Co rano zbierała z poduszki wyrzygane myśli i znów połykała po to, żeby móc trawić je na nowo.
- Chcesz powiedzieć, że uczepiłam się was, tak? - Anna przygryzła wargi. - Jak... bluszcz?
- Może to trochę za mocne określenie, ale coś w tym stylu.
Co rano zbierała z poduszki wyrzygane myśli i znów połykała po to, żeby móc trawić je na nowo.
Książka: Bluszcz prowincjonalny