Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2015-04-22
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 320
,,Księżyc nad Bretanią" to książka magiczna. To opowieść o tym, iż każdy zasługuje na danie sobie drugiej szansy, by zacząć życie na nowo. Niezależnie od wieku.
Po nieudanej próbie samobójczej Marianne postanawia opuścić tłamszącego ją męża i zainspirowana malowidłem na kafelku ruszyć do nieznanej sobie miejscowości nad morzem. To właśnie tam mimo targających nią wyrzutów sumienia, wewnętrznej walki z głosem podpowiadającym powrót do poprzedniego, łatwiejszego, bardziej dopasowanego życia, odnajduje radość życia, spokój ducha i niezaznane dotychczas uczucie miłości.
,,Szukając śmierci, znalazłam życie. Ileż okrężnych dróg, ileż bocznych ścieżek, ileż manowców czeka na kobietę, zanim odnajdzie swoją drogę - i to tylko dlatego, że zbyt wcześnie się dopasowuje, zbyt wcześnie zbacza na ścieżkę moralności strzeżoną przez starych grzybów i ich poplecznice: matki, które chcą mieć grzeczne córki. A ona potem marnuje mnóstwo czasu, żeby ograniczać samą siebie i dostosować się do uświęconej tradycji! I jak mało zostaje jej czasu, by skorygować swoje przeznaczenie."
Jakże wiele odwagi wymaga w dzisiejszych czasach decyzja podjęta przed Marianne? Wyrwanie się z małżeństwa z długoletnim już stażem, z roli gospodyni domowej bez marzeń i pragnień, za to przepełnionej bólem egzystencjalnym w poszukiwaniu siebie...
,,Życie nie jest za krótkie. Jest za długie, by trwonić jena brak miłości, brak śmiechu i brak decyzji. I zaczyna się wtedy, gdy człowiek po raz pierwszy coś zaryzykuje, poniesie porażkę i stwierdzi: klęskę można przeżyć. Z taką wiedzą można zaryzykować wszystko."
Kobieta po przybyciu do Kerduc zostaje ,,dobrą wróżką" miasteczka. Nie wiedząc o tym, swym wielkim sercem i życzliwością otwiera pozamykane zakamarki duszy i pragnienia otaczających ją osób. Staje się spoiwem miłości i wielkich przyjaźni. Sama kocha i jest kochana. W towarzystwie piękna przyrody, magii bretońskich legend i muzyki odżywają w niej marzenia i odwaga do ich spełniania.
,,Księżyc nad Bretanią" nie jest to łatwą opowieścią. Historia ta nie przypomina swą konstrukcją i stylem ,,luźnych obyczajówek", mimo to losy Marianne wciągają czytelnika bez reszty. Nie jest to również powieść przewidywalna. Autorka skutecznie zwodzi czytelnika, poddając w wątpliwość poczynania bohaterów. Pięknych bohaterów, bo osoby wykreowane przez autorkę są wyjątkowe, pełne ciepła i otwartości na innych.
Przyznam, iż pod koniec zostałam wręcz prawie nabrana, iż ścieżka życia Marianne zatoczy niepomyślne koło... Jednak autorka udowodniła, iż kobiety nie bez przyczyny słyną z niesamowitej siły wewnętrznej, pozwalającej im przetrwać najtrudniejsze okresy w ich życiu.
,,Im dłużej kobieta żyje, tym więcej zaczyna odkrywać - dopiero gdy odłoży na bok stare, wyrosłe z tradycji marzenia /.../, to wtedy zaczyna się życie, w którym można zdobyć resztę. Dopiero gdy każdy znajdzie swoje prawdziwe miejsce w biegu rzeczy, nadaje mu sens."
https://miloscdoczytania.wordpress.com/2016/04/25/ksiezyc-nad-bretania-nina-george/
"Życie nie jest za krótkie. Jest za długie, by trwonić je na brak miłości, brak śmiechu i brak decyzji. I zaczyna się wtedy, gdy człowiek po raz pierwszy coś zaryzykuje, poniesie porażkę i stwierdzi: klęskę można przeżyć. Z taką wiedzą można zaryzykować wszystko."
