Białe róże dla Matyldy

Ocena: 5.55 (22 głosów)

Po nagłej śmierci rodziców Beata próbuje odzyskać spokój. Nie jest to łatwe, ponieważ krótko po pogrzebie pojawiają się śledczy, podając w wątpliwość tezę o wypadku. Z każdym dniem w głowie Beaty wykluwa się więcej pytań, a znalezione przez nią pamiętniki ciotki Matyldy rzucają nowe światło na przeszłość całej rodziny.

Odkrywane tajemnice zachwieją życiem kobiety. Żadna wartość nie pozostanie pewnikiem.

Informacje dodatkowe o Białe róże dla Matyldy:

Wydawnictwo: Prozami
Data wydania: 2014-10-24
Kategoria: Obyczajowe
ISBN: 978-83-63742-14-0
Liczba stron: 300

więcej

POLECANA RECENZJA

Kup książkę Białe róże dla Matyldy

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Białe róże dla Matyldy - opinie o książce

To moje pierwsze spotkanie z autorką, na pewno jednak nie ostatnie! To książka, którą pamiętać będę długo, bo za tą okropną, tandetną okładką skrywa się przejmująca do bólu historia rodziny.

O treści właściwie nic nie można powiedzieć, by zbyt dużo nie zdradzić. Powiem tylko, że to zaskakująca, niebanalna i niepozbawiona minusów (ale one nie są istotne aż tak, by o nich mówić) opowieść o rodzinie, o miłości, stracie, o tajemnicach, które niejako „przy okazji” wychodzą na jaw.

Niech nie zwiedzie Was ta okładka, sugerująca naiwny romans czy inne lekkie babskie czytadełko, nic z tych rzeczy! To historia, która wbija w fotel, nie pozwala zasnąć i zmusza czytelnika do innego spojrzenia na ludzi nas otaczających.

Bardzo mocna książka, nie mogłam zasnąć po skończonej lekturze i jeszcze długo będę myślała o Matyldzie i białych różach…

Link do opinii

Powieść Magdaleny Zimniak kusi pastelową okładką i pozytywnie brzmiącym tytułem - "Białe róże dla Matyldy". Zwykła i lekka obyczajówka, prawda? Kiedy kupowałam powieść na warszawskich targach książki w 2015 roku też tak myślałam... Ba, nawet kiedy zaczynałam czytać (nie psułam sobie wcześniej lektury zagłębianiem się w recenzje czy opis) nie przypuszczałam z jakim kalibrem przyjdzie mi się zmierzyć...

W wypadku samochodowym zginęli rodzice Beaty i właśnie dziś, wraz z mężem Konradem i ciotką Matyldą, młoda kobieta zmierza na ich pogrzeb. Po ceremonii ciotka mdleje i zostaje przewieziona do szpitala, gdzie ma dojść do siebie po stracie siostry.

W trakcie pogrzebu Konrad odbiera telefon z policji - są nowe dowody w sprawie wypadku... Komisarz twierdzi, że to nie był wypadek, gdyż ktoś majstrował przy układzie hamulcowym. Czy mieli wrogów? Beata rozpoczyna śledztwo na własną rękę - szpera w służbowym komputerze matki, rozmawia z jej przyjaciółką... Wciąż pojawiają się nowe informacje i tropy a podążając krok po kroku odkrywa, że życie jej rodziny wcale nie było tak krystaliczne :) Najpierw natyka się na tajemnice ojca i matki, potem ciotki...

Karmiąc koty w domu Matyldy znajduje fotografię ze ślubu ciotki oraz jej dzienniki, do lektury których udziela sobie pozwolenia... Poznaje z nich inny obraz rodziny. Odkrywa mroczne sekrety, dowiaduje się jak wyglądało nastoletnie życie swojej mamy i jej siostry. Beata nie przypuszczała, że Matylda była dzieckiem krzywdzonym, niezauważanym i karanym a sposób jaki znalazła, by zwrócić na siebie uwagę i otrzymać trochę troski i miłości jest przerażający!

Jak dobrze, że Beata wzięła urlop w pracy... Każdą możliwą chwilę wykorzystuje na czytanie dzienników, ukrywa ten fakt nawet przed mężem... To co znajduje, powoduje u niej - zresztą u mnie też - jeżenie się włosów na głowie!
O ile początek książki i wyznania Matyldy były mocne o tyle od połowy powieści zaczyna się wręcz horror.
Nie do wiary do czego ta kobieta była zdolna.
Nie do uwierzenia co potrafiła zrobić, by otrzymać choć gram zrozumienia, pocieszenia, miłości czy czułości...

Uczucie grozy u czytelnika potęguje zmienność narracji - Beata w teraźniejszości, Matylda w przeszłości lub treść jej dzienników... Nie ma wyraźnie oddzielonych momentów zmian narracji, co powoduje, że można zagubić się w zawiłościach fabuły. Śmierć rodziców Anki i Matyldy przeplata się ze śmiercią rodziców Beaty. Tajemnice obu rodzin zaczną wychodzić na jaw. Czasem trudno uwierzyć, że to wszystko mogło się wydarzyć... Że coś takiego mogło zrodzić się w umyśle, nawet chorym...

Umysł czytelnika nie odetchnie, wszystko się pomiesza... Nerwy będą napięte do granic możliwości. Wielokrotnie będziecie w ogromnym szoku. Nie zdradzę Wam żadnych szczegółów, nie potrafię opisać tego, co zaserwowała nam Magdalena Zimniak. Nawet nie chcę... Sami przekonajcie się do czego zdolni są ludzie. Gwarantuję Wam rollercoaster emocji.

Wiem, że moja recenzja nie psuje Wam zabawy przed przeczytaniem tej książki. Wierzę, że zachęciłam. Muszę wspomnieć, że powieść opowiada o chorobie nazwanej zespołem Münchhausena oraz zastępczym zespole Münchhausena, ale nie czytajcie o tym wcześniej. Dajcie się ponieść...


Podsumowując - "Białe róże dla Matyldy" kryją w swej pudrowej okładce makabryczną treść. Tajemnice, traumy, niespodzianki i choroba, która sprawuje władzę nie tylko na osobą nią dotkniętą, ale też nad jej działaniami względem innych. Ta książka intryguje, poraża i na długo pozostaje w pamięci... To trudna emocjonalnie lektura dla osób wrażliwych, zwłaszcza matek - polecam dobrze przemyśleć czy po nią sięgniecie, choć oczywiście warto! Może po prostu melisa wcześniej? :)


recenzja pochodzi z mojego bloga:

Link do opinii
Avatar użytkownika - ewasol
ewasol
Przeczytane:2017-05-10, Ocena: 5, Przeczytałem,
Rewelacyjna, emocjonująca
Link do opinii
Avatar użytkownika - Valancy92
Valancy92
Przeczytane:2019-01-27, Ocena: 6, Przeczytałam, Thrillery psychologiczne,
Piszę tę opinię, cierpiąc na jeden z najgorszych kaców książkowych, jakich w życiu doświadczyłam. Powiem szczerze, to pierwsza powieść-thriller, jaką przeczytałam, i choć gnałam jak szalona przez ostatnie kilkadziesiąt stron, wciąż nie mogę uwierzyć, że ta mroczna przygoda dobiegła końca ;) Co tu dużo mówić, książka jest rewelacyjnie napisana, postacie są trójwymiarowe, nic nie jest przesadzone, czy udziwnione. Widać, że Autorka doskonale zna się na psychologii ludzkiej i wie, jak nią pokierować. Polecam, polecam, polecam!!! :)
Link do opinii
Avatar użytkownika - leonia
leonia
Przeczytane:2016-09-20, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2016,
Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Pani Magdaleny Zimniak - i już wiem, że nie ostatnie. Rewelacyjna, wstrząsająca historia, którą czyta się z pewnym niedowierzaniem. Im bardziej zagłębiamy się w treści tym więcej mrocznych tajemnic wychodzi na jaw. Trzy pokolenia z pozoru "normalnej" rodziny, w której o pewnych sprawach nie rozmawiało się i wiele rzeczy przemilczało. Polecam
Link do opinii
Avatar użytkownika - helena610
helena610
Przeczytane:2016-05-20, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki (2016),
Jednocześnie wciągająca i odrzucająca. Główna bohaterka-Beata , której świat runął po śmierci rodziców i tytułowa Matylda-ciotka Beaty czy ktoś więcej? Samotna, straciła dwójkę dzieci i męża.... Trudno mi do końca uwierzyć, że takie rzeczy mogą się zdarzać, że ludzie mogą mieć takie zaburzenia psychiczne.... To przerażające, ale książka napisana swietnie-nie pozwoliła na odłożenie jej do momentu kiedy pozna się całą historię!
Link do opinii
Zachęcona pozytywnymi opiniami również postanowiłam sięgnąć po powieść, żeby się przekonać w czym tkwi jej fenomen. Opis z okładki nie zdradza zbyt wiele, można sądzić, że to historia jakich pełno: Kobieta po śmierci rodziców odkrywa tajemnice rodzinne, jednak kiedy poznaje się tematykę książka wbija w fotel. Jakich metod jest w stanie użyć osoba, żeby zwrócić na siebie uwagę rodziny? Co by było gdyby ktoś zauważył, że Matylda ma poważne problemy? Do czego prowadzi to postępowanie w dorosłym życiu? Na przemian śledzi się historię Beaty połączoną z zapiskami z pamiętnika ciotki Matyldy. Mimo, że książka ma niepozorny tytuł i barwną okładkę nie jest to lekka książka na miłe popołudnie. Czytając zapiski Matyldy miałam dreszcze. Polecam osobom lubiącym skomplikowane historie o tajemnicach z przeszłości i ludzkim szaleństwie. Jedyne do czego się przyczepię to momentami drażniąca postać bohaterki, były chwile, kiedy zaciekawiła mnie swoimi wspomnieniami, chwilami jednak było przynudzanie o wszystkim i o niczym, ale to taka drobna wada. Z chęcią sięgnę jeszcze po inne dzieła tej autorki.
Link do opinii
Avatar użytkownika - papetka
papetka
Przeczytane:2015-12-26, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2015,
"Białe róże dla Matyldy" to moje pierwsze spotkanie z autorką. Ostatnio trafiam na książki, które mają ładne, klimatyczne okładki, mniej lub bardziej zwodnicze, co do treści. Nie inaczej było w przypadku tej powieści. Pod piękną okładką kryje się treść o sporym ładunku emocjonalnym. Czytając, ma się wrażenie, że zostało się przejechanym przez walec drogowy. Książka jednak przyciąga i kusi -- nie można się od niej oderwać. Czytelnikowi nie pozostaje nic innego, jak przeczytać ją od deski do deski. Wyobraźcie sobie, że cały poukładany świat nagle wam się zawalił. Odkrywacie głęboko skrywane rodzinne sekrety, dramaty i zbrodnie, a do tego najprawdopodobniej wasz mąż jest kukiełką w rękach chorego członka najbliższej rodziny, ciotki, która poprzez dotykające was tragedie czuje się w centrum uwagi, kochana i dowartościowana. Na domiar złego, owa ciotka, jest znanym i szanowanym lekarzem. Paradoks tej sytuacji polega na tym, że z jednej strony ratuje życie obcym ludziom, a z drugiej odbiera je swoim najbliższym. W takiej właśnie sytuacji znalazła się Beata, główna bohaterka powieści "Białe róże dla Matyldy". Po tragicznej śmierci rodziców, przypadkowo bądź nie, stała się czytelniczką pamiętników prowadzonych przez tytułową ciotkę. To, co w nich przeczytała, spowodowało, że, jak już wyżej wspomniałam, cały jej poukładany świat runął. Teraz musi nauczyć się żyć z sekretami ciotki, na nowo zaufać własnemu mężowi i przede wszystkim nie popaść w paranoję. Jednym słowem: książka ta jest warta uwagi.
Link do opinii
Avatar użytkownika - izabela81
izabela81
Przeczytane:2015-10-02, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki - 2015, Mam,
Książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, a wręcz wstrząsnęła mną. Jest powieścią niezwykle smutną i wywołującą silne emocje. Autorka zagłębiła się w psychikę człowieka tak dalece, że... już sami nie jesteśmy pewni co jest dalej. Widzimy jak każdy z bohaterów walczy ze swoimi własnymi demonami z przeszłości. Teraźniejszość miesza się z przeszłością, śmierć z życiem, a ból z euforią. Książka zmusiła mnie do zadania sobie pytania i zastanowienia się - czy można chorować na miłość? Czy można kochać za bardzo? I czy ona nie usprawiedliwia pewne złe postępowania? A taka właśnie jest choroba Münchausena. Subtelna i tajemnicza okładka bardzo przypadła mi do gustu. To książka zdecydowanie dla ludzi o mocnych nerwach.
Link do opinii
Avatar użytkownika - Ene123
Ene123
Przeczytane:2015-05-21, Ocena: 6, Przeczytałam,
Tak wstrząsającej książki dawno nie czytałam. Majstersztyk. Autorka przeprowadza nas przez strasznie trudny temat jakim jest zabójstwo dzieci i to w dodatku przez matkę, która jest lekarzem. Bardzo gorąco polecam.
Link do opinii
Avatar użytkownika - maggie28
maggie28
Przeczytane:2015-07-05, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki - 2015 rok, z biblioteki,
Spójrzcie na okładkę tej powieści. Śliczna, prawda? Delikatny, pastelowy róż w połączeniu z rysunkiem białych róż na dole i kawałkiem twarzy pięknej kobiety. I do tego ten tytuł. ,,Białe róże dla Matyldy". Te dwa elementy sugerują i to dość dosadnie, że mamy do czynienia z lekką, łatwą i przyjemną książką o miłości. Przywodzą na myśl białą, ślubną suknię z wiązanką białych róż, imprezę weselną, przygodę miłosną - być może nie pozbawioną przeszkód, przeciwności, zawirowań, ale zakończoną happy endem. I już widzę jak sporo osób odwraca się z niesmakiem i myślą ,,kolejny, banalny romans". Ja sama, choć od romansów nie stronię, dość długo zastanawiałam się, czy sięgnąć po tę książkę, ale na szczęście zrobiłam to. Na szczęście! Bo nawet nie zdajecie sobie sprawy, ile bym straciła. Nastawiając się na romans, otrzymałam... thriller psychologiczny i do tego jeden z lepszych, jakie udało mi się do tej pory przeczytać. Oczywiście - są tam elementy romansu, powieści obyczajowej, kryminału, ale dominuje thriller i to w najdoskonalszej postaci. Pełne zaskoczenie, ale miło jest wyjąć z różowego pudełka czekoladki z wybuchowym nadzieniem. Autorką tej niespodzianki jest Magdalena Zimniak, pisarka pochodząca z Warszawy, mająca na swoim koncie już pięć tytułów - ,,Szlak", ,,Willa", ,,Pokój Marty", ,,Jezioro cierni" i ,,Białe róże dla Matyldy". Za ,,Jezioro cierni" otrzymała nagrodę czytelniczek w kategorii ,,Pióro" (za najbardziej poruszającą powieść) na Festiwalu Literatury Kobiecej 2014. Z wykształcenia jest anglistką, prowadzi w Warszawie swoją szkołę językową. Beata Tyszkiewicz z domu Gregorczuk właśnie straciła w wypadku samochodowym rodziców. Z bliskiej rodziny pozostała jej tylko ciotka Matylda, młodsza siostra matki i mąż Konrad. Na pogrzebie dopadły ją kolejne nieszczęścia - ciotka po zasłabnięciu trafiła do szpitala, a wypadek rodziców okazał się nieprzypadkowy. Po policyjnych oględzinach samochodu stwierdzono, że ktoś celowo uszkodził przewód hamulcowy i tym samym przyczynił się do śmierci państwa Gregorczuków. Beata, niedowierzając umiejętnościom policji, postanawia rozpocząć śledztwo na własną rękę. Już same początki są dość interesujące, bo okazuje się, że nasza bohaterka wcale nie jest jedynaczką. Żeby było ciekawiej, Beata karmiąc koty na prośbę Matyldy, trafia w jej domu na pamiętniki ciotki, które mimo początkowych oporów zaczyna czytać. I wtedy w jej oczach pojawia się groza, niedowierzanie, złość i pytanie ,,dlaczego". Co takiego wydarzyło się w życiu Matyldy i jakie były tego przyczyny? Dlaczego zginęli rodzice Beaty i kto ich zabił? Kim tak naprawdę jest Beata? Czy osoby, które ją otaczają, są rzeczywiście jej przyjaciółmi, czy nic nie jest takie, na jakie wygląda? Dużo można by zadać jeszcze tych pytań. Kolejne rodzą się z każdą przeczytaną stroną tej fascynującej powieści. I na wszystkie znajdziemy odpowiedź w Białych różach dla Matyldy. ,,Książka, od której nie sposób się oderwać, dopóki nie pozna się prawdy" Jakże to zdanie jest prawdziwe. Napisała je Aleksandra Tyl, koleżanka ,,po piórze" Magdaleny Zimniak, dając swoją rekomendację na okładce powieści. I choć rekomendacje często bywają przesadzone - to nie w tym wypadku. Ta powieść rzeczywiście wciąga i pochłania od pierwszej strony i nie pozwala od siebie odejść do samego końca, do chwili wyjaśnienia całej zagadki. Czyta się ją z wypiekami na twarzy, z głośno i szybko bijącym sercem, z niepokojem w duszy i wielkim niedowierzaniem. I nie dlatego, że jest nieprawdopodobna, wymyślona, nierealna. Nasze niedowierzanie wynika z faktu, że trudno przyjąć do wiadomości, iż istnieją choroby psychiczne mogące doprowadzić do takich działań, jak te przedstawione w powieści. Osoba, która do tej chwili nigdy się z tym schorzeniem nie spotkała, nie jest w stanie nawet wyobrazić sobie całej grozy sytuacji. I choć zdajemy sobie sprawę, że powieść jest fikcją literacką, to przenika nas ból, rozpacz, chłód w sercu, bezsilność, wręcz fizyczne cierpienie, a w oczach pojawiają się łzy. Bo przecież tak naprawdę to wszystko mogło się zdarzyć. I choć fabuła powieści jest tylko wytworem wyobraźni Autorki, to jednak... wszystko brzmi tak prawdziwie, realistycznie, autentycznie. Jakże często psychika nastolatków, czy osób dorosłych skażona jest traumatycznymi przeżyciami z dzieciństwa. Jakże często działania dorosłych, także rodziców, na pograniczu czynów psychopatycznych doprowadzają do tragedii. Jakże często pozostawiają na psychice młodego człowieka niezatarty ślad, mający duży wpływ na jego dalsze życie. Oczywiście wiele osób potrafi się z tego wyzwolić i żyć w udanych związkach, stworzyć zdrową rodzinę, ale niestety nie wszyscy... Nie poradziła sobie z tym problemem bohaterka naszej powieści, a my czytając historię jej życia nie wiemy, jak ją ocenić. Czy tej kobiecie należy się współczucie i litość, czy może zasłużyła na karę i to bardzo dotkliwą? A może ... samo życie wystarczająco ją ukarało? Historia Beaty i Matyldy jest nad wyraz bolesna, niszczy nie tylko nasze bohaterki, powodując zwątpienie we wszystkie dotychczasowe prawdy, niszczy również naszą psychikę. Po zakończeniu książki długo nie można otrząsnąć się ze wszystkich targających nami emocji, przestać myśleć, oderwać się od wydarzeń w niej przedstawionych. Chciałoby się jednoznacznie ocenić działania bohaterów, a jednocześnie nie do końca jest to możliwe. Paradoks tej sytuacji polega na tym, że trudno nazwać mordercą kogoś, kto wcześniej został zamordowany, kogoś, kto najpierw stał się ofiarą. Tylko, czy to zmniejsza ogrom tragedii? Magdalena Zimniak w sposób perfekcyjny przedstawia nam stany psychiczne swoich bohaterów, wnikając w głąb ich duszy i mózgu. I choć tak naprawdę koncentrujemy się głównie na przeżyciach dwóch głównych postaci, to kreacja innych jest również godna podziwu. Rzadko w dzisiejszej literaturze odnajdujemy taką wielowymiarowość i indywidualność bohaterów. Nieczęsto również zdarza się, że jesteśmy w stanie wejść niejako w ich głąb i razem z nimi odczuwać wszystkie okrucieństwa losu. Na pewno pomaga nam w tym przemyślana w najdrobniejszych szczegółach konstrukcja powieści i sposób narracji. Wydarzenia poznajemy z narracji pierwszoosobowej - o swoich przeżyciach opowiada nam sama Matylda w swoich pamiętnikach, a także Beata relacjonując zdarzenia z teraźniejszości, ale również od czasu do czasu włącza się narrator trzecioosobowy, obserwator zdarzeń z przeszłości. Dzięki takiej konstrukcji fabuła powieści łączy w sposób genialny teraźniejszość z przeszłością, opisując dzieciństwo i młodość Matyldy oraz Anki, matki Beaty, pozwalając zrozumieć nam (a może tylko przyjąć do wiadomości) ich późniejsze zachowania i wszystko to zintegrować z wydarzeniami współczesnymi. Uwagę należałoby również zwrócić na świetny język powieści - zindywidualizowany, dopasowany do statusu społecznego i wieku postaci. Choćby na przykładzie Matyldy zauważamy różnicę między egzaltowanym językiem nastolatki a sformułowaniami używanymi przez dojrzałą kobietę. Dialogi są bardzo naturalne, bez grama sztuczności i efekciarstwa. Pisarka dysponuje bardzo dobrym piórem, poprawnym gramatycznie, pozbawionym patosu i zmanierowania. ,,Białe róże dla Matyldy" to powieść, którą można zaliczyć do literatury kobiecej. Ale nie ma ona nic wspólnego ze stereotypem tego gatunku. Daleko jej do banału, do oczywistości, do monotonii, którymi tak często charakteryzują się typowe przedstawicielki powieści przeznaczonych dla ,,gospodyń domowych". To literatura kobieca, ale z wyższej półki, ambitna, z zaskakującą i spójną fabułą, licznymi niespodziewanymi zwrotami akcji, nieoczekiwanym zakończeniem. To wspaniała powieść psychologiczna, odsłaniająca tajniki ludzkiej duszy, ludzkiego serca i ludzkiego mózgu. To książka, której nie sposób odłożyć, a nawet jeśli proza życia codziennego zmusza nas do przerwy w poznawaniu jej treści, to i tak cały czas nasze myśli pozostają przy Beacie, Matyldzie i ich losach. ,,Białe róże dla Matyldy" to książka wstrząsająca, o której trudno zapomnieć. Dla miłośników prozy Magdaleny Zimniak być może nie jest zaskoczeniem fakt, że wśród całego natłoku współczesnej powieści kobiecej na polskim rynku wydawniczym spotykamy taką ,,perełkę". Ja, która z prozą Pisarki mam do czynienia po raz pierwszy, jestem bardzo usatysfakcjonowana i wiem, że dołożę wszelkich starań, żeby ,,zdobyć" i przeczytać pozostałe Jej utwory. I jestem pewna, że jeśli są choć w połowie tak dobre jak ,,Białe róże dla Matyldy", to mogę brać w ciemno. Polecam, polecam, polecam !!! A komu? A wszystkim. Bo mimo, że literatura kobieca, to spodoba się każdemu prawdziwemu mężczyźnie. Bo znajdzie w niej na pewno coś ciekawego i zwolennik thrillerów, i romansów, i kryminału. Bo wyzwala nieprawdopodobne wręcz emocje. Bo wzrusza, skłania do przemyśleń, wkurza, a przede wszystkim nie pozwala o sobie zapomnieć. We mnie Pani Magdalena zyskała kolejną fankę. Kto następny? recenzja publikowana na blogu: babskieczytadla.blogspot.com
Link do opinii
Avatar użytkownika - mamulka14
mamulka14
Przeczytane:2015-02-10, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2015, Mam, przeczytane,
jest to historia Beaty, która po tragicznej śmierci rodziców próbuje dojść do siebie. Niestety nie jest to takie łatwe. Okazuje się, że prawdopodobnie ktoś się przyczynił do wypadku rodziców. W domu ciotki znajduje pamiętniki, których lektura, wywraca całe jej życie do góry nogami. Wspomnienia Ciotki Matyldy mrożą krew w żyłach, okazuje się, że Beata dotychczas żyła w kłamstwie, a dobrotliwa ciocia okazuje się psychicznie chorą "bestią". Książka jednocześnie wciąga i odrzuca.
Link do opinii
Avatar użytkownika - martucha180
martucha180
Przeczytane:2015-01-07, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki w 2015,
Blurb, tytuł i okładka nie zapowiadały, że treść książki Magdaleny Zimniak Białe róże dla Matyldy aż tak mnie zaskoczy i mną trochę potrząśnie. Wprawdzie początek mnie nużył, bo nie lubię, gdy każda prozaiczna czynność życiowa jest skrupulatnie opisywana. Akcja pochłonęła mnie na całego dopiero wtedy, kiedy Beata zaczęła czytać pamiętnik swej starej ciotki Matyldy i dała się wciągnąć jego treści. Wszystko zaczęło się od tragicznego wypadku samochodowego rodziców Beaty, w którym oboje zginęli. Po pogrzebie na cmentarzu zasłabła ciotka Matylda, siostra matki. Trafiła ona do szpitala, ale ktoś musiał zaopiekować się jej kotami. Padło na siostrzenicę. Ta będąc już w jej domu zauważyła na szafce stare zeszyty. Z ciekawości zajrzała do jednego z nich i zaczęła czytać. Treść tak ją wciągnęła, iż zapomniała o bożym świecie. A że lektura była dość obszerna, to zabrała ją do swojego domu. W sekrecie przed mężem i ciotką Beata Tyszkiewicz po kryjomu czytała pamiętnik Matyldy. W dodatku okazało się, że wypadek nie był wypadkiem, tylko morderstwem... Te dwie sprawy burzą codzienny spokój głównej bohaterki i narratorki w jednym. Młoda kobieta już sama nie wie, w co ma wierzyć, komu ma wierzyć, kto jest kim i czyim właściwie jest ona dzieckiem. Na własną rękę rozpoczyna prywatne śledztwo. Pytań jest mnóstwo. A ledwo na ich część znajdzie odpowiedź, to przybywają nowe pytania. Sytuacja zamiast się rozplątać, to jeszcze bardziej się gmatwa. Z pamiętnika wyłania się bowiem zupełne inne oblicze Mat, bo tak woli ciotka by ją nazywano. Ale to wcale nie jest skrót od jej imienia. Ta prawda mnie zaskoczyła. Zresztą nie ta jedna w tej powieści. Matylda zaczęła pisać pamiętnik w wieku 16-lat. Pamiętne urodziny wpłynęły na jej psychikę, ale bardziej relacje w rodzinie - zazdrość o starszą, piękniejszą i mądrzejszą siostrę, brak okazywania miłości ze strony ojca, za to specyficzny i bolesny system kar za jej przewinienia oraz głupiutka matka. Nastolatka znalazła sposób, by być w centrum zainteresowania rodziny, by czuć miłość wszystkich jej bliskich. Po co pisze pamiętnik? ,,Prowadzę pamiętnik nie jedynie po to, żeby upamiętnić zdarzenia i własne odczucia, celem jest również uporządkowanie myśli. Choruję nie wyłącznie z tego powodu, aby mieć kontrolę. W moim życiu do tej pory nie było miłości, dlatego wydawało się jałowe i puste. Zły stan zdrowia przewraca wszystko do góry nogami. Zaczynają mnie kochać, a przynajmniej takie mam wrażenie. Rozkwitam dzięki temu, czuję się bogata duchowo. To jednak coś więcej. Ja również zaczynam kochać i świat zyskuje nowy wymiar". Oj, tak! Matylda kochała, jednak na swój własny i pokręcony sposób, bo ,,umysł ludzki ulega potwornym odchyleniom". Matylda stała się inteligentnym potworem, suką chroniącą własny tyłek, gotową usunąć ze swej drogi każdego, kto zagrozi jej bezpieczeństwu. Sterowała wszystkimi dookoła. A jako lekarz znała różne sposoby. Jej zawód miał dwa oblicza - anioł chorych w szpitalu, w domu - potwór w ludzkiej skórze. Pamiętnik to dokument szaleństwa. Kolejne jego fragmenty czytałam z zapartym tchem. Z niedowierzaniem, z przejęciem, z szokiem w oczach i otwartą buzią. Nie wiedziałam, że jest taka choroba. Nie wiedziałam, że ma tak drastyczny przebieg. A z drugiej strony ciężko mi było uwierzyć, że tak długo nikt się nie zorientował w sytuacji, że tyle zła i nieszczęść może dotknąć jednego człowieka... Z jednej strony współczułam Matyldzie, z drugiej jej nienawidziłam, za to co zrobiła. Podobnie reagowała Beata, a że ją to osobiście dotyczyło, to nic dziwnego, że kobieta mało w obłęd nie popadła. Prawda ją osaczała, pozbawiała złudzeń, rozrywała serce, niszczyła rodzinę i wspomnienia, powodowała utratę zaufania do bliskich, a także pozbawiała tożsamości. Kobieta szamocząc się między różnymi wersjami prawdy, miedzy wątpliwościami i hipotezami ucieka od kochającego męża Konrada. Pomagają jej różni spotkani przypadkowo ludzie, w tym księża. Kobieta utrzymuje kontakt jedynie z podkomisarzem Potrzebowskim, prowadzącym śledztwo w sprawie morderstwa jej rodziców. Czasami lepiej zostawić robotę specjalistom, niż samemu bawić się w domorosłego śledczego i przeżywać katusze. Rozwiązanie zagadki śmierci rodziców Beaty było dla mnie lekkim zaskoczeniem, bo obstawiałam innego sprawcę. A i samo zakończenie powieści mnie zaskoczyło. Zastanawiałam się, czy Matylda nie postawiła kropki nad i w rodzinnej sprawie. Na dwoje babka wróżyła... Powieść Białe róże dla Matyldy to przerażający obraz ciężko chorej psychicznie kobiety, studium jej przypadku i odkrywania prawdy po latach przez Beatę. To obraz wielopokoleniowej rodziny z jej głęboko skrywanymi tajemnicami. Autorka dogłębnie scharakteryzowała główne bohaterki rodzinnego dramatu, przedstawiła ich psychikę i motywy, myśli oraz czyny. I za to duży plus. A przy tym całość napisana jest prostym, lekkim stylem, choć temat bardzo trudny i poruszający w odbiorze. Podobał mi się zabieg narracyjny polegający na przenoszeniu się w czasie z Matyldą. Niby Beata zaczyna czytać pamiętnik (kursywa), a po chwili ona wraz z czytelnikiem (normalna czcionka) przenoszą się do wydarzeń sprzed lat i niejako z boku obserwują poczynania Matyldy. Ten stylistyczny zabieg dodał życia pamiętnikarskim opisom. Uwiarygodnił je. Książkę polecam każdemu. Mimo nużącego początku i trudnej problematyki osób chorych psychicznie fabuła wciąga i nie pozwala odetchnąć, podnosi adrenalinę i budzi skrajne emocje. Wstrząsa człowiekiem.
Link do opinii
Avatar użytkownika - monalewa
monalewa
Przeczytane:2015-01-01, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki w 2015 roku,
Ciekawa, wciągająca... to jedna z tych książek, które koniecznie trzeba przeczytać do końca inaczej nie dają spokoju ;)
Link do opinii
Avatar użytkownika - Isgenaroth
Isgenaroth
Przeczytane:2015-01-02, Ocena: 5, Przeczytałem, Mam,
Nieoczekiwane spotkania bywają niekiedy pasjonujące i choć właściwie ich nie planowaliśmy, zapadają w pamięć i zakorzeniają się w niej bardzo głęboko. Emocje z nimi związane pielęgnujemy i często do nich wracamy. Wywołują one bowiem w nas wiele refleksji, czasami atakując swoją bezwzględnością i brutalnością. Takie było moje pierwsze, właśnie nieoczekiwane spotkanie z prozą Magdaleny Zimniak. Książka tej autorki, zatytułowana ,,Białe róże dla Matyldy" może posłużyć za doskonały przykład mówiący o tym, aby nigdy nie próbować osądzać treści po wyglądzie jej oprawy. Samo nazwisko autorki kojarzyło mi się z prozą przeznaczoną wyłącznie dla kobiet i pewnie nigdy nie zwróciłbym uwagi na tę powieść, ale na szczęście udało mi się przeczytać pewną recenzję, której głęboko zawierzyłem. Wspomnieć należy, iż recenzja była dziełem mężczyzny, co mocno wpłynęło na to, że książka ta stała się moją lekturą. Pomimo tego, że po przeczytaniu wspomnianej recenzji wiedziałem czego mogę się po tym utworze spodziewać, i tak powieść ta stała się dla mnie wielkim zaskoczeniem. Tym dopracowanym, wstrząsającym psychologicznym dramatem, rozpocząłem czytelniczy rok 2015 i kiedy jestem już po zakończeniu lektury, mogę życzyć sobie i innym czytelnikom, aby wszystkie lektury, które pojawią się w naszych rękach, były tak samo dojrzałe i równie pasjonujące.
Link do opinii
Jest to moje pierwsze spotkanie z prozą pani Magdaleny Zimniak, laureatką tegorocznego Festiwalu Literatury Kobiecej w Siedlcach w kategorii Pióro (Nagroda Czytelniczek) za powieść ,,Jezioro cierni", którą także mam zamiar przeczytać w niedługim czasie. Jak łatwo zauważyć nie będzie to koniec obcowania z książkami pani Magdy (a ma ich na koncie pięć). Jednak teraz czas przejść do tej ostatniej czyli ,,Białe róże dla Matyldy". Książka należy do kategorii tych niebanalnych (i co by się o niej nie napisało wyjdzie banalnie, ale coś napisać trzeba (podobne zdanie ma Renata Kosin)). Książka rozpoczyna się 13 czerwca 2013 roku, na dzień przed pogrzebem rodziców, głównej bohaterki książki Beaty Gregorczuk, którzy zginęli w wypadku samochodowym. Kolejnego dnia bohaterka dowiaduje się, że śmierć ich rodziców nie była przypadkowa. Jednak nie jest to jedyna tajemnica jaką ona poznaje. W wyniku prywatnego śledztwa oraz znalezionych pamiętników tytułowej Matyldy Beata poznaje kolejne fakty z życia jej najbliższych. Każda poznana prawda jest dla niej jak kubeł zimnej wody, jednak Beata trwa w swojej decyzji o poznaniu swojej przeszłości. Jaka jest ta przeszłość musicie przekonać się sami. Ja czytając tę książkę bardzo chciałem poznać jaka jest prawda i jakie będą jej konsekwencje. Czytając ,,Białe róże dla Matyldy" bardzo wciągnąłem się świat Beaty Gregorczuk. Przeczuwam, że książka ta w najbliższym czasie będzie zaliczana do grona bestsellerów i za jakiś czas będzie zdobywać nagrody, ponieważ na to zasługuję. Ja ze swej strony gorąco ją polecam. Nie powinniście być zawiedzeni, ja nie byłem. Recenzja opublikowana dzięki uprzejmości Wydawnictwa Prozami. Ocena: 10/10 Recenzja opublikowana na moim blogu: http://danwaybooks.blogspot.com/2014/11/bliscy-nieznajomi.html
Link do opinii
Avatar użytkownika - Ewfor
Ewfor
Przeczytane:2014-11-07, Ocena: 6, Przeczytałam, Wyzwanie czytelnicze 2014,
Autorka jest mistrzynią w swoim fachu, fabuły jej książek są tak niesamowite, że dla mnie już jej samo nazwisko kojarzyć się będzie z książkami, od których nie można się oderwać. Połączenie ze sobą tak różnych wątków, i zmieszanie ich z wyjątkowo ciekawymi osobowościami bohaterów, to jest prawdziwy majstersztyk. Powieść napisana jest dwutorowo, fragmenty pisane w pierwszej osobie (tu mam na myśli to, co pisze Beata, oraz fragmenty pamiętnika Matyldy), przeplatane są fragmentami narratora w trzeciej osobie (wspomnienia). Wszystko łączy się płynnie w całość, która z każdą przeczytaną stroną powoduje szybsze krążenie krwi i mocniejsze bicie serca. To książka, z tych, które mimo irytacji dotyczącej zachowania bohaterki wyciskają z oczu łzy. Fantazja autorki wydaje się nie mieć granic, o czym świadczy samo zakończenie książki, które spowodowało u mnie ogromne zaskoczenie. Czytając tę powieść kilka razy miałam ochotę odłożyć ją na jakiś czas aby ochłonąć po tym co przeczytałam, ale dziwna siła ciągnęła mnie do tej treści, która była momentami tak bulwersująca a zarazem intrygująca, że musiałam czytać dalej. Żeby jednak nie było tylko ,,och" i ,,ach" muszę przyznać, że irytowała mnie postać głównej bohaterki Beaty. Wyczuwałam w niej pewnego rodzaju fałsz, zwłaszcza kiedy jak mantrę powtarzała mężowi ,,kocham cię" a jej myśli błądziły w zupełnie innym kierunku. Strach przed nieznanym często powoduje zachwianie równowagi emocjonalnej, ale często też wyzwala zdrowe instynkty odwagi, czego właśnie brakowało mi w Beacie. Śliczna moim zdaniem i delikatna okładka oraz tytuł książki z pewnością nie sugerują tak mocnej treści jaką przedstawia powieść. Przyznam szczerze, że gdybym natrafiła na tę książkę w księgarni to z pewnością zakwalifikowałabym ją do kolejnego romansu lub jakiejś sago rodzinnej (mimo opisu z tylnej strony). Jak bardzo można się mylić sugerując się otoczką zewnętrzną. Są autorzy, których książki działają na mnie dość obojętnie. Przeczytałam książkę, podobała mi się lub nie, ale nie wiem, czy sięgnę po kolejną ich powieść. Ta pisarka należy do tych, o których mogę powiedzieć: ,,chcę przeczytać każdą jej następną". Polecam tę lekturę zarówno tym, którzy uwielbiają kryminały, jak również tym, którzy wczytują się w książki o miłości. Polecam czytelnikom, lubiącym thrillery psychologiczne. Ta książka nie znudzi, gwarantuję to.
Link do opinii
Avatar użytkownika - nasturia
nasturia
Przeczytane:2014-11-06, Ocena: 6, Przeczytałam, Czytam regularnie w 2014 roku,
Choruję, nie wyłącznie z tego powodu, aby mieć kontrolę. W moim życiu do tej pory nie było miłości, dlatego wydawało się jałowe i puste. Zły stan zdrowia przewraca wszystko do góry nogami. Zaczynają mnie kochać, a przynajmniej takie mam wrażenie. Rozkwitam dzięki temu, czuję się bogata duchowo. To jednak coś więcej. Ja również zaczynam kochać i świat zyskuje nowy wymiar.* Każdy z nas kochał, bardziej lub mniej, raz, a może więcej razy w życiu, przypuszczam więc, że większość z nas stanęła przed dylematem - czy można kochać za bardzo? Zadawaliśmy sobie pytania, co jestem w stanie zrobić z miłości i dla miłości? Jak dużą rolę w moim życiu odgrywa to uczucie oraz uwielbienie widziane w oczach innych, które skierowane są na mnie? Czy to może dać życiodajną siłę? Czy może jest w stanie popchnąć mnie do najgorszych czynów? Twórczości Magdaleny Zimniak nie znam, więc weszłam w książkę nie oczekując zupełnie niczego i niczego się nie spodziewając. Od pisarki dostałam tak ogromny ładunek emocjonalny, że pierwszy raz zdarzyło mi się, iż pomimo zajmującej treści musiałam wielokrotnie odkładać książkę, nie będąc w stanie czytać jej dalej. I co z tego, że treść wciągała szaleńczo, kiedy umysł nie był w stanie ogarnąć dopiero co przeczytanych wersów. Teraźniejszość miesza się z przeszłością, jednocześnie niszcząc główną bohaterkę i podważając wszystko to, w co do tej pory wierzyła. W bardzo trudnym życiowym momencie Beata nie może ufać nawet najbliższym, wiecznie ogląda się za siebie, podejrzewa o złe zamiary każdego, kto stanie na jej drodze. Z każdym dniem, z każdą przeczytaną stroną pamiętnika ciotki Matyldy jej dotychczasowy świat coraz bardziej chyli się ku upadkowi. A im więcej wie, tym bardziej czuje się zagubiona, oszukana i zszokowana. Czy Beacie uda się podnieść? Czy będzie potrafiła ufać? Czy ocali czystość miłości? I w końcu czy uda jej się zachować choć odrobinę siebie, znając tragiczną przeszłość najbliższej rodziny? Kocham książki, o których nie sposób zapomnieć, które nie zlewają się z innymi, podobnymi w treści i Białe róże dla Matyldy taką właśnie lekturą są. I tylko cukierkowa okładka, która według mnie zbyt mocno kontrastuje z wnętrzem, niestety ustawia powieść w gronie babskich czytadeł. A przecież to powieść ogromnego kalibru, niesamowita, przepełniona emocjami na pograniczu szoku, oburzenia, wstrętu i potrzeby oddechu po każdej przeczytanej stronie. Wielokrotnie miałam wrażenie zdeptania psychicznego, które nie mijało pomimo odłożenia książki. Tak świetnie skrojonego dramatu psychologicznego nie czytałam już dawno. A wszystko dzięki mistrzowskiemu prowadzeniu akcji, która niczym pętla zaciskała się nie tylko wokół bohaterki, ale również wokół czytelnika. Szczegółowość opisów szokuje, powodując jednocześnie potrzebę zatrzymania się i oceny własnego zachowania, swoich uczuć oraz stosunku do dzieci, ich wychowania, obdarzania ich miłością i uwagą. Wszystko, czego oczekuję od dobrej powieści u Magdaleny Zimniak dostałam. Przeżyłam niesamowitą, ale prawdopodobną historię, spojrzałam krytycznie na siebie jako matkę, dostałam lekcję pokory jako żona, weszłam w świat bohaterów bez reszty. Drogi czytelniku, jeśli szukasz książki, która ma uprzyjemnić wolny czas, ma cię zrelaksować i takiej, jak tysiące innych, które ,,bawią" - Białe róże dla Matyldy to zły wybór. To książka dla czytelnika wymagającego, który oczekuje od literatury czegoś więcej, nie boi się przyjrzeć ludzkiej psychice, która przecież bardzo rzadko jest ,,normalna". * cytat pochodzi z książki
Link do opinii

Mocna i wciągająća powieść.Momentami ją odkładałam by znów wziąść spowrotem.polecam

Link do opinii
Avatar użytkownika - bijtje
bijtje
Przeczytane:2015-01-20, Ocena: 5, Przeczytałem, 26 książek w 2015 roku, Mam,
Inne książki autora
Odezwij się
Magdalena Zimniak0
Okładka ksiązki - Odezwij się

Zaginięcie dwójki dzieci spada na z pozoru idealne małżeństwo Mielczarków jak grom z jasnego nieba. Ucieczka? Rodzice są pewni, że porwanie...

Odezwij się (audiobook)
Magdalena Zimniak0
Okładka ksiązki - Odezwij się (audiobook)

Nagłe zaginięcie, strach, tajemnice. Wszystkie tropy prowadzą donikąd... Zaginięcie dwójki dzieci spada na z pozoru idealne małżeństwo Mielczarków jak...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Reklamy