Wyjąłem komórkę, żeby sprawdzić, czy Czarny do mnie oddzwonił. Nie oddzwonił. W dodatku tutaj również nie miałem zasięgu. Najwyraźniej była tu większa dzicz niż w Bieszczadach.
– Nie pijesz? – zapytał, wskazując na moją wodę.– Unikam - przyznałem, odkręcając butelkę.– Kto nie pije, ten kapuje – zauważył.Wzruszyłem ramionami. Nie miałem zamiaru reagować na jego zaczepki.
Wysiedliśmy z samochodu. Byłem ciekaw, czy i tutaj jest gdzieś jakiś wilk. Wreszcie go znalazłem. Stał zupełnie z tyłu, jakby schowany za rogiem budynku. Musiałem przejść kilka kroków, żeby mu się przyjrzeć. Był wielki, wyrzeźbiony w jednym kawałku drewna, sięgał mi do pasa. Miał otwartą paszczę, jakby szykował się, żeby kogoś ugryźć.
Wreszcie dojechaliśmy do wsi o nazwie Wilki. Ciągnęła się wzdłuż głównej ulicy i rozrastała trochę na boki. Patrząc na nią z okien samochodu, widziałem same co najmniej stuletnie budynki. Większość, wykonana z czerwonej cegły lub muru pruskiego, wyglądała na solidną niemiecką robotę, a niemal przed każdym znajdowała się drewniana rzeźba. Wszystkie przedstawiały wilki.
Przez pewien czas panował spokój i miałem nadzieję, że Czarny nigdy się nie odezwie. Ale jak mówi przysłowie, nadzieja matką głupich.
Mogłam wmawiać sobie, że to, co było między nami, wygasło, jednak prawda była taka, że moje serce, nawet roztrzaskane, nadal należało tylko do niego, ale strach, który mną kierował, nie pozwalał mi na dopuszczenie go do głosu. Nie mogłam, nie umiałam udawać, że od teraz będziemy po prostu „żyli długo i szczęśliwie”.
- Czasami tak jest, że podejmowanie najważniejszych życiowych decyzji przychodzi nam z niewyobrażalnym trudem. Ale może warto po prostu zdać się na los?
Nie lubiła miasta z tym całym jego pośpiechem, hałasem, anonimowością. Tęskniła za jeziorem, w którego odmętach słońce chowało się wieczorem, za szumem zarośli przy brzegu, nurkującymi z pluskiem rybami, zakochanymi żabami kumkającymi jak szalone, bocianami brodzącymi na podmokłych łąkach w poszukiwaniu smacznych kąsków... Długo by jeszcze wymieniać.
Zakochany człowiek jest zdolny do wielu czynów, zarówno tych heroicznych, jak i tych najbardziej podłych.
Podobno to nieprawda, że tylko w bajkach zdarzają się tacy szczęśliwcy, którzy trafiają na tę prawdziwą miłość za pierwszym razem. Taką od przedszkola do grobowej deski.
Wyjąłem komórkę, żeby sprawdzić, czy Czarny do mnie oddzwonił. Nie oddzwonił. W dodatku tutaj również nie miałem zasięgu. Najwyraźniej była tu większa dzicz niż w Bieszczadach.
Książka: Dług honorowy