Rozpoczęłam tę recenzję jednym z fragmentów, który szczególnie do mnie przemówił, kiedy tak czytałam sobie książkę „Księżyc nad Bretanią” autorstwa Niny George. Po fenomenalnym „Lawendowym pokoju”, który pochłonął mnie bez reszty, nie mogłam pozwolić na to, by ominęła mnie kolejna powieść powstała spod pióra tej autorki. Kolejny raz się nie zawiodłam, bo lektura znów wciągnęła mnie na tyle, że chciałam ją czytać w każdej wolnej chwili… To było silniejsze ode mnie, stąd bardzo szybko ją zakończyłam, a wraz z tym zostało we mnie jeszcze jakieś uczucie ciepła, które towarzyszyło mi przez cały ten czas. Gdybym chciała w paru słowach opisać, o czym opowiada ta książka, to tak naprawdę jest to powieść o wszystkim: życiu, śmierci, miłości, przyjaźni… Lecz przede wszystkim to historia kobiety, która przeszła niesamowitą metamorfozę, gdy tylko zrozumiała kim tak naprawdę chce być w tym swoim życiu. Historia osoby, jaka pragnąc śmierci, na nowo nauczyła się żyć, a nie tylko istnieć.
Marianne to sześćdziesięcioletnia kobieta, która przybywa do Paryża, po to by popełnić samobójstwo. Wydaje się to nieco paradoksalne, że w mieście tętniącym życiem i miłością, ktoś pragnie śmierci… Jednak jest ona zdeterminowana wierząc, że pierwszy raz w życiu niczego nie chce tak bardzo jak jedynie odejść i uwolnić się w końcu od męża – Lothara, od którego nigdy nie zaznała prawdziwej miłości. Jednak jej próba utopienia się w Sekwanie idzie na marne. Zostaje ocalona, po czym zobaczywszy w szpitalu kafelek z namalowanym portem w Kerdruc (Bretania), postanawia rzucić wszystko na jedną kartę i udać się w podróż do tego magicznego miejsca. Od tej pory całe jej życie ulega diametralnej zmianie. Przypadkowo dostaje pracę, a wraz z nią swój własny pokój, mieszkańcy obdarzają ją sympatią, a co najważniejsze – poznaje Yanna, mężczyznę, przy którym pierwszy raz w życiu czuje się wyjątkowa… Lecz jak potoczą się dalej jej losy? Czy szansa, którą otrzymała, zostanie w pełni przez nią wykorzystana? A co z Lotharem – postanowi odnaleźć swoją żonę czy być może zapomni, że w ogóle istniała? Odpowiedzi na te wszystkie pytania znajdziecie oczywiście w przepięknym „Księżycu nad Bretanią”.
Nie wiem w jaki inny sposób mogłabym wyrazić swoje odczucia po przeczytaniu tej książki, jak nie zawrzeć ich w dwóch prostych słowach: cudowna historia. Od samego początku wiedziałam, że będzie to kolejna lektura, w której odnajdę mnóstwo przepięknych fragmentów, a także przede wszystkim – opisów miejsc. Podobnie jak przy „Lawendowym pokoju”, tutaj również autorka oddaje specyficzny klimat Bretanii sprawiając, że mam ochotę natychmiast udać się do Kerdruc. Niestety nie zawsze ma się to, co się chce, dlatego pobudziłam nieco swoją wyobraźnię i podczas czytania zdecydowanie wraz z Marianne przeniosłam się do tego miejsca, gdzie wszystko wydawało się piękniejsze… Sama historia daje nieco do myślenia. Pokazuje, jak często możemy zatracić własną tożsamość, kiedy sobie na to pozwolimy. Marianne przez ponad czterdzieści lat żyła u boku człowieka, który podcinał jej skrzydła, sprawiał, że musiała pogrzebać własne marzenia, udając, że jest szczęśliwa… I dopiero wtedy, gdy chciała odebrać sobie życie zrozumiała, że jeszcze tyle jest przed nią, tak wiele może zrobić dla samej siebie. Poczuła, że chce żyć w pełnym tego słowa znaczeniu. Co więcej, w tej książce znajduje się także wiele wzmianek o kobiecie, jej roli, o tym, że każda z nas jest piękna, trzeba tylko pozwolić nam wydobyć to, co drzemie gdzieś w środku. Dlatego też historia zawarta w „Księżycu nad Bretanią” pochłonęła mnie całkowicie i uświadomiła, że nigdy nie jest za późno, by być szczęśliwym.
