Rok 892. Na granicach Wessexu gromadzą się kolejni wrogowie zza morza. Król Alfred, dotychczas potrafiący bronić Kraju Zachodnich Sasów przed wikingami, coraz bardziej podupada na zdrowiu, zaś jego następca to niedoświadczony młodzik.
Na szczęście wódz Uhtred kolejny raz prowadzi armię Sasów ku zwycięstwu. Radość królewskiego wodza z triumfu przyćmiona jednak zostaje udręką z powodu osobistej tragedii. Okazuje się też, że jego wojenne powodzenie wzbudza zawiść na królewskim dworze. Rozgoryczony pan mieczy będzie musiał wybrać między wierną służbą a marzeniami o odzyskaniu ojcowizny - twierdzy Bebbanburg na dalekiej północy Brytanii...
W tym tomie cyklu Wojny wikingów dodatek specjalny pióra Bernarda Cornwella - szkic popularnonaukowy Początki Anglii. Narodziny historii.
Bernard Cornwell - jeden z najbardziej cenionych na świecie pisarzy brytyjskich. Autor kilkudziesięciu powieści historycznych przetłumaczonych na 20 języków i wydanych w nakładzie 10 milionów egzemplarzy.
Wydawnictwo: Erica
Data wydania: 2015-09-25
Kategoria: Historyczne
ISBN:
Liczba stron: 608
Zdecydowanie jest to znakomita kontynuacja losów Uhtreda z Bebbanburga, mocno zachęcająca do zgłębiania kolejnych jego przygód. Bernard Cornwell zna się na rzeczy i tworzy naprawdę znakomite opowieści, które porywają czytelnika. Dodatkowo wzbogaca on swoje książki o różne fakty historyczne, szeroko wyjaśnia wszelkie nazwy geograficzne, a mapka czy też drzewo genealogiczne królów Wessexu stanowią całkiem miły dodatek w tej książce. To naprawdę rewelacyjna historia!
Cała recenzja: bookeaterreality.pl
Richard Sharpe, świeżo mianiwany chorąży armii brytyjskiej, wraca z Indii do ojczyzny. W trakcie wielotygodniowej podróży morskiej jego staten zostaje...
Jak ,,Gra o tron", ale prawdziwa. ,,The Observer" Bernard Cornwell tworzy najlepsze sceny batalistyczne spośród wszystkich pisarzy, których czytałem...
Przeczytane:2015-12-06, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2015, Mam,
Trzydzieści dwa miesiące, sto trzydzieści dziewięć tygodni i dziewięćset siedemdziesiąt trzy dni oczekiwania na premierę książki, to długo.. Z perspektywy czytelnika nawet bardzo długo.. Tyle musiałam czekać wraz z innymi czytelnikami na premierę polskiego wydania powieści Bernarda Cornwella pt. "Płonące ziemie", stanowiącego zarazem piąty tom cyklu "Wojny Wikingów". I oto dziś jestem już po lekturze tej książki, która z nawiązką wynagrodziła mi cały ten długi czas.. O szczegółach, pozwolę sobie opowiedzieć słów kilka w poniższej recenzji..
Piąta odsłona cyklu brytyjskiego mistrza powieści historycznej, ponownie przenosi nas do realiów średniowieczej Anglii, targanej najazdami i okupacją większości ziem przez barbarzyńców Północy - Wikingów. Doskonale znany nam już bohater tej sagi - Uhtred, po raz kolejny musi stawić czoło armii Wikingów i poprowadzić wojska Sasów do zwycięstwa nad najeźdźcami.. Niestety wraz z triumfem nad wrogiem, przychodzą także dla Uhtreda bardzo smutne i dramatyczne wieści, które okryją go wielkim żalem.. Ponadto nasz ulubiony bohater będzie musiał wybrać pomiędzy swoim saskim władcą - Alfredem, a oddaniem i miłością do przybranego brata, i nadzieją na odzyskanie rodzinnego Bebbanburga.. Oto bowiem nadchodzi czas najważniejszych wyborów i decyzji, które zadecydują o wszystkim..
Naprawdę nie potrafię zdefiniować tego uczucia, które towarzyszy mi każdemu spotkaniu z kolejną odsłoną cyklu "Wojny Wikingów". To radość, przyjemność, pasja, satysfakcja i najprzedniejsza zabawa, której to po prostu nie potrafię doświadczyć w takim stopniu podczas lektury jakiejkolwiek innej opowieści. Bernard Cornwell jest dla mnie geniuszem pióra, który potrafi porwać swoją historią czytelnika bez reszty, tak by ten momentami sam zapominał o tym, iż żyje w XXI stuleciu, nie zaś u schyłku IX wieku, gdzieś na rozległych połaciach południowej Anglii.. To literacka przygoda najwyższej klasy, w której wojna, polityka, intrygi i namiętności są przedstawione w tak piękny i barwny sposób, iż nie sposób oderwać się od ich lektury choćby na krótką chwilę. "Płonące ziemie" wszystko to gwarantują, a ponadto wnoszą sobą coś jeszcze, czego chyba nie doświadczyłam podczas spotkania z poprzednimi tomami. Otóż tym czymś są decyzje głównego bohatera, tak często odwlekane dotąd na przyszłość, a które to tym razem same upomniały się o to, by powiedzieć "TAK" lub "NIE"..
Fabuła tej powieści to mistrzowskie utrzymywanie czytelnika w wielkim napięciu, ciekawości, zaskoczeniu. Pierwsze strony to swoiste wprowadzenie nas w realia tego świata, przypomnienie wszystkich imion, miejsc, zależności i polityczno - wojennej sytuacji. Jednak już za chwilę następują pierwsze starcia, walki, radości i rozpacze.. I gdy po iście kulminacyjnym momencie wydaje się już, że oto przyjdzie nam chwilę popławiać się w spokoju i wytchnieniu, następuje pewne dramatyczne wydarzenie, które wywraca całe życie Uhtreda z Bebbanburga, i które stawia go w iście sytuacji bez wyjścia.. A potem.., potem następuje swoista cisza przed burzą, która zapowiada prawdziwą burzę wojny.. I tak też się dzieje.. Najciekawsze przy tym jest jednak to, iż każdy z tych rozdziałów i wątków, czy to opowiadający o bitewnym polu skąpanym we krwi, czy też o politycznych naradach czy nawet o suto zakrapianych alkoholem ucztach.., są fascynujące, intrygujące, niemalże baśniowe.. Tutaj nie ma choćby jednego słowa, które można by uznać za zbędne, nudne, niewłaściwe, gdyż absolutnie wszystko w tej powieści jest potrzebne i jak najbardziej ważne..
Główny bohater tej opowieści - Uhtred, to postać tak fascynująca, iż nie starczyło by miejsca w tej recenzji na to, by rozszyfrować jego osobowość.. Z jednej strony jest to wciąż ten sam wielki, odważny, mądry i bohaterski wojownik, który kocha i wyznaję wiarę skandynawskich bogów, a jednocześnie walczy po stronie saskich zastępów.. Jednocześnie jednak jest to już bardzo doświadczony przez życie mężczyzna, który ma dom, rodzinę i obowiązki, i który to raz jeszcze musi zmierzyć się ze swoim przeznaczeniem.. Nie sposób go nie lubić, a wraz z tym tomem chyba ów sympatia jeszcze bardziej się pogłębia, jak i również chyba jeszcze lepiej rozumiemy tego młodego mężczyznę, który całe życie musi wybierać pomiędzy tym co podpowiada mu serce, a tym co każe czynić rozum..
Obok Uhtreda pojawia się cała gama doskonale znanych nam już postaci, ze schorowanym i zaawansowanym już królem Alfredem na czele, jego córką Aethelflead i jej znienawidzonym mężem Aethelredem, czy też synem władcy Wessexu - Edwardem. Pojawią się tutaj również wierni druhowie Uhtreda, a więc Irlandczyk Finnan, Cerdik, Rypere i inni z drużyny rycerskiej głównego bohatera.. Pojawi się także zupełnie nowa kobieta - Skade, będąca najpiękniejszą ale i zarazem najniebezpieczniejszą niewiastą na ziemi, której to losy połączą się z losami Uhtreda. Najważniejsze jest jednak to, iż każdy z tych bohaterów, czy to pierwszoplanowy czy też występujący tylko w krótkim epizodzie, jest prawdziwy, wiarygodny, barwny i fascynujący.. O takich ludziach po prostu chce się czytać jak najwięcej i jak najdłużej..
Wraz z opowieścią o losach Uhtreda i jego kompanów, poznajemy najodleglejsze zakątki Brytanii, od Wessexu, poprzez Mercję, a na Northumbrii skończywszy. Trafimy na pałacowe dwory, pod strzechy wiejskich chat i lepianek, na otoczone mokradłami i bagnami wyspy.. Poznamy życie ówczesnych mieszkańców Anglii, zarówno tych majętnych, lubujących się w bardzo zabawowym trybie życia, jak i również tych najbiedniejszych, dla których każdy kolejny przeżyty dzień był zwycięstwem we wciąż nieustającej walce o przetrwanie.. Bernard Cornwell opowiada o swojej ojczyźnie w piękny, niepowtarzalny i zapierający dech w piersi sposób, tak że tych blisko 600 stron lektury staje się jedną z najwspanialszych podróży po historii, jakie mogłam odbyć w swoim życiu.. I oczywiście Wikingowie.. To w jaki sposób autor opowiada o ich zwyczajach, wierzeniach, sposobie myślenia.., jest po prostu przepiękne. To lekcja historii, jakiej nie byłyby w stanie zastąpić żadne zajęcia ani wykłady w najlepszej szkole czy też na najznamienitszej uczelni.. I nawet jeśli nie wszystko jest tutaj zgodne z realiami i stanem wiedzy o tamtych czasach, to tak naprawdę jakie to ma znaczenie.. Któż bowiem wie, czy właśnie tak nie było, a skoro istnieje cień takiego prawdopodobieństwa, to mi to absolutnie wystarczy..:)
"Płonące ziemie" to bez wątpienia jeden z najbardziej emocjonujących i barwnych tomów w całym cyklu. Tak jak już wspominałam powyżej, w tej odsłonie bardzo wiele się wyjaśnia, i bardzo wiele się dzieje. To historia o przełomowych wydarzeniach z życia głównego bohatera, które niewątpliwie będę miały kluczowy wpływ na kolejne tomy cyklu. Lektura tej historii przynosi nam co rusz wielkie zaskoczenia, silne emocje, naprzemiennie uśmiech i łzy.. Tak naprawdę bowiem trudno tutaj mówić już tylko o literackiej przygodzie, jeśli weźmie się pod uwagę ten oto fakt, jak wiele przeżyliśmy dotąd z naszym Uhtredem.. Myślę, że wszyscy czytelnicy i miłośnicy tego cyklu, doskonale wiedzą co mam na myśli.. Najprościej rzecz ujmując, warto było tak długo czekać na tę książkę, gdyż niesie ona sobą coś, co stanowi najpiękniejszą i najsilniejszą moc literatury.. - magię pasjonującej opowieści..
W książce ten znajdziemy przygodę, akcję, emocje i pokaźne pokłady dobrego humoru, które przysporzą nam wiele zabawnych chwil i powodów do śmiechu. Odnajdziemy tutaj losy niezwykłych ludzi, którzy tworzyli historię narodów, jak i również dzieje swoich własnych rodzin, równie barwne i intrygujące. I jestem przekonana o tym, iż jeśli ktoś przeczytał choćby jeden z tomów tego cyklu, to jego los "wiernego czytelnika" sagi o Uhtrecie, jest już przesądzony;) Polecam zatem lekturę "Płonących ziem", które to tak pięknie, jak zawsze zresztą, zostały wydane przez Instytut Wydawniczy Erica. Polecam i życzę pięknej i niezapomnianej literackiej wyprawy do średniowiecznej Anglii..