozumiem. Widzę cienie otaczające ojca, czuję jego odwagę i rozpacz. Te obrazy są w nim,
- Masaż serca trzydzieści na dwa.
Księga snów przepełniona jest emocjami, czytając ją nie potrafiłam powstrzymać łez wzruszenia. Styl Niny George jest osobliwie subtelny i bajecznie oddziałuje na czytelnika oraz jego wyobraźnię. Ogromnym atutem tej powieści jest umiejętne przedstawienie poszczególnych bohaterów. Autorka mistrzowsko oddała choćby perspektywę trzynastoletniego Sama, w którego opowieści wplotła również odniesienia do popkultury i lubianych przez nastolatków serii, m.in. Gwiezdnych Wojen i Gry o Tron oraz czystej, młodzieńczej miłości.
- Zamknij się.
Wydawało mi się, że jeśli on nie powie tego na głos, to najgorsze się nie wydarzy. Nie chciałem, żeby do tego doszło. Jeszcze nie. Nie w ten sposób.
- To oczywiste, że nie chcesz tego słuchać. Ale powinieneś. A może wolisz, żeby cię okłamywano? Zawsze nas okłamują, najpierw dlatego, że jesteśmy dziećmi, a potem dlatego, że już nimi nie jesteśmy. (...)
Przez Księgę snów płynie się jak przez morze, na którym znalazł się Henri, lecz... to woda łaskawsza, choć zdecydowanie głębsza - wielokrotnie można zakotwiczyć się, aby myśleć o tym, co w naszym życiu jest faktycznie ważne. To opowieść o dylematach moralnych, niepewności, cierpieniu, tęsknocie i nadziei, która zawsze umiera ostatnia. Jest to jedna z najpiękniejszych i najsmutniejszych książek jakie w życiu przeczytałam. Mą melancholię wzmogła informacja o inspiracji do napisania tej książki, którą była śmierć ukochanego ojca autorki. Jeśli szukacie lektury, która poruszy każdą strunę waszej duszy, polecam z całego serca Księgę snów.
- Trzeba przestać myśleć - odpowiedział, kiedy zapytałam go, skąd przychodzą mu do głowy te melodie bez słów, których nikt nie spisał i nigdy nie spisze. - Nie myśl, idź za obrazem, który w sobie widzisz i powoli odtwórz go swoim głosem. Nie szukaj słów, żeby oddać swój ból i smutek... znajdź miejsce i wyśpiewaj je.
Jeden zły wybór.
Niepewna przyszłość.
Trudy codziennego życia.
Niespełnione marzenia.
Trójka bohaterów, których drogi się krzyżują.
Trzech bohaterów - Henri, Eddie oraz Sam. Każdy z nich prowadzi swoje życie, które nie jest usłane różami. Mają swoje marzenia, pragnienia. Wyróżniają się, mają nietypowe charaktery oraz umiejętności. I nagle ich życia spotykają się w odległej krainie snów. Łączą się ze sobą, ich drogi się krzyżują, a granica między życiem, a śmiercią zaciera się. I chociaż dzieli ich różnica wiekowa, to w tym jednym miejscu nie ma ona znaczenia. Otrzymują drugą szansę na spełnienie swoich marzeń, przeżycia życia na nowo.
"Całuję ją. Koniuszek jej języka jest delikatny i ciepły. Obejmuję moją pannę młodą i szepczę jej do ucha, że znam miejsca na tym dzikim wybrzeżu, gdzie zobaczą nas tylko pikujące mewy. "
Sięgając po "Księgę snów", nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Niny George, które zdecydowanie uważam za owocne. Jak wiadomo, jest to ceniona autorka, która zadebiutowała swoją powieścią "Lawendowy pokój". Słyszałam o tej książce wiele dobrego, dlatego też postanowiłam poznać twórczość Niny.
Kiedy przeczytałam opis, wiedziałam, że "Księga snów" będzie lekturą niezapomnianą, pełną wzruszeń i wyjątkową. Nastawiałam się na historię, która da mi w kość. I moje przypuszczenia były słuszne. Autorka zapewniła mi emocjonalną karuzelę, której długo nie zapomnę.
Zacznijmy od fabuły, która mnie zdecydowanie zachwyciła oraz zafascynowała. Jest nietuzinkowa, z sensem, pięknie przedstawiona i dopięta na ostatni guzik. Nina George miała wspaniały pomysł, który w idealny sposób przedstawiła. Wędrówka pomiędzy życiem a śmiercią jest nie do opisania. To, co podczas niej czułam jest po prostu fenomenalne. Trzeba poczuć to na własnej skórze, żeby zrozumieć. Podczas czytania poznajemy śmierć, tęsknotę, pragnienie, miłość, nienawiść. To, co się tutaj dzieje jest tak prawdziwe, że aż bolesne. Codziennie słyszymy o śmierci, niespełnionej miłości, porzuconych dzieciach, matkach wychowywujących samotnie dzieci, nieoczekiwanych przyjaźniach. Wszystko, co przedstawiła autorka jest realne, wstrząsające.
Emocji jest tutaj mnóstwo. Najmocniej wstrząsnęły mną uczucia Sama, chłopca, który mocno przeżywa brak ojca. Jego młodzieńcza miłość, zaangażowanie i dążenie do wyznaczonych celów zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Bo najgorzej czyta się o emocjach tych najmłodszych, to właśnie one wwiercają się w duszę najbardziej.
Poznawanie życia bohaterów jest niesamowicie ekscytujące. Wydarzenia, które mają miejsce w ich życiu zachwyciły, zaskoczyły, sprawiły, że czytając siedziałam jak na szpilkach. Czytałam z zapartym tchem.
Pióro autorki jest przyjemne, chociaż książka nie należy do tych najłatwiejszych. Warto usiąść w spokoju i skupić się w pełni na niej, odciąć się od wszystkiego i wkroczyć w świat trójki z pozoru normalnych ludzi.
Może się oszukuję, myśląc, że Maddie zanurzyła się głębiej tylko po to, by za chwilę do mnie wrócić. Chcę zobaczyć, jak jej spojrzenie się zmieni, kiedy spojrzy na mnie i po raz pierwszy mnie zobaczy.
Tak się boję, że nie polubi mnie tak jak ja ją.
Ale jeszcze bardziej boję się, że już nigdy nie otworzy oczu. "
"Księga snów" jest lekturą, na którą warto, a nawet należy zwrócić uwagę. Nie tylko wzrusza, ale także poucza i przekazuje wiele wspaniałych mądrości. Ona rozrywa duszę i rozbija serce czytelnika na milion drobnych kawałków. Dawno nie czytałam tak dobrej i dogłębnie wstrząsającej książki.
Gorąco was zachęcam do sięgnięcia po nią. Jest tego warta. A to, co przeżyjecie podczas wędrówki między życiem, a śmiercią na długo pozostanie w waszej pamięci.
Nina George jest autorką, która zasługuje na uznanie i docenienie.
Nina George to niemiecka dziennikarka i pisarka. Jest autorką bestsellerowego "Lawendowego pokoju", który rozpoczął cykl podejmujący temat nieskończoności. "Księga snów" jest natomiast jego zwieńczeniem.
Henri to reporter wojenny, który pewnego dnia w wyniku wypadku zostaje wprowadzony w farmakologiczną śpiączkę. Eddie, redaktorka w wydawnictwie to jego dawna miłość, która po burzliwym rozpadzie związku stara się żyć dalej, z innym mężczyzną u boku. Samuel, nieślubny syn Henriego, który nigdy w życiu nie widział ojca. Wrażliwy, ponadprzeciętnie inteligentny. Widzi emocje, liczby i słowa za pomocą kolorów. Czy otrzyma szansę na poznanie swojego taty? Czy Eddie odzyska dawno utraconą miłość? A w końcu- czy Henri się obudzi?
Lekturę rozpoczęłam pełna obaw. Czy aby na pewno taki temat mi podejdzie? Czy będzie ciekawie, czy raczej pseudo filozoficznie? W końcu nie miałam żadnego punktu odniesienia- nie czytałam jeszcze żadnej pozycji tej autorki. Rozpoczęłam od końca, no cóż. Całe szczęście strach pozostał w sferze wspomnień już po pierwszych kartkach. Ulotnił się, a jego miejsce zastąpiła czysta fascynacja.
Po pierwsze styl. Niektórzy autorzy posiadają pewien dar- potrafią tak pięknie pisać, że serce galopuje z każdym słowem, a mózg przestaje odbierać bodźce zewnętrzne, skupiając całą swoją uwagę na kapitalnej lekturze. Nina George zdecydowanie do tego grona należy. Pisze lekko, przejrzyście i subtelnie. Mimo ciężkiego tematu stara się przekazać wszelkie informację w jak najbardziej rzetelny sposób.
Bohaterowie są wyraziści, kolorowi (jak opisałby to Sam, który widzi w każdej osobie tylko kolory), pełnowymiarowi. Posiadają głębie i wysoką skalę uczuć. Są wrażliwi na rzeczywistość, posiadają problemy z którymi sobie nie radzą, więc ich człowieczeństwo aż bije po oczach. Bez trudu można sobie ich zobrazować, a nawet odnaleźć mnóstwo cech wspólnych czy całkowicie się w nich wchłonąć.
Nina George poruszyła temat śpiączki farmakologicznej, podróży między światami, między snem a jawą, śmiercią a życiem. Stan zawieszenia duszy przeraża, choć wciąż pozostaje jednym z bardziej fascynujących zagadnień, bo pytania wciąż się mnożą, lecz odpowiedzi nadal brak.
Na największe uznanie zasługuje forma powieści. Autorka przedstawiła treść w ciekawy sposób, bowiem nie robi pospolitej retrospekcji, tylko przedstawia przeszłość za pomocą jednego z wariantów życia śpiącego bohatera. Te warianty przeżywa w swojej podróży między światami, w podświadomości. Ponadto rozdziały podzielone są na trzy perspektywy, więc oglądamy te same sytuacje z różnych punktów widzenia. Z odrębnymi podejściami.
Poruszaną również kwestią jest właśnie konsekwencja wyborów życiowych. Wraz z bohaterem śledzimy wszystkie możliwości przyszłości, w zależności od dokonanej decyzji w kluczowym momencie.
Dobrze przemyślanym aspektem w powieści jest także kreacja bohaterów. Ich portret psychologiczny jest dopracowany, budzący szacunek wobec pisarki. Musiała im poświęcić mnóstwo czasu, gdyż ich psychiki zostały do takiego stopnia zgłębione, że wydają się być rzeczywiści, doskonali w każdym calu. Mamy skrzywdzoną kobietę, która chowa uraz głęboko w sercu, ale w obliczu ewentualnej śmierci miłości swojego życia odrzuca wszelkie troski i rozpoczyna walkę o jego życie. Codzienna pielęgnacja i oddanie wzrusza czytelnika. Mamy również małego chłopca, który karmi się nadzieją. Który wierzy, że potrafi przywołać ojca i ocalić małą dziewczynkę. Dojrzewa na skutek sytuacji przed którą zostaje postawiony. A na koniec mamy Henriego, który w przeszłości doświadczył traumatycznych wydarzeń. Obrazy wojny, które opisywał nie dają mu zaznać spokoju. Wciąż ma przed oczami strzelające dzieci i umierających towarzyszy. Ponadto męczy go pewna sprawa z przeszłości związana z ojcem, z którą nie potrafi sobie poradzić. Jest niebywale zamknięty w sobie, ucieka od związków i relacji z ludźmi. Zamyka się na miłość i szczęście. Tak dogłębnych bohaterów jeszcze nigdy nie widziałam. Nawet drugoplanowi są w pełni przemyślani i widoczni.
Niepodważalnie książka jest nowatorska, z niekonwencjonalną fabułą i idealnymi bohaterami. Jej funkcją jest przede wszystkim wzruszanie i odnalezienie drogi do funkcjonowania mózgu czy duszy. Nie odnajdziemy w niej szczęścia, pomyślnych zakończeń czy wyidealizowanej, przesiąkniętej słodyczą miłości. Owszem, uczucia aż się z niej wylewają, jednak są to przede wszystkim opiekuńczość, czułość, oddanie i bohaterstwo. Miłość nieskazitelna, pełna dbałości i poświęceń. Sceny z Samem poruszają, chwytają za serce. Zdecydowanie jest to jedna z moich ulubionych powieści.
Recenzja znajduje się również na www.zksiazkadolozka.blogspot.com
Nie przeczę, że jest to książka poruszająca ważne egzystencjalne pytania: co znajdziemy po drugiej stronie? Czy pacjent w śpiączce coś odczuwa? Czy możliwe jest spotkanie dwóch osób w snach, gdy śnią to samo? Kwestie, jak wspomniałam, ważne i dotąd niewyjaśnione. Jednak sposób ich przedstawienia jak dla mnie niezbyt wciągający. Trochę mi się mieszało, gdy Henri przeżywał kilkakrotnie jakieś wydarzenie i za każdym razem inaczej (ni to sen, ni pobożne życzenie, ani też wrażenie z pogranicza świadomości).
Ciekawą postacią okazał się Sam - syn Henri'ego.
'' Może wszyscy jesteśmy tylko historiami, które właśnie ktoś czyta ? ''
No właśnie, może jesteśmy tylko historiami które ktoś czyta, albo właśnie wymyśla, albo może śni. Kto nam zaręczy że tak nie jest ? Ta książka to jeden wielki magiczny sen. Nic w niej nie jest na pewno i naprawdę. A właściwie, może i jest, ale trudno oddzielić tu jawę od snu. Nie wiadomo co się śni bohaterom tej historii, a co przeżywają na jawie. Mimo że sama czasami się myliłam, gubiłam, wracałam parę stron do tyłu, nie wiedziałam gdzie jestem, czy w czyimś śnie, czy nie, to książka bardzo mi się podobała. Pozycja ta, jak pisze autorka w posłowiu, jest wynikiem jej ogromnego strachu przed utratą ojca, pisze o tym w ten sposób '' Co się stanie, kiedy pewnego dnia zgaśnie światło duszy człowieka, który tak mnie kochał, hołubił i rozumiał? '' Czyż ten strach nie jest nam bliski ? Bliski nam wszystkim, bo wszyscy mamy kogoś, kogo utraty się boimy, chociaż na co dzień o tym nie rozmyślamy, nie zastanawiamy się, dopiero jak ta chwila nadejdzie jesteśmy bardzo zdziwieni i zrozpaczeni, że to już, a przecież tyle jeszcze chcieliśmy...tyle nie zdążyliśmy...
Lektura ta jest mi bliska również z innego powodu, opowiada o synestetyce, a ta ''przypadłość '' bardzo mnie interesuje. Nieraz sobie myślałam że chciałabym być kimś takim, może nie koniecznie na zawsze, ale tak na jakiś czas, by zobaczyć jak to jest odbierać coś wszystkimi zmysłami na raz. Chyba nie zawsze jest to fajne, bo jak mówi główny bohater, trzynastoletni Samuel Valentiner '' Synestetycy to nadwrażliwi mazgaje.Gdyby istniała pigułka lecząca tę przypadłość połknąłbym ją natychmiast '' , to jednak czasami chciałabym, tak z czystej ciekawości. Trochę mi za mało tej synestezji w tej książce, ale w końcu, nie głównie o tym ona jest . A o czym jest ?
Jest o miłości, tej między kobietą i mężczyzną , ale i między dzieckiem i rodzicem . Między kimś kogo znamy, nie znając go wcale. Ale też o trudnych wyborach , tych na całe życie , a może na całe '' nieżycie '' , o odchodzeniu i rozpaczy, ale też o nadziei, tej co to jest podobno '' matką głupich '' , ale i tej która '' umiera ostatnia '' , a w końcu o pogodzeniu się z losem, z tym że nic nie trwa wiecznie, przynajmniej w jednej jedynej postaci . Może w innych tak...Ja chcę w to wierzyć. Na koniec jeszcze jedno, według mnie, piękne zdanie z tej książki
'' Ludzie którzy znają swoją wartość, mówią głębokim ciemozielonym głosem, spokojnym jak stary, mądry las ''
Jakże ja bym chciała tak właśnie postrzegać ludzi...
Henri, próbując naprawić swoje życie i odbudować relacje z synem, ulega wypadkowi i zapada w śpiączkę. We śnie próbuje naprawić to, co swoim zdaniem zepsuł. Przeżywa alternatywne scenariusze własnego życia, w których dokonuje innych wyborów, za każdym razem osiągając nieco inny skutek. Krąży po "międzyświecie", usiłując wrócić do świata żywych, a jednocześnie próbując naprawić albo zadośćuczynić za popełnione błędy.
Chociaż poruszane w "Księdze snów" tematy nie należą do łatwych, to Nina George świetnie sobie z nimi poradziła. W subtelny, a zarazem melancholijny sposób ukazała nam wędrówkę pomiędzy życiem a śmiercią.
Henri - reporter wojenny. Życie w ciągłym zagrożeniu nie jest dla niego straszne. To jego ucieczka przed tym, czego na prawdę się boi - przed rodziną, miłością i stabilizacją. Pewnego dnia ratując tonącą dziewczynkę, sam ulega wypadkowi i zapada w śpiączkę. Zostaje zawieszony między życiem a śmiercią. Miejsce, w którym się znajduje, jest dla niego morzem i wizjami, które pozwalają na dokonanie różnych wyborów, a te prowadzą do zupełnie innego życia.
Eddie - redaktorka w wydawnictwie. Jej ustabilizowane życie burzy informacja o stanie Henri'ego. Na dodatek, to właśnie ona ma podejmować wszystkie decyzje związane z jego zdrowiem. Kiedy w końcu udało jej się stworzyć normalny związek, dawna miłość powraca i znów stanowi centrum świata, do którego Eddie usiłuje się dostosować.
Sam - inteligentny i wrażliwy trzynastolatek. Opisuje emocje innych za pomocą kolorów. Czuje i widzi więcej niż inni. Jedyne, o czym marzy, to poznanie swojego biologicznego ojca. Kiedy w końcu spotkanie z nim jest na wyciągnięcie ręki, dochodzi do wypadku, który zmieni jego życie na zawsze.
Wybór - to właśnie on połączy losy trójki bohaterów. Tylko czy uda im się doprowadzić do szczęśliwego zakończenia?
Sięgając po "Księgę snów" Niny George byłam nastawiona na kolejną czytelniczą porażkę. W tamtym okresie ciężko było mi znaleźć książkę, która w pełni będzie odpowiadać. W dodatku miałam okazję czytać "Księżyc nad Brytanią" tej samej autorki i niestety nie powaliła mnie na kolana. Jak było tym razem?
Historia opisana przez Ninę George trwa 46 dni, w trakcie których poznajemy naszych trzech głównych bohaterów. Całą historię mamy okazję poznać z perspektywy Henri'ego, Eddie i Sam'a. O ile nie lubię książek z narracją wieloosobową, tak tutaj nie wyobrażam sobie innej. Autorka świetnie sobie z tym poradziła. Płynne przejścia między osobami nie wyrywały mnie z historii, a wręcz zachęcały do poznania dalszych losów bohaterów.
Również podróż Henri'ego została bardzo dobrze opisana. Pomimo świadomości, że jest to fikcja literacka, bez problemu mogłam wyobrazić sobie, jak wyglądał świat, w którym utknął Henri. Razem z nim pokonywałam każdy etap tej trudnej drogi, od śpiączki po walkę o życie.
Styl pisania autorki był bardzo subtelny. W "Księdze snów" Nina George porusza trudne tematy, mimo to język, jakim się posługiwała, był łatwy w odbiorze. I choć od pierwszej do ostatniej chwili widmo śmierci krąży pomiędzy bohaterami, czułam ciepło bijące z każdej strony. Ciepło z bijącej siły bohaterów, ze wsparcia, nadziei i walki o drugą osobę.
Niestety całość dla mnie toczyła się odrobinę za wolno. Bywały momenty, że czułam się zmęczona lekturą. Gdzieś podświadomie spodziewałam się większej dawki emocji, które będą mną targały, a takowe pojawiły się dopiero na zakończenie książki. Na zakończenie, które było wielkim zaskoczeniem, bo kompletnie nie spodziewałam się takiego finału. Miałam swoje dwa typy, ale ostateczna wersja była bliska wyrwania mnie z kapci.
Recenzja pochodzi z bloga: www.worldbysabina.blogspot.com
W swojej księgarni – o wiele mówiącej nazwie Apteka Literacka – Jean Perdu sprzedaje książki tak jak farmaceuta medykamenty. Umiejętnie...
Nigdy nie jest za późno, by rozpocząć nowe życie Nowa powieść autorki bestsellerowego „Lawendowego pokoju” Dla Marianne podróż do Paryża miała...
Słowa są jak papier ścierny, tak długo szlifują każde uczucie, aż wreszcie znika.
Więcej