Jeśli chodzi o bohaterów, jest ich bardzo wielu, a każdy z nich posiada własne cechy osobowości, które sprawiają, że nie da się przejść obok nich obojętnie. Oczywiście Marianne to głowa bohaterka powieści, bo wokół jej osoby rozgrywa się większość wydarzeń. Muszę przyznać, ze obdarzyłam ją sympatią, szczególnie wtedy, gdy pokazała jak silna potrafi być w dążeniu do własnego szczęścia. Yann jest także ciekawą postacią, może dlatego, że to malarz, czyli artysta, a do takich mam szczególną słabość. Nie sposób było także nie polubić Jeanremy’ego czy Laurine, jak również zawiłej historii pomiędzy tą dwójką. Myślę, że mogłabym wymienić jeszcze sporo postaci, bo każda była na swój sposób intrygująca.
To zdecydowanie przyjemna książka, którą pochłania się w mgnieniu oka – mi zajęło to raptem trzy dni, a czytałam głównie w środkach komunikacji (co czasami trwało może 20 minut, a w ciągu tej krótkiej chwili przekartkowałam mnóstwo stron). Jedyne, do czego mogłabym się lekko przyczepić, to… cóż, niektóre sytuacje wydawały mi się czasami przerysowane zwłaszcza zważywszy na wiek bohaterów. Niemniej to kolejna książka Niny George, którą mogę polecić każdemu, bo zdecydowanie warto! Przy niej przeżywa się mnóstwo emocji: od smutku, łez wzruszenia, po radość, jaka towarzyszy podczas przekładania kolejnych kartek… A przede wszystkim wywołuje ona ciepło wewnątrz człowieka napawając optymizmem, że jeśli czegoś bardzo się chce, to nigdy nie jest za późno.
Dlatego nie sposób nie wstawić oczywiście cytatów, które szczególnie poruszyły moje serce, a być może Was jeszcze bardziej zachęcą do sięgnięcia po tę książkę:
"Muzyka jest niczym film, który ogląda się z zamkniętymi oczami." "To on był wariatem. Był wystarczająco szalony, by sądzić, że wystarczy przeżyć, by żyć." "A gdy dusza jest kochana, wtedy każda kobieta zmienia się w zachwycającą istotę, nawet ta najbardziej przeciętna. Miłość odmienia dusze kobiet i stają się piękne, tylko na chwilę albo na zawsze." "To morze - pomyślał młody człowiek - które każdy nosi w sercu, wielkie i wolne, dzikie albo spokojne, delikatnie błękitne albo smoliście czarne." "Miłość była niczym za duże płotno: nie wiedział, czym ją wypełnić, nie miał żadnego obrazu tego uczucia. To był brakujący element." "Lecz gdy mimo wszystko spojrzeli sobie w oczy, oboje jednocześnie się uśmiechnęli. To było najpiękniejsze milczenie, jakie Marianne kiedykolwiek słyszała." "-Chętnie bym w nim zniknęła - powiedziała cicho. - Wszystko by schowało. Zaszumiałoby nade mną, a potem by o mnie zapomniało. Tak miało być. Szukałam śmierci.Tym oto akcentem kończę recenzję książki "Księżyc nad Bretanią", z niecierpliwością czekając na inne historie, które stworzy Nina George. Jednocześnie mam nadzieję, że udało mi się zawrzeć wystarczająco sporo informacji, które być może zachęcą Was do sięgnięcia po tę książkę.
Więcej recenzji na: Chaos myśli
Chcę przecież tylko żyć. Po prostu żyć. Bez strachu. Bez żalu. Chcę radości. Chcę miłości. Chcę coś robić, chcę pracować. Chcę się śmiać. Chcę śpiewać. Chcę...
Główną bohaterką powieści obyczajowej Niny George pt. „Księżyc nad Bretanią" jest sześćdziesięcioletnia kobieta, która ma dość swojego dotychczasowego życia. Poznajemy Marianne w chwili, kiedy postanawia popełnić samobójstwo, ale los daje jej szansę na nowe życie. Kobieta ucieka ze szpitala i udaje się do portu położonego w Bretanii, który po raz pierwszy zobaczyła na rustykalnym kafelku. W Kerdruc znajduje pracę, nowych przyjaciół, ale przede wszystkim ukojenie, chwile zapomnienia, odkrywa swoje dawne pragnienia.
Autorka przedstawia nam wiele innych ciekawych osobowości, ludzi o różnych charakterach, różnym postrzeganiu świata, różnym wieku, ale ich wszystkich łączy jedno: chcą kochać i być kochanym. Choć większość bohaterów ma już swoje lata, wydaje się, jakby byli wciąż nastolatkami, którzy poszukują swojej drogi, swojego szczęścia. Dodaje to pewnego uroku i dzięki temu książka ma charakter bardziej uniwersalny. Jest dla kobiet bardzo młodych, jak i dla kobiet w pełni wieku.
Fabuła wydaje się schematyczna, ale Nina George tak sprawnie posługuje się słowem, że powieść jest intrygująca. Powoli stajemy się uczestnikami opisanych wydarzeń, zaczynamy kibicować bohaterom, odnajdujemy siebie w przedstawionych postaciach.
Nie jest to książka łatwa w odbiorze, przecież mamy do czynienia z kobietą, która targnęła się na własne życie, o której myślimy, że już nic dobrego w tym wieku nie może jej spotkać, ale warto poświęcić jej swój czas.
Opisy bretońskiej przyrody pozwalają czytelnikowi odetchnąć od rzeczywistości, uspokoić skołatane serce, przenoszą w miejsce, gdzie chce się pozostać na dłużej i marzyć. Okładka książki nie zachwyca, ale ukazane morze odegra rolę powiernika Marianne. Morze uderzające o klify, jego szum i zapach- to czytelnik słyszy, czuje, żyje tym.
Taniec, muzyka, jedzenie- tym obfituje powieść niemieckiej pisarki. Wydaje się, że słyszymy dźwięki akordeonu, tańczymy tango, czekamy z niecierpliwością na kolejna ucztę dla podniebienia wśród przyjaciół.
Jest pewien mankament, a mianowicie francuskie zwroty, które zostały przetłumaczone dopiero w przypisach, rozpraszają uwagę, przeszkadzają w odbiorze.
Ileż okrężnych dróg, ileż bocznych ścieżek, ileż manowców czeka na kobietę, zanim odnajdzie własna drogę... I jak mało zostaje jej czasu, by skorygować swe przeznaczenie.
Nina George pokazuje, jak łatwo odejść od marzeń i jak trudno do nich powrócić. Uczy, że czasami wystarczy jeden krok, aby być szczęśliwym i jeden krok, żeby wszystko zniszczyć. Jest coś magicznego w książce „Księżyc nad Bretanią", nie tylko za sprawą bohaterki, która jest uznawana przez miejscowych za dobra wróżkę i opisów przyrody.
Czy główna bohaterka odnajdzie swoja drogę? Czy można dać drugiej osobie kolejną szansę? Gdzie jest miłość?
Po „Lawendowym pokoju" Niny George oczekiwania czytelników wzrosły. Autorka nie zawiodła, kolejny raz pokazała klasę. „Księżyc nad Bretanią" to książka przeznaczona przede wszystkim dla kobiet, które szukają siebie, chcą wprowadzić choćby najmniejszą zmianę w swoim życiu, pragną spełnić swoje dawno schowane gdzieś w głąb marzenia. To książka dla tych, którzy chcą znaleźć się w innym miejscu i może w innym czasie.
O tym, że wiek nie ma żadnego znaczenia.
Inspirująca, ciepła, magiczna.
W swojej księgarni – o wiele mówiącej nazwie Apteka Literacka – Jean Perdu sprzedaje książki tak jak farmaceuta medykamenty. Umiejętnie...
Życie człowieka to suma wyborów. Dokonuje ich w każdej sekundzie. Ale czy wie, jakie naprawdę będą ich skutki? Czy może sprawić, by zły wybór doprowadził...
Przeczytane:2017-01-27, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam,