Nowe wcielenie Artura
Chyba nie ma na świecie człowieka, który by nie słyszał o legendach arturiańskich, a sama postać króla Artura to wdzięczny temat do wykorzystania przez autorów książek czy reżyserów. Automatycznie pojawiają się też skojarzenia z piękną Ginevrą, rycerzami Okrągłego Stołu czy słynnym mieczem Ekskaliburem. Niezależnie od wątpliwych dowodów na istnienie Artura, jego postać pobudza wyobraźnię i skłania do rozważań dotyczących „mrocznych czasów” Dumnonii.
„Zimowy monarcha” to brutalne zderzenie z rzeczywistością i odsłona urealnionej historii Bretanii. Autor (nota bene historyk) Bernard Cornwell z właściwym sobie pietyzmem i dbałością o szczegóły przedstawia czytelnikowi postać Artura, walecznego wodza, niedoszłego króla oraz zabiera nas za kulisy sceny politycznej. Mimo starć mistycyzmu i magii z raczkującym chrześcijaństwem, jego książka to bardziej opowieść o zmierzchu pewnej epoki, o walkach o władzę i terytoria oraz makiawelicznych zagraniach.
Historię Artura poznajemy dzięki narratorowi – Derflowi, który miał zaszczyt walczyć dla bohatera w obronie „straconych ziem”, zwanych Anglią. Opowieść rozpoczyna się w ostatnim roku panowania wielkiego króla Uchera, według kalendarza używanego przez Rzymian w 1233 roku po założeniu ich miasta. Ów Pendragon Bretanii, stary i schorowany, załamany śmiercią jedynego potomka z prawego łoża - Mordreda, ma świadomość, iż kraj został bez dziedzica. Wyrzekłszy się bękarta Artura, jedyną nadzieję upatruje w narodzinach nowego członka rodu – syna wdowy po Mordredzie. O przyszłości królestwa, Norweny i dziecka zadecydować ma Wysoka Rada obradująca w Glevum, która zaprzysięga znienawidzonego przez Uchera Artura ap Neb i jego wojowników na obrońców królewskiego wnuka…
Cornwell wprowadza nas w skomplikowane układy polityczne, sojusze oraz zbrojne walki z Saksonami, przybliżając jednocześnie kulturę oraz codzienność Bretanii tamtych czasów. Mimo, iż „Zimowy monarcha” to bardzo trzeźwe i zdroworozsądkowe podejście do legendy, to w książce znajdziemy kilka znanych imion – pojawia się Galahad, Lancelot, Ginewra i czarodziej Merlin, choć daleko im od filmowych kreacji. Lancelot jest zapalczywy i mściwy, sam Artur przekłada żądzę nad troskę o losy kraju, beztrosko odrzucając rękę Ceiwyn, zaś sam Merlin jest, łagodnie mówiąc, dziwakiem poszukującym trzynastu skarbów (talizmanów) będących kluczem do władzy i odzyskania potęgi kraju.
Decydując się na przygodę z „Zimowym monarchą” dajemy się wciągnąć w wir wydarzeń, zewsząd dobiega nas szczęk oręża na placu boju, a druidzi i magowie przeklinają nas i opluwają. Ta wspaniała i ekscytująca wycieczka do przeszłości jest zaledwie początkiem pełnej pasji i niebezpieczeństw podróży. Cornwell proponuje nam bowiem stałe miejsce u boku Artura, gdyż „Zimowy monarcha” jest tytułem otwierającym Trylogię Arturiańską.
Odpoczywając po krwawym starciu w dolinie Lugg i studiując manuskrypty Swetoniusza odnalezione przez Merlina, możemy wyglądać kolejnych tomów, choć muszę przyznać, że będzie to gorączkowe oczekiwanie.
Grudzień 1803 roku. Richard Sharpe jest podporucznikiem w armii sir Arthura Wellesleya, która usiłuje zakończyć wojnę z Marathami. Świeżo awansowany na...
Lord morski to doskonały thriller osadzony w realiach końca XX wieku. Główny bohater John Rossendale jest dwudziestym ósmym hrabią Stowey. Poznajemy go...