HARPERCOLLINS HARLEQUIN E-BOOK AKTUALNOŚCI Kryminał/sensacja/thriller Powieść obyczajowa Romans Dla młodzieży Powieść historyczna Dla młodzieży Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno 34,99 zł 25,89 zł KUP TERAZ Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno Kirsty Moseley Dla młodzieży brak opinii TAKŻE JAKO E-book icon Oprawa miękka ISBN: 9788327619372 Premiera: 2016-03-30 O książceFragment książkiOpinie Od zawsze unikam jakiegokolwiek fizycznego kontaktu. Dotykać może mnie tylko mama, mój brat Jake i... Liam. Od ośmiu lat co wieczór chłopak z domu naprzeciwko zakrada się przez okno do mojej sypialni i zasypiamy niewinnie przytuleni. Gdyby Jake wiedział, że Liam spędza u mnie każdą noc, chybaby go zabił. Liam to największe szkolne ciacho. Szaleją za nim wszystkie dziewczyny, a on zmienia je jak rękawiczki. Nie mogę go rozgryźć. W dzień zachowuje się jak megadupek, a w nocy jest ciepły i kochany. Wiem, że nie mogę się w nim zakochać – związki Liama nie trwają dłużej niż kilka nocy...
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: 2016-03-30
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 352
Tajemniczy długi tytuł "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" zaintrygował mnie na tyle, że postanowiłam skusić się na tę pozycję.
"Pewnego wieczoru, kiedy miałem dziesięć lat, zobaczyłem, że Amber płacze. Zakradłem się do niej, żeby ją uspokoić i skończyło się na tym, że obom siebie zasnęliśmy. Powtórzyło się to następnej nocy i kolejnej. Ona płakała a ja przychodziłem do niej przez okno. W końcu przerodziło się to w rutynę (...)."
Amber, jej matka i brat Jake, żyli pod presją agresywnego ojca. Gdy Amber miała osiem lat jej życie zamieniło się w piekło. Pewnego dnia Liam - syn sąsiadów i najlepszy przyjaciel jej brata - zakradł się do niej przez okno, by ją pocieszyć. Wtedy też pierwszy raz u niej zasnął. Tak trwa to przez następne lata, dzięki czemu Amber przestaje mieć koszmary i wreszcie czuje się bezpiecznie.
"Liam dawał mi dokładnie to, czego potrzebowałam: poczucie bezpieczeństwa. Wiedziałam, że tylko dzięki temu nie poddałam się rozpaczy."
Kreacja głównej bohaterki i zarazem narratorki sporej części powieści, nie jest idealna. Wydaje się być pełna sprzeczności, przez co do końca nie pozwala nam to, abyśmy się z nią zżyli. Mimo to kibicowałam jej w dążeniu do szczęścia. Ale jednocześnie drażniła mnie tym, że zachowywała się jak rozkapryszona pannica, a chciała uchodzić za kobietę. Co do tytułowego chłopaka Liama - on od samego początku zdobył moje serce. To z jednej strony łobuz, a z drugiej potrafi być opiekuńczy, troskliwy, lojalny, cierpliwy, wyrozumiały, a przy tym jest bardzo kochany. Każda dziewczyna marzy, żeby spotkać swojego rycerza na białym koniu, żeby bronił ją przed wszelkim złem, a przede wszystkim kochał. I takim właśnie rycerzem dla Amber jest Liam. Natomiast w postaciach drugoplanowych zabrakło mi głębszej strony psychologicznej. Moją uwagę zwróciła cudowna relacja między Amber i jej starszym bratem Jakem, który okazał się być niezwykle opiekuńczy. Takiego brata niejedna czytelniczka pozazdrości.
Wątki tragicznej przeszłości bohaterów mogłyby być bardziej rozwinięte, dla mnie działo się to wszystko zbyt szybko. Sam motyw molestowania i przemocy w rodzinie mógłby zostać lepiej przedstawiony. Choć pojawia się kilka brutalnych scen, w których padają obraźliwe, pełne pogardy słowa, to myślę, że jednak można było zrobić to jeszcze lepiej. Początkowe rozdziały bardzo mnie pochłonęły i były realistyczne, ale im dalej fabuła traci trochę na autentyczności. Bo weźmy np. lęk Amber przed kontaktem fizycznym. Z psychologicznego punktu widzenia wydaje się to wręcz niemożliwe, by ktoś z taką traumą jak Amber mógł bez większych problemów tolerować czyjś dotyk. Choć dziewczyna wzdryga się choćby na najmniejszy dotyk nawet szkolnych koleżanek, to bez większych problemów co noc sypia obok Liama.
"Liam również bardzo się o mnie martwił, ale nie potrafiliśmy się dogadać. I nie zmieniał tego fakt, że co noc przez ostatnich osiem lat spał w moim łóżku, tuląc mnie do siebie."
