Dwa złamane serca. Jedna umowa na udawane randki. Co może pójść nie tak?
Lucie sądziła, że ma wszystko, czego pragnie - kochającego mężczyznę, śliczne mieszkanie i pracę, w której jest naprawdę świetna. Ale piękna bańka prysła, kiedy Lucie nakryła swojego idealnego narzeczonego na tym, jak bzyka się ze swoją osobistą trenerką na ich wymarzonej nowiusieńkiej sofie. Teraz, trzy miesiące później, Lucie mieszka ze swoją najlepszą przyjaciółką i próbuje poukładać sobie życie bez zdradzieckiego niedoszłego męża.
Theo wybiera się na długi weekend do malowniczej Szkocji, gdzie ma być drużbą na ślubie brata. Perspektywa pięknych widoków, a także darmowej wyżerki właściwie powinna go napawać większym entuzjazmem. Gdyby tylko nie żywił uczuć do przyszłej panny młodej...
Kiedy los niespodziewanie krzyżuje drogi tych dwojga, Lucie i Theo zacieśniają więzi przy pączkach, opowiadając o swoich miłosnych katastrofach... i dochodzą do wniosku, że chyba mogą sobie nawzajem pomóc. Jeśli oboje będą przestrzegać zasad, nie ma mowy, żeby coś poszło nie tak.
Pisemny kontrakt? - Załatwiony.
Zmysłowe randki na niby? - Załatwione.
Seksualne iskrzenie, od którego wręcz może zająć się pościel? - A jakże, zała...
Chwila, co?!
Tego nie było w umowie...
Komedia romantyczna, druga z cyklu Love For Days. Uwaga: choć to osobna, niezależna historia, akcja tej powieści rozgrywa się po wydarzeniach opisanych w książce Chłopak, dla którego kompletnie straciłam głowę, więc zawiera treści zdradzające jej fabułę.
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: 2021-03-24
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 352
Tytuł oryginału: Stand-In Saturday
Tłumaczenie: Danuta Fryzowska
Dwa złamane serca. Jedna umowa na udawane randki. Co może pójść nie tak?
Lucie sądziła, że ma wszystko, czego pragnie – kochającego mężczyznę, śliczne mieszkanie i pracę, w której jest naprawdę świetna. Ale piękna bańka prysła, kiedy Lucie nakryła swojego idealnego narzeczonego na tym, jak bzyka się ze swoją osobistą trenerką na ich wymarzonej nowiusieńkiej sofie. Teraz, trzy miesiące później, Lucie mieszka ze swoją najlepszą przyjaciółką i próbuje poukładać sobie życie bez zdradzieckiego niedoszłego męża.
Theo wybiera się na długi weekend do malowniczej Szkocji, gdzie ma być drużbą na ślubie brata. Perspektywa pięknych widoków, a także darmowej wyżerki właściwie powinna go napawać większym entuzjazmem. Gdyby tylko nie żywił uczuć do przyszłej panny młodej…
Kiedy los niespodziewanie krzyżuje drogi tych dwojga, Lucie i Theo zacieśniają więzi przy pączkach, opowiadając o swoich miłosnych katastrofach… i dochodzą do wniosku, że chyba mogą sobie nawzajem pomóc. Jeśli oboje będą przestrzegać zasad, nie ma mowy, żeby coś poszło nie tak.
Pisemny kontrakt? – Załatwiony.
Zmysłowe randki na niby? – Załatwione.
Seksualne iskrzenie, od którego wręcz może zająć się pościel? – A jakże, zała...
Chwila, co?!
Tego nie było w umowie...
***
„Chłopak, który oszalał nam moim punkcie” to niezależna historia, której akcja początkowo bazuje na wydarzeniach, które rozegrały się w poprzedniej części cyklu „Love For Days”, tj. „Chłopak, dla którego kompletnie straciłam głowę”. Pierwszy tom mnie nie porwał, ale opis części II spodobał mi się na tyle, bym zaryzykowała i sięgnęła po kontynuację. I to był dobry wybór, bowiem w moim odczuciu, ta historia była znacznie lepsza.
Na początku trzeba zaznaczyć, że nie jest to wybitna literatura. Jest to typowa, lekka komedia romantyczna. Dla osób ceniących nieco bardziej realistyczne historie miłosne, ta może wydać się nierealna i cukierkowa. Znając jednak twórczość pani Moseley, wiedziałam na co się piszę i czego mogę się spodziewać.
Pióro autorki, jej kreacje bohaterów i ta mocno romantyczna otoczka całej historii ma w sobie coś, co sprawia, że odrzuca się na bok myśl, że taka historia nie zdarzyła się naprawdę, tylko pochłania się każdą emocję i uczucia jakimi obdarzają się bohaterowie. Owszem, w tej historii bohaterowie zakochują się w sobie dość szybko, ale czy miłość taka właśnie nie jest? Zaskakująca i nieprzewidywalna?
W tej części nie ma tak szalonego plot twistu, jak w poprzedniej. Wszystko toczy się spokojnym rytmem i raczej każdy może przewidzieć zakończenie tej historii. Osoby, które polubiły Amy i Jareda z poprzedniej części będą zadowolone, bowiem w tej części również się oni pojawiają.
Bardzo polubiłam głównych bohaterów (choć Lucie w ostatnich rozdziałach nagle zaczyna plątać się w swoich uczuciach, czym wywołała u mnie lekką irytację, jednak w porę wzięła się w garść). Całość czytało mi się naprawdę dobrze i jeśli ktoś szuka lekkiej komedii romantycznej na jeden wieczór, to myślę, że „Chłopak, który oszalał na moim punkcie” będzie strzałem w dziesiątkę.
Moja ocena: 7/10
Okładki książek Kirsty są utrzymane w tym samym stylu. Tutaj widzimy kobietę, szczęśliwą, obejmującą mężczyznę. Różowo białe napisy na przodzie. Grzbiet pasujący do serii książek wydawanych przez wydawnictwo. Ciesze się, bo będzie pasować do poprzednich tytułów. Jedynie co będzie przykrym mankamentem, to naruszony grzbiet u dołu - niestety taki egzemplarz do mnie dotarł... Boli, bardzo, ale i tak się cieszę, że ją mam.
Nie posiada skrzydełek, więc jest bardziej podatna na zagięcia. Stronice są kremowe, literówek brak. Odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Mamy tutaj dwojga narratorów, są oni zawsze przypisani do rozdziału. Występują też gdzieniegdzie przerywniku w kształcie słodkości, które mają poniekąd związek z fabułą, ale nie zdradzę co to. :D Czcionka idealna, nie za mała, nie za duża.
Moje kolejne spotkanie z autorką, jak mogłabym być... niezadowolona? No nie da się być niezadowolonym. Nie wiem, co autorka musiałaby zrobić, żeby dana książka mi się nie podobała. :) Mam do niej takie zaufanie, że nawet nie muszę czytać opisu, patrzeć na okładkę - jak tylko usłyszę, że jej najnowsza powieść ma zostać wydana w Polsce, biorę ją w ciemno. Ostatnia przeczytana historia na długo utkwiła mi w głowie i z tą będzie podobnie. Czyta się szybko, lekko i przyjemnie. Nie ma tutaj jakichkolwiek blokad. Tę książkę się pochłania, gdyż od pierwszych stron z tupetem wpada się do świata naszych bohaterów. Nie jest to historia wymagająca. Pisarka posługuje się naprawdę przystępnym językiem, z którym świetnie się płynie przez te ponad trzysta stron. Niezobowiązująca lektura, która pozwala się odprężyć - mimo, iż nie jest wzruszająca, czy pełna wartości, która mogłaby nas uczyć - podobała mi się. Za moment postaram się Wam co nieco zdradzić, nie spoilerując i przedstawić, co mnie ujęło.
Bohaterowie są nam częściowo znani. Amy, Jared - to gwiazdy poprzedniej części Cyklu Love For Days. Przypadli mi do gustu, szczególnie Amy, która swoim charakterem, humorem i tak, była zboczona - tak mocno zapisała się w mojej pamięci. Jak nie można lubić tak pozytywnej osoby?
Tutaj główne skrzypce gra Theo, którego też znamy z poprzedniej powieści. Jest to taki chłopak, który... kocha się w swojej przyszłej bratowej. Przykre, ale bardzo prawdziwe. Nie chce myśleć, ile takich relacji występuje na naszej planecie. To jest przykre, tym bardziej, że Theo i Jared są braćmi bliźniakami, wyglądają niemal tak samo, jednak charakterem różnią się znacząco.
Mamy również Lucie, która jest głęboko zraniona przez narzeczonego... Stara się ułożyć swoje życie na nowo, bez niego. Pragnie wymazać przykrą scenę, której niestety była świadkiem. I wiecie co? Nie zazdroszczę jej, ale tak jak ona, chciałabym trzymać się od niego z daleka. I zemścić się, pokazać mu, co stracił.
Nasi bohaterowie spotykają się... w sytuacji dość dziwnej. Jednak ta scena wywołała u mnie uśmiech. To było coś w sumie banalnego, ale zarazem tak przyjemnie się czytało... Są interesującymi postaciami, zapadli mi w pamięć. Może nic ich nie wyróżnia, ale są tacy normalni, życiowi. Śmiało takie osoby jak Theo i Lucie moglibyśmy spotkać w naszym codziennym życiu.
Dzięki tej powieści, zrelaksowałam się. Uśmiechałam się nie raz - tak jest niemal zawsze, w zależności od tego, jak autorka postanowi złączyć losy swoich postaci. Tutaj akurat były przykre sceny, ale nie na tyle, by płakać, a więcej było tutaj uśmiechu. Nasza dwójka poznaje się w niecodziennych okolicznościach, które wywołały we mnie szeroki uśmiech. Ich pierwsza rozmowa, w której padają deklaracje na temat ich układu. Jedno musi pomóc drugiemu i odwrotnie. I jest to początek znajomości, która nie była skazana na tylko dwa tygodnie znajomości, jakby się zapowiadało. Jednak nie wszystko obejmuje umowa. A przede wszystkim, ich relacja, która staje się przyjacielska, a nawet i więcej niż przyjaźń w pewnym momencie ich łączy. Uwierzcie mi, że przewracając stronę za stroną, co jakiś czas szeroki uśmiech pojawiał się na mojej twarzy. Niektóre sceny... Jak impreza, na której obowiązywał strój balowy... I późniejsze wydarzenia, o których dowiadujemy się z filmików... Śmiałam się. Będę tę powieść kojarzyć z pozytywnymi momentami, które znacząco poprawiły mi humor. Ciesze się ogromnie, że mogłam ją przeczytać, dostarczyła mi wiele emocji, w szczególności tych pozytywnych.
Ja wiem, że nasi bohaterowie postępują skrajnie nieodpowiedzialnie. Że są głupcami, ufając komuś, kogo nie znają... Ale czasami warto zaryzykować i nie mierzyć wszędzie podstępu... Wiem, że sama pewnie nie zaryzykowałabym, jestem naprawdę nieufną osobą, ale dobrze czyta się takie historie.
Widzimy również, jak ich relacja kiełkuje... Widzimy, jak Theo zaczyna postrzegać swoją bratową oraz Lucie swojego niedoszłego męża. Widzimy jak się zmieniają. Przez to, co przeszli, możemy wyciągnąć pewne wnioski, ale nie ma ich zbyt wiele. Ta lektura jest idealna na odprężenie i dawkę pozytywnych emocji. Tak jak wspominałam, nie jest to książka, która miałaby nas uczyć, jak postępować, a jak nie. Mimo to zalicza się do grona niezwykle lekkich i przyjemnych, które będę miło wspominać.
Reasumując uważam, że dynamiczna akcja, świetny pomysł na fabułę, bohaterowie i cała reszta jest świetnie ze sobą dopasowana. Wszystko zostało doprowadzone do końca, nie ma niejasnych sytuacji. Wiele przyjemnych odczuć czeka na Was w tej historii. Musicie koniecznie sięgnąć i się przekonać. Ta książka idealnie sprawdziła mi się na tegorocznej majówce, ale i na wieczory będzie świetnym wyborem, czy też na leniwy weekend. Bardzo jestem zadowolona i polecam, warta Waszej uwagi!
Lucie przyłapała swojego narzeczonego na zdradzie. Theo jest zakochany bez wzajemności. Losy tych dwojga stykają się w windzie.
Chcąc uleczyć swoje serca podpisują pewną umowę.
Przyjemna lektura o miłości. Namiętność, dobry humor, przyciąganie.
Zagorzała singielka Amy Clarke jest dumna z trzech rzeczy w swoim życiu: różowych włosów, kolekcji conversów oraz zdolności do wypicia...
W dniu szesnastych urodzin Anna Spencer bawi się w klubie ze swoim chłopakiem. Wyjątkowy wieczór szybko się kończy, a poznany przypadkiem Carter Thomas...