Śpij, kochanie, zapomnisz, jak spojrzysz na słońce…
Małą Hankę, wychowującą się w biednej śląskiej rodzinie, od zawsze dręczą złe sny. W świetle dnia każdy koszmar wydaje się mniej straszny. Jest po prostu chaotyczną kombinacją porażających scen przemocy i śmierci, rozgrywających się w absurdalnych okolicznościach. Nikt nie wie, co to za miejsca. Nie zna ofiar. Ot, głupie sny. Nie warto ich rozpamiętywać.
A jednak życie dziewczynki zmierza w szaleńczym pędzie ku niezrozumiałemu końcowi. Kolejne wydarzenia są coraz bardziej intensywne, każdy dzień coraz trudniejszy, każdy rok coraz dłuższy…
Katarzyna Mlek – od lat zajmuje się malarstwem, fotografią, muzyką i pisaniem. Prowadzi internetową galerię sztuki. Jest autorką książki „Za firewallem” oraz tomu poezji „Zawodowa królowa”. Prywatnie szczęśliwa mama i żona oraz właścicielka miniaturowego pinczera.
Wydawnictwo: Oficynka
Data wydania: 2013-03-22
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 254
Choć książka Katarzyny Mlek „Zapomnij patrząc na słońce”, ma w tytule rozgrzewającą gwiazdę, to ciepła w powieści niewiele, raczej ziąb i chłód.
7-letnia Hanka w ładnej różowej piżamce siedzi wieczorem w łóżeczku i rozmawia z krukiem. Słodka scena. Zaczyna się bajkowo. Szybko jednak spostrzegamy, bo zaledwie po kilku zdaniach, że coś tu zgrzyta, nie tak powinna układać się opowieść. A gdy dziewczynce zaczyna dziać się krzywda, jesteśmy pewni, że magia uleciała i dziecko tkwi w sennym koszmarze. Jak to dobrze, że można się obudzić. Ale i tu spotyka nas złudna nadzieja, bo rzeczywistość, która otacza Hankę, niewiele różni się od sennych mar. Matka, wiecznie rozdrażniona, zawsze znajdzie powód do krzyków i bicia, mimo że Hanka stara się ze wszystkich sił, by ta była z niej zadowolona. Podczas domowych awantur dziewczynka najczęściej chowa się w bezpieczne miejsce. W takich sytuacjach zwykle reaguje ojciec, odciągając żonę od dziecka. Oboje nauczyli się schodzić jej z drogi. Kobieta ma dodatkowo problem z alkoholem, wstawiona staje wulgarna i bardziej agresywna. Gdy Hanka krzycząc, budzi się z nocnych koszmarów, to ojciec przychodzi ją przytulić i ukołysać do snu, by hałasy nie prowokowały matki. Ale to tylko część prawdy, jaka dzieje się w domu.
Tematyka alkoholizmu, przemocy domowej, wykorzystania seksualnego nie jest niczym nowym w literaturze. Jednak Mlek w zaskakujący sposób pokazuje świat tych trojga. Chyba w pierwszej kolejności mrozi czytelnika dystans samego narratora, który niczym oschły i beznamiętny sprawozdawca relacjonuje wydarzenia. Z rezerwą, bez jakiegokolwiek zaangażowania, jakby przedstawiał materiał z dziedziny nauk ścisłych, chłodno i na tyle, na ile to niezbędne, odcedza emocje, zostawiając na pierwszym planie suche fakty. Dodatkowo Mlek naznacza sceny celowymi skazami. To one powodują pewien dysonans w odbiorze, od razu wyczuwamy, że za chwilę wydarzy się coś złego. A jeśli nawet tak się nie dzieje, to autorka utrzymuje w czytelniku permanentne napięcie, stały stan zagrożenia, wyczekiwania na to, z której strony i kiedy nadejdzie burza. Czujemy się jak Hanka – skuleni, przyczajeni w pogotowiu na atak. Od kontrolowanych rys należy jeszcze rozróżnić swoiste mikroślady, które autorka rozsypuje w tle i które mają wypełnić luki w obrazie, by pomóc czytelnikowi odczytać z nich prawdę, np. drobny gest, nieznaczny ruch, ledwie wyłaniający się szczegół, półmgnienie spojrzenia…
Atmosfera książki Mlek obłapia kleistą papką, momentami dusi tak bardzo, jakby z całego Śląska wypompowano tlen, drażniąca nerwowość nigdy nie opada, a raczej jednostajnie faluje w czujnym wyczekiwaniu na dogodny moment, by uderzyć z pełną siłą. W ten sposób autorka doskonale wprowadza czytelnika w rzeczywistość, w jakiej funkcjonuje Hanka jako dziecko, a później już jako dorosła kobieta. Ponadto przyjęta konstrukcja, w której w centrum narracji staje na przemian każdy z bohaterów, służy do stopniowego odsłaniania następnych jątrzących skrawków życia każdego z nich. W efekcie cierpi już nie tylko Hanka. To trzy nieszczęścia skumulowane w jednej patologicznej rodzinie, rodzinie, w której normalność jest poza zasięgiem.
Stylistycznie Mlek zdecydowała się na krótkie, niemal ascetyczne zdania, przez co informacje ograniczają się do niezbędnego minimum, byle tylko nie wyjść poza drażliwy obszar, byle nie przekroczyć linii, nie dotknąć broczącej rany, która z wierzchu wygląda na zasklepioną, ale w środku stale sieje niszczącego bakcyla. Ta struna jest tak mocno naprężona, że aż czuć jej nerwowe drgania. Mlek, podobnie jak powieściowy kruk, dosłownie dziobie słowem, rani do kości i rozłupuje wnętrze czytelnika, sprawdzając, gdzie przebiega jego próg bólu. Jestem przekonana, że niejednokrotnie będziecie przerywać lekturę, odkładać książkę na bok, by z wyraźną ulgą móc odsapnąć, by wyrwać się z jej kaleczących pazurów. Ale jestem też przekonana, że z co najmniej równym zainteresowaniem do niej będziecie wracać. Czyżby objaw klasycznej fascynacji złem? Złem, do którego Mlek podeszła na zimno, analitycznie, bezdusznie rzeczowo, jakby jednym klawiszem DELETE wykasowała uczucia i emocje. Taki sposób patrzenia poraża.
Na uwagę zasługuje bohater drugiego planu, lecz o pierwszorzędnym znaczeniu. Kruk – zwiastun nadchodzących nieszczęść, prognostyk. To od niego wszystko się zaczyna, a jego symboliczna dwoistość jest wyraźnie dostrzegalna. Zapowiedź słońca, w promieniach którego mają zniknąć wspomnienia nocnych koszmarów i zapowiedź nocy, podczas której jednak beznadziejność dnia wcale się nie kończy. Ni ranek, ni noc nie dają ukojenia, bo to wybór między jednym koszmarem a drugim. Ptak będąc strażnikiem tajemnic, broni ich w książce Mlek bezpardonowo, a jego metodom ulega i mała, i dorosła już potem Hanka. Obserwujemy, jak bohaterka nie umie wyswobodzić się spod narzuconej tyranii, a także nie radzi sobie z narastającym w niej poczuciem winy. I wreszcie kruk to metafora zwyrodniałego rodzica, który zaniedbuje swoje dziecko, tłamsi je, zastrasza, terroryzuje, wykorzystuje. Historia ze Śląska przesycona jest symboliką, ale czyż podobne sceny nie dzieją się wokół naprawdę?
„Zapomnij patrząc na słońce” Katarzyny Mlek to opowieść o bezwarunkowej miłości dziecka do rodziców, to opowieść o cenie za tę bezwarunkową miłość, to opowieść o wiecznym naznaczeniu, zobojętnieniu, szaleństwie, obłędzie, zagubieniu siebie i wreszcie tęsknocie za szczęściem oraz kochającą rodziną.
PS. Ponieważ lektura mocno działa na emocje i zapada w pamięć, więc warto ją głęboko przemyśleć, przetrawić, poczuć, zrozumieć sens jej przekazu, dlatego nie czytajcie jej w autobusie, między jednym telefonem a drugim, na szybko, w przelocie, niechlujnie, poświęćcie swój czas i uwagę tylko jej, skupcie się, a na pewno się nie zawiedziecie.
Koszmar na jawie
Świat Hanki z pewnością nie przypomina bajkowego, szczęśliwego życia, które powinna wieść kilkuletnia dziewczynka. W domu się nie przelewa, ojciec tyra za dwóch, a matka ucieka w alkohol i nie waha się przed podniesieniem na nią ręki. Hanka nie może odpocząć nawet w nocy, bo właśnie wtedy przychodzą do niej koszmary, w których zawsze pojawia się złowróżbny kruk. Niby każdy doświadcza złych snów, jednak te, które miewa dziewczynka, zdają się niepokojąco prawdziwe...
Zanim zabrałam się do czytania, widziałam kilka recenzji „Zapomnij patrząc na słońce” i chyba wszystkie były bardzo pozytywne. To oczywiście sprawiło, że moje wymagania znacząco wzrosły. Niestety po dotarciu do ostatniej strony zorientowałam się, że kilka rzeczy mi tutaj nie pasowało, a sama książka trochę rozczarowuje, bo zdecydowanie oczekiwałam czegoś lepszego.
Na pewno należy pochwalić precyzję i realizm, z jakimi Katarzyna Mlek nakreśliła obraz bardzo skrzywionej, nieszczęśliwej rodziny. Chyba właśnie ten wątek podobał mi się najbardziej. Autorka z konsekwencją budowała swoje postacie, co sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać, ile podobnych rodzin żyje wokół. Ponadto akcja rozgrywa się głównie w Katowicach, a ponieważ Śląsk to mój rodzinny region, szybko zadomowiłam się w świecie przedstawionym. Pod tym względem nie mam nic do zarzucenia – tło dla fabuły czy sama atmosfera miasta zostały oddane bardzo starannie i prawdziwie.
Najbardziej niezwykłe były sceny, w których pojawiały się sny Hanki: niesamowicie metafizyczne, upiorne, wywołujące dreszcz na plecach. Chyba większość dzieci przechodzi przez etap koszmarów, ale trzeba przyznać, że główna bohaterka – która dorasta na oczach czytelnika i staje się dojrzałą kobietą – nie miała lekko. Jak się po jakimś czasie okazało, sny miały swoje znaczenie i to mnie bardzo intrygowało. Symbolika kruka również zadziałała tutaj idealnie, ten ptak zawsze pasuje do tak mrocznej, niepokojącej scenerii. Ogólnie trzeba przyznać, że pod względem emocjonalnym ta powieść wywarła na mnie duże wrażenie. Była pewna scena, która sprawiła, że aż przerwałam czytanie i przez jakiś czas gapiłam się w ścianę, żeby to w sobie przetrawić. Naprawdę, „Zapomnij patrząc na słońce” zafundowało mi prawdziwą huśtawkę nastrojów.
To, co mnie irytowało przez większość czasu, to styl, w jakim została napisana książka. Autorka często stosuje bardzo krótkie, proste zdania i to w takim nadmiarze, że ich użycie nie jest w żaden sposób uzasadnione i tylko utrudnia odbiór. Podobna konstrukcja zdań świetnie się sprawdza w przypadku chęci zdynamizowania jakiejś sceny, ale tutaj rozbijanie tekstu na tak małe segmenty po prostu drażniło. O ile czasem ten styl zlewał się z akcją i przestawałam go zauważać (poza tym zdania nie zawsze są takie krótkie), o tyle bywały momenty, kiedy częstotliwość tego zabiegu sprawiała, że miałam ochotę odłożyć książkę na jakiś czas. Ponadto pojawiły się pewne zgrzyty w charakterystyce Hanki, kiedy jeszcze była kilkuletnią dziewczynką. Momentami wypowiadała się zbyt dorośle, podobnie było z zachowaniem, co mi przeszkadzało. O ile mogłabym jeszcze uwierzyć, że bohaterka była dojrzalsza od innych dzieci ze względu na trudne warunki w domu, o tyle nie mogę odpuścić pewnej rzeczy. Wspomniane jest, że Hanka musi sama wypisywać sobie usprawiedliwienia do szkoły, bo matce się nie chce. Więc robi to... Mając 8 lat(!) Jakoś nie wierzę, że nauczyciele się nie zorientowali, że mają przed sobą pismo dziecka.
Nad całą fabułą książki unosi się śmierć – w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy tej śmierci nie jest nawet za dużo. Ale wszystko biegnie swoim torem, kruk jest tak samo groźny dla dorosłej Hanki, jak i tej kilkuletniej, a upływ czasu został zarysowany tak łagodnie, że nawet się człowiek nie orientuje, kiedy mijają całe lata. Samo zakończenie zaś zostało rozegrane naprawdę świetnie i szczerze mówiąc nie potrafię sobie wyobrazić lepszego.
„Zapomnij patrząc na słońce” to dobra powieść, która z dużą naturalnością ukazuje obraz biednej, niemal patologicznej rodziny, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę postać matki. Surrealistyczne sny zostały zgrabnie wplecione do akcji, wprowadzając odpowiednią ilość grozy i podtrzymując całą oś fabularną. Mimo wszystko sądziłam, że będę bardziej zadowolona tą lekturą. Jak na taki potencjał – bo zarówno pomysł, jak i wykonanie jest całkiem niezłe – spodziewałam się większego efektu „wow”.
Chciałabym wam opowiedzieć bajkę. O dziewczynce ze Śląska, małej, ładnej, zawsze uśmiechniętej. Pełnej życia, marzeń i zwariowanych pomysłów. Mogłaby mieć siedem lat. Mieszkać w bloku, przy którym rośnie jarzębina. Mieć tatę, który broniłby ją przed złem. I mamę, najczulszą, najukochańszą, dla której dziewczynka byłaby oczkiem w głowie. Mogłaby być Hanią, Haneczką, Hanusią. Nie zaś Hanką, którą nocą dręczą koszmary, a w dzień matka.
Nasza Hania rzeczywiście ma siedem lat i jarzębinę pod blokiem. Mieszka na Śląsku, w Katowicach. Na tym jednak podobieństwa się kończą. Bajki nie będzie. Hankę nocą, we śnie, nawiedza ptaszysko, które swą obecnością przynosi autentyczny ból. W dzień, bezbronna dziewczynka narażona jest na przemoc psychiczną i fizyczną ze strony matki. Sabina wszelkie frustracje wyładowuje na córce. A ojciec? Cóż, dziewczynka nie może liczyć na jego wsparcie. Zapracowany, podporządkowany żonie, może najwyżej nocą przytulić przerażone złym snem dziecko. Westchnąć i wyszeptać: Popatrzysz rano na słoneczko, zapomnisz. Zapomnisz...
Nie wiem na ile pocałunek w policzek i ciche zapewnienia o dobroczynnym działaniu słońca przynoszą ukojenie. Na wiele więcej dziewczynka liczyć nie może, a łatwo jej nie jest, bo matkę z równowagi wyprowadzić może byle drobiazg. Okruchy na podłodze, sposób w jaki córka czesze włosy, cudza radość. Wszystko może się odbić na dziecku. Sabinowym worku treningowym. Lepiej więc uważać. Nie rzucać się w oczy, o nic nie prosić. Sabina tak po prostu miała. Taka była. Musiała od czasu do czasu Hance podokuczać. Hanka musiała jakoś to znieść. Jakoś zdzierżyć szczypanie. Wytrzymać klapsy. Przetrwać szarpanie. To wszystko w końcu mijało. Poza tym nie ona jedna obrywała od rodziców. Każde dziecko na osiedlu potrafiło opowiedzieć o biciu. Kablem. Psią smyczą. Matka Hanki była jak inne matki. Prawda? Prawda?
Nie prawda, ale Hania o tym nie wie. Znosi bicie, czasami opuszcza lekcje, bo wstyd jej zjawiać się w szkole z sinym okiem lub spuchniętą wargą. Nie zna innej rzeczywistości, nie wie, że można żyć inaczej, że nie tak okazuje się miłość. Sytuację pogorszy ciąża Sabiny. Kobieta nie chce dziecka, jednak tym razem mąż stawia zdecydowany opór. Aborcji nie będzie. Rodzi się Bartek i choć życie rodziny w dalszym ciągu dalekie jest od choćby poprawnego, to nikt, nawet w najgorszym scenariuszu nie przewidziałby tego, co może się zdarzyć...
Dorosła Hanna nigdy nie zapomni o tym, co przeżyła. O bólu, samotności, o tragedii, która położyła się cieniem na całym jej życiu. Nigdy też nie opuści ją koszmar z dzieciństwa. Zjawia się już nie tylko nocą, ale i za dnia. Kruk, który zwiastuje nieszczęście, przynosi cierpienie, sieje niepokój. Śni się dziewczynce od lat, uosabiając wszystkie lęki. Zwykle dziecięce strachy mijają w miarę dorastania. Kruk został. Nawiedza Hankę coraz częściej, swym pojawieniem poprzedzając kolejną katastrofę.
Czarny kruk uważany jest za ptaka wróżebnego, proroczego. Zarówno Hania, jak i jej matka, miały okazję się przekonać, że nie są to jedynie ludowe wierzenia. I może nie byłoby w tym nic złego, gdyby przepowiednie kruka nie wiązały się z tragediami, ze śmiercią. Sabinie nie udało się powstrzymać mrocznej siły, jakie szanse ma więc dużo mniej doświadczona Hania? Kruk jednak nie tylko zwiastuje śmierć. W niektórych kulturach jest symbolem słońca. W powieści też nie do końca jest jednoznaczny. Z jednej strony dręczy Hanię i jej matkę, jest okrutny i trudno mu zaufać, z drugiej daje wskazówki, szanse na uniknięcie tragedii. Wspiera i krzywdzi. Czarny ptak może być także symbolem czegoś jeszcze. Niewyobrażalnej krzywdy, jaką dorosły może wyrządzić niewinnemu, ufnemu dziecku. I nagle może się okazać, że to nie Sabina jest największym złem tej rodziny.
"Zapomnij patrząc na słońce" Katarzyny Mlek, to poruszająca, pełna smutku, powieść, w której beznadzieja codzienności miesza się z mrokiem siły, którą trudno określić słowami. Życie głównej bohaterki składa się z bólu i upokorzeń. Od najmłodszych lat zna jedynie biedę, strach i niepewność. Nie ma wsparcia w rzeczywistości, nie znajduje ukojenia we śnie. Wplątana w sieć okrucieństwa i nieustannych strat, szamocze się szukając ratunku. Bez skutku. Wejście w dorosłość nie stanie się jej ucieczką. Czekają ją kolejne próby. I niepewny koniec.
Na barkach Hani ciąży wielka odpowiedzialność. Wyobraź sobie, że możesz zapobiec katastrofie, w której ginie wielu ludzi. Musisz tylko rozwiązać zagadkę. Czas upływa bardzo szybko, a ty wciąż nie masz pojęcia jak brzmi odpowiedź. Przegrywasz, a twoje sumienie obciążają cudze tragedie. Czujesz jak twoje ramiona uginają się pod ciężarem winy.
"Zapomnij patrząc na słońce" to powieść społeczno-obyczajowa, pełna onirycznych wstawek. Katarzyna Mlek bawi się konwencją, miesza realizm z magią. Tworzy historię mocno zapadającą w pamięć, poruszającą trudne, ale przede wszystkim niezwykle ważkie tematy: przemoc w rodzinie, cierpienie niewinnych dzieci, biedę, brak perspektyw. Choć nie brak tu magicznych wstawek, wszystkie mocno wiążą się z dramatami, których przebieg śledziły swego czasu wszystkie media. Zawalenie się katowickiej hali, katastrofy górnicze czy sprawa Wampira z Katowic, to tylko kilka z nich.
Katarzyna Mlek porusza wiele zagadnień, podsuwa temat do rozmyślań. Nie daje odpowiedzi, nie narzuca interpretacji. Kończy powieść niejednoznacznie, pozostawiając czytelnika w smutnej zadumie, w niepewności.
Każdy z nas ma swojego kruka, mówi w jednym z wywiadów autorka książki, ciążące nam wydarzenia z przeszłości, przeżyte tragedie, wspomnienia, które nie pozwalają nam w pełni cieszyć się życiem. Jeśli będziemy do nich wracać, dręczyć się, nigdy nie uwolnimy się od nich, nie ruszymy do przodu.
"Zapomnij patrząc na słońce" Katarzyny Mlek to jedna z trudniejszych i dziwniejszych książek, jakie miałam okazję ostatnimi czasy czytać.
Katarzyna Mlek prowadzi internetową galerię sztuki. Zajmuje się malarstwem, muzyką, fotografią i oczywiście pisaniem. Wcześniej wydała książkę "Za firewallem" oraz tomik poezji "Zawodowa królowa". Prywatnie jest szczęśliwą mamą i żoną. Czytając krótką biografię Katarzyny Mlek zdziwiłam się, jak ktoś, kto ma szczęśliwe życie może napisać tak cholernie trudną książkę.
Jedna z biedniejszych dzielnic w Katowicach. W wielkim blokowisku mieszka mała Hanka wraz ze swoimi rodzicami. Ojciec Janusz - pracuje jako księgowy w miejscowej kopalni. Próbując związać koniec z końcem bierze nadgodziny, tak więc w większości czasu nie ma go w domu. Matka - Sabina, po narodzinach Hanki popada w depresję topiąc smutki w alkoholu. Ciągle rozpamiętuje ile straciła w życiu rodząc córkę i wychodząc za mąż. Swoją agresję wyładowuje na słabszym, czyli na Hance. Znęca się nad pierworodną psychicznie i fizycznie. Nie ma dnia, żeby Hanka nie miała sińca. Jakby tego było mało, w dziewczęcych snach pojawia się kruk - ten bezlitosny ptak dziobie gdzie popadnie, kiedy Hania nie chce zrobić tego, czego on od niej oczekuje.
Historia Hanki i jej rodziców przytłacza. Tak jak matka znęca się nad dziewczynką, tak autorka znęca się nad czytelnikiem, tworząc koszmarną, tragiczną rzeczywistość. Tutaj realizm miesza się z fikcją. I człowiek zaczyna się zastanawiać co dla Hanki jest lepsze - sen, w którym dręczy ją kruk czy jawa, gdzie czeka na nią wściekła matka. Nigdzie nie ma ucieczki. Wszędzie ból, cierpienie, bezsilność. Dziewczynce przyszło żyć na biednym, obskurnym, śląskim osiedlu, gdzie nie ma żadnych perspektyw. Jakież to realne, prawda?
"Zapomnij patrząc na słońce" to jedna z najbardziej psychodelicznych, pokręconych i dziwnych książek, jakie ostatnio miałam okazję czytać. Czytać to za duże słowo. Musiałam co jakiś czas przerywać lekturę, bo emocje jakie mną targały nie pozwalały kontynuować lektury. Szok, bezsilność, niedowierzanie a zarazem poczucie realizmu mieszało się ze sobą. Bo przecież to, co spotkało Hankę, często stykamy się z tym na co dzień. I ta świadomość chyba była najgorsza. Brak miłości w rodzinie spotykamy na co dzień. Hanka wręcz błagała o szczyptę uczucia, które otrzymywała tylko od ojca.
Katarzyna Mlek napisała bardzo dobrą książkę, która zarazem jest bardzo trudna w odbiorze. Jej pomysł, aby wpleść nawiązania do wydarzeń, jakie miały miejsce w Polsce kilka lat wstecz był genialny. Zawalenie się hali podczas wystawy w Katowicach, wykolejenie pociągu i inne - to wręcz przyprawia o dreszcze. A postać kruka wręcz mnie przerażała. Aż wyszukałam, co oznaczają sny o kruku. Mogło to być tylko jedno znaczenie - nieszczęście. Brrr.
"Zapomnij patrząc na słońce" to bardzo trudna i ciężka w odbiorze książka. Tutaj jawa miesza się ze snem, rzeczywistość z fikcją. Nie wiadomo kto jest szaleńcem a kto myśli trzeźwo. Niepewność towarzyszy przez cały czas czytania. I każdy z nas może inaczej interpretować powieść Katarzyny Mlek.
Czy polecam! Tak!
"Nieszczęście to wyzwanie. Mało kto chce się z nim zmierzyć."
P.S. Czytałam książkę już jakiś czas temu. Ale teraz przy pisaniu recenzji, wszystkie uczucia, które mi towarzyszyły podczas lektury wróciły ze zdwojoną siłą. A postać kruka przeraża coraz bardziej.
http://ivka86.blogspot.com/2013/05/zapomnij-patrzac-na-sonce-katarzyna-mlek.html
Katarzyna Mlek, z wykształcenia ekonomistka, mieszka ze swoją rodziną w górach. W wolnych chwilach oddaje się wielu pasjom m.in. malarstwo (prowadzi internetową galerię sztuki- http://www.katamlek.pl/) fotografia, muzyka, poezja oraz tenis. Pisze również książki. Jej debiut "Za firewallem’’ ukazał się pod zmienionym nazwiskiem – Melk. Obecnie nakładem wydawnictwa Oficynka możemy poznać najnowszą prozę autorki zatytułowaną "Zapomnij patrząc na słońce".
Akcja powieści rozgrywa się w biednej dzielnicy Tysiąclecia w Katowicach, gdzie wraz z rodzicami Januszem i Sabiną mieszka siedmioletnia Hanka. Ojciec pracuje, jako księgowy w kopalni, zaś matka, gospodyni domowa po narodzinach córki stała się nadpobudliwą alkoholiczką terroryzującą fizycznie i psychicznie całą rodzinę. Dziewczynka dzielnie próbuje radzić sobie z otaczającą gehenną, lecz najbardziej przerażają ją nocne koszmary, w których pojawia się czarny, złowieszczy, gadający kruk zwiastujący niebezpieczeństwo oraz śmieć. Po pewnym czasie Hanka odkrywa, że senne mary znajdują swoje ujście w rzeczywistym świecie. Co z tego dalej wyniknie? Przekonajcie się o tym sami.
Czuje się tak, jakbym dostała obuchem w głowę. "Zapomnij patrząc na słońce" jest książką niezwykle szokującą, mroczą i szalenie nietuzinkową. Niemal z każdej strony przebija się tutaj duszny klimat brudnych, zatłoczonych Katowic polany gęstym sosem biedy, ubóstwa i wszechobecnego cierpienia. Niezwykle realny jest również obraz patologicznej, śląskiej rodziny, gdzie małe, bezbronne dziecko jest na każdym kroku bite i poniewierane. Czasem głodne musi uciekać do szkoły, zaś potem po lekcjach, w domu przejmować obowiązki po pijanej matce. Jedyna ostoja w ojcu, lecz niestety i on nie potrafi dosadnie przeciwstawić się agresywnej małżonce. Z reguły w takich chorych relacjach mężczyźni stosują przemoc. Tutaj mamy jednak odwrotny wariant. Muszę przyznać, że tym bardziej boleśnie odebrałam rolę matki-kata, która zamiast być podporą dla swojego dziecka wolała oddawać się grzesznym uciechom. Śledząc nieszczęśliwe losy Hanki czułam całą lawinę rozbieżnych emocji m.in. gniew, złość, oburzenie, nienawiść oraz żal, empatię i nadzieję na lepsze jutro. Chociaż to tylko literacka fikcja, to jednak wiem, że w prawdziwym życiu też bywają takie dramatyczne przypadki.
Kolejnym ważnym elementem są przerażające sny, które nawiedzają główną bohaterkę. Kim tak naprawdę jest kruk? Czy w jego osobie kryje się jakaś symbolika? Próbowałam znaleźć właściwą interpretacje mrocznej osobowości tego ptaszyska, lecz z mizernym skutkiem. Na myśl jedynie przychodzi mi mój ulubiony horror ,,Oszukać przeznaczenie’’, w którym kostucha zostawia głównemu bohaterowi wskazówki dotyczące śmierci poszczególnych osób. Tutaj mamy bardzo podobną zabawę. Kruk naprowadza dziewczynkę na pewne, tragiczne wydarzenia i jej zadaniem jest odgadnąć, kiedy i gdzie będą one miały miejsce. Muszę przyznać, że niejednokrotnie włos jeżył mi się na głowie śledząc szaleństwo tych sennych koszmarów. Autorka źródło inspiracji znalazła w realnej rzeczywistości wykorzystując prawdziwe tragedie, jakie kiedyś nawiedziły Polskę np. zawalenie hali MTK lub katastrofa kolejowa w Babach. Ten aspekt nadał całej fabule rzeczywistego wydźwięku i czasem miałam problemy z oddzieleniem prawdy od literackiego fałszu. Uważam to jednak za duży plus i cieszę się, że Katarzyna Mlek stworzyła tak niebanalną, trzymającą w nieustanym napięciu historię.
Gorąco polecam przeczytać "Zapomnij patrząc na słońce’’. To niezwykle mocna, poruszająca lektura chwytająca za gardło i serce. Nie znajdziecie tutaj pięknej, sielankowej aury, tylko dosadną, brutalną prozę życia. To znakomite połączenie thrillera, psychologii oraz dramatu z nutką kryminalnego i metafizycznego akcentu. Ta książka jest swoistym wołaniem o zdrowe, rodzinne i pełne miłości relacje. Naprawdę warto ją poznać. Zapraszam.
Nie zawsze noc przynosi ukojenie od dnia, tak samo jak niekiedy dzień wcale nie przynosi ulgi od tego co wydarzyło się w godzinach nocnych. Nasilający się mrok rozjaśniany jest przez słońce, ale nie zawsze ono umie przebić się przez wszystko złe co miało miejsce. Jedynie ktoś bliski może pomóc w wydostaniu się z sennej mary, która czasem wciąż gdzieś się błąka, czekając tylko na dogodny moment by znowu dać o sobie znać. Łatwo zapomnieć o tym co miało miejsce w koszmarnym śnie, ale czasem pamięć nie pozwala na to, wprost przeciwnie utrwala wszystko ...
Hanka jest na pozór zwyczajną dziewczynką, taką jak wiele innych z jej osiedla. Ma swoje radości i strachy oraz przyjaciółkę z którą może porozmawiać o wszystkim lub prawie o wszystkim. Jedna z wielu, a może to jedynie pozory? Maska, pod jaką skrywa się coś więcej niż inni dostrzegają lub chcą dostrzec? Wrażliwa, widząca więcej niż się wydaje dorosłym, odczuwająca to co się dzieje wkoło niej silniej niż ktokolwiek przypuszcza. Może właśnie te emocje mają odbicie w tym co przeżywa w nocy? Zawsze ten sam element chociaż na różnym tle, powtarzający się raz za razem, co oznacza i dlaczego wciąż wraca? W dziennym świetle rozmywa się gdzieś pomiędzy przedmiotami i ludźmi, ale czasem jest wyczuwalny, tak jakby chciał by o nim nie zapomniano ...
Do wielu rzeczy i sytuacji można przywyknąć, nawet do tych, powodujących strach, kiedy nagle znikają z czyjegoś życia powstaje pustka, jaką trudno zapełnić. Jak jednak przyzwyczaić się kiedy zabraknie człowieka? Znowu pamięć po raz kolejny jest przeciwko temu, kto czuje, to on traci najwięcej, choć innym to trudno zrozumieć. To, co dla jednych wydaje się wybawieniem, dla Hanki wcale nim jest, ona zostaje postawiona przed faktami dokonanymi. Jak długo będzie umiała stawiać czoła temu co we śnie i na jawie? Zwyczajność na pozór, ale najważniejsze jest przecież nie w tym co widoczne, lecz co odczuwane. Przeszłość nie zawsze odchodzi, przyszłość niekiedy nie ma szansy by nadejść, a co z teraźniejszością? Co ona oznacza dla Hanki i jej bliskich? Czy zapomni o wszystkim patrząc w słońce?
Rozpoczynając lekturę książki Katarzyny Mlek, ma się przed oczyma okładkę, wprowadzającą klimat niepokoju i tajemnicy. Dziecko i kruk z krwawym dziobem i oczyma, czego mogą być zapowiedzią? Kryminału, thrillera lub horroru? A może historii w jakiej jest miejsce na niezwykłą bohaterkę, zagadkowe wątki oraz zakończenie jakie jest nieoczekiwane, ale i idealnie pasujące do całości. Senny koszmar czy prawdziwa rzeczywistość, w jakiej codzienność spleciona jest z nocnymi marami? Pod maską tego co widoczne ukryta jest prawda, ale czy faktycznie nią jest? Fakty i emocje nie zawsze idą z sobą w zgodzie, czasem ucieczka od tego co realne w swój własny świat wydaje się jedynym wyjściem, łatwo oceniać, trudniej dotrzeć do sedna problemu, szczególnie gdy jest ukryty głęboko pod bliznami i marzeniami ...
Już od wczesnych lat Hanię dręczą koszmary w postaci mrocznego kruka, za którym czają się nieszczęścia. Nie ma lekkiego dzieciństwa; wychowuje ją matka alkoholiczka i pracowity ojciec. Ojciec nieraz powtarzał córce, by spojrzała na słońce, dzięki czemu mogłaby zapomnieć o koszmarach. Rada niewiele pomagała a Hani często przydarzały się koszmary. Co oznaczała obecność kruka w życiu Hani? Czy w życiu Hani pojawi się szczęśliwe zakończenie?
Hanię od dziecka dręczą koszmary. Nie ma też łatwego dzieciństwa u boku matki alkoholiczki. Hanię nieraz wspiera ojciec w trudnej sytuacji. Między ojcem a matką Hani dochodzi nieraz do awantur. Niebawem matka Hani zachodzi w ciążę i spodziewa się dziecka, co nie podoba się kobiecie. Wkrótce dochodzi do kolejnej awantury w domu Hani. W dodatku w życiu Hani pojawia się tajemniczy kruk, który nie wróży nic dobrego. Hania chce zapobiec nadchodzącym nieszczęściom.
"Zapomnij patrząc na słońce" jest moim pierwszym zetknięciem z twórczością nieznanej mi autorki, Katarzymy Mlek. Jednakże powieść nie przypadła mi do gustu z kilku powodów. Pierwszym jest brak odpowiedniego napięcia i atmosfery; sama fabuła wydaje się przeciętna i niezbyt ciekawa. Powieść czytało się szybko, lecz bez większych emocji. Styl pisarki, choć poprawny, wydaje się być przeciętny. Sami bohaterowie nie przyciągają większej uwagi.
Uważam, że jest to przeciętna ksiażka. Lektura do przeczytania w kilka dni, lecz bez porywających momentów. Głównie dla osób zainterersowanych twórczością Katarzyny Mlek.
Cała opinia na stronie: https://moichksiazekswiat.pl
'' Swoją drogą, chyba każdego człowieka od wariata dzieli tylko porządniejsze uderzenie w głowę ''
Podobno, jak pisze autorka w swojej książce, '' Każdy człowiek ma swój dyżurny koszmar '',
koszmary przytrafiające się ludziom są więc wcale nie takie rzadkie . Na pewno z takim koszmarem boryka się siedmioletnia Hanka, mieszkanka dużego osiedla w Katowicach. Do dziewczynki '' przychodzi '' w snach Kruk i wcale nie opowiada jej bajek, wręcz odwrotnie, pokazuje jej przerażające rzeczy. Jednak i życie Hanki poza snem, nie jest usłane przysłowiowymi różami. Jej rodzina, to patologia odwrócona . Czyli pije i bije matka, a ojciec kocha, ale jest bezradny .
Nie znam autorki zupełnie, to pierwsza jej pozycja jaką przyszło mi przeczytać. Nie wiem gdzie mieszka pani Mlek, ani skąd pochodzi , ale ze Śląskiem, a ściślej mówiąc z Katowicami, nie obchodzi się w swej powieści za dobrze. Nie jestem mieszkanką rzeczonego miasta, jednak mieszkam stosunkowo niedaleko i tak się składa że dość dobrze znam osiedle Tysiąclecia, czyli miejsce w Katowicach, które autorka obrała sobie za scenę akcji i muszę stwierdzić że na potrzebę tej historii zostało ono z lekka poszarzone. Wcale nie jest tam tak że tylko beton i beton, jest całkiem sporo zieleni. Jednak nie tylko miejsce które stało się nieożywionym głównym bohaterem tej historii, jest pokryte szarością i beznadzieją. Autorka również ze śląskich tragedii czerpie garściami .
Na początku sądziłam iż czytam kolejną obyczajową książkę o patologii w rodzinie i o tym jak to się odbija na dzieciach, co te dzieci znoszą i jak sobie z tym radzą . Jest to dość prawidłowo przedstawiony temat , obrazowo , spójnie i we właściwym tempie. Niestety im dalej w las, znaczy w książkę, tym jest gorzej . Akcja niesamowicie przyspiesza i tragedie zaczynają się sypać stadami . A z książki robi się kryminalny przegląd głównie śląskich dramatów . Napisałam '' przegląd, ponieważ tak to odczułam. Zdania stały się krótkie, czasami jedno czy dwu wyrazowe, jak sieknięcie batem . Jedna tragedia, bat, następna, bat , kolejna , bat. Przez całą książkę czułam dojmujący smutek i tylko tyle. A gdzie jakieś wyhamowanie, zatrzymanie, poczucie czegoś głębiej przy takim ogromie nieszczęść, tragedii i śmierci. Gdzie poczucie żalu, rozpaczy, wściekłości ? Niestety, autorka tak pędziła z tymi tragediami,iż nie dane mi było niczego takiego poczuć . Żałoba i inne uczucia potrzebują czasu...
Nawet Hanka w tym pędzie zdążyła dorosnąć i ukończyć studia. Nie wiadomo kiedy to się stało, aż cofałam się z czytaniem, myśląc że przegapiłam , ale nie , autorka po prostu od razu przeskakuje od Hanki w wieku lat siedmiu do około dwudziestu pięciu . Nie wiadomo jak dziewczyna przez te lata radziła sobie w życiu . Wiadomo tylko jedno , że nadal mieszka z ojcem i że kruk nadal ją odwiedza w snach...Zawsze mi się wydawało że pisarz pisze swoją książkę w jakimś celu . Wiadomo, kryminał ma dać czytelnikowi ciekawą zagadkę do rozwiązania . Romans ma przypomnieć że coś takiego jak miłość i pożądanie wciąż istnieje, fantasy czy książki z gatunku science fiction, też mają swoją rolę do spełnienia . Jednak zupełnie nie potrafię się domyśleć po co powstała ta właśnie książka. Czy po to by przekonać czytelników, że wszystko co złe, to na Śląsku ? . Czy może miała pokazać że bardzo trzeba uważać na oznaki obłędu u rodziców, bo prawdopodobnie jest on dziedziczny ? Czy może ma przekonać że każdy ma swoje przeznaczenie, lub że czarownice są na świecie ? Trochę sobie ironizuję to prawda, jednak to dlatego, że w mojej głowie ta książka zostawiła bardzo niewiele i prawdopodobnie zapomnę o niej za dwa może trzy dni . Ode mnie więc ocena ledwie '' może być ''. W swojej biblioteczce mam jeszcze jedną książkę pani Mlek , zobaczymy jakie wrażenia tamta pozycja we mnie zostawi.
Trochę trudna historia, miejscami przerażająca. Wzbudza żal wobec Hani i jej dziwnego w swym nieszczęściu życia...
Smutna historia rodziny ze Śląska. Opowiada o losach małej Hani, która wychowuje się w domu z matką alkoholiczką, która ją bije i ojcem, który nie potrafi się sprzeciwić żonie i obronić dziecka. Do tego dziewczynka ma prorocze sny, w których kruk pokazuje jej katastrofy jakie mają się wydarzyć. W miarę jak Hania dorasta spotykają ją różne ciężkie chwile.
Zanim na dobre się rozwieje, w powietrzu wyczuć można, co się święci. Kiedy wicher w końcu stoczy się z gór i zacznie obijać między stokami, wystarczy...
Czy jeden człowiek, cechujący się nieprzeciętną inteligencją, determinacją oraz okrutną bezwzględnością może w ciągu półwiecza odmienić świat, który...