Czytając tę książkę wielokrotnie śmiałam się, wzruszałam, bawiłam się świetnie i przeżywałam wszystko wraz z bohaterami. Emocje były, wiec książka nie jest czasem straconym.
Książka napisana lekko, prosto, zabawnie, mimo iż porusza poważniejsze i bardziej bolesne tematy. Jest naiwnie romantyczna, ale podana w dobrym stylu. To taki american dream, taka baśń dla współczesnych dziewczyn, chociaż nieco starsze kobiety również zachęcam do sięgnięcia po tę książkę. I choć trochę ponarzekałam, a powieść ma pewne niedociągnięcia, to w ogólnym rozrachunku dobrze tę książkę odebrałam, zdecydowanie jest warta uwagi. Polecam wszystkim tym, którzy szukają czegoś naprawdę słodkiego i romantycznego.
Rola męża ojca jest bardzo trudna i odpowiedzialna. Jako głowa rodziny, powinien być jej podporą, ostoją i opoką. Ojciec jest wzorem do naśladowania dla syna a dla córki rycerzem w lśniącej zbroi, który obroni ją przed wszelkim złem tego świata. Co jednak się dzieje się z rodziną, gdy ojciec nie spełnia swojego zadania? Co, gdy rycerz zmienia się w potwora? A wzór do naśladowania staje się najgorszym wrogiem??
Wiele słyszałam o tej książce, wiele złego i dobrego. Nastawiłam się na słabą młodzieżówkę z dobrym wątkiem romantycznym, na przesłodzony romans z nutką dramatu... Nic, ale to nic, nie przygotowało mnie na to, czego doświadczyłam, czytając „Chłopaka, który zakradał się do mnie przez okno”.
"Pewnego wieczoru, kiedy miałem dziesięć lat, zobaczyłem, że Amber płacze. Zakradłem się do niej, żeby ją uspokoić i skończyło się na tym, że obom siebie zasnęliśmy. Powtórzyło się to następnej nocy i kolejnej. Ona płakała a ja przychodziłem do niej przez okno. W końcu przerodziło się to w rutynę [...]."
Amber i Jake są rodzeństwem, które przeżyło koszmar w dzieciństwie. On był bity i poniżany, ona w wieku pięciu lat była wykorzystywana seksualnie. Ich oprawcą był własny ojciec. Rany szybko się goją, jednak strzaskana psychika dziecka nie leczy się tak łatwo. Liam opiekował się Amber od zawsze. Był jej najukochańszym nocnym stróżem, jednak w dzień zamieniał się w prawdziwego dupka. Czy można kogoś kochać i nienawidzić jednocześnie? Jak pozbyć się przerażających wspomnień i panicznego strachu? Jak żyć normalnie po takich przejściach?
Czytając tę książkę, byłam wściekła!! No jak do cholery można tak krzywdzić własne dzieci?! Ohh, gdybym ja tylko dorwała tego faceta, to pewnie wylądowałabym w więzieniu za ciężkie pobicie. Autorce udało się wzbudzić we mnie nie tylko złość, ale i współczucie dla tych dzieci i ich matki. Ubolewałam też nad losem młodej kobiety, która nie potrafiła rodzić sobie z dotykiem innych ludzi, jednocześnie byłam oczarowana postawą Liama i rolą, jaką odegrał w życiu Amber, już jako mały chłopiec.
"- A ty jak masz na imię? - dopytywał.- Nazywa się: "Tknij ją jeszcze raz, a dostaniesz w mordę"..."
Ta książka nie jest idealna, muszę się przeczepić nieco przesłodzonego wątku romantycznego. Czasami miałam serdecznie dość tych ochów i achów, no ile można!? Zdziwiło mnie również zachowanie dziewcząt w stosunku do chłopców, czasami wyglądało to jak polowanie na uciekającą zwierzynę. Jednak nawet to nie umniejszyło przyjemności, z jaką czytałam dzieło Kirsty Moseley, a muszę przyznać, że ta książka wciąga.
Mimo że jest to dosyć przesłodzony romans, porusza bardzo bolesne i trudne tematy. Właśnie ta mieszanka sprawiła, że w momencie, kiedy otworzyłam książkę, nie mogłam się od niej oderwać.
"- Liam, czego ode mnie chcesz? – zapytałam cicho, gapiąc się na moje przemoczone trampki. Położył palec pod moją brodą i uniósł ją, żebym na niego spojrzała.- Wszystkiego – powiedział. Moje serce zatrzymało się, a następnie zaczęło bić szalonym tempem, przez to jak słodko to zabrzmiało."
„Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno” to powieść o walce z paraliżującym strachem, o drodze, którą trzeba przebyć, aby uporać się z demonami przeszłości. Choć jest kierowana do młodzieży, to jestem doskonałym przykładem tego, że i starsze czytelniczki mogą się w niej zatracić.
Recenzja pochodzi z bloga http://www.posredniczkaa.pl/
Amber jest emocjonalnym wrakiem po sytuacjach, jakie miały miejsce za ścianami jej rodzinnego domu. Zlękniona, wycofana szaraczka, pozwalająca się dotykać tylko i wyłącznie mamie, swojemu bratu i...sąsiadowi. Nikomu o zdrowych zmysłach nie przyszłoby do głowy, że ten oto chłopak zakrada się do niej w nocy do łóżka od ośmiu lat, by chronić ją przed koszmarami. Jak cienka jest granica między nienawiścią i miłością? I czy jedno można pomylić z drugim? Czy człowiek się zmienia, ewaluuje, czy lód z jego serca może stopnieć? O tym właśnie przekonają się bohaterowie!
Przyznam się, tylko nie bić! To właśnie dla tej powieści postanowiłam rzucić wszystko, co dotychczas robiłam. Sesja? Nie straszna mi, może poczekać! Wcześniejsze książki do recenzji? A co mi tam, nie zając, nie uciekną! I mimo, że pochłonęłam ją za jednym zamachem, czuję trochę ucisk w żołądku. Niekoniecznie tego się spodziewałam. Naprawdę bardzo mi się podobała, jednak znalazłam kilka niedociągnięć, o których wspomnę w dalszej części tego wpisu. Okładka przeurocza, tak samo jak tekst, który zawiera. Mamy tutaj wiele lukru, którym nie sposób się w pewnej chwili nie zachłysnąć. Obawiam się, że cierpię obecnie na nadmiar cukru we krwi. Jednak mimo wszystko, Liam jest chłopakiem, którego gdybym znała- złapałabym i nigdy w życiu nie puściła. Myślę, że jest marzeniem każdej dziewczyny, w szczególności nastolatki spragnionej dużej dozy romantyzmu. Szkoda tylko, że jest tak słodki, że aż nierealny, momentami przyprawiający o mdłości. Amber i Jake- rodzeństwo doświadczone przez życie, które zostało zostawione same sobie. Nie mogę pojąć, jak matka, która podobno bardzo kocha swoje dzieci- może wykazywać się taką obojętnością. Ale cóż, nie mnie to oceniać, ponieważ punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, każda matka kocha inaczej, nie mam dzieci i nie byłam w takiej sytuacji. Mimo wszystko ta część bardzo mi się nie podobała. I najważniejszy minus- na początku zamysł był taki, że bohaterka powinna być przerażoną, uciekającą od uwagi nastolatkę. Później wszystko poszło nie w tym kierunku co chyba miało pójść. Zaczyna przeobrażać się w kobietę pewną siebie, nie hamującą pewnych niestosownych w jej wieku czy w szkole zachowań. Nie do końca to rozumiem.Mimo wszystko, jak wspomniałam wcześniej- podobała mi się. Jestem pewna, że jeszcze wiele razy w życiu po lekturę sięgnę. Może dlatego, że bardzo przypominała mi Hopeless. Choć najbardziej zawiodłam się wtedy, kiedy w napięciu oczekiwałam dramy, a wyszło jak wyszło. Czyli autorka pojechała po jednej linii, spokojnie, bez większych ekscesów.
Recenzja znajduje się również na www.zksiazkadolozka.blogspot.com
Czy istnieje mężczyzna idealny? Troskliwy, kochający, wierny, który stawia dobro kobiety nad swoim oraz taki, który rzuciłby się za nią w ogień? Mało tego, piękny, wysportowany, zapowiadający się na gwiazdę hokeja oraz łamiący wiele kobiecych serc? Otóż istnieje, a przynajmniej w książkach! Bo właśnie takiego bohatera stworzyła Kirsty Moseley.
„Wróciło do mnie wspomnienie ojca, jego oddechu na mojej szyi, obłapujących mnie dłoni i zapewnień o tym, jaka jestem wyjątkowa.”. str. 33
W dzieciństwie Amber i Jake byli zdani na łaskę człowieka bez serca. Ojciec był perfekcjonistą, nie lubił żadnych niedociągnięć. Dlatego byle szczegół mógł go wytracić z równowagi, toteż często tracił nad sobą kontrolę i wyżywał się na dzieciach oraz żonie. Kiedy Amber podpadła ojcu, to Jake, często prowokował go, by ten swoją agresję wyładował na nim, niż na młodszej siostrze, którą starał się chronić za wszelką cenę. Liam najlepszy przyjaciel Jake'a i największy playboy w szkole wiedział co takiego dzieje się za zamkniętymi drzwiami domu sąsiadów. Pewnego wieczoru był świadkiem tego, jak Amber płakała po awanturze z ojcem, dlatego chłopak przemknął do jej pokoju przez okno, pocieszał dziewczynkę, aż ta zasnęła, ale sam również usnął. Od tej pory Liam zakradał się do Amber każdej nocy, trwało to osiem lat. Kiedy oboje dojrzali, zrozumieli, że między nimi rodzi się uczucie, które starali się ukryć przed sobą nawzajem. Amber była emocjonalnym wrakiem, wystarczył dotyk innej osoby, by wróciły przerażające wspomnienia z przeszłości związane z perwersyjnym zachowaniem ojca. Jednak zawsze mogła liczyć na wsparcie Jake'a oraz Liama..
„(…) codziennie jesteśmy tak blisko, a zarazem tak daleko.”. str. 81
Z jednej strony pozycja w jakimś stopniu podobała mi się, jednak z drugiej muszę przyznać, że historia jest mało rzeczywista, a w dodatku słodycz wylewa się z każdej zapisanej strony. Faktyczne, patrząc na wszystko pod kątem psychologicznym, to raczej mało prawdopodobne, by jakakolwiek osoba, która była molestowana w dzieciństwie w tym samym czasie przez osiem lat każdej nocy spała z chłopakiem i normalnie się do niego tuliła, a za dnia twierdziła, że ma problem z kontaktem fizycznym.
Irytowało mnie zachowanie Amber, była jak chorągiewka na wietrze i sama do końca nie wiedziała, czego od życia oczekuje. Dobra, mogę się zgodzić, że w wieku 16 lat można nie mieć konkretnego planu na przyszłość, ale jej zachowanie było tak infantylne, że czasami miałam ochotę odłożyć książkę. Jakby tego było mało, to Amber była jednym wielki zaprzeczeniem. Nie będę tutaj przedstawiać tego, co mnie drażniło w jej zachowaniu, ponieważ byłoby tego zbyt dużo, i również nie będę jej porównywać do żadnej postaci żeńskiej z innych książek, aby nie odstraszyć potencjalnego czytelnika, ale w sekrecie mogę zdradzić, że Amber ma swoją siostrę bliźniaczkę w zupełnie innej serii.
Początkowo polubiłam Liama, uważam, że jego zachowanie, jest bardziej realne, w nocy jest sympatyczny, troskliwy, czuły, opiekuńczy, potrafi wysłuchać Amber i ją pocieszyć jednak w dzień staje się zadziornym, aroganckim dupkiem oraz flirciarzem, któremu tylko seks w głowie. Jednak w dalszych rozdziałach, kiedy para wyznaje sobie miłość, chłopak zmienia swoje zachowanie, które staje się słodkie jak miód, i przy większym spożyciu mdli.
„Liam również bardzo się o mnie martwił, ale nie potrafiliśmy się dogadać. I nie zmieniał tego fakt, że co noc przez ostatnich osiem lat spał w moim łóżku, tuląc mnie do siebie.”. str. 18
Muszę przyznać, że oprawa graficzna bardzo mi się podoba, stonowane kolory i dobrze dobrana czcionka, przyciągają wzrok. Książka napisana jest lekkim językiem, ale nie obyło się bez literówek. Pomijając błędy, czyta się ja bardzo szybko, pomaga w tym dosyć duża czcionka. Historia w dużej mierze przedstawiona jest z punktu widzenia Amber, ale znajdują się również rozdziały, w których narratorem jest Liam. Na tyle książki czytam, że Kirsty Moseley jest stawiana na równym poziomie z bestsellerowymi pisarkami jak Any Todd, Collen Hoover czy Jennifer L. Armentrout, nie znając prozy dwóch pierwszych pisarek, nie mogę wiele stwierdzić, ale czytałam znaną większości serię Lux i twierdzę, że Moseley daleko do Armentrout.
Co mi się jeszcze nie do końca podobało to wiek głównych bohaterów. Autorka pierwszy rozdział traktuje jako wprowadzenie czytelnika do tego, co się przytrafiło Amber w przeszłości. Dlatego rozpoczyna całą historię 8 lat wstecz, kiedy Amber miała 8 lat a Liam 10. Mnie się w głowie nie mieści, by nie mieć kontroli nad własnym dzieckiem, i nie zajrzeć w nocy do jego pokoju, sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku. Jak można nie zauważyć, że własny syn przez osiem lat wymyka się każdej nocy do sąsiadki? To jest ta mało realna część książki. Druga sprawa, czas teraźniejszy, Amber ma 16 lat a Liam 18. Ojciec Amber odszedł z domu, natomiast matka dostała pracę i często wyjeżdża w delegację, a w domu jest gościem. Ja się pytam, gdzie są jakiekolwiek telefony od rodzicielki? Nawet matka Belli ze Zmierzchu dzwoniła do córki. Tutaj nie ma żadnych relacji z matką, tak jakby w ogóle nie istniała. Domem zajmują się dzieci, a opiekę nad Amber sprawuje jej starszy brat Jake. Jeszcze... jedna sprawa, to to, w jaki sposób opisane jest doświadczenie erotyczne szesnastolatek, które jest notabene naprawdę bogate. Nie wyobrażam sobie – i nawet nie chcę – by faktyczne w dzisiejszych czasach uprawianie seksu przez szesnastolatki było na porządku dziennym. Może jest? Nawet nie chcę tego wiedzieć.
Autorka podjęła się bardzo trudnego tematu, otóż głównym motorem powieści jest molestowanie dziecka. Niestety jest to dosyć powierzchownie przedstawione, wiemy, że Amber w dzieciństwie była krzywdzona przez ojca i że w jakimś stopniu wpłynęło to na jej psychikę, ale ostatecznie słabo jest to zobrazowane. Dokładniej przedstawiony jest romans i rodzące się uczucie między głównymi bohaterami. I tutaj wydaje mi się, że dziewczęta w wieku Amber (16 lat) będą tą książką zachwycone. Jednak czy wyniosą coś z tej powieści? Nie sądzę.
Reasumując. Nie jest to nadzwyczaj wybitne dzieło, ale książka dobra na odmóżdżenie, która pozwoli się zrelaksować, jeśli tylko zapomnimy, że przedstawiona historia jest mało realna i przesłodzona do granic możliwości. O! Przyszło mi na myśl, że jeżeli pozycja byłaby przypisana do fantastyki, a z Liama zrobić wampira czy innego nadprzyrodzonego to sukces gwarantowany (chyba?). Myślę, że pomysł na fabułę był dobry, ale autorka nie wykorzystała go, gdyby się bardziej skupiła na wątku molestowania i na traumie Amber sądzę, że książka bardziej przyciągnęłaby uwagę czytelnika, a tak otrzymujemy jedynie romans nastolatków. Najmocniejszą stroną książki są końcowe rozdziały, i w zasadzie dzięki nim lektura w jakimś stopniu się ratuje przed totalną klapą. Niemniej jednak pomimo kilku niedociągnięć szybko przebrnęłam przez publikację i w zasadzie nie żałuję, że po nią sięgnęłam. Tak jak wcześniej wspomniałam, książkę polecam młodzieży, ponieważ starszy czytelnik może nie być zadowolony z lektury.
Młodzieżówki na ogół nie wymagają od czytelnika zbyt wielkiego zaangażowania umysłowego. Są zazwyczaj lekkie i pisane prostym językiem. Jednak równie często mimo wszystko mają w sobie coś, co zachwyca i sprawia, że chce się czytać więcej i więcej historii tego pokroju. Kilkakrotnie już udało mi się przekonać, że książki młodzieżowe potrafią być wartościowe i często sprawiają, że podczas ich czytania wylewa się morze łez. Może myślałam, że w przypadku tytułu "Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" Kirsty Moseley będzie podobnie. Może miałam nadzieję, że zostanę uraczona młodzieżówką, ale taką, jaka porusza istotny problem i pełna jest emocjonalności. I teraz, będąc już po przeczytaniu, pytam siebie - jak mogłam tak bardzo się rozczarować? Jednak żeby nie było tak gorzko - ta książka ewidentnie ma swoje plusy. Szkoda tylko, że w moim odczuciu, sporo było także wad, jakie zepsuły świetny pomysł na fabułę.
Główną bohaterką książki, a jednocześnie narratorem (oprócz kilku rozdziałów pisanych z perspektywy Liama) jest Amber. Ta szesnastoletnia dziewczyna nie miała łatwego życia. Jej ojciec znęcał się nad swoją rodziną: żoną oraz dziećmi - zarówno nad Amber, jak również nad jej starszym bratem Jakiem, który mimo wszystko starał się ze wszystkich sił chronić siostrę. Po feralnym wydarzeniu, podczas którego ojciec prawie zgwałcił swoją córkę, Jake wraz z pomocą najlepszego przyjaciela Liama brutalnie pobija swojego rodziciela każąc mu się wynosić i nigdy nie wracać. Życie Amber toczy się więc swoim rytmem, lecz ma ona swego rodzaju traumę związaną z dotykiem... Dotykać może ją tylko mama, brat Jake oraz - no właśnie, Liam. Chłopak, odkąd skończył dziesięć lat, co noc przychodził pocieszać dziewczynkę z naprzeciwka, co w ostateczności sprowadzało się do tego, że zasypiali, wtuleni w siebie. Amber jednak po latach widzi w Liamie dwie twarze - dziennego podrywacza, który może mieć każdą oraz tego nocnego, troskliwego przyjaciela... Jednak w pewnym momencie ich relacja zaczyna się komplikować... Jak zatem potoczą się ich losy? Czy ta dwójka zakocha się w sobie i stworzy normalny związek? Jak wpłyną na tę relację wydarzenia sprzed lat? Odpowiedzi na te, jak i wiele innych pytań znajdziecie oczywiście sięgając po książkę Kirsty Moseley.
Na ogół, kiedy jestem nieco rozczarowana przeczytaną historią, rozdzielam swoją recenzję na dwie części. W pierwszej podkreślam zalety lektury, a w drugiej skupiam się na tych aspektach, jakie całkowicie mnie do siebie nie przekonały. Tym razem zrobię podobnie. Zacznę może od mało istotnego faktu, ale jaki od razu rzucił mi się w oczy. Otóż - okładka książki jest przepiękna i idealnie pasuje do całej tej historii. Czerń, biel i ten delikatny róż odpowiada zawartej historii - jest ona bowiem w pewnym sensie słodko - gorzka tak, jak te barwy. Stąd gratulacje dla wydawnictwa za zrobienie tak dobrej oprawy graficznej. Jeśli natomiast chodzi o samą historię, pierwsze strony niezwykle mnie zaintrygowały. Można by rzec, że po przeczytaniu kilkunastu zdań, myślałam sobie - "hmm, możliwe, że ta historia będzie dobra i to bardzo". Niestety, nieco się przeliczyłam - ale o tym za chwilę. Właściwie książka najlepsza jest na samym początku i na końcu. Muszę przyznać, ze w pewnym sensie ostatnie strony, jak i samo zakończenie uratowały cały mój odbiór tej historii. To, co mi się podobało, to pomysł na fabułę. Może jest dosyć przewidywalny jak dla młodzieżówek - ojciec znęcający się nad rodziną, przez co pozostawia pewnego rodzaju traumę, ale gdyby wzięty zostałby bardziej kontekst psychologiczny, to całość mogłaby być jeszcze lepsza. Plusem tej historii może być język, który jest dosyć prosty w odbiorze, przez co książkę czyta się wręcz błyskawicznie. Mimo to, dla mnie samej pozostawia on sporo do życzenia, ale to dlatego, że uwielbiam, gdy język jakim posługuje się autor jest jednak bardziej "poetycki", że tak to ujmę. No i cóż - trzeba przyznać, że sama historia w pewnym sensie ma swego rodzaju urok i potrafi momentami rozbawić czytelnika. Jednocześnie ostatnie kilkadziesiąt stron, jak już wspomniałam, są na tyle dobre, że Wasz puls zdecydowanie przyspieszy. Ostatnią już rzeczą, jaka mi się podobała, to "epilog" tej historii. Nie chcę Wam zdradzać za dużo, ale zadziałało to na plus w kontekście całej powieść i stanowi świetne dopełnienie całości.
Jednak to by było na tyle, jeśli chodzi o plusy. Być może miałam zbyt wysoko postawioną poprzeczkę, jeśli chodzi o tę historię i przez to się rozczarowałam. Sam fakt, że jak napisałam - pomysł na fabułę był i to bardzo dobry. Tylko wykonanie już niestety niekoniecznie było takie, jakie by do mnie przemówiło. Po pierwsze, wszystko tutaj dzieje się za szybko. Za szybko ludzie się zakochują, za mało czasu mija, odkąd zaczynają być razem i - Matko Jedyna - za szybko idą ze sobą do łóżka. Co więcej, nie mogłam znieść tego ciągłego opisu strojów bohaterów oraz faktu zachwycania się jacy oni są wspaniali, słodcy, dziewczyny - piękne, a mężczyźni - seksowni i męscy. To sprawiało, że całość stawała się tak przesłodzona, że to aż mdli. Za mało było też tutaj ogólnej emocjonalności, która w kontekście poruszanego problemu, czyli znęcania, sprawiałby, że nie wiem, może by łezka uroniła się z mojego oka? Niestety nic takiego się nie stało, a szkoda. To, o czym jeszcze muszę wspomnieć, to za dużo absurdalnych wydarzeń. Było tutaj tak wiele sytuacji, że można lekko się pogubić, poważnie. Szkoda, że autorka miała pomysł, ale zrealizowała go tak kiepsko i chaotycznie, ostatecznie tworząc dosyć mizerną młodzieżówkę.
Jeśli chodzi o kreacje bohaterów, pozostawiają niestety wiele do życzenia. Kiedyś, przy okazji recenzji jakiejś książki napisałam, że jeśli główna bohaterka zaczyna mnie irytować, to historia od razu spada u mnie z oceną niżej. Niestety, ale Amber jest w moich oczach nieco egoistyczną, napaloną nastolatką, która niby przeżyła w swoim życiu wiele złego, ale mało kiedy to po niej widać. Gdyby Kirsty Moseley wykreowała bardziej autentyczny portret psychologiczny tej postaci, mogłoby być świetnie, a tak to czytelnik otrzymuje nastolatkę, która sama nie wie czego chce od życia. Liam - okej, on miał coś w sobie i śmiem twierdzić, że jest bohaterem, którego polubiłam i jaki swoimi cechami ratuje całość. No, może momentami był zbyt przesłodzony, ale ogólnie działał na plus całej tej historii. Podobnie jak brat głównej bohaterki - Jake. Jego kreacja dosyć przypadła mi do gustu. Był zabawny, opiekuńczy i chociaż porywczy, to jednocześnie wrażliwy. Pozostali bohaterowie byli mi dosyć obojętni - ani specjalnie do mnie nie przemawiali, ani też mnie nie irytowali.
Podsumowując, mnie osobiście rozczarowała nieco ta historia i nie jestem w stanie zrozumieć jej fenomenu, a porównywanie twórczości autorki do chociażby Colleen Hoover sprawia, że mam ochotę roześmiać się z politowaniem. Mimo podobieństw do "Hopeless", Kirsty Moseley ani w jednej czwartej nie stworzyła tak autentycznej i emocjonalnej historii. Miała świetny pomysł, którego nie potrafiła w pełni wykorzystać. I chociaż książka jest lekka, czyta się ją błyskawicznie i w celu oderwania się od rzeczywistości, może stanowić dobre dopełnienie jakiegoś wolnego wieczoru, tak do mnie niestety nie do końca przemówiła. Może gdybym była młodsza to fakt, taka młodzieżówka zapewne by mi się spodobała, bo wiem z doświadczenia, że w wieku nastu lat ma się inne spojrzenie na wiele spraw. To już jednak nie te czasy i obecnie wymagam od literatury czegoś więcej. Mogę jednak polecić tę historię przede wszystkim osobom, które szukają niezobowiązującej lektury w celu zrelaksowania. Wtedy "Chłopak który zakradał się do mnie przez okno" idealnie spełni to kryterium.
Każda z nas marzy o księciu z bajki! Przystojnym, czarujący, a do tego troskliwym. Takim, który bez chwili zastanowienia stanie w naszej obronie, pokona całe zło tego świata, a następnie, nie licząc na nagrodę... grzecznie utuli do snu.
Amber zna dwie wersje Liama. Ten ,,dzienny" jest opryskliwy i dokuczliwy. Cały czas robi jej na złość. Na domiar złego zmienia dziewczyny jak rękawiczki jakby chciał dowieść, że żadna nie jest w stanie mu się oprzeć. Ale jest jeszcze Liam ,,nocny", który co wieczór zakrada się do niej przez okno i czule tuli do snu. Amber nie rozumie czemu za dnia tak bardzo zmienia się jego zachowanie. Jest jednak pewna, że za żadne skarby nie powinna się w nim zakochać. Ale czy jest to możliwe? Co wieczór Liam odgania jej koszmary, za to za dnia okazuje coraz więcej uczuć. Czy warto dać mu szansę? Co się wtedy stanie? Zdobędzie jego serce? A może straci na zawsze?
Uwielbiam książki oparte na niecodziennym pomyśle. Motyw przewodni ,,Chłopaka, który..." wydał mi się co najmniej dziwny. Wręcz nielogiczny. Dlatego z ciekawością zabrałam się za czytanie książki. Czy autorka przekonała mnie swoimi wyjaśnieniami? O tym... na końcu.
Książka zaczyna się wiele lat przed główną fabułą, w miejscu, w którym rozpoczął się dziwaczny rytuał usypiania. A potem trwał wiele dni i nocy, podczas których bohaterowie coraz bardziej... dorastali, a ich nocne spotkania stawały się coraz mniej niewinne. Ale spokojnie! Przede wszystkim w myślach. ,,Chłopak, który..." to lekka młodzieżowa propozycja, pozbawiona perwersji, za to osłodzona sporą dawką nastoletniego romantyzmu. Achów i ochów nie ma końca. Miłość nabiera tu wymiaru wręcz eterycznego. Tej ilości motylów (w brzuchu), nie powstydziłby się najbardziej wyspecjalizowania placówka zoologiczna, a od samego czytania o licznych pocałunkach mogą spierzchnąć usta. Jest bardzo słodki, niesamowicie romantycznie i wyjątkowo... naiwnie.
Pierwsza miłość zawsze paraduje w różowych okularach. Z jej perspektywy wszystkie randki są niepowtarzalne, każdy pocałunek magiczny, a serce na samą myśl o ukochanym, bije jak szalone. Taki świat kreują nam bohaterowie. Liam to chłopak o którym marzy większość dziewczyn w okresie dojrzewania i to właśnie do nich kierowana jest ta książka. Będą się wzruszać i rumienić, a jednocześnie unikną zniesmaczenia. Niektóre opisane tu sceny bywają odważne, ale autorka trzyma się zasad dobrego smaku nie epatując erotyzmem czy wulgarnością Dla starszej czytelniczki ta powieść to podróż w czasie, gdy wszystko smakowało jak pierwszy raz.
Z drugiej jednak strony nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że wykreowanemu światu bliżej do marzeń niż rzeczywistości. Potraktowany zbyt poważnie uczy złudzeń, zamiast dostarczać przyjemności. Dziewczyny, fajnie o tym wszystkim czytać, ale ręka do góry, która zna takiego z życia? A no właśnie...
Również nie przemawiał do mnie spłycenie relacji damsko-męskich wszystkich postaci poza głównymi bohaterami. Tylko ich uczucia były wzniosłe. Pozostali uczniowie, bo mowa o 16-letnich dzieciach, mieli bogate doświadczenie erotyczne, a robienie zakładów o to kto z kim i kiedy, było normą. Dziewczyny piszące na widok chłopaka, stałe tło głównego bohatera. Chłopacy zalecający się do każdej przedstawicielki płci przeciwnej, norma. Rozumiem zamysł. Młodzi, nienaznaczeni przeszłością nastolatkowie byli kontrastem dla Amber, która nie tylko unikała romansów, ale bała się każdego dotyku. Ostatecznie wyszło jednak zbyt czarno-biało. Tak jakby szkoła dzieliła się na Amber i napalonych nastolatków.
Jeśli chodzi o fabułę, początek jest lekki i przyjemny oraz odrobinę nużący. Dojmujące szczęście i zbiegi szczęśliwych okoliczności jednak kiedyś się końca. A dokładnie w drugiej połowie. Wtedy też zaczęłam z większym niż do tej pory zainteresowaniem śledzić losy bohaterów. Pojawiło się kilka genialnych zwrotów akcji oraz zakończenie pasujące do całości.
To nie jest książka dla każdego. Pomimo ciekawej okładki zawartość nie dla każdego będzie satysfakcjonująca. ,,Chłopak, który..." jest jak ciacho, miód na serce młodych dziewczyn. Świetnie sprawi się w roli letniego czytadła dostarczając morza wzruszeń i kilku szybszych oddechów. Ta pozycja pomaga oderwać się od przygnębiającej codzienności w której książę z bajki jeszcze nie majaczy na horyzoncie. Bo tutaj już jest, i to na wyciągnięcie ręki!
Amber ma za sobą traumatyczne przeżycia. Od zawsze może liczyć na wsparcie Liama, który co noc zakrada się do jej pokoju i odgania koszmary. Liam to sąsiad, przyjaciel rodziny i szkolny playboy.
Sytuacja zaczyna się zmieniać. Gdy wszystko zmierza ku dobremu na horyzoncie pojawia się ojciec dziewczyny.
Przyjemna młodzieżówka na wieczór.
Amber i Jake mieli trudne dzieciństwo. Ich ojciec przez wiele lat znęcał się nad nimi i ich matką, nie tylko fizycznie i psychicznie. Amber była molestowana, dlatego też unika wszelkiego dotyku. Gdy miała 8 lat, przyjaciel jej brata, ich sąsiad Liam, wszedł do jej pokoju przez okno, aby ją pocieszyć gdy płakała. Zasnęli przytuleni razem. Od tamtej pory Liam zakradał się do niej codziennie. Mimo trudnych tematów, bardzo pozytywna książka.
Urocza historia o miłości, którą pochłania się w błyskawicznym tempie. Nie sądziłam, że na stronach tej książki, będzie czekać na mnie coś tak cudownego.
Cała recenzja znajduje się na blogu: www.worldbysabina.blogspot.com
Amber to natolatka ciezko doswaidczona przez zycie z powodu despotycznego ojca.Majac osiem lat poznala Liama -chlopaka z sasiedztwa.Od tamtej pory co noc chlopak zakradal sie do jej pokoju przez okno i tak razem zasypiali.Ona mu sie zwierzala ze swoich problemow ,on ja pocieszal. Troche przeslodzona historia .Dziewczyna ma traume boi sie dotyku a zasypia wtulona w obcego faceta co noc przez kilka lat.?!Autorka albo nie ma pojecia o czym pisze albo ta historia powstala tylko w jej wyobrazni. Fajnie sie czyta ale z przymruzeniem oka.
Tę książkę czytałam z tak ogromną ochotą, że żałuję, że nastąpił koniec. Historia Amber, która wraz z bratem i matką była terroryzowana przez ojca. Całe dzieciństwo upłynęło im w wiecznym strachu. Pewnego dnia jej łzy zobaczył chłopiec mieszkający obok i zakradł się przez okno by ją pocieszyć. Stało się to ich rutyną. Tylko z nim mogła zasnąć i nie dręczyły jej wtedy koszmary. Mimo, że trwa to już 8 lat to nadal śpią razem lecz w dzień nie mogą znieść swojej obecności. Jednak coś się między nimi zmienia i zaczynają czuć do siebie więcej niż powinni.
Piękna historia młodych ludzi, którzy zostali skrzywdzeni przez najbliższych. To co przeczytałam w tej książce ciągle siedzi mi w głowie i jest to jedna z takich powieści do których chętnie wróce ponownie.
Polecam z całego serca byście poznali losy bohaterów.
Poznali się w nocnym klubie. Jamie chce zmienić swoje życie i zerwać z kryminalną przeszłością. Nie potrzebuje komplikacji i nie szuka problemów...
Ojciec Anny Spencer zostaje wybrany na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Od tej pory Anna przestaje być anonimową nastolatką i coraz trudniej chronić jej...
Przeczytane:2017-02-28, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam,